- Słuszna uwaga, Jack. Może są gdzieś w pobliżu. Jeśli mamy się stąd wynosić, musimy ich odnaleźć - powiedział Saul, rozglądając się po pomieszczeniu.
Działanie windy nie bardzo mu się podobało i gdyby od niego to zależało, nigdy by już do niej nie wsiadł.
- Skoro już tu jesteśmy, możemy zerknąć, co jest za tymi drzwiami - zaproponował, siląc się na pewność siebie. Feldmann nie był bohaterem. Chciał już po prostu wynieść się z tej dziury i wrócić do bezpiecznego, normalnego świata. Jednak według słów Sophie, przyszła do tej posiadłości z przyjaciółmi. Czy mogli ich tak po prostu porzucić?
Bóg by mi nie przebaczył, pomyślał Saul. Muszę chociaż spróbować.
- Sprawdzę te drzwi na wprost. Marie, zostań z Sophie przy windzie. Jack, jeśli chcesz, chodź ze mną, lub sprawdź inne pokoje. Lirael... - spojrzał na nią zamyślony. W końcu westchnął. - Trzymaj się z nami. W razie gdybyśmy się pogubili, tutaj jest nasz punkt zbiórki. Rozejrzymy się tylko po najbliższych pokojach. Jeśli nic nie znajdziemy, wracamy do wyjścia i dzwonimy po policję. - To powiedziawszy, Saul uśmiechnął się lekko do Marie i skierował do południowych drzwi.