Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-03-2016, 23:56   #59
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Ciało Zhanessa zostało przygotowane do drogi w sposób, który ułatwił Rubin utrzymanie go w łapach, a który uwzględniał sieć rybacką. Smoczycy ani trochę nie przeszkadzało, że cierpiała na tym godność byłego władcy Darren. To, co ją interesowało, to dobro tego, który zastąpić go miał na tronie. Im szybciej minie im droga, tym lepiej miało być dla wszystkich. Była także bez wątpienia ciekawa owej młodej córki Zhanessa. Słowa maga były jednym, a naoczne ujrzenie owej dziewki czymś nieco innym. Gdy więc wszystko było gotowe nie zwlekała z wzbiciem się w powietrze.

Lot nad znajomymi terenami odbył się w bliskości ziemi, rzek i dachów tych wiosek i miasteczek, które nie dały się Dareńczykom i wiernie przy Markusie stały. Plotka o smoku roznieść się zdołała więc witano ich machaniem i okrzykami, a nie strzałami i paniką. Było to miłe pożegnanie i Rubin upewniła się, by każdy dostrzegł jej jeźdźca. Oto bowiem zostawiał on za sobą królestwo, w którym przybył na świat i wejść w posiadanie miał kolejnego, które zarówno szczęście przynieść mu mogło co smutek. Życie władców niosło ze sobą ciężar podobny nieco do łańcucha, który skuwał ręce i przyciskał szyję do ziemi. Głupcem był ten, kto sądził, że los króla lepszym jest od losu żebraka. Rubin jednakże postanowiła, że zapewni Garetowi spokojne władanie ozdobione latami spędzonymi na szczęśliwym władaniu ziemiami, które dla niego zdobędzie. Później odleci, by spróbować znaleźć własne miejsce w tym świecie. Nie dla niej już bowiem było zacisze smoczych jaskiń i puste ich wnętrza. Skoro taki idiota jak Yagmur był w stanie znaleźć smocze jajo, to dlaczego niby jej miałby się ów czyn nie powieść?

Noc zastała ich już za granicą gór. Rubin, nie wyjaśniając Garetowi powodów swego postępowania, skierowała swój lot ku samotnie stojącemu dworowi. Okrążyła go dwukrotnie nasłuchując płaczu dziecka i rozmów prowadzonych przez służbę. Nie zniżała się jednak zbytnio by nie płoszyć zwierząt i nie alarmować mieszkańców. Wspomnienie tego miejsca było stale żywe w jej myślach.

Gdy ujrzała jak drzwi się otwierają, a znajomy jej człowiek wychodzi na zewnątrz by zaczerpnąć świeżego powietrza, zmieniła nagle swe plany kierowana dziwną potrzebą. Tak jak wtedy, gdy znalazła się w tym miejscu po raz pierwszy, tak i teraz wylądowała nieco na uboczy, jednak nie na tyle by oczy mężczyzny nie zdołały jej dostrzec. Zamarł w pół kroku i wbił w nią swe spojrzenie. Czuła jego strach, jednak nie było to jedyne uczucie, jakie zdołała wychwycić.
~ To zajmie chwilę - poinformowała Gareta, czekając aż ten zsiądzie.
~ Oczywiście - odparł przyszły król Darrenu, zsuwając się z grzbietu smoczycy na ziemię. Wypytywanie, co spowodowało ten postój, mogło poczekać.
Rubin wyplątała łapę z sieci, w której tkwiło ciało martwego króla i zmieniła swą postać. Stopy zdawały się same prowadzić ją w kierunku nieznajomego. Tyle się wydarzyło od tamtej pamiętnej nocy… Nie zapomniał jej jednak, co przyjemnie połechtało jej duszę. Skłonił głowę nie wykazując cienia obawy o swoje życie.
- Śpi już? - zapytała kierując spojrzenie na część dworku, która nie poddała się ogniowi i wciąż uparcie tkwiła służąc mieszkańcom za schronienie.
- Tak - potwierdził jej przypuszczenia, na chwilę przenosząc spojrzenie z niej na Gareta oraz ciemny kształt zawinięty w sieć. Szybko jednak powrócił wzrokiem do stojącej przed nim kobiety. - Kim jesteś?
Pytanie to wywołało uśmiech na ustach smoczycy. Wszak widział kim była, dlaczego ludzie zawsze potrzebowali słownego potwierdzenia dla rzeczy, które widziały ich oczy.
- Nie będę go w takim razie budzić - stwierdziła miast odpowiedzieć i odwróciła się, chcąc odejść. Nim zdążyła jednak postąpić krok silna dłoń zacisnęła się na jej ramieniu wstrzymując jej dążenia. Zatrzymała się bardziej zdziwiona niż z faktycznej konieczności.
Garet odruchowo sięgnął dłonią do rękojeści miecza, jednak natychmiast opuścił rękę. W końcu Rubin potrafiła sobie poradzić z jednym intruzem.
Bez wątpienia poradzenie sobie z tym mężczyzną nie sprawiłoby jej większego problemu, jednak nie miała ochoty go krzywdzić. Odwróciła ku niemu spojrzenie, w którym lśniło pytanie.
- Zostań… Zostańcie na noc. To niespokojne czasy - powiedział po dłuższej chwili milczenia puszczając jej rękę.
Garet pokręcił głową.
- Spieszno nam - powiedział - by zmienić tę sytuację. Gdy wreszcie wszystko się uspokoi, wtedy chętnie skorzystamy z zaproszenia.
- Rozumiem
- nieznajomy skinął głową niechętnie cofając się o krok. Jego wzrok wciąż był utkwiony w Rubin, która lekko skinęła głową.
- Wrócę - obiecała. Zamierzała dotrzymać tej obietnicy.
Tym razem gdy odwróciła się by odejść nie została zatrzymana, co wzbudziło w niej lekkie niezadowolenie, jednak nie zamierzała dociekać dlaczego. Przemiana w smoka nastąpiła szybko, gwałtownie. W jednej chwili kobieta, w następnej bestia. Spojrzała jeszcze na dworek i wciąż stojącego przed nim człowieka. Odczekała aż Garet powróci na swoje miejsce, po czym złapała szponami sieć. Najchętniej by została, jednak nocą lepiej było im podróżować nie będąc widzianym z dołu. Należało wykorzystać każdą przewagę jaka się trafiała. Pochyliła łeb, na co odpowiedziało jej skinięcie głowy nieznajomego. Ponownie nie zapytała go o imię. Mawiano jednak, ze do trzech razy sztuka…
~ Lećmy - rzuciła rozwijając skrzydła i czekając na sygnał od Gareta, że jest gotowy do wznowienia podróży.
~ Lecimy - odparł, sprawdzając pasy. Skinął głową mężczyźnie, który cały czas im się przyglądał.

Polecieli… Ponad sadami i łąkami, ponad polami uprawnymi i szumiącą wodą rzek. Darren może i nie było tak piękne jak Aden, jednak bez wątpienia należało do dobrze prosperujących królestw. Gdyby nie chciwość króla, mieszkańcy tych ziem mogliby żyć spokojnie i w dostatku. Zamiast tego mieli wojnę.
Smoczyca niekiedy wzbijała się w górę, niekiedy opadała ku ziemi bez wyraźnego powodu. Zdawać się mogło iż czyniła tak dla czystej przyjemności i po części tak właśnie było. Nocne loty miały dla Rubin swój urok. W przeciwieństwie do ludzi byłą w stanie dostrzec ukryte przez mrok piękno okraszone srebrną poświatą księżyca i gwiazd. Tam gdzie inni widzieli mrok i strach, ona widziała tętniący życiem świat. Powoli uspokajała serce i koiła duszę. Nieznajomy miał na nią dziwny wpływ, podobnie jak tamto miejsce. Już od pierwszej chwili gdy ujrzała jego martwy spokój pośród chaosu jaki panował wokoło… Ponownie odłożyła rozważania na ów temat, tak jak zrobiła to tamtej nocy.

Czas płynął do przodu wyznaczany kolejnymi machnięciami skrzydeł. Kolejne przystanki nie były planowane. Droga do stolicy wiodła prostą linią i nie uwzględniała wizyt w karczmach czy zajazdach. Rubin nie była głodna, a Garet zawsze mógł skorzystać z podręcznego zapasu jadła i posilić się korzystając z łagodnego dryfu, w jaki niekiedy wchodziła smoczyca. Gdy pierwsze promienie słońca zalśniły na horyzoncie, barwiąc niebo odcieniami złota, ujrzeli wieże Mold. Smoczyca nie zamierzała marnować czasu na niepotrzebne okrążenia. Lot swój skierowała bezpośrednio ku najwyższym i najokazalszym, które zdobiły zamek królewski.
~ Gdzie chciałbyś rozpocząć swój pobyt w nowym domu? - zapytała Gareta.
~ Zacznijmy od środka - zaproponował. ~ Jakiś ładny dziedziniec, bo balkony raczej odpadają.
Zamiast marnować czas na odpowiedź, wyłowiła z licznych, wolnych przestrzeni służących głównie za ogrody, taki który jej akurat spasował i był w miarę oddalony od głównego dziedzińca, na którym bez wątpienia zostaliby przywitani niekoniecznie z otwartymi ramionami. Lądując uważała by przypadkiem nie zmienić cennego ciała w nieco mniej cenną breję. Jakby nie spojrzeć to wypadałoby by po tym całym wysiłku ukazać rodzinie zmarłego jego doczesne szczątki we względnie dobrym stanie.
Powitania się nie doczekali. Co prawda straż na blankach krzyknęła coś do tych, co stacjonowali na niższych poziomach, jednak na ich reakcję czekać było trzeba długo. To zaś co w końcu pojawiło się w ogrodzie można by policzyć na palcach jednej ręki. Rubin prychnęła wyrażając swoje zdanie o ochronie, jaką w tej chwili dysponowała królewska siedziba.
~ Na chrupko czy tylko lekko przypieczeni? - zapytała Gareta budząc swój ogień. Wątpiła by chciał przy sobie zatrzymać takich strażników.
~ Żeby stracić jak najmniej czasu - powiedział.
Co oznaczało na bardzo chrupko i tak właśnie zostali podani swemu nowemu królowi. Rubin, gdy tylko uznała, że przystawka została odpowiednio przyrządzona, a Garet opuścił jej grzbiet, zmieniła postać na nieco bardziej przyjazną zamkowym korytarzom.
- Proponowałabym salę tronową - zwróciła się do swego towarzysza.
- Zgadzam się. W końcu to serce zamku. Musimy sprawdzić, ile tam trzeba będzie zmienić, bo jakoś nie bardzo wierze w gust Zhanesa.
O zmarłych nie powinno się mówić źle, no ale cóż... Byłemu królowi Darrenu daleko brakowało do miana człowieka bez skazy.
Podniósł zawinięte w sieci ciało (na szczęście życie na szczycie władzy upodobniło Zhanesa do świni tylko z charakteru, nie z tuszy).
- Chyba nie będziemy potrzebowali przewodnika? - spytał.
- Z pewnością damy sobie radę - oświadczyła Rubin ruszając przodem.

Zapewnienie niewiele od faktów się różniło. Wystarczyło podążać za krzykami gwardzistów, tych którzy wykazali się pewną ochotą do pełnienia swej służby. Najwyraźniej sala tronowa była uważana za bezpieczne schronienie więc to w tamtym kierunku zdawali się uciekać ci, co po rozum do głowy nie poszli i nie wybrali drogi przeciwnej. Cóż, nie można było wiele wymagać od ludzi, których zaraz z rana witało się ogniem i zbliżającym się widmem śmierci. Rubin z pewnością wiele nie wymagała, ot, co by jej i Garetowi z drogi schodzili. Ci zaś, którzy tego nie uczynili i miast zwiewać gdzie pieprz rośnie próbowali stawiać zbrojny opór, czekał los podobny do ich poprzedników w ogrodzie. Braki w służbie i ochronie Garet będzie musiał uzupełnić w czasie późniejszym. Teraz liczyło się to by posadzić go na tronie, a smoczyca sprawiała wrażenie gotowej w tym celu na wymordowania każdej żywej duszy jaka się jej nawinęła.
Na szczęście nie musiało dojść do tak drastycznych akcji nim wrota prowadzące do serca zamku stanęły otworem. Zebrana w sali tronowej szlachta, służba i wojacy wyglądali jakby ich ktoś z łóżek wyrwał, co zresztą pasowało do zaistniałej sytuacji. Smoczyca uwolniła swoje węże by otoczyły i zbiły w gromadę te owce, które się skryły licząc na cud jakiś, który nie miał nastąpić. Tych strażników, którzy odważnie dzierżyli miecze i próbowali chronić niewielką grupkę osób przy tronie na razie oszczędziła, robiąc miejsce Garetowi. Od tej chwili to w jego dłoniach spoczęły dalsze ich kroki, które podjąć mieli by wyprawa odniosła skutek, jaki planowali.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline