Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-03-2016, 19:21   #49
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Post Dziękuję za dialogi i przepraszam za spóźnienie...

Po owocnej przeprawie przez miasteczko Wagner miał nadzieję naradzić się ze swoimi. Śledczy musieli mieć oko nie tylko na Gołota, ale też na resztę zawodników i budzących wszelkie podejrzenia obstawiających. Nie bez cienia podejrzeń zostawali robotnicy, dziwny typ spod ciemnej gwiazdy czy też Herr Filip Hanf, który zamieszkiwał rezydencję nawiedzaną przez Gołota. Osoba z taką pozycją, majątkiem i kontaktami jak Hanf mogła z powodzeniem prowadzić podwójną grę, ale... Czy nie było nieco za wcześnie na posunięcie się dalej niż same - nie poparte dowodami - podejrzenia?

- Gołot doprowadził mnie do bogatej rezydencji z wysokim murem. Mieszka tam Filip Hanf, który często bywa w “Cycu”. Moją ciekawość wzbudziła jednak reakcja naszego gospodarza kiedy mu o tym powiedziałem. Wydawał się bardzo zadowolony chociaż nie mamy na tego człowieka nic więcej niż utrzymywanie kontaktów z Gołotem. - powiedział Wagner patrząc po swoich towarzyszach. - Wojownik zatrzymał się w jednym zajeździe nazywanym “Stajnią”. Wy w tym czasie czego się dowiedzieliście?

- Podczas przerwy, przed ostatnią walką, Illiev spotkał się w tajemnicy z jednym z robotników. - odparł Kaspar. - Do "Cyca" wrócili osobno. Nie wiem, o czym rozmawiali. - dodał.

- Robotnicy ostatnio obstawiali na wielu, ale nie znam szczegółów jeżeli chodzi o stawki. Może obstawiali drobnicę na inne walki, a na Illieva grubsze sumki… - zadumał się Wagner.

- Gdybym ja rozmawiał z jakimś zawodnikiem, to tylko po to, żeby go przekupić, a nie żeby się dowiedzieć, czy ma szansę wygrać. - Kaspar rozłożył bezradnie ręce.

- Wiecie ode mnie wszystko, co do powiedzenia miałem wam. Tyle dodać mogę jeszcze, że do Grzmota finałową walką przed nie podchodził nikt. - pokręcił głową krasnolud.

- Nasz pracodawca wydaje się uczciwy. - powiedział Alex. - Odbyłem z nim szczerą rozmowę. Powiedział mi otwarcie, że karczma należy do Barzinich. To ponoć rodzina trenera Gussa. Zrobił to w tajemnicy więc prosiłbym o dyskrecję. Jeśli chodzi o wasze ustalenia. Zająłbym się Gołotem. Potem zadbał by wsiadł do powozu daleko stąd i nikomu nie zdążył wypaplać o naszej rozmowie. Możemy go przekupić lub zastraszyć. Kislevczyka bym zostawił w spokoju. Przynajmniej na razie.

- Robotników może lepiej przycisnąć byłoby? - zaproponował Khazad.

- Zależy jak chciałbyś rozegrać taką rozmowę z Gołotem. - powiedział Wagner. - Musimy mieć wszystko ustalone aby nie było niedomówień. Z przekupieniem go może być ciężko, bo jako wspólnik fiksera może zarabiać konkretne sumy. - dodał Moritz zastanawiając się chwilę. - Możemy zagrać, że nie karczmarz a rodzina Barzinich martwi się o swoje interesy. Może na garbie ich sławy byśmy byli bardziej przekonujący.

- Ciemnego tego typa przepytać by trzeba było. On może zamieszania całego sprawcą jest, a robotnicy tylko ustami jego? - zapytał Grimm.


- Można Grimmie, ale czy to wystarczy? - zapytał Moritz. - Przepytać to albo poplotkować albo zastraszyć albo przekupić. Jak to fikser nie stać nas na to, a jak jakiś człowiek Barzinich to zastraszanie może mu się wydać śmieszne.

- Możliwości jakie mamy? Zająć możemy robotnikami się, typem ciemnym, Gołotem, Drago albo domu tego mieszkańcami. Karczmarza jeszcze o Syndykat zapytać można. - podrzucił propozycje brodacz.

- Najlepszy trop to Gołot, później ten bogaty mieszczanin, a na końcu robotnicy. Pewnie jakby obserwować ich wszystkich prędzej czy później na coś wpadniemy. - powiedział Wagner. - To jak robimy? Skupiamy się na jednym czy rozdzielamy się i zbieramy informacje o wszystkich naraz?

- Skupmy się na jednym. - zaproponował Kaspar. - Przynajmniej na początku. Po rozmowie z Gołotem się zobaczy.

- Jeśli dołączyć do was mam w rozmowach tych, to pewność mieć musimy, że oszustowi o udziale nie doniosą moim. Wiedzieć gdy będzie do mnie z ofertą nie zwróci wcale się. Gołota w razie takim przycisnąć wszyscy możemy.

- To do dzieła Panowie. I pamiętajcie aby nerwy trzymać na wodzy. - rzucił Wagner pełen motywacji.


Zanim jednak grupa zajęła się przesłuchaniem Gołota musiała spotkać się z ich pracodawcą. Ten myślał początkowo, że cała sprawa była rozwiązana, ale nikt inny jak Moritz musiał zbić go z tego przekonania. Sprawa była o wiele bardziej zagmatwana niż im się początkowo wydawało. Podejrzanych było wielu, a mnogie tropy nie ułatwiały wcale sprawy. Coś jednak już mieli i - zdaniem Wagnera - byli bliżej rozwiązania tej zagadki niż im się wydawało.

