Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-03-2016, 07:41   #67
Bergan
 
Bergan's Avatar
 
Reputacja: 1 Bergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłość
Antoni gapił się na Ajeja - standardowo rozgadanego jak niemowa na tureckim kazaniu i kręcącego się jak gówno w przeręblu. Gdyby nie te cechy w zasadzie on i Antek byli podobnymi duszami - wojownicy ulicy, z tą tylko różnicą, że tego wymagał od Andrzeja wykonywany zawód (sam Ajej nie lubił, gdy określano go jako aktywnie pracujący) czy też funkcję. Facet bronił zaciekle granic dzielni i ogólnikowo zasługiwał na szacuken, w tym Banzaja.

Antek miał nadzieję, że Andrzejek mu pomoże, ale kutafon wolał zapalić Melboro zakupione na bazarku u cyganów albo zawinięte z transportu, którego dowódca olał płacenie cła. Ajej, znany z rozjebitnej rozrzutności, częściej palił fajki z tej drugiej opcji.

Jeśli rzeczywiście była tu nalewka, Banzaj musiał sobie poradzić i poszło dość szybko. Landrynkowe gówno? To już lepiej chlać było sfermentowaną kałużę. Nic to, etanol to etanol, więc zaczął trąbić hejnał pilnując, aby nie uronić w tym grzdulu ani kropelki. Ojebawszy pół butelki, za co było mu wstyd, bo nie przystoi chlać jak taki cham, starannie ją zakręcił i poczuł jak wraca do żywych. Szybko się też odlał, aby woda i amoniak zwolniły miejsce dla wdrażającej się w organizm porcji alkoholu. Tak, czuł moc przelewającą się przez żyły...

...wrócił na drogę bejshido.

- Ajej, Ty tapczanie. Dzięki za pomoc, co jak co, ale nie szukaj pracy na ostrym dyżurze, bo cię szybko zwolnią - podszedł do Andrzeja i poklepał go po ramieniu. - Kurde bela, pikne wdzianko masz? Oddał dobrowolnie czy zajebałeś? A może po trochu obu? Powiem ci, że teraz nawet ja bym ci myto opłacił widząc na rogatkach dzielni. Ale chuj to, słuchaj mie - zagarnęły mie psy, kutasy wzięły na spytki, nie napoili, ledwo ujszłem z życiem. Pytali o całą ferajnę...

Antek zreferował cały przebieg wydarzeń, włączając to spotkanie z Piotrem Gołąbkiem, komorą gazową (Policja to byli naprawdę naziole) zombie, agenturą CIA i Mossadu na terenie lasu oraz walkę na noże z watahą wilków i ich przywódcą - drechem Zbychem, rzekomym druidem na psychotropach. Od razu poprosił też o relację od Ajeja, bo co jak co - ale nic nie wiedzieć to gorzej niż wypić samą wodę. Oczywiście oratorstwo Andrzejka poszło w kierunku A chuja tam..., ale poproszony jakoś nawet zaczął myśleć. Kilka chwil później Antek już miał całościowy obraz tej krytycznej i kretyńskiej sytuacji...

- To gdzie ta wóda z auta? I w ogóle nieźle naszego Pana przerobili w bladego chuja. Zwyrole pierdoleni, tfu, jebana ich mać w dupę psa. Jestem z wami chłopaki i moje czerstwe piąchy są gotowe spuścić komuś totalitarny łomot. Prowadź do obozu, może i Henia znajdziemy po drodze, a ten monopol zostaw - za dużo zombie w lesie, jak dziabną to syfylis gwarantowany, brachu. Wódy ci za mało czy przechowujesz ją w formie dowodów rzeczowych, kurwa?

Lubił Ajeja, ale skubany czasem był za bardzo narwany na ostre chlanie wina. Znaczy no...Banzaj też potrafił się dokleić do butli jak stado pijawek amazońskich do nieuważnego człowieka, ale czasami wystarczyło nieco pomyśleć. Ajej był mięśniakiem i w sumie mózg utracił swoją pierwotną pozycję w hierarchii zarządzania organizmem. Chociaż sam Antek doszedł do wniosku, że zbytnio lepszy nie był. Pamiętał, jakby to było przedwczoraj, gdy robił rajd między akademikami w poszukiwaniu puszek i butelek (piątkowa noc, więc spore żniwo się szykowało) po tym, jak już przegonił konkurencję. Drechole łoiły browarki z Żabola i zaczęły bardzo niegustownie obrażać Banzaja, za co on im odpłacił klasyczną wiąchą. Naturalnie nie mógł odpuścić, ale chuj im w oko - swój żulerski honor miał. No to tamci hajda i atakujo. Sześciu, w porywach do siedmiu, gdy jeden skończył lać za krzakiem. Banzaj poczęstował wszystkich ciosami woodzitshu i szambo, wpierdolił jeszcze na dokładkę...i jeszcze trochę, a potem na ich oczach wychlał całe piwo, zaś puszki galantnie zapakował do wózka. Nagle na rewir zajechała karawela z Policją, wpierdolili i jemu, a dla jajec wpakowali w kajdankach i ze spuszczonymi gaciami do wózka puszczając po ulicy. Dobrze, że wózek z Biedro miał niezłą sterowność, to Banzaj wyprowadził go bezpiecznie do rowu.

Antek zrobił dwa kroki i się zawachał...jak on lazł w tej czarnej dupie na ostatnim zionięciu?!

- Kurde, nawet jakbyśmy mocno wąchali to Henia nie doszczerzemy. Może gdzieś kręcą się tu bracia Gumowilcy? Kojarzysz, ci od zarządzania dziuplą pod nieobecność Dzięcioła, który filuje w pierdlu za rozmonterkę auta tajniaków...

I wtem go naszło!

- Kurwa, Ajej, mam tutej jakieś zapiski z grypserką. Piotrek Gołąbek mi wsadził w gacie, zanim zapakowali chuje i tutaj wywalili, niebieskie zasrańce. Masz zapalarkę jakomś albo spiczki? No, zapałki, o! Umiesz odczytać takie runy? Kurde sprawy się chylą ku armagedonowi chyba...
 
__________________
- Sir, jesteśmy otoczeni!
- Tak?! To wspaniale! Teraz możemy strzelać w każdym kierunku!

Ostatnio edytowane przez Bergan : 10-03-2016 o 10:01.
Bergan jest offline