Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-03-2016, 23:52   #31
 
Krzat's Avatar
 
Reputacja: 1 Krzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znany
To wszytko ładnie zaplanowano i było faktem że wyprzedzali ich o krok. Dlatego pierwsze co musiał zrobić to zmienić ten stan rzeczy. A skoro tak niepożądane było aby dostał się do stolicy to teraz jeszcze bardziej stał się właściwy ten kierunek.
Jego manipulacja na komandosie się powiodła nie mając nic poza swoim słowem, bo kto wie że Karellen nie jest potworem, którego republika może mocno pożałować że pozostawiła go przy życiu. Nie miało już znaczenia bo właśnie otrzymał niepodważalny dowód. Nie musiał tego tłumaczyć że gra teraz się toczy nie tylko o jego życie. Kaylara groziła dezercja na równi z utratą głowy. Co jeszcze bardziej nadaje naznaczeniu słowo mutanta. Ponieważ przewidział to że postawiono krzyżyk na oddziale eskortującym i ostrzegał, że nic dobrego nie spotka osobom mającym z nim do czynienia. Ale to już przeszłość, teraz należało zapracować na przyszłość.
Zdrada przez swoich to był dobry motywator dla agenta aby pracował na ich niekorzyść. Jedyne co musiał zrobić to sprawić aby jego świeży nabytek się zbyt szybko nie spalił. Musiał nadać wydarzeniom obrotu, który już przedstawił. Działania wewnętrzne są delikatne ale przynoszą o wiele lepsze wyniki i nie miał ochoty tej opcji zaprzepaścić. Zewnętrzne ruchu miały być asekuracyjne, bo przeniesienie tam ciężaru, do czego na razie wszystko zmierzało jeszcze bardziej odseparuje ich od celu.
Wiele się zmieniło od tego co planowali jego dawni pracodawcy i mieli pewną szansę że nie będą się spodziewać tego że nie poczekają na pomoc. Na początek musiał wyłączyć wszytko co informowałoby o ich położeniu. Zorientują się gdzie polecieli ale każda sekunda miała znaczenie.
- Nie sądzę aby ktoś tam czekał- ustawił trajektorie na pobliską planetę- Powoli, nie zapominaj myśleć tak jak normalnie byś to robiła jako oddany żołnierz- przypominał że pozycja w stosunku do służby jeszcze się nie zmieniła- Sprawdź czy mam cokolwiek co można by było przehandlować na naprawę lub nowe części- rzucił spojrzenie na kobietę- Kredytów wolałbym nie używać. Trudno będzie ci cokolwiek udowodnić. A wywiad czy ktokolwiek za tym stoi raczej nie zaryzykuje zdemaskowania. Musimy dostać się do twojego dowództwa- coś czuł że tam również znajdzie osobę podobną jego towarzyszce.
 
Krzat jest offline  
Stary 04-03-2016, 16:24   #32
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Rohen nie musiał interweniować. Martel rozgromił grupki insektoidów jednak cel mu uciekł. Nadał szybko komunikat do jego ucha poprzez komunikator.

- Według Med-1 następna winda jest na końcu dystryktu. Masz egzoszkielet i dłuższe nogi wycofaj się. Walka z rojem na ulicy jest bezcelowa. Podążam za celem. Dołącz do mnie Med-1 wyśle ci współrzędne.

Liczył, że Martell wykona rozkaz. Słyszał jednak o fantazji i polocie żołnierzy. Więc brał również pod uwagę możliwość walki jego czasowego podwładnego.
Sam działał jednak niezależnie od tego co się stanie. W najgorszym wypadku Martell do niego nie dołączy.

Tymczasem droid ze sporej odległości obserwował Slevina. Zapamiętał jego sygnaturę cieplną oraz mógł obserwować na dużych przybliżeniach. Obiekt wszedł do pewnej kantyny. Rohen był za nim zaledwie minuty. Starał się skrócić dystans korzystając ze wskazówek znajdującego się w powietrzu droida. Liczył, że Slevin muszący zachować czujność... będzie wolniejszy od ścigającego. Podjął jednak środki ostrożności. Nakazał Med-1 oddalenie się od obiektu na tyle, by obserwować z góry wszystkie wejścia i wyjścia z budynku. Gdyby obiekt o wyglądzie Slevina lub jego sygnaturze cieplnej opuszczał budynek. Będzie o tym wiedział. Nakazał droidowi wzmożoną czujność, bowiem Slevin na pewno będzie chciał zmylić pogoń. Może się przebrać lub wykorzystań inne sztuczki. Morlan miał tylko cichą nadzieję, że to przypadkowy lokal. Niedobrze byłoby gdyby Slevin spierniczył stamtąd tajnym tunelem. Jeszcze gorzej byłoby gdyby ochrona lokalu była po jego stronie....

Wbiegł do budynku i natychmiast zapytał ochroniarza przy wejściu o cel. Opisując wygląd Slevina zarejestrowany w momencie wejścia. Nie wiedział jaka będzie reakcja bramkarza. W zależności od przebiegu rozmowy mógł się wspomóc dwoma rodzajami perswazji. A negocjować umiał i bez nich. Sugestia z mocy również wchodziła w grę. Jak i argument ostateczny moc... kredytów.

Chciał obecnie ze Slevinem porozmawiać. Walczyć jedynie, jeśli "cel" go do tego zmusi. Facet był w ciężkiej podbramkowej sytuacji. Jego gęba był ścigana, on sam jedynie bez mała w gaciach i z blasterem. W takich sytuacjach ludzie są podatniejsi na ugody. Tę padawan mógł mu zaproponować prostą. Informacje jakich potrzebował Rohen w zamian za wywiezienie go stąd i odstawienie w bezpieczne miejsce. Taki był cel misji. Mógł łatwo pokazać swoje intencje. Zdradzając, że jest padawanem i demonstrując moc na jakimś drobnym obiekcie. Osobną sprawą było, że Morlan cenił ludzi zaradnych. Slevin natomiast wydawał się kimś takim. Był ściganym łowcą nagród, samotnym i osaczonym to prawda. Jednak wciąż żywym i na tyle kąśliwym, że był ścigany. Niezły partner na przyszłość. Rohen mógłby mu nagrywać roboty na początek z akademii.. a potem może i własne sprawy. Slevin miałby dobre fuchy, "protekcję" akademii która wiele spraw potrafiła ułatwić. Morlan nie myślałby o zwerbowaniu go, gdyby reputacja Kelevry nie wskazywała na gościa z kodeksem i zasadami. Problemem była "jedynie" gęba Slevina... pal licho, że szpetna to mu nie przeszkadzało ale znana... i ścigana. Twarz jednak zawsze można zmienić zwłaszcza na takich planetach jak Coruscant .
 

