Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-03-2016, 14:26   #83
malahaj
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
- Pięknie kurwa, po prostu pięknie... - mruknął pod nosem Shen, rozglądając się po pobojowisku. Odnotował w pamięci, aby nie traktować tej ekipy jako specjalnie dużej siły uderzeniowej. Jak na gości, którzy bez chwili wahania chcieli zaatakować tych obwiesi, okazali się stanowczo zbyt pewni siebie. Jakby okazało się, że trzeba rozprawić się z kumplami tych tutaj, w ramach akcji ratunkowej, albo chociaż tylko zemsty, to będą potrzebne posiłki... Na szczęście Shen nie będzie miał problemu z załatwieniem takowych, w razie konieczności.

Tymczasem trzeba było wracać do pracy. Wykidajło rzucił tylko okiem na Atheae, w końcu dziewczyna przyszła mu z pomocą. Na szczęście magik już się nią zajął. Musowo będzie musiał jej później podziękować. Chyba, że nie będzie miał czasu albo zapomni... Póki co, podszedł do jedynego żyjącego jeszcze bandyty. Ukląkł przy nim, obrzucając krytycznym spojrzeniem. To nie będzie długa rozmowa...

- No i po co to wszytko? Jak chciałem tylko pogadać. Kulturalnie, jak człowiek. A teraz Ty zdychasz, twoi chłopcy już martwi a tamtego za chwile dogodnymi i do was dołączy. -
-Zobaczcie. Było nas dwukroć mniej a i tak żeśmy wam ładny łomot sprawili. Dwie cipy, wasz klecha i ten skurwiel z głazów. Khe khe!- zakrztusił się własną krwią.
- Nie pochlebiał sobie. - to nie ładnie wtrącać się w słowo umierającemu, ale Shen jakoś miał to w dupie. - Wszyscy żyją, mamy kapłanów i magie, która zaraz ich postawi na nogi. Nie to co wy... -
- Nawet jeśli chcecie mnie dobić, to i tak po prawdzie możecie mi wszyscy skoczyć jeden po drugim khe khe khe... Zdaje się, że jeden wam uciekł. Ciekawe jak go teraz znajdziecie...- zaśmiał się arogancko. Shen nie wydał się tym obruszony. Obojętniej złapał za bełt wystawcy mu z brzucha i począł nim wiercić w różne strony, przyzywając grymas bólu, na oblicze przemytnika. Zdaniem Shen było mu z nim bardziej do twarzy, niż z aroganckim uśmieszkiem, który na niej przed chwilą gościł.
- A jak myślisz, jak znaleźliśmy was? Z nim będzie dokładnie to samo. Co zaś się tyczy umierania, to wiesz, są róże rodzaj śmieci. Wbrew pozorom, trochę ci jeszcze zostało. Zawsze też mogę poprosić o resztkę tego napitku, którym właśnie raczy się moja ranna przyjaciółka, by wlać ci ja do tej dziury w bebechach. Nie uratuje cie to, ale pozwoli wyżyć jeszcze kilka godzin. Ja tym czasem zaciągnę cie bliżej morza. Na pewno widziałeś te małe czerwone kraby, które tam tak malowniczo hasają prawda? Zanim bełt zrobi co swoje, obgryzą cie do gości. Żywcem. To dopiero będzie wspaniale uczucie nie sądzisz? -
Tym razem dla odmiany to Shen uśmiechnął się promiennie spoglądając wymownie w kierunku spienionego morza.
- Jedno pytanie. Tylko jedno. W jakim wieku były te wasze seksualne niewolnice? Odpowiedz, a może nawet kapłan się tobą zajmie. Jeszce masz szanse... -

Baz względu na wynik "rozmowy" ze zbirem, Shen nie maił zamiaru kiwnąć dla niego palcem. Zamiast tego przywołał do siebie Johna.

- Weź Kutasa... -
- Kronosa kurwa, Kronosa! -
- ...i sprawdź czy trop dziewczynek faktycznie urywa się w tym obozowisku. Jeśli nie, to pójdziemy za nim dalej, a jeśli tak, to musimy znaleźć tego skurwiela, który uciekł. Wszyscy chyba nie damy rady iść za nim, ale jedno lub dwoje powinno to zrobić, żeby się upewnić gdzie się uda. Może zaprowadzi nas do swych szefów? -
- A po co? Przecież pozwiedzał Ci już co się stało z pannami?-
- A Ty mu uwierzyłeś? To się nie trzyma kupy John. Pół roczny rejs? Niby gdzie oni kurwa byli przez te pół roku? Przemytnicy? Co, szmuglowali piasek z Zakhary? Kurwa całe Morze Spadających Gwiazd można opłynąć dookoła w kilka tygodni. Kiedy ostatnio widziałeś dziesięcio-jedenastoletnią dziewczynkę Johny? Najczęściej są brudne, skołtunione i płaskie jak deska. To że kiedyś będą kobietami, można poznać tylko po tym, że nie noszą gaci. I coś takiego miałyby brać "na warsztat" te "wielki morskie" od siedmiu boleści, kiedy o godzinę drogi stąd jest miasto pełne burdeli i tanich kurew wszelkich kształtów, ras i rozmiarów? Kto wie, może i mówił prawdę, ale dopóki tego nie potwierdzę z jakiegoś pewniejszego źródła, wole zakładać, ze wciąż mamy szanse je odnaleźć. Żywa i w miarę zdrowe. -
- No popatrz, aż tak żeś się przejął ich losem. -
- Nie. W przeciwieństwie do Ciebie, jestem profesjonalistą z perspektywami szybkiej i błyskotliwej kariery i muszę dbać o opinie. Do roboty. -

Odprawiwszy psiarczyka Shen wrócił do swych kompanów. Akurat na czas, aby zobaczyć znalezisko Tajgi.

- Trzeba to pokazać Courtezom i rodzicom drugiej dziewczyny. Zobaczymy czy to rozpoznają. - stwierdził wskakując na brudną szmatę - John ma racje. Musimy ruszać dalej. Wysłałem go aby sprawdził tropy. Jeśli ktoś nie czuje się na siłach na dalszą podróż, to niech idzie do domu Coruteza i tam wraca do sił. Do towarzystwa Johnowi wystarczy jedna lub dwie osoby. Musimy tylko wiedzieć gdzie udał się ten ostatni typek. Może nas zaprowadzi do swoich szefów. Jakby się to udało, to kolejne posunięcie i tak wymaga... nieco bardziej pogłębionego planowania, niż nasza ostatnia akacja. - Shen uśmiechał się pod nosem - Ja pójdę z Johnym tak czy siak. -
 
malahaj jest offline