Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-03-2016, 14:14   #11
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Lia & Oręż Trójcy


Droga odsłonięta przez szkielety była spokojna, oraz cicha jak cały las. Ścieżka dość szybko zmieniła się w wydeptany w trawie szlak, otoczony wysokimi drzewami i krzewami. Nigdzie nie było widać śladów rumaka Paladyna, czy pupila druidki. Nie było też śladów innych zwierząt, jak gdyby Puszcza była niezamieszkana. Podróżnicy nie czuli wiatru, nie słyszeli szelestów liści, jedynymi odgłosami były ich kroki i głosy. Elfka z każdym krokiem czuła się coraz bardziej nieswojo, cały las był dla niej jednym wielkim wypaczeniem. Natura nie powinna funkcjonować w taki sposób, tego kobieta była pewna.
Niedługa podróż traktem, doprowadziła dwójkę do skraju sporego jeziora. Woda była mętna, i próżno było próbować dojrzeć dna zbiornika. Jednak to nie jezioro przykuło ich uwagę jako pierwsze, a coś o wiele bardziej majestatycznego.


Smok, wielki czworonożny gad o zielonych łuskach stał nad brzegiem wody. Jego grzbiet pokrywał mech, a na ogonie wyrastały niewielkie rośliny. Skrzydła trzymał złożone przy sobie, ale druidka sprawnym okiem oceniła, że i tak jest już zbyt stary by dźwignąć swe cielsko w przestworza. W paszczy brakowało mu kilku kłów, a pazury na łapach były połamane. Jednak zielone błyszczące oczy dalej chowały w sobie dawną potęgę. Kiedy podróżni stanęli u brzegu jeziora, uniósł swój pysk obdarzając ich przelotnym spojrzeniem. Zasyczał następnie coś w niezrozumiałym języku, kierując oczy ponownie ku tafli wody. To właśnie tam znajdował się adresat niezrozumiałej sentencji.


Drobna sylwetka kobiety o niebieskiej skórze, była wręcz niezauważalna przy smoku. Siedziała do połowy zanurzona w wodzie, a cienkie, kościste palce zaciskała na czaszce jakiegoś stworzenia. Długie rude włosy, opadały na jej mokre ciało, przysłaniając połowę twarzy. Wyglądała niczym stara syrena, której zabrakło już mocy, by iluzjami zakrywać swój prawdziwy wygląd. Kiedy smok zasyczał do niej, odpowiedziała mu w tym samym języku, po czym powoli, zaczęła płynąć wzdłuż brzegu jeziora, w stronę elfki i Paladyna.
 
__________________
It's so easy when you are evil.
Ajas jest offline  
Stary 08-03-2016, 12:35   #12
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Wędrówka podziemnym tunelem nie była długa, lecz pozwoliła Sabrie uspokoić się i zebrać myśli, które wirowały jak szalone odkąd mgła zaczęła pochłaniać oddział Mythii. Wiele już przeżyła, miała do czynienia z magią różnego rodzaju - zabójczą, leczącą, manipulującą - lecz nigdy z czymś podobnym. Tęskniła za głosem Miee’le w swojej głowie, lecz cieszyła się, że asperi z nią nie ma - z tego co zauważyła zwierzęcy towarzysze również zostali oddzieleni od swych właścicieli. Ciężko było uwierzyć, że jeszcze kilka godzin… a może nawet nie godzinę temu siedziała na polanie sprawdzając napierśnik, miecz i wielką stalową tarczę by być gotową na nadejście wroga.

Nie spodziewała się, że wrogiem będzie sama puszcza. Czy raczej - nie chciała słuchać takich plotek. Bo jak walczyć z lasem? Mgłą? Ziemią? Wędrując z niziołkiem przez nicość nieoczekiwanie dla samej siebie zwątpiła czy uda jej się uratować nie tylko syna Jeremiego, ale i siebie samą. A wątpliwości były czymś, na co nie mogła sobie pozwolić; nie tutaj, nie teraz! Wyprostowała się na całą swoją przyzwoitą wysokość i przeciągnęła dłonią po krótkich, jasnych włosach. Kucharki w zakonie zawsze narzekały, że nie chce ich zapuścić. “Takie miękkie, takie jasne, a rzęsy masz ciemne! Rozpuściłabyś je, spojrzała tymi swoimi niebieskimi oczami i każdy kawaler twój!”. Nie mogły zrozumieć ciągłego odkładania przez Sabrie “normalnego życia” na później, a potem przestały już nawet pytać. Zresztą i tak rzadko tam bywała, preferując swoje mieszkanie w Silverymoon. Teraz zaś… Sabrie zacisnęła zęby. Wróci do domu, tak jak wracała z każdej wyprawy. Zawsze.