Ostatnio edytowane przez Icarius : 04-03-2016 o 16:27.
Icarius jest offline  
Stary 04-03-2016, 23:38   #33
 
Ramp's Avatar
 
Reputacja: 1 Ramp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumnyRamp ma z czego być dumny
Oddał wymierzone strzały w uciekający przed nimi cel, ale ku jego zdziwieniu niecelne. Otwarł oczy ze zdziwienia i schylił delikatnie głowę aby spojrzeć na swoje działo szturmowe. Potrząsł nim A Tobie co? Może trochę głupio tak mówić do swojej broni, ale jak na razie jest to jedna z niewielu rzeczy która ani razu od dłuższego czasu nie zdradziła i nie opuściła, jego wierna towarzyszka broni. Chociaż po tym zaszłym chwile temu incydencie zastanowił się czy nie pora aby wymienić na coś lepszego i nowszego. Nie pora jednak była aby się nad zastanawiać. Jego i Rohana wspólny cel zniknął w windzie. Kurwa. W międzyczasie poczuł jak ktoś do niego strzela. Odwrócił się w stronę strzelających insektoidów. Odpowiedział ogniem, chociaż pierwszy strzał również niecelny. Wkurwił się i to cholernie. Wstrząsnął nim lekko i kolejny wystrzał spełnił jego oczekiwania. Ale zdania nie zmienił, gdy będzie okazja, rozglądnie się za jeszcze sprawniejszym sprzętem.
Na sama myśl, że czeka go bitwa z całą bandą insektoidów to aż coś się w nim zagotowało.
Niestety plany zepsuł Morlan.
- Według Med-1 następna winda jest na końcu dystryktu. Masz egzoszkielet i dłuższe nogi wycofaj się. Walka z rojem na ulicy jest bezcelowa. Podążam za celem. Dołącz do mnie Med-1 wyśle ci współrzędne. - odezwał się głos z komunikatora.
Popatrzył jeszcze chciwym wzrokiem w stronę nadbiegających insektów.
Młody nie jest typem wojownika: zabić kurwa, zabić! – Wiem, że nie lubi zbytnio walczyć, więc miałby mi to za złe, gdybyśmy rozpoczęli otwartą walkę z tym ustrojstwem.
-Ty tu rządzisz – odparł do komunikatora. Masz być „pod telefonem”, że się tak wyrażę. – zaznaczył.
Bądźmy dobrej myśli. Nie zawiedź mnie malutki.
Ścisnął mocniej swoje działo.
-Odsuń się trochę od reszty, muszę ich jakoś bardziej skoncentrować na mnie. Dlatego nie gwarantuje, że możesz nie oberwać.
Martel schował się za robotem sprzątającym. Czekał aż insekty podejdą bliżej. Zaczął je ostrzeliwać. Gdy będą w odległości dostatecznej do rzucenia granatem ogłuszającym rzuca nim mniej więcej w środek tej całej bandy. Później chowa się trochę za robotem i odblokowując dwa odłamki również rzuca w ich stronę. Po tym rzucie odwraca się i na włączonym exoszkielecie pędzi ile się chcąc zgubić te stworki. A tym samym znaleźć winde o której wspominał Morlan.
 
Ramp jest offline  
Stary 06-03-2016, 22:04   #34
 
Turin Turambar's Avatar
 
Reputacja: 1 Turin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputację
Kessel, Kessendra, kosmoport, lądowisko 2H
Statek miał opuszczoną rampę, przy której stał droid bojowy jako strażnik. Najwyraźniej czekał na swojego pasażera, bo silniki już się grzały. Jedi nie pozostało nic innego, jak poczekać. Stanął z boku, by nie rzucać się w oczy. Miał też dobrą perspektywę na wywieszony wysoko terminal, przekazujący najważniejsze informacje odnośnie lotów.
Nagle wszystkie informacje zniknęły, a na terminalu wyświetliła się facjata Baelisha. Jon mógł być bardzo zaskoczony, bo zdjęcie pokazywało go wśród tłumu i zrobione było zupełnie przed chwilą. Po dłuższym zastanowieniu mógł przypuszczać, że zrobiono je w tym momencie, w którym miał to dziwne poczucie bycia obserwowanym.
W tym samym momencie do jachtu podszedł niezwykle zdenerwowany klatooinian, który szybko wszedł na rampę. Droid odwrócił się i zaczął wchodzić za nim. Rampa zaczęła się podnosić.

Vorzyd V, kosmoport sektoru 4G
Miejsce lądowisk były jedynym miejscem na tym poziomie skąd można było zobaczyć niebo. Przez grube warstwy chmur, w których skąpane były wieżowce przebijały się pierwsze blaski gwiazdy wokół której krążyła planeta. Wszystko wskazywało na to, że był środek dnia. Slevin dawno temu przestał się sugerować porami dnia, dlatego niezbyt go to zainteresowało. Uwagę swoją skupił na młodym weequay’u, pomocniku okolicznego kupca. Chwilowo ewidentnie mu się nudziło, więc bez większych problemów przystał na prośbę Kelevry o wypytanie się o kierunku odlotów obecnych tutaj statków.
Początkowo odstraszyła go paskudna gęba najemnika, ale te kredyty miały magiczną moc zmiany nastawienia praktycznie każdego.
Dzieciak pobiegł wypełnić swoje zlecenie, a on się usunął w cień. Wtedy stanął twarzą w twarz z zielonoskórym mirialanem.
Rohen wreszcie mógł złapać oddech. Kiedy wszedł do kantyny, jego celu już tam nie było. Bramkarz musiał mieć dobry dzień, bo bez większych problemów odpowiedział na pytania dotyczące tatooińskiego najemnika o przeoranej bliznami twarzy. Problem był taki, że na ulicach ruch był spory i choć Med-1 był niezawodny, to wyłonienie tej jednej poszukiwanej sygnatury cieplnej było nie lada wyzwaniem. Droid określił co najmniej pięć osób o odczytach pasujących do poszukiwanej osoby. Nie było w tym miejsca na hazard. Padawan musiał sprawdzić każdą z nich.
Dopiero za czwartym razem trafił. Po drodze jednak musiał przebyć spory dystans w szybkim tempie, by w ogóle mieć szansę zdążyć.
Udało mu się. Martell ściagnął na siebie uwagę insektoidów, pozwalając mu przedrzeć się do windy. Zostawił go tam samego, ale teraz stał przed Slevinem Kelevrą. Jedynym najemnikiem, który stoczył otwartą walkę z Czerwonym Kraytem i wyszedł z niej zwycięsko. Mężczyzną, który według słów mistrza Micala posiadał wiedzę o kontaktach tej organizacji najemniczej z wysoko postawionymi politykami w Senacie. Akademia chciała mu zaoferować ochronę i wsparcie za użyczenie wiedzy i talentów w tej nierównej wojnie przeciwko korupcji toczącej Republikę.

