Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-03-2016, 19:37   #81
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
Nidrim przedramieniem otarł twarz z krwi. Rozejrzał się po pobojowisku. Widok nie należał do obcych, lecz nie podobało mu się jak przebiegła ta walka. Wprawdzie nie odniósł żadnych ran, lecz skuteczność z jaką te draby położyły Grigora, czy Shena robiła wrażenie.

- Dyplomacja - gnom pokręcił głową, po czym ruszył ku genasiemu. Może i nie znał się na fachowym leczeniu, lecz jego wojackie doświadczenie powinno wystarczyć do sklecenia prowizorycznego opatrunku z ubrania leżącego. Nim jednak przystąpił do robienia czegokolwiek ujął toporek zza pasa i podstawił jego policzek nad usta genasiego. Chciał bowiem ustalić, czy też jeszcze żyje, czy też nie i można spróbować pomóc komuś innemu.

Obok zauważył Thazara, który próbował podać Athei jakiś specyfik, zapewne magiczny wywar. Niestety on nie miał nic takiego. Po prostu nie mógł sobie w tej chwili na niego pozwolić, bowiem obecnie nie wiodło mu się najlepiej. Nie było najgorzej, lecz mogło być o wiele lepiej. Mimo wszystko trzeba o tym pamiętać przy dogodnej okazji. Nie miał czasu na dalsze rozważania, trzeba było zająć się rannymi.
 
Zormar jest offline  
Stary 04-03-2016, 23:25   #82
 
Molkar's Avatar
 
Reputacja: 1 Molkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputację
Nosz w mordę jego mać - wymamrotał Kazrak stojąc na tym pobojowisku, wszystko zaczynało się w teorii dobrze układać, mieli plan i wygadaną osobę i wszystko poszło w pizdu... Atak nie poszedł tak dobrze jak sobie to rozplanowali, skoro zbiry były przygotowane to niestety z zaskoczenia nici.
Niby tak rozplanowane, salwa strzelców i dupa nic. A mogli przecież pójść za pierwszym pomysłem czyli zaatakować ich z zaskoczenia iw tedy może by im się aż tak nie oberwało, no ale to będzie nauczka na następny raz.

Krasnolud rozejrzał się po pobojowisku, niestety nie mógł zbyt wiele pomóc, na leczeniu nie znał się kompletnie a i nie miał żadnych mikstur które by mogły tu pomóc. Stwierdził, że jednak na coś się musi przydać więc zaczął przeszukiwać truchła przeciwników, może mieli przy sobie coś co im pomoże w robocie.
 
__________________
„Dlaczego ocaleni pozostają bezimienni – jakby ciążyła na nich klątwa – a poległych otacza się czcią? Dlaczego czepiamy się tego, co utraciliśmy, ignorując to, co udało nam się zachować?”
Steven Erikson, „Bramy Domu Umarłych”, s. 427
Molkar jest offline  
Stary 06-03-2016, 14:26   #83
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
- Pięknie kurwa, po prostu pięknie... - mruknął pod nosem Shen, rozglądając się po pobojowisku. Odnotował w pamięci, aby nie traktować tej ekipy jako specjalnie dużej siły uderzeniowej. Jak na gości, którzy bez chwili wahania chcieli zaatakować tych obwiesi, okazali się stanowczo zbyt pewni siebie. Jakby okazało się, że trzeba rozprawić się z kumplami tych tutaj, w ramach akcji ratunkowej, albo chociaż tylko zemsty, to będą potrzebne posiłki... Na szczęście Shen nie będzie miał problemu z załatwieniem takowych, w razie konieczności.

Tymczasem trzeba było wracać do pracy. Wykidajło rzucił tylko okiem na Atheae, w końcu dziewczyna przyszła mu z pomocą. Na szczęście magik już się nią zajął. Musowo będzie musiał jej później podziękować. Chyba, że nie będzie miał czasu albo zapomni... Póki co, podszedł do jedynego żyjącego jeszcze bandyty. Ukląkł przy nim, obrzucając krytycznym spojrzeniem. To nie będzie długa rozmowa...