Czarna pantera warknęła dając znak, że zbliżają się do powierzchni. Co prawda “polana” była niczym wyjęta z koszmaru, lecz widok towarzyszy broni błyskawicznie poprawił Sabrie humor. Wyglądało na to, że niziołek miał rację i “próba puszczy” miała na celu zjednoczenie oddziału. Na razie widziała co prawda tylko dwie osoby, lecz może zmieni się to gdy wyjdą na zewnątrz?

Niestety zamiast radosnego powitania wojowniczka i Chand usłyszeli jedynie ostrzegawczy krzyk pobliźnionego wojownika. Sabrie mocniej chwyciła miecz i przygotowała się na starcie z niewidocznym jeszcze wrogiem.
 
Sayane jest offline  
Stary 10-03-2016, 14:19   #13
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Oni… słowo o wielu znaczeniach w języku ludu z którego się wywodził Shinzen. Te dwa stwory były Oni. Toteż elf syknął jedynie do Eraszkigal. -Trzymaj się z tyłu.
I ruszył biegiem w kierunku jaskini z kobietą i dwoma otaczającymi ją stworkami. Te przynajmniej nie były Oni.
-Jesteście okrążani!-krzyknął na cały głos, próbując przeciąć drogę jednemu z nich, ale nie zamierzając uderzać jako pierwszy. A raczej skupić swe siły na obronie.
Słowa elfa nie wywarły aż tak wielkiego wrażenia na kobiecie. Owszem stworzenia które widziała mogły budzić postrach lecz same rozmiary i siła fizyczna to było zbyt mało by traktowała je jak zagrożenie. Jedna pozostała z tyłu jak życzył sobie Shinzen.
Wezwała mrok ponad wszelkim istnieniem, ciemność głębszą niż najmroczniejsze cienie, złożyła ofiarę z odrobiny własnej witalności i powołała do istnienia widmową dłoń.

Widząc nieoczekiwany sprint mężczyzny Sabrie chwyciła mocniej broń i rozejrzała się za przeciwnikami. Przesunęła się tak, by być na pierwszej linii i przygotowała do obrony. Nie wiedząc co potrafią czteroręcy przeciwnicy wolała nie ruszać na ślepo, zwłaszcza że towarzyszka z oddziału zaczęła rzucać ofensywne czary.
Bez dalszych słów czy gestów przywołana przez Ereszkigal dłoń otoczona czarną poświatą ruszyła błyskawicznie w kierunku jednego z potworów.
Dłoń utkana z magii i krwi, ruszyła w stronę demonicznej istoty. Ta zareagowała na ruch, odwracając łepetynę w stronę iskrzącej się manifestacji mocy. Jednak wraz z nią, stwór dostrzegł biegnącego elfiego szermierza, i to jego uznał za dogodniejszy cel. “Oni” ruszyło na elfa, z niewielkim trudem odganiając magiczną doń, przy pomocy machnięcia jednego ze swych ostrzy. Stwór dopadł do szermierza, wykonując sztych dzierżoną włócznią, jednak ten, przygotowany na obławę, bez problemu wyminął atak.
-Popełniłeś błąd.- Shinzen beznamiętnie stwierdził fakt, porzucając postawę obronną. Teraz nie miał wątpliwości, że za maską bestii nie kryje się nic. Że to co widzi, jest tym co widzi… zagrożeniem do ubicia. I ostrze w jego dłoni nagle stało się żelazną błyskawicą, próbującą znaleźć otwarcie w postawie przeciwnika i poprzez mur ostrzy dotrzeć do ciała wroga.
Elf był błyskawiczny, precyzyjny i śmiertelnie skuteczny. W jednej chwili przeszedł z pozycji obronnej, do pełnego szturmu na ciało wroga. Wyprowadził dwa dynamiczne cięcia, które rozcięły pierś wroga. Ten jednak nie okazywał że czuje ból, blokując trzeci atak, dwoma skrzyżowanymi sejmitarami. Z ran zadanych kataną, zamiast krwi sączył się czarny dym, taki sam jak z całego cielska potwora.