- A więc wiecie już kto ustawia walki? - zapytał żywo sięgnąwszy do barku po flakon z wypalanką karczmarz.

- Nie wiemy. - odpowiedział pewnie Wagner. - Mamy natomiast solidne podejrzenia i kilka poszlak. Myślę, że od rozwiązania sprawy dzieli nas kilka godzin obserwacji i dialogów. - dodał Moritz dobierając odpowiednie słowa.

Khazad skinął głową na potwierdzenie. Kaspar chyba nie spodziewał się takiej odpowiedzi, bo uniósł nieco brwi, gdy nalewał do szklaneczek.

- Panowie, ale po cóż to spotkanie zatem? Przecie umówiliśmy się, że przyjdziecie dzisiaj, jeśli go odkryjecie? - spojrzał na Moritza nalewając mu wybornego alkoholu nieco mniej niż innym.

- Będziemy potrzebowali kogoś kto przechwyci Gołota. - Alex wypalił konkretnie. - Niezależnie od tego czy się przyzna, pośrednio czy bezpośrednio planuje wyjechać z miasta. Może powie nam coś ciekawego za kolejne złote monety. Ludzie jego pokroju z reguły są chciwi do granic możliwości. Tylko co wtedy? Czy potrzebujemy dowodu, który przedstawi pan rodzinie Barzini? Czy wystarczy panu nasze słowo? Gołot zdradził i sprzedał walkę. To niemal pewne. Jeśli się to potwierdzi należy go pojmać. Mamić go możemy, że złoto i wyjeżdża. Twarda prawda jest jednak taka, że musi stanowić przykład. Kara wymierzona jemu musi być równie bezwzględna jak wymierzona fikserowi. Może nawet i bardziej. Fikser chce zarobić oszukując i kombinując. Nie pracował jednak dla rodziny. Gołot brał od nich złoto za walki. Dwóch konkretnych ludzi, którzy będą w naszym pobliżu i na dany znak pomogą nam zająć się Gołotem. Musimy go pojmać sprawnie by nie przyciągać niepotrzebnej uwagi.

Carstain słuchał słów Alexa, ale nic nie mówił. Nie przerywał - raczej wodził wzrokiem po wszystkich.

- Ja potrzebuję dowodu lub chociaż profesjonalnego przeświadczenia o winie, tu nie sąd. - rzekł stanowczo. - Już podkreślałem kilkakrotnie, że nie chciałbym, aby nikt - wymownie położył nacisk na słowo nikt - nie dowiedział się o niczym. - rozłożył ręce. - Ludzi żadnych ode mnie nie dostaniecie. Nikogo nie wtajemniczam innego. Jest was wystarczająco wielu, aby sobie poradzić z zadaniem. No chyba, że popełniłem błąd najmując was i zadanie was przerasta? - dodał, ale bez kpiny, raczej z obawą w tonie głosu.

Khazad szczerząc się odsunął lekko szklankę przepalanki przeznaczoną dla czeladnika. Ten wydawał się wytrzymywać bez alkoholu całkiem dobrze chociaż w rzeczywistości był na granicy nie dotrzymania swojej umowy.

- Towarzysz mój słowo dał swe, że kropli nawet do fiksera złapania nie spożyje. - to mówiąc przyjął dla siebie przeznaczone naczynie, a słysząc to Carstain kiwnął głową z aprobatą i być może nawet ulgą, gdy wzrokiem omiótł Wagnera. - W śledztwa toku o Unii Syndykacie usłyszeć mogliśmy. Powiedzieć nam coś mógłby Pan w temacie tym?

- Niebezpiecznie jest wiedzieć dużo. - karczmarz rzekł poważnie. - Więc nie wiem wiele. To podziemna organizacja dbająca o interesy znaczących... - spojrzał wymownie po zgromadzonych - rodzin... Założona jest przez rodzinę Barzinich.

- Myślę zatem, że nie mamy czasu do stracenia i trzeba zająć się Gołotem. - rzucił Wagner. - Można zarzucić mu współpracę z gościem, pod którego domem go widziałem. Wchodził tam i bez wątpienia są w jakiś kontaktach. Sam celny strzał w tym temacie powinien go wybić z tropu. Obietnica zniknięcia i złota jest chyba wystarczająca aby przekonać go do wyznań. W końcu on nie wie kim jesteśmy i dla kogo możemy pracować. Można dorzucić, że nie był widziany w takim towarzystwie pierwszy raz i był uważnie obserwowany od tygodni. Jak ma coś z tym wspólnego zacznie się motać, a wtedy jest nasz. - Moritzowi ciężko było wytrzymać bez alkoholu i widać było, że walczył z całych sił. Nie chciał pić i wiedział, że może bez tego przeżyć jednak... kiedy Grimm zbliżył swoją szklaneczkę do wąsów czeladnik błyskawicznie i sprawnie chlupnął swoją poszkodowaną zawartość wypalanki prosto w spragnione gardło. Nie wytrzymał. Nie dotrzymał słowa.

Carstain widząc to przewrócił tylko oczami. Chyba zaczynał wątpić w sukces swoich najemników. Moritz w głębi duszy karcił się za tę chwilę słabości, ale jego cielesna część chciałaby wypić zdecydowanie więcej. Nie przez to co stało się z Yorrim czy przez śmierć Eryka, bo z tym już się pogodził. Winna była jego choroba, do której zaczął się przyznawać tylko... ciężko było mu z nią wygrać. Cholernie ciężko.


- Powodzenia panowie. - westchnął karczmarz i odstawił flakon do barku.
 
Lechu jest offline