Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-03-2016, 17:01   #40
Dekline
Opiekun działu Warhammer
 
Dekline's Avatar
 
Reputacja: 1 Dekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputację
Konrad pamiętając o mutancie którego widział wcześniej, dołączył do byłych zbirów pilnujących wejścia. Z pewnością będzie w stanie dostrzec zagrożenie wcześniej aniżeli oni. Póki co okolica zdawała się być spokojna, w granicach widoczności nie działo się nic nadzwyczajnego, Łowca nie dostrzegł również żadnych większych zwierząt, chociaż obserwacja mogła być utrudniona przez drzewa i pagórki, wszakże kryjówka znajduje się w środku lasu. Stanie na czatach dłużyło się niemiłosiernie, a w śniegu została wydreptana spora sieć ścieżek. W pewnym momencie Konrad zauważył ruch, gdzieś w okolicy w którą wcześniej biegł prawdopodobnie mutant. Łowca zauważył podobną sylwetkę zbliżającą się do kryjówki. Znajdując się w tym miejscu ciężko było obserwować ruch postaci, która co chwilę znikała za pagórkiem czy drzewem. Pewnym było że poruszała sie szybko w kierunku kryjówki. Pozostała dwójka strażników jeszcze nic nie zauważyła.

Max postanowił dokładnie przeszukać kryjówkę, w czym pomógł mu Felix. Mieli na to sporo czasu a samo pomieszczenie nie było zbyt wielkie. W mniej lub bardziej oczywistych miejscach walało się sporo przedmiotów codziennego użytku, narzędzi, ubrań oraz szmat, jednakże żadne z tych znalezisk, po dokładnych oględzinach, nie było warte uwagi. Łowcy skupili sie na znalezionych szczątkach, jeśli uciekinierzy mieliby coś do ukrycia to przejrzenie tych rzeczy mogło być kluczowe. Ze znalezionych kości Łowcy mógłby złożyć kilka szkieletów mniejszych lub większych zwierząt takich jak np: zające, sarny oraz jeden należący prawdopodobnie do dzikiej kozy górskiej. Nie byli do końca pewi czy oby się nie pomylili, gdyż w swoim życiu widzieli to stworzenie ledwie kilka razy - osobniki te zazwyczaj zamieszkiwały wyższe partie gór i rzadko schodziło niżej. Oczywiście brak pożywienia mógł skłonić zwierze do zejścia z gór - co nie byłoby wcale aż tak bardzo dziwne. Dziwna natomiast była sama czaszka zwierzęcia, Łowcy nie byli nieludzkimi znachorami ażeby być pewnym, ale jak dla nich to czerep naznaczony był skazą, zupełnie jakby ktoś uderzył w nią ostrym narzędziem a krawędzie rozcięcia nadpalił. Łowcy jeszcze raz dokładniej obejrzeli czaszkę i resztę kości kozy, lecz nigdzie indziej nie znaleźli podobnych skaz czy śladów nadpaleń. To że resztki wszystkich zwierząt dalej znajdowały się w kryjówce mogło wiele sugerować, jednakże biorąc pod uwagę że uciekinierzy byli zwykłymi chłopami a nie łowcami, czego akurat ochotnicy mogli być pewni, dostrzeganie w tym działaniu jakiegoś zaawansowanego planu nie było aż tak konieczne.

Waighstill podszedł do klatki Seliny aby wypytać o jej wersję wydarzeń, jednakże Marwald odciągnął go od tego pomysłu. Gdy kroki Bartnika zmierzały w kierunku uwięzionej, ich spojrzenia złączyły się na chwilę. Waighstill widział błagalne spojrzenie dziecka które przestało na moment lamentować, lecz nie sprzeciwił się Kolekcjonerowi. Selina przestała krzyczeć, widziała że nikt nie chce jej zrobić krzywdy, a Marwald i Waightstill interesuja się jej losem.

Egon na pytanie o swoja mutację odpowiedział dość dokładnie, chociaż słowa Marwalda o jego uleczeniu przyjął raczej bez entuzjazmu, w jego głosie słychać iż zaakceptował to czym się stał.

- Wszystko zaczęło się jeszcze przed tym jak wyruszyliście na wyprawę. Gdy trwała ta okropna zima zaczęło się dziać coś dziwnego. Moja szyja jakby zaczęła sie kurczyć, ale myślałem że to przewidzenie albo jakaś zwykła choroba, świnka czy coś. Z dnia na dzień nie było widać różnicy, wszystko szło bardzo wolno, ale już po dwóch tygodniach nie miałem praktycznie szyi, nie mogłem też obracać głową. Dalej było tylko gorzej, twarz zaczęła zrastać się z torsem. Wtedy trwały już prześladowania Lothara, więc nie wychodziłem z domu, aby mnie nie spotkał. Niestety pewnego dnia to on przyszedł do mnie, nie był sam, miał przy boku kilku innych ludzi. Żona powiedziała im że wyszedłem i to pewnie uratowało mi życie, następnego dnia spalili kogoś na stosie... - zaczął mówić trochę nie na temat, lecz szybko do niego powrócił - Później zmiany były szybsze, moja głowa była coraz głębiej, aż w końcu zatopiła sie na tyle głęboko że przez jakiś czas nic nie widziałem a ni nie słyszałem. Trwało to kolejne dwa tygodnie, czyli razem miesiąc. Także cieszę się że chcesz mi pomóc Marwaldzie, ale raczej wątpię żebyś mógł cokolwiek zrobić. No ale próbuj jeśli chcesz, pewnie.

Kolekcjoner rozpoczął swój obrządek, nie wiedział jednak czy Egon się modli czy nie, nic nie słyszał, ale przecież mógł to czynić po cichu albo jedynie w myślach. Marwald wypowiadając pod nosem słowa inkantacji - odbierane przez pozostałych jako szemranie pod nosem - czuł narastające w nim gorąco rozchodzące się od środka jego ciała do rąk oraz nóg. W miare upływu czasu gorąco ustępowało uczuciu lekkości, Kolekcjoner czuł się lekki jak piórko. Podczas gdy ciało dostawało skrzydeł, jego umysł przytłaczany był coraz silniejszym obciążeniem. Max stojący nieopodal przerwał swoje poszukiwania, gdyż poczuł dziwną energie której centrum był Marwald. Pozostali ochotnicy nie widzieli, a ni nie czuli nic więcej. Kolekcjoner był coraz bardziej zmęczony, wiedział że nie wytrzyma już za długo, lecz chwilę później cieżar którym był obarczony jego umysł zniknął jak ręką odjął, jego ciało, wcześniej jakby unoszące się nad ziemią, opadło znów zyskując swoją odpowiednią masę. W tej samej sekundzie Marwald poczuł przeszywający mróz trwający zaledwie mrugnięcie okiem, a następnie doznał czegoś w rodzaju ukłucia mnóstwa igieł - jednakże nie było to doświadczenie bolesne. Gdy po skończonym obrządku Kolekcjoner spojrzał na Egona, ten dalej stał tam gdzie wcześniej i dalej nie miał głowy.

- Widzisz, nie mo... - Bezgłowy skończył zanim na dobre zaczął zdanie gdyż głowa zwierzęcia która Marwald trzymał na ręcę uniosła się na dwa palce powyżej jego dłoni a następnie w mgnieniu oka spłonęła niebieskim płomieniem któremu towarzyszył bliżej nieokreślony dźwięk podobny do piskliwego krzyku pomieszanego z rykiem dzikiego zwierza i cichym, dziecięcym chichotaniem. Kolekcjoner poczuł na sobie wzrok Vicotrii, ta patrzyła na niego nie mrugając ani razu. Jej wzrok był chłodny a z twarzy znikł uśmiech zastąpiony grobową miną.

Selina znowu zaczęła krzyczeć, wtedy podszedł do niej Waighstill, który miał zamiar wykorzystać zamieszanie i porozmawiać z dzieckiem. Widać było że Selina bardzo się boi, lecz gdy tylko Bartnikowi udało sie ją uspokoić zaczęła mówić bardziej rzeczowo.

- Bo, bo, bo... oni są bardzo źli, oni powiedzieli że musze iść z nimi. Mówili że kapłan jest na mnie zły i jak zostanę we wsi to będzie chciał mnie ukarać tak jak innych. A ja wiem jak kapłan robi kary, słuchałam jak mówił, jak uczył o nas że każdy kto jest naznaczony jest zły i że jak kogoś spotkamy takiego to musimy od razu do niego biec i mu to powiedzieć. I mi też mówili że jestem taka właśnie, a ja nie chciałam kary. I jeszcze mówili że teraz jak nie ma rodziców i w ogóle nikogo to niedługo zabiorą mi dom i nie będe miała gdzie mieszkać, to poszłam z nimi (...) długo chodziliśmy po lesie, szukaliśmy schronienia. W końcu przyszliśmy tutaj, zawsze byli dla mnie dobrzy ale była zimna, nie mieliśmy jedzenia, byliśmy głodni, oni zjedli jednego z nas a mnie zamknęli. I wtedy powiedzieli że i tak się im nie przydam, że tylko taki ze mnie pożytek będzie jak mnie zjedzą. Proszę Cię, nie pozwól im! - dziecko mówiło jak to dziecko, prosto, bez ogródek i głębszego pomyślunku nad szykiem zdania i dobieranym słowami.
 
__________________
ORDNUNG MUSS SEIN
Odpowiadam w czasie: PW 24h, disco: 6h (Dekline#9103)
Dekline jest offline