Otwarta przestrzeń, wolne niebo!
Bez potrzeby trzymać się podziemi i błotnistej ziemi!
Pantera skoczyła w przód...a jej tył przez chwilę został w miejscu, tworząc istotę dłuższą niż dowolny koń, i niewiele niższą w kłębie. Ryczący łeb rozmył się, przez chwilę wydając się być w trzech miejscach - a po chwili, jak się okazało faktycznie były tam trzy tygrysie łby. Ale moment zachwytu był później. Kiedy olbrzymie, jakby anielskie skrzydła pierwszy raz uderzyły w powietrze, wyrzucając Chanda jak pocisk.
Druid który w jednej chwili zmienił się w straszliwego drapieżcę, wyskoczył pełnym pędem z jaskini. Kości gruchotały pod jego łapskami, gdy roztrącając je na boki, skoczył na plecy czteroramiennej bestii. Zębiska zacisnęły się na jej gardzieli, z siłą imadła, a pazury rozszarpywały ciało. Jeden silny ruch karkiem, i łepetyna przeciwnika oddzieliła się od jego ciała. W momencie, gdy druid dokonał dekapitacji, stało się coś zaskakującego. Ciało demonicznego stwora, nadęło się niczym balon, po czym zostało rozerwane eksplozją czarnego dymu. Shinzen zareagował błyskawicznie, odskakując do tyłu, po za zasięg chmury. Jednak Druid, który dopadł wroga, był w samym centrum wybuchu, dym objął całe jego ciało. Nizołek w ciele bestii poczuł jak opuszczają go siły, jak śmierć przeciwnika zabiera również i jego siły witalne.
Sabrie wysunęła się z jaskini, widząc, że jej pomoc nie jest potrzebna. Dalej jednak była czujna, wszak elf krzyczał, iż są okrążani. Zachowanie czujności, oraz obrona pleców towarzyszy, były dobrym pomysłem. Drugi z demonów, odbił się od zbocza góry skacząc prosto na nią. Pierwsza z jego szabli, rąbnęła o tarczę, którą wojowniczka błyskawicznie uniosła. Jednak drugi z mieczy, atakował od innej strony, znajdując wyrwę w defensywie wojowniczki. Cios był na tyle potężny, że nie pomógł nawet magiczny pancerz. Ostrze z mlaskiem, wgryzło się w ciało, chronione przez metalowe płyty. Kobieta skrzywiła się aż z bólu i zachwiała lekko, kiedy efekt trafienie został wzmocniony przez buchające z miecza przenikliwe zimno.
Żywiołak ruszył do przodu, zupełnie ignorując atakowaną kobietę. Widząc, że jego mistrz, został otoczony chmurą czerni, postanowił sprawdzić czy nic mu nie jest, oraz w razie konieczności chronić.

Ereszkigal widząc co się dzieje postanowiła nieco zmienić swoją strategię działania. Zamiast atakować wyjęła z sakiewki niewielki kawałek prawie świeżego surowego mięsa i odprysk kości niewiele większy niż paznokieć. Wykorzystując te przedmioty zaczęła splatać kolejny czar, nucąc żałobną pieśń kreślił mistyczne symbole w powietrzu tuż przed nią. Znaki przez chwilę jarzyły się krwistą czerwienią po czym natychmiast znikały. Na koniec rzekła głośno aby być dobrze słyszaną.
- Przyjdź tu.
Efekt zaklęcia był zatrważająco...niewidoczny. Stwór nawet nie drgnął, dalej obijając ostrzami o tarczę, broniącej się kobiety.
Elf… nie ruszył na pomoc kobiecie, wiedząc że agonia stwora może mieć nieprzyjemne konsekwencje. Przemieścił się tak, by móc flankować stwora z odległości i sięgnął po inną sztuczkę. Dłoń zaczęła splatać palce w kolejnych mudrach, a on sam zaczął szeptać.
-Mocy bogów
Uwięziona w niebiosach
Znajdź mego wroga
I poraź go swym gniewem.-
Po czym wyciągnął dłoń w kierunku walczącego z wojowniczką stwora. Błyskawica wystrzeliła z jego dłoni wijąc się niczym wąż w powietrzu i kierując się w kierunku stwora niczym ogar.

