Po owocnej przeprawie przez miasteczko Wagner miał nadzieję naradzić się ze swoimi. Śledczy musieli mieć oko nie tylko na Gołota, ale też na resztę zawodników i budzących wszelkie podejrzenia obstawiających. Nie bez cienia podejrzeń zostawali robotnicy, dziwny typ spod ciemnej gwiazdy czy też Herr Filip Hanf, który zamieszkiwał rezydencję nawiedzaną przez Gołota. Osoba z taką pozycją, majątkiem i kontaktami jak Hanf mogła z powodzeniem prowadzić podwójną grę, ale... Czy nie było nieco za wcześnie na posunięcie się dalej niż same - nie poparte dowodami - podejrzenia?
- Gołot doprowadził mnie do bogatej rezydencji z wysokim murem. Mieszka tam Filip Hanf, który często bywa w “Cycu”. Moją ciekawość wzbudziła jednak reakcja naszego gospodarza kiedy mu o tym powiedziałem. Wydawał się bardzo zadowolony chociaż nie mamy na tego człowieka nic więcej niż utrzymywanie kontaktów z Gołotem. - powiedział Wagner patrząc po swoich towarzyszach. - Wojownik zatrzymał się w jednym zajeździe nazywanym “Stajnią”. Wy w tym czasie czego się dowiedzieliście?
- Podczas przerwy, przed ostatnią walką, Illiev spotkał się w tajemnicy z jednym z robotników. - odparł Kaspar. - Do "Cyca" wrócili osobno. Nie wiem, o czym rozmawiali. - dodał.
- Robotnicy ostatnio obstawiali na wielu, ale nie znam szczegółów jeżeli chodzi o stawki. Może obstawiali drobnicę na inne walki, a na Illieva grubsze sumki… - zadumał się Wagner.
- Gdybym ja rozmawiał z jakimś zawodnikiem, to tylko po to, żeby go przekupić, a nie żeby się dowiedzieć, czy ma szansę wygrać. - Kaspar rozłożył bezradnie ręce.
- Wiecie ode mnie wszystko, co do powiedzenia miałem wam. Tyle dodać mogę jeszcze, że do Grzmota finałową walką przed nie podchodził nikt. - pokręcił głową krasnolud.
- Nasz pracodawca wydaje się uczciwy. - powiedział Alex. - Odbyłem z nim szczerą rozmowę. Powiedział mi otwarcie, że karczma należy do Barzinich. To ponoć rodzina trenera Gussa. Zrobił to w tajemnicy więc prosiłbym o dyskrecję. Jeśli chodzi o wasze ustalenia. Zająłbym się Gołotem. Potem zadbał by wsiadł do powozu daleko stąd i nikomu nie zdążył wypaplać o naszej rozmowie. Możemy go przekupić lub zastraszyć. Kislevczyka bym zostawił w spokoju. Przynajmniej na razie.
- Robotników może lepiej przycisnąć byłoby? - zaproponował Khazad.
- Zależy jak chciałbyś rozegrać taką rozmowę z Gołotem. - powiedział Wagner. - Musimy mieć wszystko ustalone aby nie było niedomówień. Z przekupieniem go może być ciężko, bo jako wspólnik fiksera może zarabiać konkretne sumy. - dodał Moritz zastanawiając się chwilę. - Możemy zagrać, że nie karczmarz a rodzina Barzinich martwi się o swoje interesy. Może na garbie ich sławy byśmy byli bardziej przekonujący.
- Ciemnego tego typa przepytać by trzeba było. On może zamieszania całego sprawcą jest, a robotnicy tylko ustami jego? - zapytał Grimm.
- Można Grimmie, ale czy to wystarczy? - zapytał Moritz. - Przepytać to albo poplotkować albo zastraszyć albo przekupić. Jak to fikser nie stać nas na to, a jak jakiś człowiek Barzinich to zastraszanie może mu się wydać śmieszne.
- Możliwości jakie mamy? Zająć możemy robotnikami się, typem ciemnym, Gołotem, Drago albo domu tego mieszkańcami. Karczmarza jeszcze o Syndykat zapytać można. - podrzucił propozycje brodacz.
- Najlepszy trop to Gołot, później ten bogaty mieszczanin, a na końcu robotnicy. Pewnie jakby obserwować ich wszystkich prędzej czy później na coś wpadniemy. - powiedział Wagner. - To jak robimy? Skupiamy się na jednym czy rozdzielamy się i zbieramy informacje o wszystkich naraz?
- Skupmy się na jednym. - zaproponował Kaspar. - Przynajmniej na początku. Po rozmowie z Gołotem się zobaczy.
- Jeśli dołączyć do was mam w rozmowach tych, to pewność mieć musimy, że oszustowi o udziale nie doniosą moim. Wiedzieć gdy będzie do mnie z ofertą nie zwróci wcale się. Gołota w razie takim przycisnąć wszyscy możemy.
- To do dzieła Panowie. I pamiętajcie aby nerwy trzymać na wodzy. - rzucił Wagner pełen motywacji.
Zanim jednak grupa zajęła się przesłuchaniem Gołota musiała spotkać się z ich pracodawcą. Ten myślał początkowo, że cała sprawa była rozwiązana, ale nikt inny jak Moritz musiał zbić go z tego przekonania. Sprawa była o wiele bardziej zagmatwana niż im się początkowo wydawało. Podejrzanych było wielu, a mnogie tropy nie ułatwiały wcale sprawy. Coś jednak już mieli i - zdaniem Wagnera - byli bliżej rozwiązania tej zagadki niż im się wydawało.