- No i po co to wszytko? Jak chciałem tylko pogadać. Kulturalnie, jak człowiek. A teraz Ty zdychasz, twoi chłopcy już martwi a tamtego za chwile dogodnymi i do was dołączy. -
-Zobaczcie. Było nas dwukroć mniej a i tak żeśmy wam ładny łomot sprawili. Dwie cipy, wasz klecha i ten skurwiel z głazów. Khe khe!- zakrztusił się własną krwią.
- Nie pochlebiał sobie. - to nie ładnie wtrącać się w słowo umierającemu, ale Shen jakoś miał to w dupie. - Wszyscy żyją, mamy kapłanów i magie, która zaraz ich postawi na nogi. Nie to co wy... -
- Nawet jeśli chcecie mnie dobić, to i tak po prawdzie możecie mi wszyscy skoczyć jeden po drugim khe khe khe... Zdaje się, że jeden wam uciekł. Ciekawe jak go teraz znajdziecie...- zaśmiał się arogancko. Shen nie wydał się tym obruszony. Obojętniej złapał za bełt wystawcy mu z brzucha i począł nim wiercić w różne strony, przyzywając grymas bólu, na oblicze przemytnika. Zdaniem Shen było mu z nim bardziej do twarzy, niż z aroganckim uśmieszkiem, który na niej przed chwilą gościł.
- A jak myślisz, jak znaleźliśmy was? Z nim będzie dokładnie to samo. Co zaś się tyczy umierania, to wiesz, są róże rodzaj śmieci. Wbrew pozorom, trochę ci jeszcze zostało. Zawsze też mogę poprosić o resztkę tego napitku, którym właśnie raczy się moja ranna przyjaciółka, by wlać ci ja do tej dziury w bebechach. Nie uratuje cie to, ale pozwoli wyżyć jeszcze kilka godzin. Ja tym czasem zaciągnę cie bliżej morza. Na pewno widziałeś te małe czerwone kraby, które tam tak malowniczo hasają prawda? Zanim bełt zrobi co swoje, obgryzą cie do gości. Żywcem. To dopiero będzie wspaniale uczucie nie sądzisz? -
Tym razem dla odmiany to Shen uśmiechnął się promiennie spoglądając wymownie w kierunku spienionego morza.
- Jedno pytanie. Tylko jedno. W jakim wieku były te wasze seksualne niewolnice? Odpowiedz, a może nawet kapłan się tobą zajmie. Jeszce masz szanse... -

Baz względu na wynik "rozmowy" ze zbirem, Shen nie maił zamiaru kiwnąć dla niego palcem. Zamiast tego przywołał do siebie Johna.

- Weź Kutasa... -
- Kronosa kurwa, Kronosa! -
- ...i sprawdź czy trop dziewczynek faktycznie urywa się w tym obozowisku. Jeśli nie, to pójdziemy za nim dalej, a jeśli tak, to musimy znaleźć tego skurwiela, który uciekł. Wszyscy chyba nie damy rady iść za nim, ale jedno lub dwoje powinno to zrobić, żeby się upewnić gdzie się uda. Może zaprowadzi nas do swych szefów? -
- A po co? Przecież pozwiedzał Ci już co się stało z pannami?-
- A Ty mu uwierzyłeś? To się nie trzyma kupy John. Pół roczny rejs? Niby gdzie oni kurwa byli przez te pół roku? Przemytnicy? Co, szmuglowali piasek z Zakhary? Kurwa całe Morze Spadających Gwiazd można opłynąć dookoła w kilka tygodni. Kiedy ostatnio widziałeś dziesięcio-jedenastoletnią dziewczynkę Johny? Najczęściej są brudne, skołtunione i płaskie jak deska. To że kiedyś będą kobietami, można poznać tylko po tym, że nie noszą gaci. I coś takiego miałyby brać "na warsztat" te "wielki morskie" od siedmiu boleści, kiedy o godzinę drogi stąd jest miasto pełne burdeli i tanich kurew wszelkich kształtów, ras i rozmiarów? Kto wie, może i mówił prawdę, ale dopóki tego nie potwierdzę z jakiegoś pewniejszego źródła, wole zakładać, ze wciąż mamy szanse je odnaleźć. Żywa i w miarę zdrowe. -
- No popatrz, aż tak żeś się przejął ich losem. -
- Nie. W przeciwieństwie do Ciebie, jestem profesjonalistą z perspektywami szybkiej i błyskotliwej kariery i muszę dbać o opinie. Do roboty. -

Odprawiwszy psiarczyka Shen wrócił do swych kompanów. Akurat na czas, aby zobaczyć znalezisko Tajgi.

- Trzeba to pokazać Courtezom i rodzicom drugiej dziewczyny. Zobaczymy czy to rozpoznają. - stwierdził wskakując na brudną szmatę - John ma racje. Musimy ruszać dalej. Wysłałem go aby sprawdził tropy. Jeśli ktoś nie czuje się na siłach na dalszą podróż, to niech idzie do domu Coruteza i tam wraca do sił. Do towarzystwa Johnowi wystarczy jedna lub dwie osoby. Musimy tylko wiedzieć gdzie udał się ten ostatni typek. Może nas zaprowadzi do swoich szefów. Jakby się to udało, to kolejne posunięcie i tak wymaga... nieco bardziej pogłębionego planowania, niż nasza ostatnia akacja. - Shen uśmiechał się pod nosem - Ja pójdę z Johnym tak czy siak. -
 
malahaj jest offline  
Stary 06-03-2016, 16:14   #84
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Thazar wlał Athei do ust magiczną miksturę, która miała zasklepić rany kobiety, przywracając ją do “świata żywych”. Ostrożnie, by się nie zadławiła wlewał łyk po łyku, oczekując z niecierpliwością aż najlepiej ze wszystkich pozostałych kompanów znana mu niewiasta w końcu się ocknie. Chwile mijały i się dłużyły ona zaś wciąż pozostawała nieprzytomna.
-Będzie co z tego?- usłyszał za plecami głos półelfa, z trudem kuśtykającego na kulach po piasku. Thazar nie odpowiedział - z niepokojem czekał, aż dziewczyna odzyska przytomność. Albo chociaż da jakieś widoczne oznaki tego, ze jej życie nie jest już zagrożone.
Choć rany młodej kobiety zasklepiły się za sprawą magicznej mikstury, Athea wciąż była nieprzytomna, jej skóra była bardzo blada a oczy podkrążone. Straciła sporo krwi i najwidoczniej tak słaba magia wywaru nie była w stanie jej pomóc.

Każdy miał co robić. Shen próbował wypytywać pojmanego przemytnika, on jednak nie był zbyt skory do rozmowy, a brak magii leczącej Athei czy Markusa sprawiały, iż czasu wykidajło rodem z burdelu miał coraz mniej. Łotr zresztą był świadom tego, że życie ucieka z niego szybko i mimo warczenia Shena nic go nie uratuje. Nawet gdyby ktoś miał go przekopać na pożegnanie nic by to nie zmieniło i ta świadomość wpędzała na jego brzydką mordę dziki uśmiech satysfakcji, choć tak na prawdę nie wygrał nic po za śmiercią.

W tym samym czasie Tajga przeszukiwała najbliższą okolicę obozowiska. Śladów po dziewczynkach nie było. Przynajmniej nie znalazła ich teraz. Kobieta zabrała się za przeszukiwanie ciał w celu odnalezienia czegoś cennego, lecz jej uwagę skupił Kronos, kundel który nerwowo obwąchiwał krocze łotra, który do walki dołączył się na samym końcu. To był ten sam osobnik, który spał w namiocie. Tajga zbliżyła się do trupa. Dopiero teraz zauważyła, że pies nie obwąchiwał mu krocza a kieszeń, raz po raz trącając zwłoki łapą. Kobieta wsunęła dłoń do kieszeni wyciągając z niej kilka srebrników i wymięty kawałek kaszmirowej koszuli o czarnych kolorze. Tajga w duchu zastanawiała się która z dziewczynek miała być ubrana w czarne elementy. Po chwili też dostrzegła, że koszula klei się od białej substancji. No cóż…

