Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-03-2016, 21:35   #104
Hazard
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację
I wrócili. Tak po prostu. Obozowisko stało się dla nich sercem rozszalałego na morzu wiru, który przyciągną ich do siebie, jakkolwiek by się nie starali wyrwać. Byli w pułapce. Ange i Bear dobrze ocenili sytuację. Nie mogli już uciekać, musieli się przygotować i walczyć. Na ich nieszczęście, jedyną słuszną bronią zdawały się jedynie ogień i talizmany. Westchnął i podszedł bliżej ognia.
- Zmyjcie z siebie krew - Paquet zaproponował Mikołajowi i Connorowi, kiedy przechodził obok. - To Coś, co napadło na nas w lesie śmierdziało zgnilizną i krwią. Wy jesteście cali ubabrani w niej i zapewne wyglądacie teraz dla tej bestii jak świąteczny obiad...
Nie czekając na odpowiedź, mężczyzna ruszył dalej. Wiedział, że już zbyt długo odkładał coś ważnego na później.
Zbliżył się do ogniska i przyklęknął przed siostrą. Tak długo odkładał tą rozmowę, że przez dobrą chwilę nie wiedział co powiedzieć. Ponura mina siostry wróżyła rozmowę podobną do tej, którą wcześniej odbył z Arisą - czyli niezbyt miłą.
- Ange, jak się trzymasz? - zapytał w końcu. Wiedział, że zawiódł siostrę, jednak nie sądził, by jakiekolwiek tłumaczenie mogły coś wskórać. - Wiem, że może to wyglądać całkiem inaczej, ale martwię się o Ciebie w takim samym stopniu co o Arisę.
Kobieta z początku wzruszyła ramionami, a jej wzrok obserwował nietypowe anomalie dziejące się w namiocie Mounta.
- Nie wiem co robić, po prostu - odparła bez żadnych pretensji i pokręciła głową. Zagryzła dolną wargą ust, jakby w zastanowieniu.
- Zastanawiam się czy jakiekolwiek próby mają sens, czy nie lepiej po prostu rozpalić ognisko i zaczekać tu do świtu. - przeczesała włosy za ucho i spuściła głowę
- Hej, wszystko będzie dobrze. - Widząc zmartwioną minę siostry, Bruce położył jej rękę na ramieniu i uśmiechnął się słabo. - Chyba nikt z obecnych nie wie co ma robić. Sytuacja jest… nierealna. To miejsce i to coś… Też nie rozumiem co się dzieje, ale wiem na pewno, że musimy trzymać się razem. Zostanie tutaj, przy ognisku, to chyba nie jest zły pomysł… Ale ten huk przed chwilą nie podobał mi się wcale. Mam nadzieję, że to tylko wiatr przewrócił drzewo…
Ange ponownie wzruszyła ramionami, zupełnie jak poprzednio.
- A czy to ma jakiekolwiek znaczenie? Drzewo czy rogaty idiota, chyba już wszystko jedno - odparła obojętnie wyciągając zza pasa nóż i się mu przyglądając, a następnie ponownie skierowała wzrok na czerniejący namiot
Paquet chwycił trzymającą nóż rękę siostry i spojrzał na nią z troską, przeczuwając co chce zrobić. Chyba wolałby, by Ange krzyczała teraz na niego, niż by popadała w taką obojętność.
- Głowa do góry, wydostaniemy się z tego miejsca - powiedział. - Lepiej nie zbliżajmy się do namiotu. Jeżeli kryje się tam coś podobnego do tego… czegoś, co wcześniej widzieliśmy, to nóż nie zda się na nic. Bear ze swoją racą i Connor z tym talizmanem poradzą sobie. - Bruce westchnął i spojrzał na ogień. - Przydałoby się dołożyć do ogniska kolejny namiot - i tak wątpię, by komukolwiek się dzisiaj przydał. Pomożesz?
Tym razem szatynka kiwnęła twierdząco głową. Podniosła się niezgrabnie z zimnej gleby i strzepała piach z pośladków po czym poszła pomóc bratu. Ten wyciągnął wolną, płonącą żerdź z ogniska i ruszył w stronę namiotu, który znajdował się najbliżej źródła światła.
- Aha, wcześniej wzięłaś sobie talizman, prawda? - zapytał Bruce. - Trzymaj go blisko siebie. To coś boi się tego, a przynajmniej tak to wyglądało, kiedy ostatnim razem go spotkałem. Zabierzmy namiot szybko i wracajmy.
 
Hazard jest offline