Manaan, Ahto City, Blue Sky
- To dobrze. Zajmijcie się przerzutem niezwłocznie, system Eriadu jako punkt przystankowy na trasie handlowej będzie wielkim atutem w naszych rękach. Przejdźmy w takim razie do…
Zero kontynuował dysputę o nowych systemach gwiezdnych zainteresowanych współpracą, bądź do takiej współpracy powoli przymuszanych. Współpraca ta była czymś więcej niż tylko opłatą za „ochronę”. W przeciwieństwie do typowych haraczy, Zero zależało aby zyski czerpały obie strony. Krayt często stawiał przykład układu Ruusan dla tych niezbyt zdecydowanych. W dwa lata po desancie sił Żelaznego Tony’ego lokalny gubernator był bliski całkowitego postawienia na nogi gospodarki zniszczonej przez marionetkowy rząd, za którym stał kartel Huttów.
Lana pamiętała dobrze tamten dzień. Ledwo skończyła swoje zadanie po Zonju V, a szef wziął ją ze sobą na tamtą bitwę. Siły jakie wtedy wykorzystano były wręcz oszałamiające. Prawie dwa tysiące najemników świeżo uformowanego Pierwszego Regimentu zmiotły chaotycznie bronione pozycje gangsterów. Rząd podał się natychmiast do dymisji, ale wtedy też okazało się, jak bardzo dobrze propagandowo można wykorzystać okrucieństwo Sladka.
Zobaczyła wtedy oblicze swojego szefa, którego chyba nigdy nie chciała oglądać. Obrazy te widywała czasami w snach, tylko wtedy ofiarami Tony’ego byli jej najbliżsi, cierpiący za jej zdradę.
W pewnym momencie zrobiło się jej niedobrze. Nie była pewna czy to z powodu wspomnienia tamtej sytuacji, czy z zupełnie innego.
Przymknęła oczy skupiając się w sobie. Wstała nagle od stołu, gdy jako tako opanowała mdłości i bez słowa od razu skierowała swoje kroki do wyjśćia. Jej zachowanie wzbudziło różne reakcje wśród zebranych na sali. Shawn wzruszył ramionami niby od niechcenia, ale na twarzy miał wymalowane “co do cholery?”.
Lana prędko ruszyła korytarzem w poszukiwaniu toalety. I znalazła w ostatnim momencie.
Pozbyła się tego co leżało jej na żołądku i oparta o ściankę kabiny toaletowej żałowała, że jednak nie zabrała ze sobą niczego przeciw mdłościom. Tyle czasu bez problemu i akurat teraz musiało jej się zebrać na wymioty. Chwilę poczekała tak i gdy stwierdziła, że już po wszystkim podeszła do zlewu obmyć twarz zimną wodą i popłukać usta. Sięgnęła po jednorazowy ręcznik osuszając się.
Westchnęła ciężko zastanawiając się jak się z tego nagłego wyjścia tłumaczyć. Liczyła, że zwyczajnie ją zignorują. Upewniła się jeszcze raz, że jej aparycja jest bez skazy po czym wyszła z łazienki by wrócić na zebranie.

Przestrzeń kosmiczna, pokład statku Nilus
- Dziwne... - mruknęła do siebie Emily patrząc na odczyty z pokładowych skanerów.
- Wątpliwość: Pani, zdaje się, że błędnie odczytane zostały dane.
- Nie ma takiej opcji HK - pokręciła głową dziewczyna. Cały sprzęt na pokładzie Nilusa był pierwszego sortu i jakby tego było mało był jeszcze własnoręcznie podrasowany przez młodą Hayes. Emily była pewna informacji jakie mieli.
- Stwierdzenie: Pani, tu niczego nie ma. Nawet spojrzenie przez iluminatory potwierdzają.
- Wiem, ale TU powinna być asteroida B-17 - oparła głowę na rękach oparta łokciami o panel sterowania. Przyglądała się holoprojekcji całkowitego niczego.
- Stwierdzenie: Pani, dalszy lot w wytyczonym kierunku bez międzytankowania na asteroidzie B-17 grozi...
- Tak tak, zabraknie nam paliwa, które i tak jest na minimum - westchnęła. Otworzyła projekcję mapy kosmosu. - To lecimy do kolejnego punktu.
Jednocześnie otrzymała komunikat, że statek Andariel zakończył podróż i zaraz po rozładowaniu skieruje się na okresowy przegląd. Emily spojrzała w jego statystyki po czym zaakceptowała odstawienie go na warsztat.

Nadprzestrzeń, korweta Tiburon
Cichy szum i błyski zza iluminatora sugerowały, że nadal byli w nadprzestrzeni. Trudno było mu określić ile przespał. Nie słyszał też żadnych innych hałasów, więc albo ten statek był raczej duży, albo trandoshan też zajmował się nic nierobieniem. Podniósł się z trudem. Rany nadal były poważne i nie mógł liczyć na cudowną regeneracje tkanek. Spostrzegł, że obok łóżka była metalowa kula z której mógł skorzystać.
Dużego wyjścia nie miał, a zdążył się zrobić naprawdę głodny. Kroplówki w komorze hibernacyjnej nie były w stanie zapełnić pustki w żołądku.
Ogólnie było dosyć zimno więc kuśtykał przez pokład otulony kocem, pod którym leżał. Świeciły się tylko światła awaryjne, kiedy szedł znacząc każdy krok stukotem. Nie w głowie jednak teraz było mu skradanie się. Korytarz kończył się sporym utrudnieniem, bo schodami w dół. W górę jeszcze by wszedł, ale schodzenie wiązało się znów z bólem. Skoro jednak już tu był, szkoda było się cofać. Wymówka tak samo dobra jak inne. Bardzo powoli, opierając się ile tylko mógł na zdrowych kończynach, pokonywał kolejne stopnie. Kilkukrotnie syknął, kiedy zbyt dużo ciężaru oparł na rannej nodze.
Wreszcie dał radę i znalazł dalsze przejście w poziomie. Co prawda schody ciągnęły się na jeszcze jeden poziom niżej, ale niezbyt czuł się na siłach na takie wyzwanie. Ruszył przed siebie. Korytarz był dobrze wyszlifowany i wymyty. Jaszczur dbał o swój statek, który z każdym przebytym metrem robił się dla Sola coraz większy. Minął dwa zablokowane włazy i wreszcie dotarł do śluzy, która była otwarta.
Spostrzegł, że ta była uszkodzona i zapewne nie dało się jej zamknąć. Jednak nie ten fakt, zwrócił jego uwagę, a raczej forma uszkodzenia. Przy prawej ścianie było podłużny ślad po cięciu energetyczną bronią o silnym emiterze.
Mieczu świetlnym.
Sol zapalił światło w pomieszczeniu za śluzą. Była to spora okrągła sala z następną śluzą po drugiej stronie. Śladów od broni Jedi było tutaj mnóstwo. Podłoga była w kilku miejscach łatana, ale widać, że w przeciwieństwie do reszty statku tutaj Reoss dał sobie spokój z naprawami.
Zresztą Zhar-kan mógł go o to zapytać, bo właśnie teraz trandoshan pojawił się w dopiero co otworzonej śluzie po drugiej stronie pomieszczenia.

