Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-03-2016, 23:49   #86
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Adar, podobnie jak inni członkowie zbieraniny, którzy obeszli się w walce bez zadrapania, szwendał się wokół drzewa wisielców bez celu. Z tego, co Szarak zdołał zauważyć, na polanie rozgrywała się dosyć ciekawa scena. Kolejne starcie Lamberta oraz Schulza. I jeszcze to całe zamieszanie z Katariną. Sługa nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć. Wciąż był w szoku pobitewnym.
Jednak była jedna rzecz, która nie dawała mu spokoju. Kobiety i dzieci. Powieszeni na drzewie. Tak nie można, pomyślał Adar. Należy się im pochówek. I z tymi myślami odnalazł w tłumie Schulza. Rozmowa z bratem Lambertem raczej nie poszła dobrze - to mógł wywnioskować po minie starszego mężczyzny. Adar był mu jednak wdzięczny za wstawiennictwo za Katarinę.

- Panie - zwrócił się trochę nieśmiało. Walka minęła, a jego odwaga znowu wpełzała w ciemne zakamarki. - Widzę, że nasz grabarz nas opuszcza. To wielka szkoda, bo chciałem go prosić o pomoc. - Szarak przyglądał się, jak stary weteran układa na ziemi odciętą kobietę. - Powinniśmy przygotować im godny pochówek.
- To jego decyzja, lecz nie mam zamiaru go powstrzymywać. Młody jest, jeszcze wiele musi się nauczyć - odparł Schulz chłopakowi, po czym podszedł do kolejnego z wiszących na drzewie trupów i przeciął podtrzymujący go sznur.
- Najpierw musimy wszystkie ściągnąć z drzewa. Zajmę się tym, może pomoże mi ktoś z silniejszych… Na przykład Magnus - powiedział wystarczająco głośno, by ten go usłyszał, choć szczerze mówiąc wątpił, czy aby mężczyzna jest gotów na taki wyczyn po utracie adoptowanego syna.
Starzec westchnął nieszczęśliwie, przypatrując się kolejnemu wisielcu. Znał tego człowieka, podobnie jak każdego innego powieszonego. Każda chwila spędzona w tym ponurym lesie jeszcze bardziej utwierdzała go w przekonaniu, że postąpił słusznie rzucając się w pogoń za najeźdźcami.
Po zapoznaniu się z kolejnym z krwawych dzieł Ragusha, w sercu starego żołnierza pozostało już tylko jedno uczucie - żądza zemsty.

Szarak patrzył ponuro, jak kolejny wisielec został odcięty. Co ci ludzie musieli czuć, kiedy te okropne bestie wcisnęli im na szyje pętle i zawiesili na drzewie? Adar wzdrygnął się na tę myśl.
- Zacznę już kopać - powiedział do Schulza. Grabarz zostawił im łopatę, co było miłym gestem. Nie został, by ich pochować, ale chociaż zależało mu na tym na tyle, że oddał swoje narzędzie pracy.
Sługa znalazł odpowiednie miejsce na polanie i bez zwłoki wziął się do roboty. Wciąż był trochę zmachany po walce z mutantami, jednak gniew na te paskudne bestie dodawał mu sił.


Kopanie szło opornie, jednak mógł liczyć na wsparcie innych. Kiedy wszystkie kobiety i dzieci zostali odcięci, ułożono ich równo do zbiorowej mogiły, a następnie zasypano ziemią. Znalazło się tam miejsce nawet dla krasnoluda, którego śmierć była dla Szaraka szokiem. Grób nie był zbyt głęboki, jednak to było wszystko, co mogli na razie zrobić. Wciąż byli wyczerpani podróżą i walką z mutantami.
Szarak ułożył stosik kamieni, który wyróżniał to miejsce w okolicy. Nie znał się na rytuałach pogrzebowych, więc po prostu zmówił krótką modlitwę za dusze zmarłych.
Minotaury natomiast miały zgnić na tej polanie. Były pomiotami Chaosu i nie zasłużyli na nic innego. Nim jednak rozkład zwłok miał na dobre wziąć ich w swoje objęcia, Adar zdarł z jednego minotaura jego skórzaną kurtę i ochraniacze. W normalnej sytuacji by tak nie postąpił, bowiem było to dla niego obrzydliwe. Ostatnie potyczki uświadomiły mu jednak, że nie ważne, iż nie potrafi walczyć i zna się głównie na gotowaniu – ta podróż wymagała wojowników. Nie był szermierzem i nie mógł liczyć, że jego umiejętności go uratują. Potrzebował lepszej ochrony. Miał już tarczę, ale kawałek pancerza był równie cenny.
W skórzni, z tarczą i mieczem nie przypominał już tamtego brudnego, przestraszonego chłopca, który zmywał gary w tawernie „Przyklasztornej”. Nie był już bezbronny; nauczył się atakować – a przynajmniej bronić.
Po tym, jak brat Lambert i kilku innych ich porzucili, Adar zrozumiał, że musi dawać z siebie dwa razy więcej. Doznał już inspiracji. Teraz wystarczyło podążać ścieżką wojownika.
 
MTM jest offline