Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-03-2016, 22:27   #105
Lomir
 
Lomir's Avatar
 
Reputacja: 1 Lomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputację
Mikołaj obserwował jak widmowe pająki znikają, jeden po drugim. Wyparowują przy zbliżeniu płomienia pochodni zupełnie jak krople letniego deszczu spadające na rozgrzanego grilla. Skojarzenie rozbawiło chłopaka. Dlaczego w takiej sytuacji przyszło mu na myśl słoneczne letnie i leniwe popołudnie przerwane ciepłym deszczem? Tego nie wiedział. Może jego mózg przekraczał granice, spoza której już nie można wrócić i Mikołaj postradał zmysły?

To by było za proste. Oddać się w objęcia szaleństwa, położyć na ziemi i umrzeć. Nawet jeśli to najwygodniejsze wyjście to młody mężczyzna był zbyt silny psychicznie żeby się załamać. Musiał walczyć do końca, czy tego chciał czy nie.

Sytuacja przybierała coraz to gorszy obrót. Kolejna ofiara, tym razem był to Aron, którego okaleczone ciało musieli ciągnąć. Mikołaj był przeciwny pozostawieniu na wpół martwego mężczyzny w lesie, nawet jeśli był balastem dla całej "ekspedycji". Nie mógłby sobie spojrzeć w oczy po czymś takim. Może był zarozumiałym dupkiem, bananowym dzieckiem bogatego ojca, ale w głębi duszy był dobrym człowiekiem. I miał nadzieję, że to dobro go nie zgubi...

W trakcie marszu Mikołaj kilkukrotnie sprawdzał swój sprzęt elektroniczny oraz analogowy kompas. Nie spodziewał się niczego innego.
- Typowe. Jak w każdym, pierdolonym, horrorze klasy B. - powiedział do siebie. GPS do niczego się nie nadawał. Strzałka wskazująca lokalizację skakała z miejsca na miejsce, niczym młoda żabka, odwiedzając miejsca oddalone od siebie nawet o kilometr. Kompasy, zarówno te elektroniczne jak i ten analogowy zachowywały się tak, jakby znajdowali się na biegunie. Igła kręciła się w kółko, co rusz pokazując północ w innym kierunku. Z komórką nie było lepiej, nawet połączeń alarmowych nie dało się wykonać, nie mówiąc już o regularnym zasięgu.
-Pieprzony szmelc. I na co tu wydawać tyle kasy, skoro kiedy tego najbardziej potrzebuję to cała ta jebana elektronika wypina się na mnie dupskiem? - powiedział po raz kolejny do siebie.

Gdy dotarli do obozu Mikołaj stał z otwartymi ustami i wybałuszonymi oczami. Po komentarzu Connora chłopak powiedział wpatrując się w obozowisko
-Z ust mi to wyjąłeś...-

Chłopak przysłuchiwał się rozmowie ekipy. Spojrzał na pochodnię. Nie dobrze, powoli się dopalała, ale mogła pomóc rozpalić ogień po raz kolejny.

- Póki palą się pochodnie powinniśmy nazbierać jak najwięcej drewna, jeśli mamy rozpalić ognisko. Widziałeś, że te namioty nie chcą się palić. Musimy działać teraz, szybko. Jeśli decydujemy się, że zostajemy tutaj to ja idę po drewno, ale potrzebuję kogoś do pomocy, żeby trzymał chrust albo pochodnię. Connor? Pomożesz mi? -

Jeśli wszyscy przystali na propozycję, aby zostać w obozie, a Connor zdecydował się pomóc Polakowi to razem ruszyli w mrok nocy. Poza drewnem Mikołaj wypatrywał kolejnych łapaczy snów, które mógłby zabrać i przytroczyć sobie do plecaka. Z tego co zaobserwował Mayfield działały równie dobrze co otwarty płomień.
 
__________________
Może jeszcze kiedyś tu wrócę :)

Ostatnio edytowane przez Lomir : 10-03-2016 o 14:42.
Lomir jest offline