Od chwili, gdy tylko Semen Jemeljanowycz przekroczył próg opustoszałej izby, nie opuszczało go przemożne przekonanie o nadchodzącej zasadzce. Dosyć się on na Ukrainie najeździł, by jego ruskie zmysły nie natężyły się w onej chwili. Fortel jakowyś w zatęchłym karczemnianym powietrzu wisiał bez pudła, toteż Kozak nie wkroczył tak żwawo do środka, jak inni jego kompanioni.
W najpomyślniejszym wypadku może odnajdą tu trupy karczmarza i rybałtów. W najmniej – pewnikiem lada chwila wyskoczy na nich tuzin zbójców żądnych ich dobytku. Pal to licho, rzekł w myślach, co ma być, niech się dzieje, i już bez ociągania ruszył śladami pana Błudnickiego, rozglądając się bacznie, wszelkich cieni ludzkich i biesich wypatrując zarazem. On także miał zamiar odkryć, co kryje się za rozwieszonymi tu i ówdzie kotarami. |