Tajga pokazała znalezisko reszcie. Dziwne trofeum, normalny człowiek zabrałby raczej majtki, no ale nikt nie mówił, że rzeczony kandydat na żarcie dla robaków był normalny. Wyglądało na to, że Shen przejął inicjatywę; i dobrze, najwyraźniej resztę nieco zdeprymowało ‘zwycięstwo o mało co’ i rewelacje przemytników.
- Widziałam ślady prowadzące na wschód, w stronę wrakowiska. Dalej jest trakt, więc pewnie nie będą tak wyraźne, ale mamy w końcu tropiciela - uśmiechnęła się krzywo w stronę psa.
- Mogę za nim puścić Kronosa. Ale możliwe, że skurwiel pobiegł po posiłki. Powinniśmy zabrać stąd rannych, w bezpieczniejsze miejsce.- syknął John. Tajga nie mogła odmówić słuszności temu rozumowaniu. Z drugiej strony jak nie pójdą teraz to mogą już w ogóle nie próbować, bo bandziory rozpłyną się w porannej mgle i cześć pieśni.
- Jak nie teraz to nigdy - skomentowała i wróciła do obszukiwania trupów. 37 sztuk złota i sporo cennych błyskotek z nawiązką zrekompensowało uciążliwości wędrówki tutaj. Nawet jeśli w bliżej nieokreślonej przyszłości miałaby się podzielić tym z innymi.
Możesz na mnie liczyć - rzuciła w stronę Shena gdy skończyła przeczesywać dobytek przemytników.
 
Sayane jest offline  
Stary 07-03-2016, 00:35   #85
 
Blackvampire's Avatar
 
Reputacja: 1 Blackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwu
Nie pogadali sobie zbyt długo z przemytnikami. Grigor w sumie się ucieszył, nie lubił gadać po próżnicy, a widać było, że bandyci nie mieli zamiaru opowiedzieć im historii swojego życia. Genasi jednym szybkim ruchem odwinął skóry odsłaniając ostrze dwuręcznego miecza, który chwycił mocno spoglądając na wielkiego mężczyznę stojącego na przeciw nich.

Grigor skoczył do przodu rozsypując dookoła piasek, a jego ręce podniosły miecz wysoko do góry. Potężne uderzenie spadło na wyszczekanego przywódcę przemytników, a jego pełen pogardy wyraz twarzy szybko zmienił się w obraz strachu i niedowierzania. Cięcie było na tyle silne, że ostrze miecza strzaskało bark, przecinając ciało wraz z kośćmi. Na twarzy genasiego pojawił się szeroki, okrutny uśmiech, a oczy rozbłysnęły szaleńczą wściekłością. Niestety broń utkwiła w osuwającym się na ziemię ciele, co sprawiło, że Grigor nie był go w stanie wyszarpać jej na czas. Przewagę tę błyskawicznie wykorzystała reszta przemytników nacierając na łowcę z dwóch stron. Celne i bolesne uderzenia sprawiły, że skalny wielkolud osunął się na kolana i runął twarzą w piach. Spowiła go ciemność. Zdziwił się, kiedy świat zniknął, a ciało nie czuło już nic. Zawsze wydawało mu się, że śmierci towarzyszy irracjonalny strach, a tymczasem odczuwał kojący spokój. Żałował, że nie zdziałał więcej, ale pocieszała go świadomość, że największego z tych skurwieli zabrał ze sobą.


Przebłyski wspomnień z lat swojej młodości nie były zbyt przyjemne. Przypominanie sobie tamtych mrocznych, parszywych dni było niemal nie do zniesienia. Czemu znowu przez to przechodził? Czy była to część drogi na tamtą stronę? Odpowiedź na to pytanie nie przyszła zbyt szybko, przynajmniej z jego punktu widzenia. Nagle poczuł szarpnięcie, a ciemność rozstąpiła się przed promieniami białego światła. Zobaczył przed sobą twarz gnoma i reszty towarzyszy, którzy próbowali pozbierać go do kupy. Dopiero po paru chwilach pojął, że przeżył.

Spojrzał po sobie podnosząc się z ziemi dzięki pomocnym ramionom kompanów. Jego ubranie było poszarpane, a rany opatrzone, na szczęście nie były tak poważne jak myślał. Na pewno jednak będą dawały o sobie znać przez najbliższy czas, przynajmniej dopóki nie zostaną całkowicie wyleczone magią. Jego uszu dobiegły słowa pozostałych. W odpowiedzi genasi wyciągnął miecz z truchła przemytnika i wyczyścił go piaskiem, następnie ponownie owinął ostrze w skóry i zarzucił je na ramię.
- Idę z wami. Jeśli pies go nie zwęszy, to może ja znajdę ślady. - Odparł, chciał iść dalej mimo świadomości, że kolejnej potyczki mógłby już nie przeżyć. Jeśli Tymora pozwoli, nie będą musieli dzisiaj znowu walczyć.
 