Piorun rozświetlił okolicę, z trzaskiem iskier uderzając w bok stwora. Magia przepłynęła przez jego ciało, nadszarpując jego powłokę, z której zaczęły sączyć się kłęby dymu. Tak jak poprzednio stwór nie zareagował, nie wykazując jakiejkolwiek podatności na ból. Drugi efekt zaklęcia także pozostał przez potwora zignorowany. W ogóle nie zwrócił uwagi na cienką, jasną linię, która łączyła go teraz z szermierzem.
Trzy krztuszące się łby wynurzyły się z oparów, prychając ze złością - nie spodziewał się takiej reakcji, ale był też świadom że mógł trafić na gorsze. Spojrzenie druida na chwilę napotkało wzrok ognistej istoty. Pewne gesty były w naturalny sposób rozumiane przez wszystkie świadome istoty - a zwierzę szczerzące kły i gotujące się do skoku na kogoś było jednym z nich.
Obie istoty runęły na przeciwnika, choć tym razem Chand nie popełnił tego samego błędu - zamiast brać się za zapasy i znów skończyć w chmurze trującego dymu, przeleciał za monstrum i ograniczył się do siekanie długimi łapami.
Skrzydlata bestia, mimo wpływu czarnego gazu, podleciała w górę, lądując za wrogiem. Dwa łapska rozcięły czarną jak smoła skórę na jego plecach, z mocą która aż wygięła szkieletowate ciało. To była szansa dla Sabrie. Mimo palącego bólu, jej miecz świsnął w powietrzu trzy razy, za każdym ciosem zadając bestii dotkliwe rany. Ostatni zamach był tak mocny, że wrąbał się w cielsko potwora tak zajadle, że niemal przeciął go na pół. Jednak nim to nastąpiło, demon nadął się jak i jego poprzednik by wybuchnąć czarnym dymem. Chmura otoczyła wojowniczkę, której, i tak już osłabione ciało, zostało pozbawione kolejnej porcji energii. To było już zbyt wiele, dla jej odporności. Magiczna trucizna która tworzyła gaz, objęła ją swymi szponami, a kobieta padła sztywno na ziemię.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 11-03-2016, 09:07   #14
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Kiedy dwójka zagubionych poszukiwaczy przygód maszerowała tajemniczą ścieżką odkrytą przez truposzy Hunter zastanawiał się, czy nie jest to zwykła pułapka, a oni nie zawierzyli dziwnym stworom zbyt łatwo.
-A Ciebie co tutaj sprowadziło?- spytał żeby rozluźnić nieco napiętą atmosferę milczenia.
- Zadanie... ciekawość... - Odpowiedziała zdawkowo Elfka, zajęta przyglądaniem się drodze i okolicy, którą właśnie przemierzali. Po chwili się jednak odezwała nieco więcej:
- Chcę kogoś odszukać, kto tu przed nami zawędrował, mam nadzieję, że żyje. No i wypadałoby w końcu wyjaśnić, co tu się dzieje.
-Doszły mnie słuchy nieco zmienił temat -że każdy, kto wchodzi do tego przeklętego lasu nie odnajduje już powrotnej drogi.- zdawał się tym teraz nie przejmować, po prostu chciał poznać opinię elfki.
- Tyle legend, co osób je opowiadających - Spojrzała krótko na niego, wzruszając ramionami - My zaś na razie nie wychodzimy, prawda? Będziemy się tym więc przejmować jak nadejdzie czas powrotu.
-Co racja to racja.- odrzekł -Skąd tu przybyłaś?- ciągnął rozmowę.
- Mówi ci coś nazwa “Wysoki Las”? Tam właśnie mieszkam... - Przesunęła jakąś gałąź, będącą na drodze marszu - ...dosyć niebezpieczne miejsce.



-Obiło mi się o uszy.- odrzekł -Zawsze myślałem, że wy druidzi unikacie innych ludzi… I nie ludzi. Że żyjecie zaszyci w odmętach dziczy strzegąc porządku natury. Sprawa, która cię tu przywiodła chyba jest dość poważna co?
- Różnie to z tymi Druidami bywa… a Paladyn nie powinien na swym wiernym rumaku, jakiejś księżniczki ratować z plugawych łap złoczyńców? - Odpowiedziała - Moja sprawa, twoja sprawa… one wszystkie ważne? - Wymownie przewróciła oczami, starając się przy tym wyglądać poważnie.
-Moja jest ważna, owszem.- odpowiedział uśmiechając się ciepło -A co do rumaka… Miałem swojego, ale kiedy zaczęło się to wszystko zaraz po wejściu do puszczy spłoszył się, zrzucił mnie z grzbietu i uciekł.- zgorzkniał po chwili.
- Ja zgubiłam lwa, nie da się przegapić, większy niż twój rumak, pewnie go wcześniej zauważyłeś, gdy byliśmy jeszcze wszyscy razem, choćby podczas ostatniego obozu, tuż przed wejściem w puszczę? - Druidka zatrzymała się na chwilę, spoglądając gdzieś w przód - Tam się chyba drzewa kończą, jakaś polana… no bo chyba nie koniec lasu co?

