Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-03-2016, 16:15   #37
Flamedancer
Konto usunięte
 
Flamedancer's Avatar
 
Reputacja: 1 Flamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputację
Lady Argentea zaczęła wolnym krokiem chodzić w kółko ewidentnie się nad czymś zastawiając. Wyglądało to jak nawyk, którego nie mogła się pozbyć, bowiem w warstwie społecznej, do której należała, takie zachowanie było co najmniej niewskazane. Nie wiedziała wiele o mieszkańcach Heldren, ale wydawało się jej, że wybrała odpowiednie osoby na tą wyprawę. W sumie nawet więcej osób się zgłosiło, jednak większość z nich to byli zwykły chłopi chcących zemścić się za straty w plonach. Argus, choć miała wątpliwości, przedstawiał pewną wartość bojową. Raczej by nie trzymał na zapleczu całkiem pokaźnego młota bojowego i kolczugi, gdyby nie potrafił ich używać. Kapłan był opcją oczywistą, gdyż wsparcie boskiej magii zawsze jest wskazane, zaś Tessarea wyglądała jak całkiem uzdolniona alchemiczka. Nie potrafiła zrozumieć jakim cudem na trójka zniknęła.
W końcu dała sobie spokój. Wysunęła się na przód całej grupy i odwróciła się do swych towarzyszy. Spojrzała każdemu w oczy w jej zamierzeniu, by dodać im odwagi, jednakże sama jej poszukiwała u innych. Zbliżyła się do Shalii kładając jej rękę na ramieniu.
- Poprowadź nas tymi śladami. Nie wybaczę sobie, jeśli komuś się coś stało. Prawdę mówiąc już targa mną poczucie winy, bo już zginęło za dużo osób - powiedziała do niej jej całkowicie szczerze - Czymkolwiek ta bestia jest - musi zginąć.

Popołudnie
6 Arodusa 4713AR
Las Graniczny, Taldor

Wśród pni i gałęzi drzew pokrytych białym puchem nic nie wyglądało naturalnie. Każdy dźwięk przyprawiał Yulna o dreszcz. Sama myśl o tym, że Zimotknięci mogą ich zaatakować w każdej chwili nie napawała optymizmem. Obiecał sobie, że będzie chronić Lady Argentei w każdy możliwy sposób.
W sumie do tego został wynajęty... Jednak sama jej wola walki sprawiła, że nabrał do niej szacunku, którego po prostu nie miał do wyższych warstw społecznych. W jego społeczeństwie, na Ziemiach Królów Linnormów, władzę zdobywał najsilniejszy i to tego się słuchało. Rosły wojownik uśmiechnął się na tą myśl. Miał nadzieję, że jeśli kiedyś wróci do domu, to nie dość, że będzie miał o czym opowiadać, to jeszcze nabierze doświadczenia w walce z nawiększym koszmarem jego sióstr i braci. Być może dzięki temu, co się tutaj dzieje, zabije Linnorma, jednocześnie zostając ogłoszonym królem tamtejszych ziem.
Tak jego marzenia trwały w trakcie podróży, póki nie okrzyk Darvana świadczący o zbliżającym się wrogu. Wśród drzew bowiem przemykał... Goblin. Jeden zakichany goblin. Biegł prostopadle do drogi gotowy przeciąć ją kilka kroków przed nimi. Argenteia napięła cięciwę łuku i pożegnała się z zagrożeniem z prędkością lecącej prosto w głowę strzały.

"Ekipa ratownicza", bo trudno było ją nazwać w tym momencie inaczej, obejrzała ciało przeciwnika z dużym zainteresowaniem. Jego wygląd był inny niż każdej istoty tego typu. Przeciętny goblin miał zieloną skórę, a ten - niebieską jak szafir. Nie było to naturalne, z czego najlepiej zdawał sobie sprawę Ivelios, bo choć nie był typowym krasnoludem budującym fortece w górach i wydobywającym kamienie szlachetne jak to stereotypowo jest określane w niektórych kręgach, to podzielał on nienawość do wszelkcih goblinoidów. Bystremu oku Shalii nie umknęła jakaś kartka ściśnięta w nieruchomej dłoni martwego stwora. Wyciągnęła ją i rozwinęła odczytując największą bzdurę, jaką kiedykolwiek na oczy widziała. Nie były to literki tylko rysunki przedstawiające chyba miecz, jakąś kobietę ze skrzydłami jeśli można to nazwać kobietą, bo był to patyczak, ogień i jakieś kropki mające symbolizować śnieg.
Nie mogąc odszukać sensu tych bazgrołów łowczyni schowała do kieszeni znalezisko i zaczęła tropić dalej.


Popołudnie
7 Arodusa 4713AR
Stróżówka Wysokiej Straży, Taldor

Po spędzonej nocy w jakiejś mniej przyjemnej jaskini grupa ruszyła dalej. Ślady co jakiś czas się urywały doprowadzając Shalię do momentu, w którym zaczęła się zastanawiać, czy nie mają znów doczynienia z jakimś rodzajem żywiołaka, lecz ta myśl znów była bez sensu. Po prostu parła do przodu powoli odkrywając, że zmierzają do stróżówki. Darvanowi też zaczynało się wydawać, iż odchodzi od zmysłów. Nad ranem ujrzał lecący nad nimi wielki podłużny kształt z równie ogromnymi skrzydłami. Zaklinacz aż przetarł oczy ze zdziwienia i trwogi, bowiem poczuł bardzi nieprzyjemne uczucie w klatce piersiowej, ale okazało się, że to był jedynie wytwór jego wyobraźni.
Popołudniu urzeli stróżówkę... Jednak widok ten był odrobinę inny niż wówczas, kiedy byli tu ostatnim razem. Na miejscu drzwi wcześniej użytych przez awanturników, by wejść do środka, znajdowała się teraz ogromna dziura. Przy niej zaś czaił na coś, co jest wewnątrz, nie kto inny jak pokonany poprzedniego dnia przywódca bandytów z krótkim mieczem w prawej dłoni. Argenteia napięła swój łuk wyraźnie wściekła na tego człowieka za to, co jej zróbił, i wycelowała w niego.
- Stój! Staniesz przed Taldorskim wymiarem sprawiedliwości za przestępstwa, których się dopuściłeś! - wykrzyczała z pasją w jego stronę. Yuln w tym czasie przygotował swą broń do ewentualnej szarży.
Mężczyzna przy stróżówce tylko rzucił swoją broń na ziemię i uniósł ręce nad głowę. Łowczyni zaś w tym czasie przyjrzała się śladom. Prowadziły one prosto do budowli.
- Aleś jest głupia ty... - nie zdążył dokończyć zdania, kiedy do uszu wszystkich znajdujących się na placu doszedł niesamowicie głośny ryk ze środka budynku.
- Nosz kurwa mać! - skomentował herszt i podniósł swoją broń gotów do starcia z bestią.
 

Ostatnio edytowane przez Flamedancer : 06-03-2016 o 16:35.
Flamedancer jest offline