Ostatnio edytowane przez Blackvampire : 07-03-2016 o 00:39.
Blackvampire jest offline  
Stary 07-03-2016, 11:12   #86
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Kompani pod wodzą niepisanego dowódcy grupy - Shena wartko postanowili się przegrupować i po przydzieleniu im nowych zadań zaczęli gotować się do ich wykonania.
-Mówił ci psie w dupe jebany, że tylko jednego dzieciaka my znaleźli...- wybełkotał ranny jeniec, któremu chwilę wcześniej Shen "zamieszał" trochę w brzuchu. Po jego zachlapanej krwią twarzy spłynęło kilka łez bólu i cierpienia.
-I mam nadzieję, że zdechła a Ty kurwisynu niebawem do niej doł...- ostatnie słowa wykrztusił z trudem i na oczach grupy wyzionął ducha.
-To po przesłuchaniu...- syknął John -Cicho, cicho! Słyszycie?- półelfi kaleka lekko się zgarbił nasłuchując, podobnie jak i jego pies. Z daleka dało się usłyszeć rżenie koni. Ci przytomni i mniej poobijani potyczką spojrzeli po sobie wzajemnie gotując się na kolejną walkę w duchu. Na szczycie plaży pokazał się oddział strażników miejskich. Obiboki i nicponie z wschodniej bramy, lecz było tam kilka twarzy, których kompani nie kojarzyli. Troje strażników z zachodniej, w tym młody mężczyzna który rozmawiał wcześniej z grupą Grigora, gdy ci natrafili w trakcie poszukiwań na zwłoki za murami miasta.

-Na bogów!- warknął po czym ponaglił swego wierzchowca w dół plaży zatrzymując się przy obozowisku.
-Ładne pobojowisko...- podsumował przyglądając się porozrzucanym po plaży ciałom zarówno najemników jak i przemytników.
-Jeszcze żyją. Pomocy im trza.- syknął John wskazując Janellę, Markusa, czy Atheę. Brad, bo tak miał na imię ów człek spojrzał na Grigora, którego miał okazję wcześniej poznać.
-Zabierzemy was do miasta. Sanitariusze się wami zajmą.- odrzekł.
-Spóźniliście się parę chwil. Mieliśmy tu rannego ale skonał dosłownie przed chwilą.- burknął Grigor -Jeden uciekł na wschód.- dodał po chwili. Na te słowa pozostali strażnicy, którzy czekali niecierpliwie na wierzchu plaży ponaglili swe wierzchowce i ruszyli w kierunku wschodnim.

-To Ariam i Dino. Moi kompani. - wskazał dwójkę strażników, którzy zostali na plaży -Byłem ciekaw jak wam poszło. Udałem się do Courtezów i dostałem informacje że na wschód żeście się pokierowali. Kiedy żeśmy przejeżdżali przez bramę tamte łachudry doczepiły się do nas pod preterkstem wsparcia i posiłków. Protestowałem, ale uparli się.- wyjaśnił -Pomóżcie rannych wrzucić na konie. Ariam, Dino, zabierzcie Markusa i Janellę- akurat ich imiona człek najwidoczniej poznał wcześniej -Ją wrzucę na mojego wierzchowca. Biegiem do miasta. Ja wrócę pieszo z nimi.- Strażnicy z zachodniej bramy prędko wykonali polecenia kamrata, choć wcale nie był wyższy rangą po czym zniknęli w półmroku późnego wieczoru. Chodźmy. Musicie odpocząć i zregenerować siły.
-A co z pozostałymi?- John uniósł brew.
-Pojechali szukać tego co wam uciekł.-


FR 3,5ed. Od zera do...
Rozdział II: Intrygi i konszachty

Wschód słońca przywitał rannych w wielkiej i wysokiej komnacie. W środku panował mały zgiełk. W tle dało się słyszeć jęki rannych i chorych, oraz krzątanie się paru kobiet odzianych na biało z symbolem Illmatera na plecach.
-No w końcu wracacie do świata żywych!- donośny głos mężczyzny z mundurze rozniósł się echem po sali -Siostry dobrze się wami zajęły. Wasze rany są opatrzone i nic już nie zagraża waszemu zdrowiu. Jestem Ariam. Wasi kompani czekają już w posiadłości Courteza. Odprowadzę was.- mężczyzna był miły i zdawało się że nie skrywał żadnych złych intencji.
Faktycznie czuli się znacznie lepiej i tylko wspomnienia z nocnej potyczki w obozie przemytników tylko świtały im w głowach. Janella, Markus i Athea pozbierali się i w towarzystwie strażnika opuścili świątynię Illmatera.

U Courtezów czekała już cała reszta. Ci którzy chcieli tam nocować zostali rozlokowani po gościnnych izbach, Ci którzy woleli nocować w swoich łóżkach jak Shen czy Tajga dotarli na spotkanie niedługo przed Janellą, Markusem i Atheą. Wszyscy byli na miejscu. Był też i pan domu. Courtez przywitał ich z wdzięcznością, lecz mimo wszystko był zmartwiony tym co usłyszał od Grigora po jego powrocie. Wielki stół przy którym obradowali poprzedniego dnia był zastawiony do pożywnego śniadania.
-Grigor wszystko mi opowiedział. Spisaliście się bardzo dobrze. Choć po Marii wciąż nie ma śladu. Dowiedziałem się również, że strażnikom udało się dorwać tego, co wam uciekł. Skurwysyny zatłukły go na śmierć. Ponoć sprawiał opór...- pokręcił głową nie kryjąc złości. Nikt nie czuł się zdziwiony z tego faktu. Wszak już poprzedniego dnia podejrzewali strażników o interesy z przemytnikami.
-Byłem u Benitezów. Wszystko im opowiedziałem. Chcą byście odnaleźli ich córkę. Lecz o tym później. Najpierw zjedzcie i pomyślimy co dalej.-

Zdobyte doświadczenie: 1200PD
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 08-03-2016, 09:42   #87
 
ObywatelGranit's Avatar
 
Reputacja: 1 ObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnie
Zatrzepotała powiekami, starając się przyzwyczaić do blasku dnia. Usta miała spękane i wysuszone, lecz poza tym nie czuła bólu. Wsparła się na łokciach i rozejrzała w koło. Jej mięśnie rozleniwione długim odpoczynkiem odmówiły współpracy i ponownie osunęła się na pryczę. Gdy głowa ciężko opadła na poduszkę zaczęły wracać wspomnienia.

***

Wystrzeliła kamień z procy prosto w kłębiących się przeciwników. Zerwała się na równe nogi i pognała, stopami ledwo muskając ziemię. Dopadła do pierwszego z wrogów i wymierzyła dwa kąśliwe ciosy. Za pierwszym razem pięść spadła na metalowy element pancerza - na blasze pojawiły się pęknięcia i solidne wgniecenie. Drugi sierp zanurzył się głęboko w trzewia wroga. Nie czekając na ripostę założyła chwyt na jego potylicy i złożyła się do kończącego kopnięcia z kolana. W tym momencie świat eksplodował bielą.

***

- Pić...
Kiedy chłodna woda ukoiła jej pragnienie, spojrzała na pozostałych towarzyszy. Dostrzegła Markusa oraz Atheę - którzy najwyraźniej również odnieśli ciężkie rany. Nigdzie nie było śladu reszty poszukiwaczy. Czy polegli? Co z dziewczynkami? Z jednej strony miała ochotę zasypać Ariama pytaniami, z drugiej bała się odpowiedzi. Poświęciła nieco czasu na poranną toaletę, starannie wypłukując resztki morskiego piachu i doplatając warkoczyki. Całość spięła rzemieniem.

Kiedy zauważyła, że bitwę przetrwali wszyscy, odetchnęła z ulgą. Wreszcie mogła zadać swoje pytania.
 
ObywatelGranit jest offline  
Stary 08-03-2016, 17:37   #88
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
Nidrim postanowił przenieść się do pokoju gościnnego użyczonego przez Courtezów. Było to po prostu miejsce lepsze od tego, gdzie sypiał do tej pory, a do tego jeszcze z darmowym wiktem i opierunkiem. Nie ma nic lepszego dla najemnego wojaka. Może z wyjątkiem mistrzowskiej roboty żelastwem w dłoni. Taaak. Można spać w najlepszych łożach krain i jeść najpyszniejsze potrawy, lecz nie uratuje cię to, gdy walczysz, a twój miecz jest taki, że zaraz się rozpadnie.

