Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-03-2016, 14:19   #13
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Oni… słowo o wielu znaczeniach w języku ludu z którego się wywodził Shinzen. Te dwa stwory były Oni. Toteż elf syknął jedynie do Eraszkigal. -Trzymaj się z tyłu.
I ruszył biegiem w kierunku jaskini z kobietą i dwoma otaczającymi ją stworkami. Te przynajmniej nie były Oni.
-Jesteście okrążani!-krzyknął na cały głos, próbując przeciąć drogę jednemu z nich, ale nie zamierzając uderzać jako pierwszy. A raczej skupić swe siły na obronie.
Słowa elfa nie wywarły aż tak wielkiego wrażenia na kobiecie. Owszem stworzenia które widziała mogły budzić postrach lecz same rozmiary i siła fizyczna to było zbyt mało by traktowała je jak zagrożenie. Jedna pozostała z tyłu jak życzył sobie Shinzen.
Wezwała mrok ponad wszelkim istnieniem, ciemność głębszą niż najmroczniejsze cienie, złożyła ofiarę z odrobiny własnej witalności i powołała do istnienia widmową dłoń.

Widząc nieoczekiwany sprint mężczyzny Sabrie chwyciła mocniej broń i rozejrzała się za przeciwnikami. Przesunęła się tak, by być na pierwszej linii i przygotowała do obrony. Nie wiedząc co potrafią czteroręcy przeciwnicy wolała nie ruszać na ślepo, zwłaszcza że towarzyszka z oddziału zaczęła rzucać ofensywne czary.
Bez dalszych słów czy gestów przywołana przez Ereszkigal dłoń otoczona czarną poświatą ruszyła błyskawicznie w kierunku jednego z potworów.
Dłoń utkana z magii i krwi, ruszyła w stronę demonicznej istoty. Ta zareagowała na ruch, odwracając łepetynę w stronę iskrzącej się manifestacji mocy. Jednak wraz z nią, stwór dostrzegł biegnącego elfiego szermierza, i to jego uznał za dogodniejszy cel. “Oni” ruszyło na elfa, z niewielkim trudem odganiając magiczną doń, przy pomocy machnięcia jednego ze swych ostrzy. Stwór dopadł do szermierza, wykonując sztych dzierżoną włócznią, jednak ten, przygotowany na obławę, bez problemu wyminął atak.
-Popełniłeś błąd.- Shinzen beznamiętnie stwierdził fakt, porzucając postawę obronną. Teraz nie miał wątpliwości, że za maską bestii nie kryje się nic. Że to co widzi, jest tym co widzi… zagrożeniem do ubicia. I ostrze w jego dłoni nagle stało się żelazną błyskawicą, próbującą znaleźć otwarcie w postawie przeciwnika i poprzez mur ostrzy dotrzeć do ciała wroga.
Elf był błyskawiczny, precyzyjny i śmiertelnie skuteczny. W jednej chwili przeszedł z pozycji obronnej, do pełnego szturmu na ciało wroga. Wyprowadził dwa dynamiczne cięcia, które rozcięły pierś wroga. Ten jednak nie okazywał że czuje ból, blokując trzeci atak, dwoma skrzyżowanymi sejmitarami. Z ran zadanych kataną, zamiast krwi sączył się czarny dym, taki sam jak z całego cielska potwora.

Otwarta przestrzeń, wolne niebo!
Bez potrzeby trzymać się podziemi i błotnistej ziemi!
Pantera skoczyła w przód...a jej tył przez chwilę został w miejscu, tworząc istotę dłuższą niż dowolny koń, i niewiele niższą w kłębie. Ryczący łeb rozmył się, przez chwilę wydając się być w trzech miejscach - a po chwili, jak się okazało faktycznie były tam trzy tygrysie łby. Ale moment zachwytu był później. Kiedy olbrzymie, jakby anielskie skrzydła pierwszy raz uderzyły w powietrze, wyrzucając Chanda jak pocisk.
Druid który w jednej chwili zmienił się w straszliwego drapieżcę, wyskoczył pełnym pędem z jaskini. Kości gruchotały pod jego łapskami, gdy roztrącając je na boki, skoczył na plecy czteroramiennej bestii. Zębiska zacisnęły się na jej gardzieli, z siłą imadła, a pazury rozszarpywały ciało. Jeden silny ruch karkiem, i łepetyna przeciwnika oddzieliła się od jego ciała. W momencie, gdy druid dokonał dekapitacji, stało się coś zaskakującego. Ciało demonicznego stwora, nadęło się niczym balon, po czym zostało rozerwane eksplozją czarnego dymu. Shinzen zareagował błyskawicznie, odskakując do tyłu, po za zasięg chmury. Jednak Druid, który dopadł wroga, był w samym centrum wybuchu, dym objął całe jego ciało. Nizołek w ciele bestii poczuł jak opuszczają go siły, jak śmierć przeciwnika zabiera również i jego siły witalne.
Sabrie wysunęła się z jaskini, widząc, że jej pomoc nie jest potrzebna. Dalej jednak była czujna, wszak elf krzyczał, iż są okrążani. Zachowanie czujności, oraz obrona pleców towarzyszy, były dobrym pomysłem. Drugi z demonów, odbił się od zbocza góry skacząc prosto na nią. Pierwsza z jego szabli, rąbnęła o tarczę, którą wojowniczka błyskawicznie uniosła. Jednak drugi z mieczy, atakował od innej strony, znajdując wyrwę w defensywie wojowniczki. Cios był na tyle potężny, że nie pomógł nawet magiczny pancerz. Ostrze z mlaskiem, wgryzło się w ciało, chronione przez metalowe płyty. Kobieta skrzywiła się aż z bólu i zachwiała lekko, kiedy efekt trafienie został wzmocniony przez buchające z miecza przenikliwe zimno.
Żywiołak ruszył do przodu, zupełnie ignorując atakowaną kobietę. Widząc, że jego mistrz, został otoczony chmurą czerni, postanowił sprawdzić czy nic mu nie jest, oraz w razie konieczności chronić.

Ereszkigal widząc co się dzieje postanowiła nieco zmienić swoją strategię działania. Zamiast atakować wyjęła z sakiewki niewielki kawałek prawie świeżego surowego mięsa i odprysk kości niewiele większy niż paznokieć. Wykorzystując te przedmioty zaczęła splatać kolejny czar, nucąc żałobną pieśń kreślił mistyczne symbole w powietrzu tuż przed nią. Znaki przez chwilę jarzyły się krwistą czerwienią po czym natychmiast znikały. Na koniec rzekła głośno aby być dobrze słyszaną.
- Przyjdź tu.
Efekt zaklęcia był zatrważająco...niewidoczny. Stwór nawet nie drgnął, dalej obijając ostrzami o tarczę, broniącej się kobiety.
Elf… nie ruszył na pomoc kobiecie, wiedząc że agonia stwora może mieć nieprzyjemne konsekwencje. Przemieścił się tak, by móc flankować stwora z odległości i sięgnął po inną sztuczkę. Dłoń zaczęła splatać palce w kolejnych mudrach, a on sam zaczął szeptać.
-Mocy bogów
Uwięziona w niebiosach
Znajdź mego wroga
I poraź go swym gniewem.-
Po czym wyciągnął dłoń w kierunku walczącego z wojowniczką stwora. Błyskawica wystrzeliła z jego dłoni wijąc się niczym wąż w powietrzu i kierując się w kierunku stwora niczym ogar.

Piorun rozświetlił okolicę, z trzaskiem iskier uderzając w bok stwora. Magia przepłynęła przez jego ciało, nadszarpując jego powłokę, z której zaczęły sączyć się kłęby dymu. Tak jak poprzednio stwór nie zareagował, nie wykazując jakiejkolwiek podatności na ból. Drugi efekt zaklęcia także pozostał przez potwora zignorowany. W ogóle nie zwrócił uwagi na cienką, jasną linię, która łączyła go teraz z szermierzem.
Trzy krztuszące się łby wynurzyły się z oparów, prychając ze złością - nie spodziewał się takiej reakcji, ale był też świadom że mógł trafić na gorsze. Spojrzenie druida na chwilę napotkało wzrok ognistej istoty. Pewne gesty były w naturalny sposób rozumiane przez wszystkie świadome istoty - a zwierzę szczerzące kły i gotujące się do skoku na kogoś było jednym z nich.
Obie istoty runęły na przeciwnika, choć tym razem Chand nie popełnił tego samego błędu - zamiast brać się za zapasy i znów skończyć w chmurze trującego dymu, przeleciał za monstrum i ograniczył się do siekanie długimi łapami.
Skrzydlata bestia, mimo wpływu czarnego gazu, podleciała w górę, lądując za wrogiem. Dwa łapska rozcięły czarną jak smoła skórę na jego plecach, z mocą która aż wygięła szkieletowate ciało. To była szansa dla Sabrie. Mimo palącego bólu, jej miecz świsnął w powietrzu trzy razy, za każdym ciosem zadając bestii dotkliwe rany. Ostatni zamach był tak mocny, że wrąbał się w cielsko potwora tak zajadle, że niemal przeciął go na pół. Jednak nim to nastąpiło, demon nadął się jak i jego poprzednik by wybuchnąć czarnym dymem. Chmura otoczyła wojowniczkę, której, i tak już osłabione ciało, zostało pozbawione kolejnej porcji energii. To było już zbyt wiele, dla jej odporności. Magiczna trucizna która tworzyła gaz, objęła ją swymi szponami, a kobieta padła sztywno na ziemię.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline