Sol spokojnie zaczął iść wzdłuż ściany podpierając się przy tym swą zdrową ręką. - Właściciel był Jedi, czy tylko miał miecz świetlny? - spytał z wyraźnym zainteresowaniem w głosie.
- Trudno odpowiedzieć na to pytanie - odparł jaszczur. - Czyli pewnie renegat... - mruknął pod nosem. - Jaka była ta osoba? - kontynuował pytanie najemnik.
W tym momencie Reoss podniósł brew do góry.
- Dlaczego zakładasz, że była? - Bo śmiertelność mają zdecydowania powyżej średniej. - mruknął zatrzymując się przy długim, pionowym cięciu. Tętno Sola skoczyło. Dotknął dłonią brzegów uszkodzenia, przymknął oczy i zmusił się by powoli oddychać. Pod powiekami tańczył mu obraz rozpołowionego Mandalorianina. Na szczęście przeszło mu dość szybko. Starzał się. - Nie będę naciskać. Masz coś do żarcia? - spytał otwierając oczy.
- Coś dobrego się znajdzie - nie skomentował pierwszej części jego wypowiedzi. - Tam jest lodówka - odwrócił się i poszedł z powrotem tam skąd wcześniej przyszedł. - Poczekaj chwilę. Dokąd lecimy? - spytał Sol zmuszając się do dotrzymania kroku Reossowi.
- Coś ty taki ciekawski? - usłyszał w odpowiedzi. Krótki korytarz kończył się klatką schodową. Trandoshanin zdążył już zejść do pomieszczenia na dole. Na szczęście teraz było to raptem kilkanaście stopni. - Lubię wiedzieć na czym stoję. - Sol spojrzał na schody i powarkując ruszył za jaszczurem. - I wciąż nie wiem jakie masz plany względem mnie i jak mogę ci się odwdzięczyć za rozmrożenie.
To pomieszczenie do którego w końcu wszedł, służyło zapewne za kuchnię. Choć tak naprawdę był tutaj jeden blat służący za stół i dwa krzesła przy nim.
- Punkty pewnie i tak masz już teraz zero, chociaż zależy jak Prowadząca Punktację to policzyła. Zresztą zawsze można zacząć od nowa, tak jak to zrobiła ta Mała Wiedźma... - rozgadał się na jakiś dziwny temat. - Co do ciebie, to powiedzmy, że odstawię cię na miejsce. Miałem wyciągnąć mutanta z zamrażarki, to wyciągnąłem.
Sol przekrzywił głowę słysząc monolog Reossa. Miał wszczepiony komunikator i rozmawiał z kimś innym na pokładzie? - Dzięki. A co ze sprzętem który się tam walał? Zależy mi na moim pancerzu, karabinie i wibroostrzu. Mają wartość... Sentymentalną.
- Hmm... Trochę tego tam rzeczywiście leżało - przyznał. - Wszystko co zebrałem leży w magazynie na drugim końcu statku, może będzie też tam twój sprzęt. - Świetnie, odwdzięczę ci się. - odpowiedział najemnik - Zacznijmy może od tego że będę gotował póki nie wylądujemy. Muszę się choć trochę ruszać. - wyjaśnił.
Jaszczur uśmiechnął się z politowaniem pokazując zęby.
- Jak chcesz to sobie gotuj.
Po tych słowach podszedł do maszyny, która przypominała wielką sokownicę, wyciągnął mały metalowy talerz i nalał sobie do niego jasnej brei.
- Tylko oprócz tego nic innego nie dostaniesz. Zresztą to jest wystarczająca pożywka z wszelkimi witaminami. Zdrowe zęby będziesz miał - rzekł przekonany.
Zhar-kan uśmiechnął się szeroko. Kojarzył ten sprzęt. - W woju jadałem podobnie. Raz na tydzień dawali nam mięso. Sto gram na żołnierza. Do tego drugie tyle czekolady. - powiedział nakładając sobie porcję papki. Zasiadł do stołu i zaczął jeść.
- Burżuje - skwitował to krótko Reoss.
Breja była oczywiście zupełnie pozbawiona smaku. Posiłek minął im w milczeniu. Sol w końcu zmusił się do podniesienia. Kuśtykając ruszył do swojego pokoju, poszukiwanie sprzętu odłoży na później. W końcu dotarł na miejsce i usiadł ostrożnie na łóżku. Wszystko go cholernie bolało i powinien leżeć, ale nie był na tyle zmęczony by iść spać. Ostrożnie skrzyżował nogi i oparł dłonie o kolana. Kiedy ostatnio miał okazję by spokojnie pomedytować? Westchnął lekko. Nie miał pojęcia na czym stał. Czy jeszcze pracował dla Akademii? Co się działo teraz z siostrami Hayes? I gdzie teraz była Yuthura? Przymknął powieki i oczyścił umysł z myśli.
Pojedyncza łza spłynęła po jego policzku. |