Zajął mały pokój zgodnie ze swoimi gabarytami. Dobytku nie miał wiele, tak więc spokojnie pomieścił się w kufrze jaki tam zastał. Jeszcze przed snem rozgrywał w myślach tą potyczkę na plaży. W gruncie rzeczy poszło nie najgorzej, lecz powinni wcześniej zaatakować kupom. Niestety część z nich postanowiła strzelać z bezpiecznej odległości, lecz z mizernym skutkiem. Gdyby ich otoczyli to przemytnicy nie mieli by nic do powiedzenia, gdyż nie zdołaliby unikać wszystkich ataków. Tak. Do tego jeszcze nie było takiego zgrania jak być powinno, a i sam fakt, że przeciwnicy dowiedzieli się o tym, że mogą zostać zaatakowani sprawił, że podeszli do walki w kwestii mentalnej zupełnie inaczej niż ktoś zaskoczony. ~ Zapobiegaj miast leczyć. Trzeba było najpierw bić, potem pytać. ~ Upewnił się w swoim przekonaniu Nidrim.

***

Gnom zaraz z rana był już na nogach. Dostrzegł, że stół był dopiero zastawiany, tak więc postanowił wykorzystać czas jaki miał i chwilę poćwiczyć. Poszedł na tyły posiadłości zabierając ze sobą swoją broń i tarczę. Najpierw poćwiczył bez niej zaczynając od włóczni, kolejno przechodząc do broni o coraz to mniejszym zasięgu. Chodziło o pobudzenie organizmu oraz o to, by mięśnie nie osłabły. Gdy już się rozgrzał dodał do swoich ćwiczeń jeszcze tarczę. Doskonalił zarówno manewry czysto defensywne, jak i ofensywne, a także szybkie przejścia od jednych do drugich. Gdy skończył stół był już gotowy na przyjęcie głodnych i spragnionych najemników.
Nidrim zasiadł do stołu. Ćwiczenia zaostrzyły mu poranny apetyt, tak więc bez ceregieli sięgnął po chleb i kiełbasę. Po chwili przyszli ci, którzy wczorajszego dnia odnieśli najpoważniejsze rany. Z wyrazu twarzy mógł bez trudu odczytać, że wszystko jest w porządku. Na powitanie skinął im głową i dalej jedząc słuchał o czym mówił Courtez.
 
Zormar jest offline  
Stary 09-03-2016, 09:52   #89
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
"Nie odprawiłem wieczornego obrządku dzielenia" - była to pierwsza myśl jaka przyszła Markusowi po przebudzeniu. Wyraźnie przejęty dopiero po chwili zauważył że nie leży w swoim łóżku, kolejną chwile zajęło mu przypominanie sobie wydarzeń poprzedniej nocy.

Pamiętał poszukiwania dziewczynek, pamiętał rozmowy toczące się z przemytnikami, których treści niestety nie znał, wreszcie pamiętał walkę. Wciąż był zły za to że dał posłuch Shenowi i przyobiecał sobie że będzie to ostatni raz gdy ktoś za niego będzie decydował o miejscu w szeregu czy też roli jaką odegrać ma w walce. Niewielkim pocieszeniem był fakt że być może dzięki przyjęciu na siebie kilku zbirów reszta miała czas i sposobność do wykończenia przeciwnika. To nie zmieniało jednak faktu że mógł zginąć i zapewne niewiele do tego zabrakło skoro nawet nie ocknął się na plaży tylko w obcym mu miejscu. "Przynajmniej jestem zdrowy" - stwierdził poprawiając swoje samopoczucie, musiał też przyznać że poprzedni dzień obfitował w więcej doznań i doświadczeń niż wiele tygodni w drodze. Pierwsza prawdziwa walka na śmierć i życie oraz misja ratowania dziewczynek, towarzystwo różnorodnej grupy, wreszcie pobyt w szpitalu. Dawno już nie przeżył tak intensywnie jednego przecież dnia.

- No dobra pora się zbierać - rzucił trochę do siebie a trochę do towarzyszy którzy tak jak on wylądowali w lazarecie.

- Dziękuję Ariamie za opiekę, jeśli zdarzy się że wieczorem będę dysponował jeszcze jakąś mocą to zajdę tu by wam dopomóc. - przyobiecał mężczyźnie który najwyraźniej sprawował piecze nad tym przybytkiem.

