|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
04-04-2005, 21:50 | #1 |
Reputacja: 1 | Sielanka Bretonia, las Arden. Wszyscy dotarliscie tu z własnych powodów, każdy z przymuszonej lub nie przymuszonej woli siedzi teraz przy ognisku. Rozgląda sie i widzi przedstawicili róznych ras, narodowości. Wie że już jutro skoro świt wyruszają dalej. Jednak to od was zależy czy ruszycie razem, czy każde w inną stronę. Krążace wino ogrzewa wasze ciała, bo chociasz jest środek lata to nocą w lesie bywa różnie. Wino lekko uderza wam do głowy, i zaczynacie powoli opowiadać co nieco o sobie. Lecz pamiętajcie, nigdy nie wiadomo kim jest osoba od której bierzecie bukłak z winem. Nieuwaga bowiem może kosztować was czasem więcej niż wejście do jaskini lwa.
__________________ Mroczna wydawnicza małpa przedstawia Gindie, czyli wydawnictwo fabularnych gier karcianych. Uuuk. |
04-04-2005, 21:52 | #2 |
Reputacja: 1 | Przy ognisku siedzi bardzo wysoki mężczyzna. Póki co jego twarz zakrywają długie czarne włosy, gdyż jest pochylony nad swą piękną lutnią. W skupieniu próbuje zagrać coraz trudniejsze chwyty. Po pewnym czasie do muzyki dołacza jego głos. Z początku ciszej, potem coraz głośniej: Cnota to tylko ciężki frasunek; lepszy żart sprośny i mocny trunek; służba Liadriela to trud przyjemny; tylko dla tchórza zawsze daremny. Wzdyma mi piersi młoda ochota; w spółce z występkiem mierzi mnie cnota, chcę grzeszyć ciałem, furda zbawienie w rozkoszy stracić ostatnie tchnienie. Gdy tylko skończył śpiewać, uniósł głowę i z uśmiechem spojrzał na inne osoby tłoczące się wokół ogniska. Mogliście zauważyć jego dość przystojne rysy twarzy i zielone oczy. Aesalinn Caandil
__________________ There's only one song Left in my mind Tales of a brave man Who lived far from here |
04-04-2005, 23:24 | #3 |
Reputacja: 1 | Lorelai: Na skraju łuny rzucanej przez ognisko przywiązany jest ciemny koń. Obok niego stoi wysoka, szczupła elfka o krotko przystrzyżonych, srebrnych włosach i żółtozielonych oczach. W błyskach ogniska widać brak lewego ucha, starannie zasłaniany przez nie dość długie jeszcze włosy. Rozkulbacza i oporządza konia, bacznie lustrując kątem oka obecnych przy ognisku. Zbrojna w dwa miecze, odziana podróżny płaszcz, spod ktorego przebłskuje jakis metal. U siodła mozna zauważyć przytroczony łuk i kuszę, liny i sieć, cos pobrzękuje tez w torbach. Rozkłada posłanie pod drzewem, wyjmuje podróżne racje, siada, opierając sie plecami o drzewo i zaczyna sie posilac, dyskretnie obserwując otoczenie i przysłuchując się rozmowom. |
09-04-2005, 00:58 | #4 |
Reputacja: 1 | Z oddali, gdzieś z otchłani spowitych mrokiem chaszczy, dobiegają nagle głosy łamanych gałęzi, trzaskających pod ciężkim i pewnym krokiem obutych stóp. Z mroku wynurza się niewysoki kufer. Po dokładniejszym przyjżeniu się odkrywacie, że skrzynia zaopatrzona jest w brodę i rogi... Chwilę później postać przemawia głębokim barytonem: - A co wy tu za tłum urządzacie nielegalny...? Nie wiecie, że o tej porze nie wolno palić ognisk po lasach?! Druidzi nie pozwalają... - Po krótkiej chwili, którą postać poświęciła na szybkie staksowanie zebranych, przemówiła dalej - Ale skoro już tu się rozłożyliście obozem, to ustawcie się wszeregu, bo musicie zapłacić podatek klimatyczny, jako, że na miejscowych to mi nie wyglądacie... - I nie radzę się wykręcać, bo włądam prawdziwie potężną magią... A poza tym jestem dyplomowanym najemnym poborcą podatków na rzecz świętych przybytków krzewienia wiary oraz młodszym inkwizytorem... Teraz kiedy osobnik stoi w blasku ognia, dostrzegacie, że jest to niezwykle niski i mocarnie zbudowany krasnolud (tak szeroki, jak wysoki). W jednej dłoni dzierży kawał drewna z metelową rurą, a w drugiej linę, której drugi kiniec niknie w ciemności zarośli. Przy pasie postaci, zauważacie kilka mieszków oraz tubusy ze zwojami pergaminów. Złote pierścienie lśnią bogato na sękatych palcach krasnoluda, rozsiewając po polance setki różnobarwnych refleksów... Podobnie jak miedziany łańcuch na jego szyi... |
09-04-2005, 11:24 | #5 |
Reputacja: 1 | Aesalinn Caandil Och! drogi krasnoludzie My są jedynie biedne ludzie Nie wymagaj płacenia tak od niechcenia Dopiero teraz mężczyzna spojrzał na krasnoluda. Dłuższą chwilę spędził na kontemplacji palców rozmówcy. Po chwili znów przemówił: Twój skromny rozmówca nie grzeszy majętnością. Muszę przyznać, że nie wiedziałem o podatku klimatycznym. Powiedz o nim coś więcej, jeśli możesz. Ach! Gdzie moje maniery! Ja nazywam się... Henryk de Bauvais. Dama stojąca nieopodal koni nie zdradziła jeszcze mi swego miana, lecz zgaduję, że jest ono równie piękne jak ona sama...
