Dama stojąca przy koniu sztuk jeden, fuknęłą pogardliwie słysząc komplement i schowała twarz głębiej w cień drzewa, pod ktorym siedziała. Odkładając posiłek na bok podciągnęła nogi pod siebie i dyskretnie wsunęła lewą rękę pod płaszcz. Moje miano moją jest sprawą i nie zdradzam go nieznajomym. A cos takiego jak podatek klimatyczny nie istnieje, więc wykręcać się nie ma z czego. Zresztą pan poborca także na tutejszego nie wygląda - Tu usmiecha się krzywo a perfidnie. |