Kril’Dor
Wejście w atmosferę przebiegło bez większych problemów. Po kilkunastu minutach ich oczom ukazała się platforma górnicza.
Oba lądowiska były puste, jednak ta baza nie wyglądała na opuszczoną. W każdym razie na pewno nie spodziewali się żadnych gości, albo po prostu gość od kontroli przylotów przysnął.
Kaylara posadziła Brocka na większym z lądowisk Zewnie minie trochę czasu zanim właściciele tego obiektu zwrócą swoją uwagę na nadprogramowy statek kosmiczny, który przybył w okolicę tej kopalni. Im samym podróż tutaj zajęła trzy godziny. Wyciszyli wszystkie systemy i nie odpowiadali na wezwania z krążownika 4 Floty. Oprócz tych dwóch godzin mieli pewnie jeszcze drugie tyle przewagi, zanim ktoś na „Łapaczu” podejmie decyzję o pościgu. Nawet wtedy jednostka tej klasy nie będzie miała możliwości wlecieć w atmosferę tego gazowego olbrzyma. Na przeszukanie zostanie wysłany oddział szturmowy na czteroosobowym transportowcu. Tylko takie posiadały jednostki operujące przez dłuższy czas w przestrzeni.
Tymczasem na platformie prowadzącej na lądowisko wreszcie pojawił się jakiś pracownik tego kompleksu. Zerknął na przybyły frachtowiec, po czym z powrotem zniknął w jednym z budynków. Niecałą minutę później usłyszeli komunikat:
„Nieznajoma jednostka na platformie 2, przedstaw się i podaj powód swojego przybycia. Jeśli macie wrogie zamiary to uprzejmie informuję, że wasze lądowisko jest zaminowane. Czekam na odpowiedź w ciągu minuty, potem odpalam ładunki”.

Vorzyd V, slumsy sektoru 4G
Każde zwierzę widząc zagrożenie, które było zdecydowanie większe niż szansa na zdobycie pożywienia, podejmowało decyzję o ucieczce. Natomiast Gandowie zachowali cechy swoich przodków. Cechował ich upór mrówek, które wykonywały raz podjęte zadania bez względu na konsekwencje. Do ostatniego osobnika.
Tak było w tej sytuacji. Pościg za ciężko opancerzonym i jeszcze mocniej uzbrojonym Martellem w żaden sposób nie mógł się im opłacić. Rosły tylko straty. Jakaś myśl się jednak pojawiła w tych ich małych móżdżkach i dążyli do jej wykonania. Choćby po trupach, co było w tym przypadku bardzo dosłowne.
Aaron wszakże wolałby, by jednak te małe skurwysyny były nieco mniej uparte. Dwa granaty ogłuszające zrobiły wystarczająco dużo miejsca, by padawan uciekł do windy. Później Martell musiał poradzić sobie sam.
Ostrzelał się na oślep i pobiegł w jedną przecznic. Nadział się tam na cztery kolejne insektoidy. Walka na krótkim dystansie cechowała się tym, że nie było szans na uniki. Każdy trafiał. On miał tą przewagę w postaci tarcz energetycznych. Cztery trupy później znów mógł biec dalej. Jego pewność siebie nie mogła być zbyt duża. Przez tą krótką wymianę jego tarcze w tym momencie były już na dziewiętnastu procentach. Dzięki exoszkieletowi szybko zwiększył dystans do pozostałych. Ostatni oddział gandów zgubił ponad pięćset metrów za sobą. Zostały mu jeszcze cztery kilometry do drugiej z wind. Baterii jego pancerza w tak szybkim zużyciu powinno mu starczyć na styk. Jeśli jednak po drodze będzie musiał walczyć, to może się źle skończyć. Pewien mógł być tylko tego, że insektoidy nie odpuszczą.
 
Turin Turambar jest offline  
Stary 06-03-2016, 23:36   #35
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
Sol spokojnie zaczął iść wzdłuż ściany podpierając się przy tym swą zdrową ręką.
- Właściciel był Jedi, czy tylko miał miecz świetlny? - spytał z wyraźnym zainteresowaniem w głosie.
- Trudno odpowiedzieć na to pytanie - odparł jaszczur.
- Czyli pewnie renegat... - mruknął pod nosem. - Jaka była ta osoba? - kontynuował pytanie najemnik.
W tym momencie Reoss podniósł brew do góry.
- Dlaczego zakładasz, że była?
- Bo śmiertelność mają zdecydowania powyżej średniej. - mruknął zatrzymując się przy długim, pionowym cięciu. Tętno Sola skoczyło. Dotknął dłonią brzegów uszkodzenia, przymknął oczy i zmusił się by powoli oddychać. Pod powiekami tańczył mu obraz rozpołowionego Mandalorianina. Na szczęście przeszło mu dość szybko. Starzał się. - Nie będę naciskać. Masz coś do żarcia? - spytał otwierając oczy.
- Coś dobrego się znajdzie - nie skomentował pierwszej części jego wypowiedzi. - Tam jest lodówka - odwrócił się i poszedł z powrotem tam skąd wcześniej przyszedł.
- Poczekaj chwilę. Dokąd lecimy? - spytał Sol zmuszając się do dotrzymania kroku Reossowi.
- Coś ty taki ciekawski? - usłyszał w odpowiedzi. Krótki korytarz kończył się klatką schodową. Trandoshanin zdążył już zejść do pomieszczenia na dole. Na szczęście teraz było to raptem kilkanaście stopni.
- Lubię wiedzieć na czym stoję. - Sol spojrzał na schody i powarkując ruszył za jaszczurem. - I wciąż nie wiem jakie masz plany względem mnie i jak mogę ci się odwdzięczyć za rozmrożenie.
To pomieszczenie do którego w końcu wszedł, służyło zapewne za kuchnię. Choć tak naprawdę był tutaj jeden blat służący za stół i dwa krzesła przy nim.
- Punkty pewnie i tak masz już teraz zero, chociaż zależy jak Prowadząca Punktację to policzyła. Zresztą zawsze można zacząć od nowa, tak jak to zrobiła ta Mała Wiedźma... - rozgadał się na jakiś dziwny temat. - Co do ciebie, to powiedzmy, że odstawię cię na miejsce. Miałem wyciągnąć mutanta z zamrażarki, to wyciągnąłem.
Sol przekrzywił głowę słysząc monolog Reossa. Miał wszczepiony komunikator i rozmawiał z kimś innym na pokładzie?
- Dzięki. A co ze sprzętem który się tam walał? Zależy mi na moim pancerzu, karabinie i wibroostrzu. Mają wartość... Sentymentalną.
- Hmm... Trochę tego tam rzeczywiście leżało - przyznał. - Wszystko co zebrałem leży w magazynie na drugim końcu statku, może będzie też tam twój sprzęt.
- Świetnie, odwdzięczę ci się. - odpowiedział najemnik - Zacznijmy może od tego że będę gotował póki nie wylądujemy. Muszę się choć trochę ruszać. - wyjaśnił.
Jaszczur uśmiechnął się z politowaniem pokazując zęby.
- Jak chcesz to sobie gotuj.
Po tych słowach podszedł do maszyny, która przypominała wielką sokownicę, wyciągnął mały metalowy talerz i nalał sobie do niego jasnej brei.
- Tylko oprócz tego nic innego nie dostaniesz. Zresztą to jest wystarczająca pożywka z wszelkimi witaminami. Zdrowe zęby będziesz miał - rzekł przekonany.
Zhar-kan uśmiechnął się szeroko. Kojarzył ten sprzęt.
- W woju jadałem podobnie. Raz na tydzień dawali nam mięso. Sto gram na żołnierza. Do tego drugie tyle czekolady. - powiedział nakładając sobie porcję papki. Zasiadł do stołu i zaczął jeść.
- Burżuje - skwitował to krótko Reoss.