__________________ There's only one song Left in my mind Tales of a brave man Who lived far from here |
09-04-2005, 20:32 | #6 |
Reputacja: 1 | Dama stojąca przy koniu sztuk jeden, fuknęłą pogardliwie słysząc komplement i schowała twarz głębiej w cień drzewa, pod ktorym siedziała. Odkładając posiłek na bok podciągnęła nogi pod siebie i dyskretnie wsunęła lewą rękę pod płaszcz. Moje miano moją jest sprawą i nie zdradzam go nieznajomym. A cos takiego jak podatek klimatyczny nie istnieje, więc wykręcać się nie ma z czego. Zresztą pan poborca także na tutejszego nie wygląda - Tu usmiecha się krzywo a perfidnie. |
13-04-2005, 02:30 | #7 |
Reputacja: 1 | Oczy krasnoluda rozświetlił blask płonących stosów... Stosów na których żywota dokonał nie jeden heretyk, nie jeden pomiot chaosu... Sękata dłoń krasnoluda wyciągnęła z tubusa jeden ze zwojów. - Ten oto papier sygnowany pieczęcią namiestnika skarbowego uwierzytelnia kilka podatków. Prócz pogłównego, podymnego, myta, dziesięciny oraz drogowego odczytać tu można KLIMATYCZNE. - Tu krasnolud przerywa wypowiedź dla lepszego efektu. - Podatek nakłada się na podróżnych ze stron obcych, którzy to przebywając na ziemi nieswojej czerpią z jej dobrodziejstw... - dokańcza po chwili monotonnym basem... Następnie wyciąga w stronę ogniska dłoń z pierścieniem najemnego poborcy podatków. - Skoro od płacenia złotem chcecie się wymigać, dobrze. Zapłacicie w naturze. - Tu uśmiecha się jak na inkwizytora przystało. - W świetle przyznanego mi prawa mogę zamienić odpłatność na czynny udział w świętej misji... - Tu jego powieki rozwierają się szeroko, a w kącikach spoglądających ku gwieździstemu niebu oczu, pojawiają się maleńkie łzy wzruszenia. - Misji - baryton krasnoluda przepełnia nuta drążcego uniesienia - która ma oczyścić oblicze tej krainy, tego świata ze splugawienia CHAOSEM...!! - Po krókiej chwili patos odpływa z jego twarzy, ustępując miejsca chytremu spojrzeniu urzędnika skarbowego. - Nazywam się Jego Ekscelencja Mundri von Piknovich der Grossbeard. Kogo mam wpisać na listę ochotników?! |
13-04-2005, 08:53 | #8 |
Reputacja: 1 | Zależy to, panie, od tego, czego oczekujesz od uczestników wyprawy. Bo ja, jakkolwiek najlepszy, jestem ino bardem, nie mi walczyć z pomiotami chaosu. Chaos... tak, to może być ciekawe. Możesz wpisać mnie.
__________________ There's only one song Left in my mind Tales of a brave man Who lived far from here |
14-04-2005, 19:56 | #9 |
Reputacja: 1 | Nie wątpię, iż jeden upolowany pomiot chaosu wystarczy, żeby spłacić ten 'podatek'. Jakież więc będziemy mieć z tej wyprawy profity? Oprocz - rzecz jasna - niezmierzonej satysfakcji z udziału w przeświętej misji i oczyszczenia tegoż swiata ze splugawienia chaosem? - dokańcza z lekkim sarkazmem i kolejnym krzywym usmiechem. |
15-04-2005, 02:16 | #10 |
Reputacja: 1 | - Chciwość... To pierwszy stopień do... Zostania krasnoludem... Brodata postać uśmiecha się groteskowo. - Jeden pomiot chaosu to niewiele, jeśli jawi Ci się czymś tak prostym do upolowania. Oczy krasnoluda powolnym ruchem przenoszą się z Lorelai na Aesalinn'a. - Zatem niech tak się stanie, niechaj zostanie zapisane. Wnoszę Twe imię na listę chwały Aesalinn'ie. Inkwizytor zapisuje coś na trzymanym w ręku zwoju, uśmiechając się życzliwie w stronę czarnowłosego trubadura. - A Ty, co postanawiasz, o beztroska? Kieruje pytanie, wraz z jadowitym spojrzeniem, w stronę elfiej kobiety. - Poza tym, bogów nie pyta się, "co możecie dla mnie zrobić?", tylko raczej "co ja mogę uczynić dla was?" Oczy krasnoluda lśnią płomieniami migoczącego ogniska, podczas, gdy jego palce bawią się końcem liny trzmyanym w dłoni, skubiąc go i rozplatając w nieświadomie. |
| |