- Pojęcia nie masz, jak dobrze Cię widzieć - sapnęła gdy tylko uścisk Jill rozluźnił się na tyle, że mogła zaczerpnąć powietrza. Język stał jej w wysuszonej gębie kołkiem. - Miałam nadzieję Cię znaleźć, sssłuchaj… Hope jest tam, wiesz? Buduje coś w środku. Wiem, byłam tam... górą.
Przed oczyma wciąz migotały jej światełka wykrawające z mroku pęki kabli. Jak żywy organizm. Jak śpiący gigant, gotów w każdej chwili łypnąć elektronicznym okiem i zerwać się na nogi, unosząc ze sobą zamykającą jego leże skorupę ziemską jakby to był koc.
Jill jej przytaknęła.
- Jest też drugie wejście, trochę dalej. Bezpośrednio na front jaskini. No i tylne, podziemne, z kompleksu pod fabryką ale ono jest zbyt niebezpieczne.
- No to już, trzeba się spieszyć - lekko błędny wzrok wyławiał detale z otoczenia. Upuściła zakrętkę z gorączkowo otwieranej manierki - Kurrrr… a Ty? Dasz radę?
- Przec chwilę jeszcze dam - Jill uśmiechnęła się na siłę. - Masz broń?
Z zadowoleniem poklepała umocowaną pod pachą kaburę. Coś ją tknęło, bo wyszarpnęła broń, żeby przejrzeć magazynek.
- No to mam nadzieję, że długo nam nie zejdzie. Ale czekaj - przez chwilę macała w niedużej skórzanej torbie jak ślepy ćpun za strzykawką. Zaoferowała manierkę - Zjedz to i przepij. Życia Ci nie uratuje, ale będzie mniej boleć.
Nie wahała się ani chwili. Przyłożyła manierkę do ust i pociągnęła dwa spore łyki.
- Głównym wejściem? W środku jest Love i Hope i… dwa pomniejsze problemy. Nie wpadłam na pomysł jak je ugryźć ale kto wie, może nie będzie trzeba.
- Better safe than sorry. Kulki połknąć nie umieją - skończyła przeładowywać broń. Po raz drugi. Ciężar rewolwera dodawał jej otuchy. Bo może się jednak uda?
Ciszę przecięły salwy wystrzałów. Walnęło. Skalne odłamki okryły plac boju z upiornie mokrym stukotem. Brzmiało jak regularna wojna. Ktoś krzyczał, ktoś strzelał. Pachniało krwią i napięciem.
Heath… czy ruszył za nią? Czy ciągnęła go za sobą na niewidzialnej smyczy prosto w paszczę śpiącego pod Betel zła?
- Chodźmy - pośpieszała Jill. - Oni mają swoje problemy, my swoje.
Obejrzała się przez ramię, i może nawet chciałaby coś powiedzieć, ale.. darowała sobie.
- Biegiem, póki mają zajęcie.
__________________ Purple light in the canyon
That's where I long to be
With my three good companions
Just my rifle, my pony and me |