Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-03-2016, 22:04   #66
Avitto
Dział Fantasy
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
- Jasne, że uratowałem, Młoda. - Ajej odwrócił się od uświnionej lady w Desperadosie i uśmiechnął się zawadiacko w kierunku skąpo ubranej blondynki. - Masz tu winko, pierwszy łyk Twój, bo zajebałem się w Tobie po uszy. Bedziesz moją szmatą? - Pytanie podparł gestem, chwytając ją za szyję Banzaja.

Tylko nie to. W głowie jakiś podrzędny śpiewak wył mu Jest już ciemno, ale wszystko jedno..., a jemu kategorycznie zależało na powrocie blondyneczki. Bliski kontakt z Antonim trwał do powrotu rzeczywistości - w przełożeniu na odczucia Banzaja wieki, a na Ajejowe - zbyt długo. Andrzej jednym płynnym ruchem podniósł z ziemi kolejno łydki, uda, korpus z rękoma i głowę, a następnie przejrzał zawartość kieszeni. Po doświadczeniach - co sugerował dookolny mrok - ubiegłego dnia zmacał wszystkie cenne miejsca na ciele. Dziwne, chyba nic nie brak.

- Poza kurwą Henrykiem -
dokończył na głos. - Co ty gadasz? Tutaj ciemno jest, kurde, ale coś mje chyba ścieło z nóg po drodze do monopola. A ty żeś mi się wyjebał na moje gangsterskie łachy, kurwa no! Skup się, ktoś Cię tu widział? - Zmianie tematu towarzyszyło rozglądanie się w pobliżu, co miało pozwolić namierzyć Czarnego Heniutka. Zlokalizowanie go było kluczowe, ponieważ zaspany Andrzej dysponował jedynie kilkoma ostrzegawczymi pytaniami do użycia w absolutnie kazdej okazji, lecz zrozumienie słów Banzaja było skutecznie utrudnione przez wyrwanie ze snu. Samego Antoniego skojarzył od razu. Pomimo, że w obiegowej opinii był to człek skory do bitki Ajejowi nie zdarzyło się dotąd spotkać go w bitewnym rauszu. Jedna z osiedlowych legend mówiła, że gdy Rembowskiego podczas rutynowego wieczornego obchodu z wózkiem wokół akademików zdybała pijąca z puszek wataha młodzieńców z paskami na dresie Banzaj zdążył wpierdolić trzem z nich oraz każdemu zabrać i osuszyć puszkę z napoczętym piwem, zanim zebrał po nerkach i odjechał z miejsca zdarzenia wewnątrz własnego wózeczka. Jak każda legenda tak i ta miała w sobie zapewne jakieś ziarenko prawdy, wszak mało kto mógł się równać z tym wojownikiem bejshido w tempie wszczynania zadym oraz ich zakańczania.

Podczas czujnych oględzin ekosystemu pasikoników i biedronek zdominowanego przez akcenty wilgotnej i mokrej Pani Zimy ciało Andrzeja wydało zgodę na zapłon pamięci roboczej. Pamiętał, że jakiś czas temu, zanim w nieznanych okolicznościach zgasło światło, wędrował z Henrykiem przez las niewielką ścieżyną. Gdy dłuższą chwilę nie stwierdził w otoczeniu ciężkiego dyszenia Heńka, dla którego tempo marszu było zbyt szybkie, zatrzymał się, zakrzyknął kilka razy imię kolegi, po czym odwrócił.

Na ścieżce zamiast Heniutka stała butelka powszechnie znanej nalewki o kolorze i zapachu landrynek. Cholernie niemęski napitek. Ale chyba nikt nie patrzy, a droga jeszcze długa. Ajej sprawnie pochwycił butelkę, odkręcił zaklejoną akcyzą nakrętkę i wspomnienie się skończyło. Jakby został uderzony, ewnetualnie odurzony, prędzej niż znieważony lub zważony. Umysł podsuwał mu obrazy z rzeźni, do której skierowano go kiedyś z urzędu pracy w ramach aktywizacji bezrobotnych. Parę tygodni później utracił zasiłek, niezaktywizowawszy się zdaniem urzędników w stopniu dostatecznym.

- Antoś, kurde, no sory. Gdzieś tu leżeć powinna naleweczka, przejrzyj żesz trochu dookoła.

Andrzej raz jeszcze zakręcił się wkoło na pięcie. Cóż ten Henio znowu odpierdoliwszy? Zawsze sapał, rzadko sie wódką dzielił, startował w wyścigu po Berło. Normalny człowiek. Być może zniknoł se tak normalnie właśnie? Ziewnął przeciągle. Zaczął łapać chłód. Wyciągnął szlugi, odpalił jednego i schował paczkę. Z tego co pamiętał Banzaj nie palił. Paląc czekał na cud, ale wobec tego, że nie nadchodził, zaczął wypatrywać jakichkolwiek świateł na horyzoncie. Palił oszczędnie, pozwalając się namierzyć, bowiem tlący się tytoń jest widoczny przy odpowiedniej przejrzystości powietrza nawet z kilometra. Próbował oswoić się z sytuacją i wypatrywał jeszcze intensywniej. Czuł zimno, więc moment, w którym trzeba było zacząć nawoływać Kutafona zbliżał się nieuchronnie.

- Jesteśmy zgubieni tutaj, kumasz? Ja nie wiem, gdzie co tu jest. Pizda sucha. A u Ciebie, mówisz, co tam się dzieje?
 
Avitto jest offline