Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-03-2016, 19:56   #32
Dnc
 
Reputacja: 1 Dnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputację
-Dziękujemy za troskę, panowie strażnicy, my bezdomni nie jesteśmy, zatrzymaliśmy się w karczmie Otta niedaleko. Jesteśmy zainteresovani nagrodą za zapobieżenie zarazie, własnie badamy tę sprawę. - Dieter uprzejmie odpowiedział strażnikom.
Dowódca podrapał sie po zarośniętej brodzie na te słowa.
-Pierwsze słyszę żeby baron wyznaczył jakąś nagrodę. Poza tym zaraza jest już faktem i nie sądzę żeby jakiś przybłęda był w stanie temu zaradzić. Jedynie w baronie nadzieja. To człowiek z wizją. Tak, dokona wielkich rzeczy.
Paine roześmiał się głośno po czym podniósł latarnię wysoko nad głowe. - - - - Wybaczcie panowie poczucie humoru mojego kompana. Myśli, że dorobi do tego co nam płacą. Co do mieszania się w zarazę nie ma mowy już i tak mamy opóźnienia na szlaku. Jestem Eryk von Emerich, kupiec korzenny, a to moja że tak powiem świta. Przybyliśmy do miasta wieczorem z karawaną Zieleniaków, zatrzymaliśmy się pod Pijanym Trollem i mamy tam wynajetę pokoje. Możecie zapytać jeśli nie wierzycie. Udajemy się właśnie do świątyni Sigmara pana naszego na wieczorne modły. Pragnę się pomodlić o zdrowie by nie wyjechać z tej mieściny nogami do przodu ino siedząc dupą na wozie. Jeśli pozwolicie, ruszymy by się po nocy już nie błąkąć. I dzięki wam za odstraszenie tego plugawego osbnika. Wyglądał podejrzanie.-
-Żadne modły się nie odbędą-odpowiedział jeden ze strażników chyba trochę rozeźlony bezczelnością nieznajomych- baron zabronił odprawiania jakichkolwiek rytuałów poza pogrzebowymi.
-Ja tu jestem od gadania Franz- zganił podkomendnego dowódca-Bierz żebraka z Johannem do zamku a my przejdziemy się z nimi sprawdzić, czy mówią prawdę.
Markus postanowił, że nie będzie się wychylał i pozostawi rozmawianie Dieterowi. Pokazał już że się na tym zna. Czekał więc na odpowiedź strażników lecz tak naprawdę to tylko z grzeczności gdyz chciał jak najszybciej zejśc im z oczu.
Po dialogu skinął grzecznie głową i odszedł wraz z resztą.

Podczas drogi strażnicy nie wdawali się w żadne rozmowy. Gdy wreszcie dotarli do karczmy dwódca ograniczył sie do zapytania Otta o to czy rzeczywiście wynajmują tu pokój. Sam Otto wyglądał na wystraszonego i widocznie pobladł, ale na szczęście wizyta nie trwała długo. Kiedy strażnicy wyszli karczmarz zganił “wycieczkowiczów”.
-Mówiłem, że napytacie sobie biedy? Nie ufam tym strażnikom. Większość z nich to nowi w Obelheim. Baron sprowadził ich Sigmar wie skąd. A teraz wybaczcie idę spać. Zaprowadzę was do pokoi. Światła wam nie dam. Oliwa droga.
Tak też zrobił i nie pozostało im nic więcej jak położyć się spać.

***

Zostali obudzeni hałasami porannej krzątaniny dobiegającymi z dołu. Ubrali się i zeszli. Dostrzegli, że Zieleniakowie i ich ochroniarze już kończą śniadanie. Tradycyjnie przy oddzielnych stołach Hanna Gorzałek zajęta była zamiataniem podłogi i wycieraniem niezajętych stołów. Otto widząc kolejnych gości zawołał zadowolony.
-No wreszcie, miałem was budzić. Narobiłem jajecznicy i podgrzewam czekając na was.

W rogu karczmy dostrzegli samotnego, młodego mężczyznę. Przygladał im się. Na to kim może być mogła naprowadzić czarna peleryna leżąca na stole. Po kilkunastu sekundach obserwacji, gdy Otto podał im już posiłek, w końcu wstał i podszedł.






Skierował swe spojrzenie na Markusa i skłonił się.
-Zwę się Hieronimus Ward, czy mogę sie przysiąść? Mam bardzo ważną sprawę.
Mężczyzna wyglądał na wystraszonego i zagubionego.
- Zapraszam do stołu.- Paine wskazał na wolny fragment ławy.- W czym możemy pomóc panie Ward.
Mężczyzna usiadł, ale nadal wyglądał na spiętego. Rozejrzał się nerwowo czy nikt nie stoi na tyle blisko by podsłuchiwać, odchrząknął, pochylił się nad stołem w kierunku i zagadał konfidencjonalnym szeptem.
-Czy jesteście panowie prawymi i oddanymi synami Imperium? Czy nie zawahacie się oddać życia za Sigmara i Imperatora? Jeśli tak to nadarza się sposobność by dowieść swojego oddania. Więc jaka jest odpowiedź?
- Mów pierw z czym przychodzisz. Jesteśmy oddani boskiemu Imperatorowi i jego Imperium, ale nie jesteśmy głupcami. -
Hieronimus westchnął ciężko i wydawało się, że przez chwilę się zastanawia, jednak zdecydował się mówić.
-Służę w pewnej nieformalnej organizacji będącej na usługach Świątyni Sigmara i Imperatora. Skupiamy różnych ludzi. Nie jesteśmy łowcami czarownic uprzedzam i nie posiadamy ich uprawnień. Naszym zadaniem bardziej od wymierzania sprawiedliwości i wypalania herezji ogniem stosów jest zbieranie informacji i przekazywanie ich dalej. Sytuacja w Obelheim zaniepokoiła nas jak tylko o niej usłyszeliśmy. Przybyliśmy tutaj chcąc zbadać pewne niepokojące tropy. Moi dwaj towarzysze, którzy postanowili przekraść się na zamek zniknęli. To znaczy wszelki słuch po nich zaginął. Ja w tym czasie zbierałem informacje od rodzin zaginionych. Podejrzewam, że zostali schwytani i z rozkazu Kasselskego są przetrzymywani. Jeśli tak to ich zycie nie jest warte funta kłaków, bo wszystko to śmierdzi na odległość jakimś kultem chaosu i chyba nawet wiem jakim. Zwracam się do was bo poszukuję sojuszników zdolnych do zdecydowanej akcji. Nie chcę zdradzać za dużo by nie narażać innych. Szczególnie do ciebie panie się zwracam - powiedział wprost do Markusa- mój towarzysz Maksymilian Knabe jest członkiem jednego z kolegiów i… jakby to powiedzieć… wyczuł od was pewną emanację. Powziął przypuszczenie, że jesteś jego konfratrem. Czy to słuszne przypuszczenie?
- Witaj Hieronimusie, miło cię poznać, jestem Dieter. - Dieter wyciągnał rękę, następnie przedstawił towarzyszy. - My także wyczuwaliśmy w tej sprawie wpływ plugawych sił chaosu. Chcieliśmy właśnie pójśc zbadać ślady i porozmawiać z rodzinami zaginionych. Chociaż nie ukrywam, że nagroda za pomoc w zwalczeniu zarazy też nas nieco interesuje.
Hieronimus uścisnął dłoń i skinął głową wszystkim po kolei.
-Nagroda panie? Czyż przysłużenie sie Imperium i kultowi Sigmara nie jest najwyższą nagrodą? Nic mi nie wiadomo, żeby była wyznaczona jakaś nagroda i nie podoba mi sie myślenie tymi kategoriami. Jeśli tak wam zależy na zysku to ze swej strony deklaruję, że nie będę się wtrącał jeśli po wykonaniu zadania dopuścicie się małego szabru. Powiadomię też o waszej obywatelskiej postawie moich przełożonych, ale co oni zrobią nie mogę przewidzieć.

Markus nie odzywal się tylko bacznie przyglądał niespodziewanemu gościowi, który zaszczycił ich swoją obecnością. Nie wyrywał się do odpowiedzi z dwóch powodów.
Po pierwsze musiał to sobie wszystko poukładać. Czyli to jednak nie byli wszyscy magowie? Ale jeden był więc częściowo miał rację...Dobrze dla Markusa by było by ten cały Maksymilian juz nie wrócił z tego zamku…..Po co wdawać się w niepotrzebne i niebezpieczne rozmowy?
Po drugie nie wiedział jak zareagować. Z tego co wyglądało jego towarzysze chcieli na powaznie zająć się elimienacją tej zarazy. Jemu aż tak się nie spieszyło wychylać wszędzie gdzie się tylko znaleźli. Wolał ruszyć dalej w drogę. Jednakże wiedział, że podróż na południe a także zadanie jakie przed nimi czekało było niebezpieczne i nie łatwe. Potrzebował pomocy tych ludzi…
Nie uważał także by bratanie się z nota bene jednymi z głównych poszukiwaczy chaośników było rozsądnym rozwiązaniem. Skoro wyczuli magię od Holzera mogli także od innych towarzyszy, którzy byli guślarzami lub akolitami.
Teraz był zbyt późno na podzielenie się tymi przemyśleniami z resztą ale przy pierwszej lepszej okazji nie omieszka tego uczynić.

Po chwili namysłu mag przemówił:
- Całowicie słuszne przypuszczenie. Ten Maksymialian z jakiego kollegium pochodzi?
Markus wolał się upewnić, że nie wymieni tego samego co czarodziej z którym jeszcze moze się spotka….A propos tego:
- Albo może pochodził? Z tego co prawisz można wyciągnąć prosty wniosek, że raczej go już nie ujrzymy. W okolicy nie ma więcej Wam podobnych? Sami zostaliście wysłani do tej mieściny?
 
Dnc jest offline