Wszyscy ruszyli do Courtezów gdzie przywitał ich sam gospodarz jak i pokaźna nagroda. Jedno było pewne , trzeba było uzupełnić braki w wiedzy i wspólnie ustalić co dalej...
 
Eliasz jest offline  
Stary 10-03-2016, 01:34   #90
 
sheryane's Avatar
 
Reputacja: 1 sheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwu
Krawędź słońca dotknęła odległego horyzontu i zabarwiła ziemię pomarańczą, czerwienią oraz szarością powstałych cieni. Wodna mgiełka unosiła się znad wodospadu, obok którego stała Athea. Maleńkie krople tańczyły w powietrzu, mieniąc się złotem i srebrem odbitych promieni. Woda płynęła z dołu ku górze, bez trudu wspinając się setki metrów w pionie, aby tylko przepłynąć pod jej stopami i brnąć dalej w stronę źródła. Szeptała cicho, zamiast ryczeć ogłuszająco, a w szepcie tym dało się słyszeć wiele głosów. Im dłużej dziewczyna spoglądała w toń wody, tym więcej twarzy potrafiła rozpoznać. Rozmawiały ze sobą, płynęły przed siebie, zupełnie nie przejmując się tym, że odchodzą na zawsze.
Silny podmuch wiatru rozwiał srebrzystą łunę, szarpiąc szkarłatną suknią białowłosej. Zachłysnęła się nagłym uderzeniem powietrza, przymknęła oczy, by dojść do siebie. Gdy jednak je otworzyła, to nie materiał spowijał jej ciało, a ciepła, aksamitna krew spływająca we wszystkie strony.

Z oddali dobiegł ogłuszający ryk. Na horyzoncie pojawiła się wielka, humanoidalna postać. Jej szerokie ramiona przysłoniły słońce. Świat nabrał fiołkowej barwy. Słoneczne promienie poddały się barwie kryształu, z którego stworzony był mężczyzna. Szedł w jej stronę, a im był bliżej, tym zdawał się mniejszy. Gdzieś w głębi serca wiedziała, że tu na górze będzie bezpieczna, minie wszak wiele czasu, nim on dotrze aż tutaj. Usłyszał jej myśli i zaśmiał się w jej głowie. Chociaż nie miał twarzy, widziała z daleka jego uśmiech. Zza fioletowych ramion wychynęły złote skrzydła.

Wtem na pobliskiej gałęzi usiadł kruk o jednym oku.
Jednym czerwonym oku.
Kruk zakrakał głośno...


Na twarz Athei padł cień, przeganiając przyjemne ciepło pierwszych słonecznych promieni. Powoli uniosła powieki, ciężkie jeszcze od leczniczego snu. Kruk, który siedział za oknem, gładził dziobem czarne pióra. Miał oboje oczu i żadne z nich nie było czerwone. Jedna z akolitek zapukała w szybę, przeganiając ptaszysko. Athea usiadła powoli, próbując przypomnieć sobie cokolwiek. Chciała uratować Shena i to chyba jej się udało - ledwie, bo ledwie, ale udało. Potem była tylko ciemność.
~ Ciemność i dziwne sny ~ wzdrygnęła się lekko na ich wspomnienie.
Podziękowała Ariamowi i obecnym siostrom za pomoc, po czym wraz z Markusem i Janellą opuściła świątynię. W posiadłości Courtezów - w domu - najpierw udała się do swojego pokoju, by odświeżyć się nieco i ubrać czyste odzienie. Na śniadanie przyszła więc jako jedna z ostatnich.

Z ulgą przyjęła fakt, że wszyscy żyją, chociaż wcale nie ukrywała, że niektórych wolałaby już nigdy na oczy nie oglądać. Niestety większość okazała się nad wyraz przydatna w poszukiwaniu dziewcząt. Dla dobra sprawy należało więc schować do kieszeni prywatne antypatie.
Dopiero kiedy Athea usiadła przy suto zastawionym stole, zdała sobie sprawę z tego, jak bardzo jest głodna. Nie tknęła nic, dopóki Vincent nie skończył mówić. Posiliwszy się, wcale nie była bardziej rozmowna. W temacie uganiania się za chłystkami od informacji i mataczenia z ciemnymi charakterami nie miała za wiele do powiedzenia, a zdawać się mogło, że ku temu zmierzać będą dalsze kroki drużyny.
 
__________________
“Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.”
sheryane jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:50.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172