Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-03-2016, 16:18   #103
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Barker próbował uporządkować to wszystko co widział, ale… nie potrafił. Czy to co widział zdarzyło się, zdarzy, może się zdarzyć? Czym były wizje? Czego dotyczyły? Bobby nie bardzo je rozumiał a tym bardziej nie potrafił wyrazić słowami. Jedyne co zrozumiał to to że… za tym wszystkim coś prastarego i związanego z tą ziemią. I że Indianie… potrafili okiełznać to zło. A przynajmniej próbowali.
Taką miał przynajmniej nadzieję dając się bezwolnie ciągnąć jak kukła w kierunku znalezionych towarzyszy. Sam zbyt skołowany by się odezwać, oraz milczący.
Jak miał opowiedzieć o wizji, którą same ledwie ogarniał?
I to słowami? Przecież właśnie artykulacja zdań była dla niego problemem.
Zresztą… co by to pomogło?
Kamerę zabrał ze sobą. Nie działała… bo wyczerpały się jej baterie. Więc nie mógł sprawdzić co zawiera, ale… może kryła w sobie odpowiedzi? Klucz do jego wizji, tego miejsca, potworów?
Dlatego ją zatrzymał.


Aaron został ranny. To… przypieczętowało los jego w oczach Bobby’ego. Frank już powiedział co się dzieje, gdy się zostało rannym. Connor więc… się mylił. Potwór nie ranił ich by ich spowolnić, infekował ich tym głodem. Tak jak to zrobił z Frankiem. Ale Bear nie wspomniał o tym głośno. Nie chciał pogarszać i tak już kiepskich nastrojów.
Toteż na pytanie Ange, postarał się uśmiechnąć i powiedzieć.-Fffwszystko w po po porządku ze mną. Znaa znalazłeem apparat… i go próbbowałem rozp rozpr rozzp… co z nim nie tak. Chybba bbatteria ppadła.
I zaprzeczył jej słowom.- Nic nnnnie słyszęę… wyddaje cci się.
To co mówiła Ange nie miało sensu, ale co innego miało? I w sumie mogli iści tam gdzie proponowali Ange z Arisą. Dla Barkera nie miało znaczenia. I tak trafią tam, gdzie las zechce.


Dotarli do obozowiska, co… Barkera jakoś nie zaskoczyło. Ostatnim razem też tu zaszli. Nie miało znaczenia w którym kierunku się udadzą. Las ich nie wypuści.
- Nnnie.. mmma seennssuu… Nie mmma pottrzeby.- stwierdził spokojnie Bear popierając Ange, wyraźnie mniej zaniepokojony powrotem do obozu niże reszta. -Uddammy się gdzie gdzie gdzie… kolwiek. Trafffimy i ttak ttu.-
Wskazał pochodnią na namiot.- Tto miejjjsce jest nnasz naszym zamkkiem, osstatnim bbastionem. Czczy tto się się nnam ppodoba czy nnnie.-
Wiedział na czym stoi, a to dodawało otuchy Bearowi i siły w tej kiepskiej sytuacji.- Wwwięc wwyykkorzystamy tto.. Ttrzeebba na nowo rozpppalić ognisssko.. trzebbba się przyg-gotować na atttak. Trzeba… zajająć się tym.- wskazał pochodnią na tajemniczy namiot. - Zajjj rzeć i… noo.. przeggonić bądź.. zniszszczyć stwora.-

Tak. To trzeba było zrobić. Przygotować się do walki z zagrożeniem które przyjdzie. Zniszczyć to co było w namiocie. Znaleźć jakieś baterie wśród zostawionych tu rzeczy.
Bear pogłaskał delikatnie załamaną Ange po głowie chcąc jej dodać otuchy.- Niiigdzie nie idę. Trzebbba tylko oggień roozpalić baardziej.-
Po czym pokazał kamerkę Nicolasowi.- Znaajjdziesz batterię do do tego? Może ona zaafwierać jakieś odpo odpowiedzi.-
Uzbrojony w rakietnicę i płonącą pochodnię zwrócił się w kierunku namiotu Mounta, po czym rzekł do Connora.- Piszszesz się na przega ganianie szczcz szszczur… grryzoni?

Bał się tego co kryje się w namiocie. Ale to był znany mu strach. Tak samo “Bear” czuł się stojąc bezbronny przed rozjuszonym niedźwiedziem. Ta sytuacja też była beznadziejna, ale przynajmniej wiedział na czym stoi i co musi zrobić. Różnica polegała na tym, że wtedy był z nim wuj Jeffrey z flintą, który ustrzelił z niej owego drapieżnika, z drugiej strony… Barker też nie był tu sam, prawda?
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 08-03-2016 o 16:29.
abishai jest offline