- A więc wiecie już kto ustawia walki? - zapytał żywo sięgnąwszy do barku po flakon z wypalanką karczmarz.
- Nie wiemy. - odpowiedział pewnie Wagner. - Mamy natomiast solidne podejrzenia i kilka poszlak. Myślę, że od rozwiązania sprawy dzieli nas kilka godzin obserwacji i dialogów. - dodał Moritz dobierając odpowiednie słowa.
Khazad skinął głową na potwierdzenie. Kaspar chyba nie spodziewał się takiej odpowiedzi, bo uniósł nieco brwi, gdy nalewał do szklaneczek.
- Panowie, ale po cóż to spotkanie zatem? Przecie umówiliśmy się, że przyjdziecie dzisiaj, jeśli go odkryjecie? - spojrzał na Moritza nalewając mu wybornego alkoholu nieco mniej niż innym.
- Będziemy potrzebowali kogoś kto przechwyci Gołota. - Alex wypalił konkretnie. - Niezależnie od tego czy się przyzna, pośrednio czy bezpośrednio planuje wyjechać z miasta. Może powie nam coś ciekawego za kolejne złote monety. Ludzie jego pokroju z reguły są chciwi do granic możliwości. Tylko co wtedy? Czy potrzebujemy dowodu, który przedstawi pan rodzinie Barzini? Czy wystarczy panu nasze słowo? Gołot zdradził i sprzedał walkę. To niemal pewne. Jeśli się to potwierdzi należy go pojmać. Mamić go możemy, że złoto i wyjeżdża. Twarda prawda jest jednak taka, że musi stanowić przykład. Kara wymierzona jemu musi być równie bezwzględna jak wymierzona fikserowi. Może nawet i bardziej. Fikser chce zarobić oszukując i kombinując. Nie pracował jednak dla rodziny. Gołot brał od nich złoto za walki. Dwóch konkretnych ludzi, którzy będą w naszym pobliżu i na dany znak pomogą nam zająć się Gołotem. Musimy go pojmać sprawnie by nie przyciągać niepotrzebnej uwagi.
Carstain słuchał słów Alexa, ale nic nie mówił. Nie przerywał - raczej wodził wzrokiem po wszystkich.
- Ja potrzebuję dowodu lub chociaż profesjonalnego przeświadczenia o winie, tu nie sąd. - rzekł stanowczo. - Już podkreślałem kilkakrotnie, że nie chciałbym, aby nikt - wymownie położył nacisk na słowo nikt - nie dowiedział się o niczym. - rozłożył ręce. - Ludzi żadnych ode mnie nie dostaniecie. Nikogo nie wtajemniczam innego. Jest was wystarczająco wielu, aby sobie poradzić z zadaniem. No chyba, że popełniłem błąd najmując was i zadanie was przerasta? - dodał, ale bez kpiny, raczej z obawą w tonie głosu.
Khazad szczerząc się odsunął lekko szklankę przepalanki przeznaczoną dla czeladnika. Ten wydawał się wytrzymywać bez alkoholu całkiem dobrze chociaż w rzeczywistości był na granicy nie dotrzymania swojej umowy.
- Towarzysz mój słowo dał swe, że kropli nawet do fiksera złapania nie spożyje. - to mówiąc przyjął dla siebie przeznaczone naczynie, a słysząc to Carstain kiwnął głową z aprobatą i być może nawet ulgą, gdy wzrokiem omiótł Wagnera. - W śledztwa toku o Unii Syndykacie usłyszeć mogliśmy. Powiedzieć nam coś mógłby Pan w temacie tym?
- Niebezpiecznie jest wiedzieć dużo. - karczmarz rzekł poważnie. - Więc nie wiem wiele. To podziemna organizacja dbająca o interesy znaczących... - spojrzał wymownie po zgromadzonych - rodzin... Założona jest przez rodzinę Barzinich.
- Myślę zatem, że nie mamy czasu do stracenia i trzeba zająć się Gołotem. - rzucił Wagner. - Można zarzucić mu współpracę z gościem, pod którego domem go widziałem. Wchodził tam i bez wątpienia są w jakiś kontaktach. Sam celny strzał w tym temacie powinien go wybić z tropu. Obietnica zniknięcia i złota jest chyba wystarczająca aby przekonać go do wyznań. W końcu on nie wie kim jesteśmy i dla kogo możemy pracować. Można dorzucić, że nie był widziany w takim towarzystwie pierwszy raz i był uważnie obserwowany od tygodni. Jak ma coś z tym wspólnego zacznie się motać, a wtedy jest nasz. - Moritzowi ciężko było wytrzymać bez alkoholu i widać było, że walczył z całych sił. Nie chciał pić i wiedział, że może bez tego przeżyć jednak... kiedy Grimm zbliżył swoją szklaneczkę do wąsów czeladnik błyskawicznie i sprawnie chlupnął swoją poszkodowaną zawartość wypalanki prosto w spragnione gardło. Nie wytrzymał. Nie dotrzymał słowa.
Carstain widząc to przewrócił tylko oczami. Chyba zaczynał wątpić w sukces swoich najemników. Moritz w głębi duszy karcił się za tę chwilę słabości, ale jego cielesna część chciałaby wypić zdecydowanie więcej. Nie przez to co stało się z Yorrim czy przez śmierć Eryka, bo z tym już się pogodził. Winna była jego choroba, do której zaczął się przyznawać tylko... ciężko było mu z nią wygrać. Cholernie ciężko.
- Powodzenia panowie. - westchnął karczmarz i odstawił flakon do barku.