Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-03-2016, 12:55   #19
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Sydney "Kurt" Marshall - filozoficzny wędrowiec


~ Szkoda. ~ przemkło mu przez głowę gdy okazało się, że w śmigłowcu nie zachowały się żadne zapiski. Przynajmniej w nie rozpoznawalnym stanie. Byłby ciekaw zobaczyć na własne oczy jak wygląda taki dziennik. Poczytałby może coś by się dowiedział? Gdzie lecieli, skąd, dokąd, z czym.

Trupy pilotów obejrzał chwilę. Ciekawa pozycja. Jak na sztywniaków. Poza tym jakoś sensacji w nim nie wzbudzali. Wszędzie przecież były trupy z Dni Zagłady, "Kiedy Spadły Bomby" czy "kiedy wszystko jebło" albo jak to tam się mówiło o tych wydarzeniach sprzed kilkudziesięciu lat. I jak ludzie próbowali się ratować a im nie wychodziło no to kończyli jak ci tutaj a tacy co przyszli po nich potem jak teraz Syd znajdowali ich właśnie w takim konserwatorze tamtych zdarzeń. No ale tak dydndać przez dwadzieścia czy trzudzieści lat do góry nogami w fotelu no to fakt, nie zdarzało się Marschall'owi znajdować zbyt często takich finezyjnych dowcipnisiów. Czasem w zdachowanych samochodach no ale teraz trafiła mu się prawdziwa gratka z tym śmigłowcem nawet w tak drobnym detalu.

No ale pooglądał, pofilozofował sobie na spokojnie tak jak lubił nad geometrią i zagadką tego drobnego epizodu sprzed kilkudziesieciu lat zakończonego śmiercią tych dwóch a robota się sama nie zrobi. Więc nie główkując dłużej zaczął przebierać wrak w poszukiwaniu co ciekawszych fantów. Gdy wydobył te wszystkie buteleczki, pakiety i tego typu sprawy ucieszył się jak cholera. To było cenne znalezisko, wygodne czy do mienia czy do opylenia i mające jak najbardziej wartość użytkową.

Radość zburzyły mu odgłosy chyba za murem. ~ Nie no serio? Nie mogli się przyszwendać gdzieś za trzy fajki? ~ zbystrzał i znieruchomiał wewnątrz wraku gdy usłyszał głosy na zewnątrz. Chwilę szacował sytuację. Byli na zewnątrz pewnie gdzieś gdzie on sam nie dawno. Kłócili się więc czuli się dość pewnie. Nie tak jak on sam co się obawiał każdego kroku w Ruinach. Chyba też byli nie tutejsi. Inaczej poszabrowali by ten wrak już dawno. A jeśli byli tutejsi to pewnie nie zapuszczali się w ten rejon. Mogli zobaczyć ten śmigłowiec wczoraj czy kiedyś tam i wrócili albo po drodze tak jak niedawno on sam. Ilu ich mogło być? Dwóch, trzech, czterech? Nie sądził by więcej tak na słuch. Czyli mieli nad nim zdecydowaną przewagę liczebną. Nie miał poęcia jak ze sprzętem ale nawet jakby mieli tylko pałki i noże to po co miał się z nimi tłuc? Miał za mało ammo jak na swój gust by ryzykować zbędne strzelaniny. Zresztą nie miał po co. Właśnie zgarnął najciekawsze fanty tak jak miał nadzieję gdy tu wchodził a teraz mógł dać dyla tak jak wstępnie planował. Jak postanowił tak i zrobił.

Ruszył truchtem w stronę budynku. Oceniał, ze miał od wraku jakieś dwa tuziny kroków albo coś zbliżonego. Tamci mieli do pokonania mur tak samo jak on nie dawno. Jeśli by się zdecydowali go pokonywać. Wówczas uzmysłowił sobie, że kolejny detal świadczący, że są tu chyba pierwszy raz. Miejscowi pewnie znaliby prawilne wejście przez jakąś dziurę czy bramę a nie kombinowali z murem. No chyba, żeby wiedzieli, że z tymi przejściami jest coś nie tak. Dobrze, że zostawił ten uwiązany kabel wewnątrz muru a nie na zewnątrz bo by im niespodziewanie ułatwił dyskusje i pokonanie przeszkody.

Udało mu się dotruchtać do załomu budynku. Obejrzał się ostatni raz ale przy śmigłowcu i ścianie nadal nie dostrzefł żadnego ruchu. Schował się za fragment ściany i czekał aż z półmroku wnętrza budynku wyłowi więcej szczegułów. ~ Jakiś biurowiec. ~ potwierdziła się jego wcześniejsza wycena do co przeznaczenia dwupiętrowego budynku. Widział coś co chyba było recepcją czy czymś podobnym. Poświęcił spojrzenie gdy przechodził obok. Widział wywrócone krzesło obrotowe za ladą i płaski monitor komputera leżący na podłodze. Chciwość i ciekawość na moment go skusiły. Wyglądał na cały. Ale wiedział, że tego typu sprzęt prawie zawsze ciężko znosił próbę czasu nawet jak wyglądał na cały. Zwłaszcza jak tak sobie leżał zrzucony na podłogę. Poza tym by go sprawdzić musiałby mieć do czego podłączyć no i mieć prąd a nie miał. A ładować i targać tak niepewny przedmiot jakoś mu się nie uśmiechało. Ciężko by go było wymienić komukolwiek bo w sumie każdy mógł się przejść za róg i przynieść sobie taki badziew jeśli potrzebował. Więc nawet nie zwolnił kroku gdy pokonywał tą recepcję.

