Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-03-2016, 12:49   #123
Caleb
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Miała już ruszyć w swoją stronę. Ponowna wycieczka do miasta wiązała się z dużym ryzykiem. Po pierwsze i najważniejsze ktoś tam już znał jej profesję. Inaczej ta dwójka by jej nie odnalazła. Secundo stygnący w rowie trup nie pomagał reputacji rzekomo praworządnego przybysza.
Lecz wtem odruchowo zerknęła do sakiewki. Zwykła perspektywa dodatkowego zarobku zmieniła nagle tor myślowy Samanthy. Miała o kilkaset dukatów mniej niż mieć powinna. Ojciec zaś nie należał do ludzi, którzy podsumowaliby ów fakt wzruszeniem ramion. Delikatnie mówiąc.
- Więęęęc… Co mam zrobić? Jak płacą, to nawet jabłka nie przetnę.
Dewayne wyjął połamany zwitek tytoniu. Zaciągnął się i lekko skrzywił.
- W tej sytuacji jestem tylko posłańcem. To równie popieprzone i zaskakujące także dla mnie. Wiem tylko, że facet od zarażonych chce wam złożyć propozycję. Chodzi o zbrojną pomoc. Nie oszukujmy się. Jesteście zdatni skopać dupę każdemu, kto rzuci brzdękiem - spojrzał z ukosa na dziewczynę - Na razie masz pójść z nami na spotkanie i wysłuchać co ptasior ma do powiedzenia. Inaczej on sam nie wyciągnie ręki w kierunku kompanii do której należę.
Nastąpiła dziwna cisza. Manuel poczuła się zobowiązana ją przerwać.
- Ten “ptasior”. Chodzi mu o doktora. Jest wtyczką zbiegów na Andromedzie. Przerażający gość. Także się dogadacie.
Zapadał zmrok. Poprzez mgłę, które wdzierała się bramami do miasta widać było rozmazane smugi ulicznych latarni. Stary, pijany węglarz chodził między nimi, prósząc ogień i nucąc bełkotliwą pieśń. Mnogość świateł rozświetliło ponurą czerń nocy i odbijało się w tysiącach kanałów. Choć raz ponure miasto przemytników można było nazwać zjawiskowym.


Stale zachowując milczenie, minęli kilka mostów. Nie dlatego że brakowało im tematów. Cała trójka dzieliła wrażenie bycia śledzonymi. Jakby ukryte spojrzenia taksowały każdy ich krok. Uczucie nie odpuszczało ich aż do momentu jak zakręcili w kierunku strzelistej wieży. W okół dryfowało parę zeppelinów. Jeden posiadał emblematy rodu La Croix. Łopoczący sztandar przedstawiał przebitą mieczem, ludzką czaszkę.

Denis spojrzał na szlachciankę z powagą.
- Kobieta, równie tajemnicza, co piękna, do tej pory skrywa swój sekret, który czeka na odkrycie… Wydobyłem go z zatopionych ruin przedwiecznego teatru, to coś więcej niż biżuteria, to symbol tęsknoty za minionym, pytanie o miłość, o przeznaczenie i o nieodgadniony los…
Eloiza podniosła wisior do wysokości oczu. Szkiełko za którym znajdowało się zdjęcie odbijało kolorowe refleksy na jej szlachecką twarz.
- Dziękuję ci. To bardzo ładny prezent. Ale wygląda na kosztowny. Jesteś pewnien że…?
Spojrzała na lurkera. Nie musiał mówić nic więcej. Podjął już decyzję.
Richard wszedł między dwójkę. Uznał że zbyt długo już tutaj deliberują.
- Wracajmy na statek. Musimy omówić dalsze plany. Mam nadzieję że Manuela i Dewayne sprowadzą do nas Samanthę Kidd. I może wreszcie dowiem się o co w tym wszystkim biega.

Gdy wspięli się po spiralnych schodach i weszli na mostek, załoga już na nich czekała. Dla piratki pokład sterowca był swoistym nowum. Przyzwyczajona została do skrzypiących desek wysłużonego “Doga”, nie stukających trybów latającego konstruktu. Również jej błędnik funkcjonował w dziwny sposób. Na morzu nie miała problemu z przyzwyczajeniem do miarowego kołysania. Tutaj podłoże jakby wznosiło się, to opadało.
Richard i Denis wyszli na przeciw przybyłych. Samantha okazała się wyglądać co najmniej zjawiskowo. Pierwsze co rzucało się w oczy to burza rudych włosów. Czerwona fryzura w intrygujący sposób korespondowała z zielonymi tęczówkami oczu. Miała urodziwą twarz, choć przeciętą śladem ostrza. Nienaturalnie białe zęby wskazywały na wczepiony implant. Nosiła dzianinowe spodnie i koszulę z zaschniętymi kropkami krwi. U jej boku wisiał kordelas oraz pistolet skałkowy.
Piratka. Reprezentant legendarnej formacji kapitana Jamesa. Członek załogi o której najmężniejsi żeglarze wypowiadali się półgłosem. Zarazem ich przepustka.
Manuel podeszła do swojego pracodawcy i Arcona.
- To nasz szef. On rozmawiał z doktorem i zapewne powie ci coś więcej. A ten tutaj: lurker Denis.
Następnie zwróciła się szeptem do Richarda.
- Skoro mamy zaaranżować spotkanie z doktorem, bądźmy bardzo uważni. Zdaje się że wiele oczu obserwowało nas w mieście. W wolnej chwili chciałabym także porozmawiać z tobą o Casimirze.



Jacob nie należał do ludzi, którzy zwykli się ociągać. Ledwie Ferat przyniósł mu poszczególne wydania gazet, tak Cooper zaczął dokładnie oglądać zbiór. Część tekstów musiał sobie odpuścić. Nie miał czasu, aby dokładnie przeanalizować każdy artykuł. Rozłożył fragmenty papieru na różne kupki. Niektóre zostawił dla siebie. Resztę przysunął towarzyszowi.
- Rigelski kryzys, przygotowania Corvus do wojny, korupcję, przewrót zbożowy, kapitan Kidd, finanse Andromedy i Mushakari są twoje. Jak znajdziesz coś ciekawego, cokolwiek, co może się przydać przy ułożeniu obrazu tego, co dzieje się na świecie, to od razu mów. No... To do roboty!
- Się wie! - Lucjusz udał gest salutu, drugą ręka rozpalając oliwne lampki.


Zasiedli przy mahoniowym stoliku, rozświetlonym ciepłym blaskiem pełgających ogników. Na stertach przed nimi piętrzyła się wiedza z różnych zakątków świata. Być może wśród niej znajdowały się fakty, które miały zasklepić informacyjne luki w intrydze.
 
Caleb jest offline