Breja była oczywiście zupełnie pozbawiona smaku. Posiłek minął im w milczeniu. Sol w końcu zmusił się do podniesienia. Kuśtykając ruszył do swojego pokoju, poszukiwanie sprzętu odłoży na później. W końcu dotarł na miejsce i usiadł ostrożnie na łóżku. Wszystko go cholernie bolało i powinien leżeć, ale nie był na tyle zmęczony by iść spać. Ostrożnie skrzyżował nogi i oparł dłonie o kolana. Kiedy ostatnio miał okazję by spokojnie pomedytować? Westchnął lekko. Nie miał pojęcia na czym stał. Czy jeszcze pracował dla Akademii? Co się działo teraz z siostrami Hayes? I gdzie teraz była Yuthura? Przymknął powieki i oczyścił umysł z myśli.

Pojedyncza łza spłynęła po jego policzku.
 
Zaalaos jest offline  
Stary 08-03-2016, 22:11   #36
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Rozmowa toczyła się dalej, kiedy wkroczyła ponownie do sali konferencyjnej. Togrutka omawiała właśnie jakiś problem transportowy, z którym się boryka. Ledwo zerknęła na nią. Podobnie pozostali. Jedynie Zero poświęcił jej dłuższą chwilę, a jego spojrzenie wydawało się świdrować ją na wylot.
Lana czując na sobie jego wzrok miała wrażenie, że ubywa jej pewności siebie. Była jednak zdeterminowana by nie dać tego po sobie znać. Nieśpiesznie powróciła do swojego miejsca ignorując pełne pretensji spojrzenie Shawna. Rozsiadła się wygodnie i skupiła na wymianie zdań między zebranymi.
Xzarra kontynuowała.
- Zbyt dużo moich statków jest widywanych na wspomnianej trasie na Korelię. Przydałaby się jakaś zawierucha, żeby zniechęcić choć część kapitanów korzystających z tej drogi.
- Jak będzie trzeba, to podzielę ludzi pomiędzy tą robotę, a sektor z Seswenną - zapewniła Harden.
- Sprawa Eriadu jest teraz priorytetem i skup się na tym celu - odrzekł Zero. - Dostawy ze stoczni ubezpieczymy w inny sposób. Myślę nad wykorzystaniem w tym celu kartelu Huttów.
- Jesteś pewny? Wątpię, żeby chcieli z nami się dogadać - wtrącił Schurig.
- Na pewno nie chcą mieć z nami nic wspólnego. Ale ciągle utrzymują współpracę z gubernatorem Zonju V. Wykorzystamy tą pozycję, którą zapewniła nam Derei - skinął głową w jej kierunku. - Stworzymy pretekst rozmów odnośnie dostaw gazu tibanna. Poradzisz sobie z tym? - zapytał się kobiety.
Choć zaskoczyło ją, że Sladek nie przypisał sobie tej zasługi to poza lekkim uśmiechem nie dała poznać po sobie, że nie spodziewała się, że będą wiedzieli kto wtedy tak naprawdę podejmował decyzje gdy Żelazny Tony był w bitewnym nastroju.
- Nie przewiduje problemów - odpowiedziała bez wahania w głosie. Wolała nie być wylewna w słowach. Będzie potrzebowała czasu, żeby wyczaić z kim może sobie pofolgować w rozmowie, a kogo trzymać na profesjonalny dystans.
- W porządku. Szczegóły omówimy później - dał jej wyraźnie znać, że odbędą rozmowę po tym spotkaniu. Lana skinęła tylko głową na jego słowa.
Następnie temat zszedł na drogi przepływu finansów, które choć ważne, to były tematem bardzo żmudnym.
Nudy nawet dla Derei. Polityka była ciekawa, historia też, ale nie finanse. Złotołuski natomiast czuł się jak ryba w wodzie.
Przysłuchiwała się więc starając się przynajmniej nie wyglądać na znudzoną. Odrobinę stresowała się przed rozmową z Zero. Miała nadzieję, że nie będzie to jedynie rozmowa w cztery oczy, tylko nieco większe grono. Ten człowiek niepokoił ją. Tak jak Mistrzyni Surik. Ale Mical zawsze o tej drugiej wypowiadał się w samych superlatywach więc może po prostu to tylko ta dziwna aura go otaczająca… Albo może chodziło o zupełne przeciwieństwo.

Po godzinie zażartej dysputy osiągnięto wreszcie porozumienie. Wszystko wskazywało na to, że właśnie ta kwestia finansów była najważniejszą na tym spotkaniu. Członkowie Krayta zaczęli wstawać od stołu. Zero podał każdemu z nich datapad z podsumowaniem spotkania.
Lana miała teraz okazję zagadać do któregoś z nich, zanim na rozmowę poprosi ją Zero. Ale nie zamierzała w tej chwili z tej możliwości korzystać. Głównie dlatego że nie poznała ich na tyle dobrze by sobie na to pozwolić, ale przede wszystkim dlatego że starała się zapanować nad stresem jaki odczuwała na myśl o rozmowie z Zero.
Uśmiechała się więc uprzejmie i czekała aż wszyscy opuszczą salę.

Wrahoius był pierwszym, który zebrał się do wyjścia Szarpnął przy tym za łańcuch na którym trzymał swoją niewolnicę. Ta pod wpływem tego ruchu upadła na ziemię. Kaleesh warknął na nią w swoim języku i pociągnął ją po podłodze. Ta zawodziła nawet nie próbując wstać.
Jej jęki było słychać jeszcze gdy była na korytarzu.
Z wszystkich obecnych tylko wyraz twarzy twileczki wyrażał dezaprobatę.
Lana natomiast zwyczajnie odwróciła wzrok nie chcąc na to patrzeć.
Reszcie to wisiało, albo byli już przyzwyczajeni. Zaraz za zabójcą wyszedł też Devaronianin kłaniając się lekko. W jego ślady poszła też Harden. Jej ochroniarz nie opuszczał jej na krok, wręcz nie spuszczał z niej wzroku, w którym kryło się znacznie więcej niż troska o pracodawcę.
Pozostali rozmawiali jeszcze ze sobą. Schurig zapytał o coś szeptem Zero, na co ten tylko pokręcił głową. Stalowoszczęki najemnik przyjął to z lekkim zawodem, ale uścisnął rękę lidera i tak się pożegnali.
Nie czekając aż reszta opuści salę, Zero spojrzał na Lanę i skinął jej, by poszła za nim.

Derei westchnęła cicho, gdy powoli wstawała ze swojego miejsca. Wciąż zastanawiała się co myśleć o nim. Wieść, że został powiadomiony o jej udziale w wydarzeniach na Zonju V była nieco krzepiąca. Przynajmniej wcześniej o tym się dowiedział i może będzie miał jakieś dobre o niej zdanie.
Starając się rozluźnić i pocieszyć myślą, że będzie dobrze ruszyła za Zero w milczeniu.
Wyszli z sali na krótki korytarz, na którym Zero zaprosił ją do innego pokoju. Podążającego za nią jak cień Shawna zatrzymał jednak przed drzwiami.
- Co? - ów był nieco zaskoczony.
- To nie jest przeznaczone dla twoich uszu - uciął krótko lider Krayta.
- Gówno mnie obchodzi co masz do powiedzenia - odpyskował Shawn zaciskając pięści.
Zero tylko zerknął prosząco na Lanę.
Krótką chwilę zawahała się czy aby na pewno chce odprawiać Shawna, ale z drugiej strony nie miała ochoty sprzeciwiać się Szefowi szefów.
Spojrzała więc na Shawna. Jak on nie cierpiał kiedy ona miała go rozstawiać po kątach. I później będzie cholernie nieprzyjemny, a ma drogę powrotną jeszcze do obskoczenia z nim... Dylemat kogo ma zdenerowować a komu pójść na rękę.
W końcu przypomniała sobie, że nie ma aż tak źle.
- Shawn, zostań - odezwała się do swojego ochroniarza. - To rozkaz.
Mężczyzna zacisnął zęby, przez które wycedził krótkie:
- Tak jest.
Zero wpuścił ją do środka i zamknął za nimi drzwi nie oglądając się już więcej na jej ochroniarza.
- Usiądź proszę - wskazał jej krzesło naprzeciw biurka. - Napijesz się czegoś? – zapytał idąc do maszyny serwującej napoje.
Pokój był prosto urządzony. Bardzo prosto. Jedno biurko, na którym był prosty terminal, oraz dwa krzesła obok. Żadnych innych mebli, żadnych ozdób, gołe ściany bez okien. Jakby znalazła się w bunkrze.
- Poproszę wodę - odparła Lana siadając we wskazanym miejscu. Rozejrzała się po pomieszczeniu oczekując aż Szef usiądzie po drugiej stronie biurka. Wystrój, a konkretnie to jego brak sprawiał, że czuło się przytłoczenie w tym miejscu. Miało się ochotę długo tu nie przebywać. Zupełne przeciwieństwo przestronnego gabinetu Wielkiego Mistrza w Akademii na Coruscant, tam wieczorny widok na metropolię przez wielką przeszkloną ścianę zapierał dech.
Podał jej szklankę z wodą i sam usiadł naprzeciw. Choć krzesła, na których siedzieli były wręcz toporne, to on rozsiadł się jakby na zrobionym na zamówienie fotelu. Przez chwilę mierzył ją tym swoim budzącym ciarki wzrokiem.
Wreszcie się odezwał przełamując tą niezręczną ciszę.
- Żelazna dziewica… Chyba tak nie do końca, hm? – wskazał ręką jej szklankę z wodą.
Lana ledwo powstrzymała się od przewrócenia oczami. Tyle razy już przez to przechodziła, że był to już praktycznie odruch bezwarunkowy. No cóż, z przydomkiem mogła zawsze trafić gorzej. Ale Zero w drwinach poszedł dalej.
- No cóż, Sladek jest dosyć prostolinijny w nadawaniu przezwisk - stwierdziła. Sięgnęła po szklankę i napiła się z niej.
Nie skomentował tego.
- Przejdźmy do rzeczy. Ten pokój jest zabezpieczony przed wszelkim podsłuchem – zaznaczył – Drzwi są dźwiękoszczelne, dlatego wszystko co zostanie tutaj wypowiedziane, ma tutaj zostać. Rozumiemy się?
- Jak najbardziej - odparła ze skinięciem głową dla potwierdzenia jej słów. - Jeszcze, żeby była pewność, czy klauzula tajności obejmuje również mojego szefa którego dziś zastępuję? - dopytała dla pewności.
Przez chwilę zastanawiał się nad jej pytaniem by w końcu odpowiedzieć krótkie:
- Tak.
Mierzył ją jeszcze przez chwilę wzrokiem, po czym dodał.
- Myślę, że tak będzie lepiej - westchnął i poprawił swoją pozycję na krześle. Teraz był wyprostowany i bardzo poważny. - Chcę porozmawiać o zdrajcy w szeregach Krayta.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 10-03-2016, 18:17   #37
 
Ravage's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwu
trochę wcześniej
Popatrzyła na mężczyznę. Uśmiechnęła się jeszcze przyjaźniej.
~bogowie, co za buc~ pomyślała. Chciała się śmiać. Sztywniak z kołem w dupie. Ona tu próbuje być miła a ten dalej swoje. Do urzygu.
No ale cóż się dziwić, niewiele było osób w podobnej sytuacji, które potrafiłyby zachować pogodę ducha albo umiały swobodnie żartować. A cóż dopiero Karellen. Ale i tak zostawał dla niej bucem.
Bucem z odrobiną racji.
Ale nie co do tego, jak się miał jej stosunek do służby. Ona była wierna Republice. Ale nie politykom i przekupionym wojskowym. O nie.
Wzruszyła ramionami.
-To ja pójdę założyć ciuszki i przypudrować nosek.-Mruknęła, ruszając w kierunku zbroi.
Nie było co z nim się kłócić. I tak wie, jak się skończy kłótnią z nią. Drugim przestrzelonym kolanem.


trochę później


Westchnęła ponuro. To musiało się tak skończyć. Włączyła przycisk linkkomu:
-Tu Jade Storm z frachtowca Brock. Pozwoliliśmy sobie wylądować ponieważ zepsuł nam się system inercyjny i musieliśmy zejść z naszej trajektorii lotu. Nie mamy żadnych złych zamiarów, na statku jest tylko dwóch członków załogi, czy możemy liczyć na pomoc?
Spytała najbardziej uprzejmym tonem głosu jaki umiała w tym momencie z siebie wykrzesać, chociaż Karellen mógł patrzeć na jej zacięty i ponury wyraz twarzy.
-"Och, w trakcie lotu w nadprzestrzeni? Fart, że was nie rozniosło na przestrzeni kilku lat świetlnych..."-
Zamilkł na chwilę, po czym wreszcie odparł.
-"Niech będzie, trzeba sobie pomagać w potrzebie... Wyłaźcie na zewnątrz, tylko bez żadnej broni!"-

Dobrze że w międzyczasie jak mutant siedział za sterami udało jej się włożyć z powrotem zbroję i do schowka schowała gnata.
Zaczerpnęła głęboko powietrze.
-Słyszałeś. Idziemy. Jak twoja noga?-Pociągnęła Karella za sobą.
Wyszli na lądowisko. Omiotła wzrokiem platformę.

"-Osz! Nie mówiłaś, że macie rannego-" rozległo się przez megafon.
Musieli chwile poczekać by ktoś do nich wyszedł. Wiatr ostro dął.
- Hej! - na prawo od nich otworzyła się śluza - Nie stójcie tak bo tu mało tlenu! - Wysoki cerean krył się w środku, nie wychodząc na zewnątrz.
No cóż, musieli mu zaufać. Weszli tam, gdzie czekał na nich obcy. Uśmiechnęła się przyjaźnie. Potrafiła bardzo dobrze kryć swoje emocje. Całą sobą próbowała pokazać się jako miła dziewczyna z sąsiedztwa, mimo swojej wielkiej postury.
-Bardzo ci dziękujemy.-Mimo wszystko próbowała wzrokiem łapać wszelkie możliwe informacje. Wewnętrznie była spięta i nie była pewna, czy może temu gościowi ufać, czy przypadkiem ktoś już go nie powiadomił czy coś.
Czuła się jak jakiś cholerny zbieg. A nic złego nie zrobiła. Jeszcze. Wypełniała rozkazy, chciała dolecieć do Coruscant, czemu Wywiad mieszał swoje śmierdzące paluchy? Co to były za podchody? Jakieś wewnętrzne rozrywki. Co za gówno.
-To mój kompan Jacen.-Przedstawiła Karellena.-No niestety, Jacen wdał się w bójkę w i oto są tego efekty. Wracamy do domu właśnie. Mieliśmy nadzieję szybko dolecieć i opatrzyć go już na miejscu a tu chuj bombki strzelił, sam widzisz. Tak jak mówiłeś, dobrze że nas nie rozsmarowało, sama byłam o krok od zawału jak zobaczyłam co się dzieje.Przewróciła oczyma i znów się uśmiechnęła.
- Uuu och. No tutaj raczej nudno jest. Poczekajcie tutaj, niestety wygód nie ma. Zaraz zajmę się tym napędem. Mój towarzysz zaraz coś ciepłego do picia przyniesie - zaczął się ubierać w kombinezon. Pomieszczenie było nieduże, rzadko używane. Był tam stół z dwoma ławami i terminal przy ścianie. Pewnie załatwiano tutaj formalności przy odbiorach gazu.


-Co ja bym czasem dała za takie nudno...-Westchnęła.
Popatrzyła z uśmiechem na Karellena. -Złotko, może posiedzisz tutaj, hę? Ja pójdę pomóc...Jak się właściwie nazywasz, dobry człowieku?-Spytała swojego wybawcę. Już dostawała totalnej paranoi. Coś do picia. Będzie grzebać w statku pod jej nieobecność. Po jej trupie. A może o to właśnie chodziło?
-Pomogę ci stary, pokażę co i jak. Chyba, że znasz ten model? Niby w każdym statku te same bebechy, ale każdy ma to inaczej poupychane. Zresztą komp pokazał, gdzie dokładnie jest usterka, więc wiesz...-
 
Ravage jest offline  
Stary 10-03-2016, 20:13   #38
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
Trandoshan wydawał się czasami rozmawiać z jakąś niewidzialną trzecią osobą, ale podstawowych zasad przetrwania w przestrzeni przestrzegał pieczołowicie. Jedna z nich jasno mówiła co należy robić z wszelkimi trupami znalezionymi gdziekolwiek - przeszukać i ograbić! Martwym sprzęt do niczego się nie przyda, a znalazcy zawsze może uratować życie… Ewentualnie się go po prostu sprzedaje. Nie wolno gardzić żadnym, w miarę sprawnym drobiazgiem.

Dzięki temu Sol był w stanie odzyskać swój pancerz oraz resztę sprzętu. Dodatkowo leżały tam jeszcze egzoszkielety republikańskich żołdaków, ale nadawały się teraz jedynie do rozbiórki na części. Broń za to przetrwała i pewnie Reoss na ich sprzedaży zarobi.
Zhar-khan odzyskał nawet swój osobisty datapad. Pamiętał o wiadomości, którą sobie zostawił do odczytania na później. Otrzymał ją tuż przed akcją i nie było kiedy zapoznać się z treścią.- I co, poznajesz swoje rzeczy? - zapytał stojący w wejściu do magazynu Jaszczur.
- Mhm, zebrałeś wszystko. Co prawda pancerz wymaga doprowadzenia do porządku, naładowania baterii i zasklepienia dziur, ale reszta jest sprawna, dzięki. - odpowiedział Sol, chowając przy tym datapad do kieszeni. Przeczyta wiadomość później. - Jak dużo trasy nam zostało?
- Za dwa dni powinniśmy być na Yag'Dhul. Początkowo myślałem cię zawieść na Zonju V, ale skoro to nie ty jesteś tą oryginalną mrożonką to tam powinno byćwystarczająco. Ktoś tam cię odbierze.
- Jasne. - mruknął najemnik, przetrząsając przy tym swój ekwipunek. W końcu znalazł chip z kilkoma setkami kredytów. Nie był to oczywiście cały jego kapitał, znaczną część trzymał zakodowaną na datapadzie, ale tyle był wstanie poświęcić.
- W ramach podziękowania. Za transport, żarcie i przechowanie ekwipunku. - dodał i rzucił kredyty w stronę Trandosha. - Gdybyś kiedyś potrzebował z czymś pomocy daj znać, przybędę.
Przyjął je z wzruszeniem ramion, kwitując wszystko krótkim:
- Ok.
- Tak właściwie to skąd znasz Tonego? - spytał, wyjmując przy tym wibroostrze z pochwy. Obejrzał je krytycznie pod światło.
- Jego sława wyprzedza jego imię. Miałby wiele punktów gdyby podliczyć jego dorobek. I zapewne nigdy ich nie miał resetowanych - pokiwał głową w zadumie. - Raz z nim rozmawiałem personalnie, przy okazji przysługi dla mojego... takiego paskudnego gnojka, który marnuje swój talent i czas na pierdoły, ech nieważne... - nagle się zezłościł na wspomnienie o kimś.
- Punktów? - spróbował pociagnąć Trandosha za język. Powoli zaczynał podejrzewać że Zimnokrwisty był najzwyczajniej w świecie szalony, ale osoby szalone miały jedną zaletę. Fascynujące umysły.
Mięśnie na jego twarzy drgnęły słysząc jego pytanie.
- Punktów Jagannath za zwycięstwa w walce i zdobycie trofeów. Dzięki nim otrzymasz wspaniałe miejsce w zaświatach po śmierci. Podliczaniem ich zajmuje się wspaniała Prowadząca Punktację.
- Ah. - wydobył z siebie tylko najemnik. Czyli była to najzwyczajniej jakaś religia. - Czy Prowadząca Punktację podlicza je dla wszystkich?
- Dla tych, którzy się temu poświęcają - odpowiedział poważnie. - I dla każdego Trandoshana - tutaj oczy mu pociemniały na wspomnienie czegoś.
- Twoja reakcja sugeruje że nie dla każdego
- Dla każdego... Tylko niektóre debile o to nie dbają. - odwrócił się i wyszedł z magazynu zezłoszczony.
Arkanianin przekrzywił lekko głowę. Właśnie dlatego nie wyznawał żadnej religii. Uwielbiał twarde fakty, zjawiska które można było zbadać, zmierzyć i opisać. Tylko jedna rzecz wymagała jego wiary. Moc. Był wstanie zobaczyć jej przejawy, czasami nawet je rozpoznać, ale skąd się brała? Czemu jedni mieli do niej dostęp, a inni nie? Myślał nad tym dziesiątki razy, ale nie był wstanie dojść do żadnego sensownego wniosku. I teraz też nie była odpowiednia pora na tego typu rozmyślania. Miał mnóstwo roboty z pancerzem i wiadomość do przeczytania.
 
Zaalaos jest offline  
Stary 11-03-2016, 16:42   #39
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Pisane z Icariusem

Rohen stanął przed najemnikiem. Dzieląca ich odległość była niewielka, dosłownie metr może dwa.
- Witam panie Kelevra. Chciałbym zamienić z panem kilka słów.- zaczął rozmowę padawan.
- By jednak uprzedzić niemiłe pomysły zaznaczę, że jesteśmy obserwowani przez moje zabezpieczenie. Tak wiem, wiem jest pan ścigany i w kłopotach do tego z reputacja cholernie groźnego.
-Możemy sobie wzajemnie pomóc- Rohen podniósł mocą niewielki odłamek bruku który po lewitował przez chwilę by znów upaść na ziemię
- Zadarleś z czerwonymi, teraz cię ścigają. Z czasem będzie gorzej zapewniam, nagroda będzie rosnąć przyjdą coraz lepsi. Zresztą sam wiesz jak to działa. -wzruszył ramionami. - Akademia i ty osobiście możecie temu zaradzić.
Zmarszczył brwi i splunął Rohenowi pod nogi.Koleś zdradził od razu iż jest Jedi, więc na razie Slevin nie sięgnął po blaster, aczkolwiek świeżbiało aby zrobić z niego użytek. Postanowił zaczekać aż do momentu, dopóki Jedi nie zostanie rozproszony. W wsparcie nie wierzył, widział by je jak tu wchodził w ten zaułek, nie był laikiem. Za pomocą swoich iluzjonistycznych sztuczek musiał jakoś go wyśledzić, ale to nie problem.
- Jak masz coś do mnie ustaw się w kolejkę. - odburknął. - Nie mam zamiaru nadstawiać za kogoś dupy, najpierw muszę załatwić swoje problemy. Jeżeli to wszystko, proszę się szybko ulotnić. To nie miejsce dla tak śliczniutkich paniczyków.
- Będę mówił wolniej -może więcej zrozumiesz pomyślał padawan. -Ścigają cię czerwoni i zabiją. My chcemy dobrać się im do dupy. Walczysz za siebie i dla siebie. Skup się i pomyśl.- odczekał krótką chwilę by najemnik faktycznie ruszył głową -Możesz rękami Jedi i Republiki uderzyć w tych którzy cie ścigają. Sam im nie dasz rady. Oni nie odpuszczą, dopóki nie zabiją wielkiego złego skurwiela, jakim zapewne jesteś. Więc wybór masz prosty. Pomóc nam przeciwko nim. I wyrobić sobie renomę tego który nawet Krayt nie rozpierdolił jak po niego przyszli. Alternatywnie uciekać lub stanąć do samobójczej samotnej walki. Mam twoją uwagę czy serio dasz się im zabić? Jeśli tak to droga wolna.- wskazał ręką w przeciwnym kierunku. - Wiesz na całą organizację najemniczą potrzeba dobrego planu i wielu sojuszników. To mogę ci zapewnić i od tego odwrócisz się plecami odchodząc. Nie od paniczyka z mieczem świetlnym tylko od działa jonowego jakie za mną stoi. Które możesz wsadzić w dupę czerwony.
Slevin obserwował pilnie otoczenie. Nie miał zamiaru dać się komuś zaskoczyć. Jedi poświęcał najmniej uwagi, gdyby chciał już by go zaatakował. Przemyślał jego propozycje, ale jego myśli były nieco okrężne.
- A więc tak się zabawiasz. Wybacz, ale nikomu niczego nie mam zamiaru wtykać. Wystarczy mi kilka stosów ciał. Możecie mnie wynająć, moje umiejętności i wiedzę, ale to nie będzie tanie.
Nie widziała mu się współpraca z nikim. Był najemnikiem, za kasę był gotowy zrobić wiele, jak na przykład zdradzić kilka tajemnic Kyratu. Pieniądze nie leżały na ulicy.
- Należność odbiorę w ratach. Pierwszą będzie podwózka na Tatooine. W czasie lotu powiem wam co chcecie, aczkolwiek nie wszystko. Umowa? - czekał na reakcję Rycerza Jedi.
- Myślę, że się dogadamy. Możemy sobie wzajemnie pomóc w jakim zakresie to podlega negocjacjom. Zabranie cie stąd nie powinno stanowić problemu. Akademia na pewno będzie chciała poznać pełną “cenę” za informacje, nim zawrzemy umowę. Przydałby się też chociaż z grubsza zakres wiedzy jaki możesz nam zaoferować. Najlepsza byłaby rozmowa z moim Mistrzem. Miałbyś coś przeciw wizycie na Coruscant? Tam otrzymałbyś całą zapłatę, to również dobre miejsce by dokupić sprzętu. Który zapewne ci się przyda... Potem udasz się gdzie chcesz, zapewnimy transport.- jedi choć starał się rozmawiać na spokojnie cały czas był czujny.
- No to lećmy. - mruknął najemnik. - Kto jest twoim mistrzem?
- Wielki Mistrz Mical. Będący zarówno moim mistrzem jak i przełożonym całej Akademii Jedi.
Slevin nie znał żadnego Micala. Walczył kilka razy z Jedi, parę razy z nimi przy boku, sam bardzo lubił zabawkę jaką był miecz świetlny, ale wolał się trzymać od niech z daleka. Miał nadzieję na krótką posiadówkę.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline  
Stary 11-03-2016, 18:21   #40
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Rohen był o krok wykonania pierwszego samodzielnego zadania. Miał nadzieję, że na ostatniej prostej nic się nie zesra.... Bo życie w galaktyce bywało okrutne. Nie ufał Slevinowi i bacznie go obserwował. Co prawda próba zabicia jedi i kradzieży ich statku wydawała się głupia... Ale kto wie co takim chodzi po głowie. Niby więcej zyska sprzedając swoje informacje Micalowi, niby jest ścigany i pomoc Morlana jest dla niego ratunkiem... Nigdy jednak nie można być pewnym. I zawsze trzeba być czujnym. Takie nauki wpajał mu ojciec.

- Poczekamy jeszcze chwilę na mojego człowieka. -powiedział do Slevina. Wziął do ręki datapad. I kazał Med-1 lecieć w stronę Martella. Mógł go łatwo namierzyć po lokalizatorze jaki tamten miał ze sobą. Droid mógł wspomóc jego ucieczkę, dobranie lepszej trasy, obserwacja pogoni... Było wiele możliwości.

-Aaron jak twój status? -zapytał żołnierze przez komunikator. Liczył, że tamten się wywinie. W razie konieczności jednak Morlan był gotów iść mu z odsieczą. Miał cichą nadzieję, że do tego nie dojdzie.
 
Icarius jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:26.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172