Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-03-2016, 13:24   #87
malahaj
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Walka dobiegła końca. Zrobił, co do niego należało. Kilka strzał dotarło do swego celu. Mimowolnie odnotował w pamięci los tych, które chybiły, aby móc po nie wrócić po walce. W końcu na nowe nie miał co liczyć. Po rozprawie z minotaurami przyszedł czas na zasranego Sigmarytę. Daniel bez żadnego zachowania wycelował w niego strzałę, jak tylko podszedł do Katriny. W sumie można było się tego spodziewać po pokazie jej umiejętności. Steinherz nie był jakoś specjalnie przestraszony całym tym magicznym zamieszaniem. Widział już kiedyś magika, który robił jakieś sztuczki w mieście. Ot stetryczały dziadunio, w obszczanej szacie w gwiazdki i księżyce, wyjmował gołębie z rękawa. Żałosne. To tutaj przynajmniej było użyteczne. Nawet bardzo, sądząc po trupach rogatych bestii. Z resztę, choć sam przed sobą tego nie przyznawał, to gdyby dzięki tej sytuacji mógł wpakować strzałę w oko Lamberta, to byłoby to mu bardzo "na rękę". W tej chwili nienawidził tego człowieka na równi z bestiami, które ścigali. We wszystko wmieszał się Schulz, co było do przewidzenia i kapłan ustąpił. Trochę szkoda...

Kiedy emocje opadły a Sigmaryta odszedł do swoich, Daniel podszedł do starego żołnierza i reszty mieszkańców wioski.

- Ktoś z Was ma jeszcze wątpliwości, co do tego człowieka i jego najemnych psów? Wiecie jaki jest najprostszy sposób aby nie dopuścić do rytuału, o którym mówi Schulz? Zabić tych, którzy maja być złożeni w ofierze, zanim to się stanie. Ten skurwysyn zrobi to bez chwili wahania, jeśli uzna, że tak może uratować ten pierdolony kielich przez splugawieniem. Jeśli chcecie, aby nasi mieli choć cień szansy na przeżycie, jeśli Katrina i Dziadek mają ją mieć, jeśli jakimś cudem uda nam się to przeżyć i wrócić do domów, to ten jebany kutas musi zdechnąć w tym parszywym lesie. -

Na koniec swej przemowy Daniel splunął siarczyście na ziemie i nie specjalnie zwracając uwagę jaki efekt wywołały jego słowa, ruszył na poszukiwanie swoich strzał, aby uzupełnić kołczan. Wrócił akurat na przemówienie Wilhelma i z trudem powstrzymał się od parsknięcia śmiechem. Nie zrobił tego tylko dla tego, że być może jego mowa faktycznie podziała na innych krzepiąco. On wiedział swoje.

- Nie powinniśmy chować ich pod tym drzewem. To złe miejsce, to chyba jasne. Jakaś mroczna siła tu mieszka. Kto wie, czy nie każe im wstać z grobu i ruszyć za nami, aby mordować żywych. -

Jego słowa były kierowe do Schulza i reszty, ale i tak miał zamiar pomóc w pochówku jak należy. Może dzięki temu i jego będzie miał kto pochować?
 
__________________
naturalne jak telekineza.
malahaj jest offline