Ale krok zwolinił i już szedł a nie truchtał. Mało rozsądne było biegać po Ruinach. Brak szacunku, brak ostrożności, brak doświadczenia i brak rozumu na takie numery. Łatwo było zgapić podłogę która mogła się zapaść z takim pospieszalskim, sufit który mógł się zapaść na niego czy ściana która mogła go przygnieść. Więc póki miał wybór to starał się nie biegać po takim terenie. No czasem nie miał wyboru ale teraz miał.

Zastanawiał się kim są tamci obcy. Czy mieli jakiegoś bystrookiego? Mogli mieć a mogli nie mieć. Jakby nie mieli znaleźliby pewnie już pusty wrak. Pewnie by się rozczarowali. Pewnie by mogli rozkminić, że ktoś oczyścił go nie dawno. I chyba tyle. Gorzej jeśli mieli jakiegoś bystrzaka. Taki mógłby dookreslić, że dajmy na to dziś ktoś tu był. No mogliby chcąc czy nie chcąc zacząc przeszukiwać budynek. Choćby po to by sprawdzić czy czegoś fajnego tam nie ma. To niezbyt pasowało do planów "Kurt'a".

Zatrzymał się na piętrze. Schody i dość ładnie łamały linię wzroku. Tamci powinni być na poziomie gruntu wiec na piętrze szwendacz miałby sporą swobodę manweru. Musiał być cichy i ostrożny. Budynek do wielkich nie należał ale był dość obszerny na takie manewry. Na tyle by mieć więcej niż jedną klatkę schodową. Wszedł jedną ale nie musiał nią wracać. Od biedy pierwsze piętro nie superwysokość i móglby nawet próbować zeskoczyć gdyby zaszła potrzeba. Ale ze skakaniem w Ruinach jak i z bieganiem więc póki nie musiał to wolał nie ryzykować.

Gdy się zatrzymał usłyszał odgłosy kłótni. Chyba byli już we wraku. Musieli przedostać się przez ścianę gdy ściany zasłaniały mu wzgląd na niego. Teraz byli wewnątrz więc ich nie widział. Ale słyszał. O co się kłócili? Zwyczajowo można było o podział łupów. Ale tym razem on je zgarnął więc to odpadało. Więc co? Rozczarowanie? Obietnica? A może jeden z nich był tu wcześniej i widział jak wygląda i teraz sprowadził resztę? Jeden z paczki albo nawet jakiś szczur chcący zarobic na działkę czy co? W kazdym razie skoro wrak był pusty nie powinni tam chyba długo zabawić. Syd chciał poczekać aż wyjdą by móc rozeznać się z kim ma do czynienia. Wygląd, zachowanie i wyposażenie mogło mu sporo o nich powiedzieć. A skitrany przy starym destylatorze wody z wciąż zadziwiająco białymi w półmroku kształtami plastikowych kubeczków w uchwcie powinien chyba być raczej niewidoczny tak w półmroku, w głębi piętra i obserwujący wrak przez perspektywę kawałka korytarza, pokoju i okna. Zawęzało mu to perspektywę ale chwilowo więcej nie potrzebował.

Obserwacje przerwały mu odgłosu ruchu. Na dole, na piętrze pewnie. Ktoś wchodził. Jedna może dwie osoby. Nie skradał się tak jak on sam. Wchodził pewnie, więc beztrosko. Jak do swojego. Musiał czuć się jak u siebie. Może był jak u siebie. Albo być pewny swojej przewagi. Nie oznaczało, że faktycznie by ją miał ale jednak i mógł mieć. Marshall nie czuł się na tyle zorientowany w topografii i stanie budynku by orzekać o jego zamieszkaniu czy nie. Za krótko tu był i za mało go zszedł. Miał wrażenie, że na razie przechodził przez raczej mało uczęszczane rejony. Więc raczej chyba kryjówki nikt to nie miał. I jakby miał prawie na pewno by dawno podwędził fanty które teraz były w plecaku Sydney'a. Więc jak ktoś miał kryjówkę to chyba od niedawna. I może w piwnicy a niekoniecznie na parterze cyz pietrach.

~ Było nie było trzeba stąd spadać. ~ pokiwał głową w bezgłośnym dialogu samego ze sobą. Zdobył chyba fajne graty i czas było zwiewać by się nimi nacieszyć. Na oko Syd'a za duży tu ruch był. Ruszył ponownie oglądając przez widoczne okna i dziury świat zewnętrzny. Z piętra można było dostrzec zazwyczaj lepiej niż z parteru dajmy na to bramy i to co za murem. Pojazdy raczej by usłyszał więc zgadywał, że raczej wszyscy tak samo jak on są spieszeni. Chyba, ze gdzieś już dłuzej stał zaparkowany pojazd. Miał plan wypatrzyć drogę wyjścia z tej "posesji". Najlepiej by załomy i złomy od budynku kryły go przed ludźmi z budynku czy wraku. To co sie tu działo już niezbyt go interesowało. Wolal być niż mieć i mieć niż wiedzieć. Tym razem był gotów posłuchać ostrożności niż ciekawości.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline