Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-03-2016, 18:34   #83
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Gdy już było po walce wciąż dygoczący akolita spoglądał na leżące truchło przed nim. Choć ciało zdawało się drżeć całe, to jego oczy spoglądały ze stoickim spokojem na krew, która znaczyła jego ubrania. Stal, której ostrze zabarwiło się ciemną purpurą, zdawało się ciążyć niemiłosiernie. Stopy za to, takie można było odnieść wrażenie spoglądając na Severusa, jakby mu ugrzęzły w ziemi, a on sam nie wiedział co robić. W końcu jednak ruszył się w tym samym momencie gdy Lambert kończył kłótnie, kolejną oczywiście, z Schulzem:

- Gdzieś mam twoich rannych - padło na końcu

Młody akolita spoglądał spokojnie na bitewnego kapłana, który coraz bardziej zdawał się pogrążać we własnej pysze i szaleństwie. O ile jego zachowanie w stosunku do Katriny było zrozumiałe, tak jednak sytuacja w jakiej się znaleźli nie sprzyjała takim konfliktom. Gdy kapłan odszedł i on podążył za nim, lecz trzymał się on w bezpiecznej odległości, chcąc zobaczyć co wyniknie z takiego zachowania.
Drużyna została podzielona, i nawet dawi miał dość. O ile Severus nie darzył przyjaźnią Thravara, tak tym razem wojowniczy Khazad miał rację. Lambert posuwał się za daleko, nie żeby Severusa obchodził los kogokolwiek z tej dziwnej zbieraniny, ale tak jawnie tworzyć podziały. To wadziło o jawny sabotaż misji. A na to młody Sigmarita nie zamierzał pozwolić. Stał jednak w cieniu drzew na razie i bacznie obserwował nadchodzące wydarzenia. A te potoczyły się błyskawicznie.
Od słowa do słowa, doszło do konfrontacji między krasnoludem a kapłanem. I polała się krew. Walka może nie była jakaś oszałamiająca, lecz dawi dzielnie trzymał się w pojedynku z bardziej doświadczonym wojownikiem. Upór i zawziętość tym razem jednak nie dała rady doświadczeniu i szczęściu, które nie opuszczało Lamberta. Potężny młot bojowy spadł w końcu na twardą czaszkę Khazada rozłupując ją. Ze smutkiem w oczach Severus patrzył jak Thavrar, którego twarz pokrywała krew, konał przed Lambertem.

Młody akolita w końcu wyszedł z cienia i zbliżył się do ciała poległego. Uklęknął przy nim i zamknął mu oczy, odmawiając modlitwę w jego imieniu. Gdy dostrzegł jak z kieszeni wystaje mu drewniana fajka zabrał ją ze sobą na pamiątkę. Będzie dobrze wspominać tego dzielnego, upartego i martwego wojownika.

Po tym wstał i bez słowa zostawił najemników, udając się do wieśniaków. Gdy dotarł na miejsce, rzekł tylko:

-Pochowajmy waszych bliskich a potem spalmy to drzewo w cholerę. - gdzieś zahukany młodzieniec zdawał zniknąć gdy wymawiał te słowa.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline