"Nie odprawiłem wieczornego obrządku dzielenia" - była to pierwsza myśl jaka przyszła Markusowi po przebudzeniu. Wyraźnie przejęty dopiero po chwili zauważył że nie leży w swoim łóżku, kolejną chwile zajęło mu przypominanie sobie wydarzeń poprzedniej nocy.
Pamiętał poszukiwania dziewczynek, pamiętał rozmowy toczące się z przemytnikami, których treści niestety nie znał, wreszcie pamiętał walkę. Wciąż był zły za to że dał posłuch Shenowi i przyobiecał sobie że będzie to ostatni raz gdy ktoś za niego będzie decydował o miejscu w szeregu czy też roli jaką odegrać ma w walce. Niewielkim pocieszeniem był fakt że być może dzięki przyjęciu na siebie kilku zbirów reszta miała czas i sposobność do wykończenia przeciwnika. To nie zmieniało jednak faktu że mógł zginąć i zapewne niewiele do tego zabrakło skoro nawet nie ocknął się na plaży tylko w obcym mu miejscu. "Przynajmniej jestem zdrowy" - stwierdził poprawiając swoje samopoczucie, musiał też przyznać że poprzedni dzień obfitował w więcej doznań i doświadczeń niż wiele tygodni w drodze. Pierwsza prawdziwa walka na śmierć i życie oraz misja ratowania dziewczynek, towarzystwo różnorodnej grupy, wreszcie pobyt w szpitalu. Dawno już nie przeżył tak intensywnie jednego przecież dnia.
- No dobra pora się zbierać - rzucił trochę do siebie a trochę do towarzyszy którzy tak jak on wylądowali w lazarecie. - Dziękuję Ariamie za opiekę, jeśli zdarzy się że wieczorem będę dysponował jeszcze jakąś mocą to zajdę tu by wam dopomóc. - przyobiecał mężczyźnie który najwyraźniej sprawował piecze nad tym przybytkiem.
Wszyscy ruszyli do Courtezów gdzie przywitał ich sam gospodarz jak i pokaźna nagroda. Jedno było pewne , trzeba było uzupełnić braki w wiedzy i wspólnie ustalić co dalej... |