-Znów się nie mylisz.- odrzekł uśmiechając się przy tym.
- Ty chyba polubiłeś mnie tak drażnić co? - Spojrzała na niego swymi złocistymi oczami - Nie chcesz czasem robala pod kocem w nocy mieć?
Mężczyzna posłał jej tajemniczy uśmiech -O ile dotrwamy do nocy.- odrzekł.
- A wybierasz się gdzieś? - Lia niby to się wielce zdziwiła.
-A ty nie?- odrzekł równie zdziwiony jak towarzysząca mu kobieta, po czym po chwili znów się uśmiechnął -Nie wiedziałem, że wy druidzi macie tak wesołe i ciepłe nastawienie do innych. Zawsze wyobrażałem sobie was w wplątanymi w włosy gałązkami, z robalami i gryzoniami chowającymi się po kieszeniach. Istoty, które tak bardzo oddały się misji strzeżenia spokoju i równowagi w naturze że zapomniały języków i dialektów. Strasznie głupie te moje wyobrażenia…- sam podsumował oszczędzając elfce słów.

Po chwili kompani dotarli do tajemniczego miejsca, lecz nie sceneria zrobiła na nich wrażenie -przynajmniej na Hunterze. Wojownik z niedowierzaniem przyjrzał się smokowi, który majestatycznie odpoczywał otoczony wysokimi drzewami. Po chwili również dostrzegł pływającą nieopodal istotę o humanoidalnych kształtach i błękitnej skórze. To właśnie ona podpłynęła im na przeciw. Oręż Trójcy nie spuszczał wzroku z oddalonego gada. Słyszał wiele o smokach, a te zielone ponoć były jednymi z najwredniejszych, zaraz po czarnołuskich. Dwójka gości przeklętej puszczy zamieniła parę słów z tajemniczą driadą, lecz Hunter szybko pozostawił Lię samą z driadą i ruszył zamienić kilka słów z smoczyskiem. Hunter miał nadzieję, że smok zauważy go z dostatecznej odległości by nie musiał zbliżać się pod samą jego paszczę. Jako paladyn nie znał uczucia strachu, lecz nie był głupcem.
Smok cały czas obserwował całą trójkę istot, kiedy Paladyn ruszył w jego stronę, wyprostował się, by jeszcze bardziej podkreślić swoją wielkość.
- Człowieku. - jego głos, był niczym dudnienie gromu. - Czego chcesz?

-Bądź pozdrowiony przeogromny i przepotężny.- rycerz nie był typem osoby słodzącej i nadużywającej komplementów, jednak słyszał nie raz iż właśnie tak z smokami rozmawiali ci, którym ów rozmowę udało się przeżyć. Była to swego rodzaju forma sztuki dialogu -Daruj, że marnuję twój cenny czas, jednak szukam rady, a kto może udzielić lepszej niż tak wpływowa, inteligentna i wszechstronna istota jak ty?- postanowił zaczekać na reakcję smoka nim przejdzie do rzeczy.
- Mów czego chcesz… - zadudnił gad, a z jego nozdrzy ulotniło się trochę pary. - Za mało zostało we mnie życia, by słuchać jak się płaszczysz. Obaj wiemy, że w tych starych kościach, nie ma już sił czy majestatu.
-W starych kościach więcej majestatu niż mogłoby się zdawać.- odrzekł po czym przeszedł do rzeczy -Przywiodła mnie tu misja poszukiwania tajemniczej świątyni w której czci się potężnego demona glabrezu, którego imienia nie znam. Czy słyszałeś może coś o owej świątyni, kultystach bądź samym demonie?-
- Jest tu wiele świątyń. - odparł smok lakonicznie.- Jednak niewiele o nich słyszałem, unikam takich miejsc. - dodał, jeszcze, wypuszczając kolejne kłęby pary z nosa.
Paladyn wziął głęboki wdech i przygarbił się na chwilę. No cóż, czego więcej mógł się spodziewać. Wtem usłyszał kroki zbliżającej się Lii.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 13-03-2016, 21:35   #15
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Góra z kości i goście

Ereszkigal widząc padającą kobietę w zbroi ruszyła z wolna w jej kierunku. Dobrze wiedziała, że pośpiech nie jest konieczny, nigdy nie był. Jedynie ci którzy są niewolnikami upływających lat uważają, że należy się spieszyć. Ona jednak od bardzo dawna nie była związana łańcuchami czasu. W między czasie blada, widmowa dłoń podpłynęła do niej i lewitowała podążając za nią w niewielkiej odległości.
- Żyje? - Zapytała mężczyznę z nutą troski w głosie, co do zmiennokształtnej bestii nie była pewna czy jest ona rozumna.
Elf podchodząc do wojowniczki kucnął i dotknął jej szyi badając puls.- Żyje, ale… może być pod wpływem trucizny, czaru, uroku który nie pozwala się jej przebudzić.-
Bestia przysiadła przy powalonej kobiecie i, kiedy tylko elf się podniósł, nachyliła głowę do jej głowy. Słuchał, licząc na szmer oddechu lub ruch. Takie rzeczy lubił wiedzieć na pewno.
- Wstawaj, koniec drzemki - gdyby Sabrie była przytomna usłyszałaby lekko kpiący głos niziołka.
Każda z głów przyglądała się, jakby szukając ran czy oznak wspomnianych efektów. Po chwili zaczęła cicho mruczeć, drapiąc dziwne znaki w trawie
- Więc jeszcze wiele można zrobić, na przykład nosze. - Odparła Ereszkigal. - A ja postaram się o to by było komu te nosze nieść. - No przecież chyba nie spodziewał się, że kobieta będzie zajmowała się pracą fizyczną, nie, na pewno się tego nie spodziewał. Tak zadumana zaczęła przeszukiwać górę kości w poszukiwaniu kompletnych szkieletów zwłaszcza dużych kompletnych szkieletów.
-Nie wiemy gdzie mamy się udać, ani po co. Najlepiej jej nie ruszać póki tego nie ustalimy. No i jest jeszcze kwestia jej “zwierzaczków”.- ocenił sytuację Shinzen zerkając to na ognistego żywiołaczka, to na to coś… co nie wiedziało do jakiego gatunku należy.
- Jeśli tak uważasz. Nie sądziłam, że takie miejsce mógłbyś uznać za odpowiednie do obozowania. - Po tych słowach zbliżyła się do nieprzytomnej i delikatnie pogładziła dłonią jej policzek.
Żywiołak jeszcze chwilę unosił się na krawędzi czarnej chmury powstałem po zniszczeniu pierwszego ze stworzeń, ale w końcu przygasł i zniknął.
Krążący w coraz większej odległości od rozmawiających Chand pokręcił dwoma głowami - kobieta miała rację, to raczej nie było dobre miejsce na postój. Jakby ktoś miał wątpliwości widząc olbrzymi stos czaszek. Ale żeby się przenosić, trzeba było mieć lepsze. Nad czym już pracował. Ale głos przetrząsanych kości ciekawił druida - czego kobieta tam szukała? Pod spodem był ktoś z zagubionych towarzyszy? Przecież...też by usłyszał? Przejścia dalej? Wskazówki? Na pewno nie wchodziła na szczyt.
Chand zaczął się rozglądać po okolicy, na przemian podlatując i kłusując po ziemi.

Kobieta o bladej skórze, pokręciła się po okolicy, przeszukując sterty truposzy. Co dziwne, nie natknęła się na żadne elementy ekwipunku, czy dawnego wyposażenia nieboszczyków, a jedynie sterty gołych kości. Odnalazła jednak to, czego szukała. Trzy, niemalże pełne humanoidalne szkielety oraz jeden należący do jakiegoś większego zwierza. Co prawda brakowało niektórym palca, czy żebra, ale większość struktury pozostawała nienaruszona.
W tym czasie Chand krążył nad okolicą. Pierwszym co rzucało się w oczy, to szczyt kopca kości. Na nim, na samym środku, niewidoczny z dołu, znajdował się namiot. Prosty element wyposażenia każdego podróżnego, w pełni rozłożony i przygotowany do spędzenia w nim nocy.
Po za nim, nie było już tak wielu przydatnych informacji. Niebo dalej było niewidoczne, zamknięte, przez nienaturalnie ułożoną kopułę drzew. Struktura lasu nie zmieniła się w żadnym calu, jak gdyby jakieś małe skrzaty przenosiły za nimi te same drzewa i krzewy. Między konarami krążyły strzępy mgły, a po za odgłosami wydawanymi przez resztę towarzyszy, nie dało się usłyszeć niczego innego.

Sabrie otworzyła oczy i stęknęła, czując ból w całym ciele. Nad nią pochylała się dziwacznie ubrana kobieta i pobliźniony elf, którzy należeli do drużyny Mythii.
- Rozumiem, że już po walce. Chand? - spytała, podnosząc się do pozycji siedzącej. Dojrzała druida - a raczej istotę, którą aktualnie był - i uśmiechnęła się z ulgą. Wyglądało na to, że jako jedyna odniosła rany, które już - notabene - nie krwawiły. Poczuła przelotne uczucie wstydu, że dała się powalić przy pierwszym starciu, lecz prawdziwym problemem była dziura w zbroi, której nie miała możliwości naprawić. Nie trzeba było być wróżbitą by przewidzieć, że nie była to jedyna walka, jaką przyjdzie im tutaj stoczyć.
- Jestem Sabrie, a to Chand, druid - uściśliła, wskazując na bestię. - Udało Wam się zdobyć jakieś informacje o tym miejscu?
- Mów mi Ereszkigal. - Po czym widząc, że wojowniczce ma się na życie wróciła do przeszukiwania góry kości.
-Shinzen.-odparł krótko elf wsuwają kataną w saya.-O tym konkretnie miejscu, czy ogólnie o Puszczy? Musisz być bardziej precyzyjna w swych pytaniach.-
- Przyjęłam założenie, że “tutaj” jest “w puszczy”. W jakimś sensie przynajmniej - Sabrie wstała i zabrała się do sprawdzania rynsztunku.
-To całkowicie błędne założenie.- ocenił krótko elf i zreferował z niechęcią w głosie.-Usłyszeliśmy jedynie mętne historyjki o Bezdrożach i pilnujących ich strażnikach, o tym że gdzieś prowadzą i złym osobniku który ściga wahających się. Taki tam nawiedzony bełkot z którego nic nie wynika.-
- Skoro nic, to nie wynika też, że nie jesteśmy w “puszczy” - skomentowała Sabrie. - Chand, wywąchałeś coś?.
- Można tak powiedzieć. Sabrie, jak się czujesz? - jak się okazało, tygrysie łby mówiły ludzką mową.- Obolała, ale już nie krwawię - uczciwie odparła wojowniczka. Zdecydowanie nie była teraz w swojej szczytowej formie. - Na szczycie tego kopca zmarłych jest rozstawiony namiot, ludzki, normalnie wyglądający namiot - stworzenie mówiło dość cicho, jakby obawiało się że ten ktoś u góry ich usłyszy - Widziałem cię w obozie przed wyruszeniem, ale nie miałem czasu cię poznać. Kim jesteś? - zapytał nowego rozmówcę, elfa.
-Shinzen.- “wyjaśnił” uprzejmie elf i rozejrzał się za swoją towarzyszką, która właśnie w tej chwili grzebała w kościach. Po tych słowach ruszył zresztą w jej kierunku.
- To twoje imię...ale ciekawi mnie kim jesteś?
- Shinzen podążający drogą magii i miecza i nie widzący powodu zaspokajania ciekawości obcych sobie istot.- idący do Ereszkigal elf nie widział potrzeby udzielania odpowiedzi komuś, kto sam przecież nic o sobie nie zdradził. Nie żeby Shinzen był ciekaw szczegółów.-Zwłaszcza w tak podejrzanym miejscu jak to.

Ereszkigal zebrała szkielety humanoidów i ułożyła je w pobliżu większego szkieletu. Pracę tą wolała wykonywać sama, z wielu różnych powodów a wcale nie najmniejszym były ludzkie uprzedzenia. Teraz mając wszystkie w jednym miejscu sięgnęła swą wolą poprzez sfery do miejsca z którego czerpała siły, przelała moc przez swe ciało w zebrane szczątki. Wystarczył krótki dotyk by energia niczym czarna iskra zatańczyła na kościach. Kości zaczęły drżeć wystukując melodię nieśmierci, na moment w pustych oczodołach zabłysły blade ogniki by następnie całkowicie zgasnąć.
- Powstańcie i podążajcie za mną. - Rozkazała a kości posłuchały podnosząc się ze swego wiecznego snu. Z nowymi nabytkami w postaci trzech ludzkich i jednego tygrysiego szkieletu wróciła do towarzyszy.
- Zbieramy się. Idziemy w kierunku szczytu tej górki i namiotu, który na nim stoi - zadecydował Shinzen obojętnym spojrzeniem taksując przywołane przez Ereszkigal stwory.
Sabrie nie podobał się protekcjonalny ton elfa, ale nie protestowała. Chwilowo i tak nie mieli innych opcji.

- Jesteś pewna, że chcesz iść o własnych siłach? - nekromantka zwróciła się do wojowniczki z troską w głosie - Ta rana nie wygląda zbyt dobrze.

Sabrie nie zdążyła odpowiedzieć czarodziejce gdyż ktoś - a raczej coś - wyłoniło się z jednej z kościanych grót.
 
Sayane jest offline  
Stary 14-03-2016, 00:20   #16
 
Googolplex's Avatar
 
Reputacja: 1 Googolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputację
Kiedy trwały rozmowy między podróżnikami, a szkielety wskrzeszone przez nekormantkę formowały swoje szyki, z jednej z licznych jaskiń w stercie kości wyłoniła się postać.


[media]http://orig00.deviantart.net/66e2/f/2015/309/8/6/w_d__gaster_by_marchingsin-d9flby1.png[/media]

Był to szkielet, a przynajmniej na to wskazywała goła czaszka, oraz pozbawione mięśni czy skóry dłonie. Resztę jego ciała zasłaniał bowiem wytworny czarny surdut, o bufiastych materiałowych rękawach. Od prawego oczodołu w górę czaszki biegło pęknięcie, które znikało na tyle głowy. Prawy, błyszczał zaś błękitnym blaskiem. To oko też niepozbawione były pęknięcia, to jednak było krótsze i prowadziło w dół, łącząc się z wyszczerzonymi w uśmiechu ustami, przypominając tym samym cieknąca przez wieczność łzę. Czy czaszka przyczepiona była do ciała, czy kręgosłupa nie dało się stwierdzić, bowiem otaczał ją gruby szal. W dłoniach szkieletu ziały dwie, idealnie okrągłe dziury, jak gdyby za życia został za nie do czegoś przybity. Na barki zarzuconą miał dziwną, nieprzerwanie falującą pelerynę, której wnętrze pokrywały niezrozumiałe dla obecnych znaki. Dostrzegając zebranych zatrzymał się. Trudno było mówić o tym jakie uczucie przepełniło go na ich widok, bowiem czaszki z natury nie są wielce ekspresyjne. Wyciągnął jednak palec, którym przesunął po wszystkich zebranych, by ostatecznie zatrzymać go na Shinzenie. To co się wydarzyło, stało się tak szybko, iż nikt nie miał czasu zareagować. Spod kości na których stał wskazany elf, buchnęła nagle wielka ilość mgły, która otoczyła wojownika szczelną kopułą. Nie była jednak nieprzerwanym murem, między jej strzępami wszyscy dostrzegli, że elf zniknął.

Druid miał w nosie samozwańczych liderów - i tych z tytułami również. Robił to, co uważał za dobre dla Natury, a rozumiał ją szeroko. Dało się w to, przy odrobinie dobrej woli z drugiej strony, wcisnąć budowę nowej osady w głębokiej puszczy albo próbę odbudowy zajętego przez las Myth Drannor. Ale dwie rzeczy nie miały prawa bytu gdziekolwiek w Toril: nieumarli, wyrwani z Wielkiego Cyklu i aberracje - przybysze z zewnątrz.
A tutaj bezczelna kobieta dla własnej zachcianki stworzyła czwórkę nieumarłych. Gniewnie ruszył w stronę tych parodii istnienia, gotując się rozszarpać je na strzępy i odesłać w niebyt. Lecz, jak na złość, pojawił się kolejny nieumarły - i to tym razem świadomy, wypaczenie natury nawet większe niż te dopiero co stworzone. Skierował swój gniew na nowy cel i ryknął całą mocą potężnej piersi na przybranego w fatałaszki truposza
- OŚMIELASZ SIĘ STAĆ PRZED MOIM OBLICZEM, KPINO Z PRAW NATURY?

Bladolica niewiasta zareagowała od razu na możliwe niebezpieczeństwo.
- Brońcie jej i słuchajcie jej rozkazów. - wydała polecenie szkieletom wskazując wojowniczkę i mniej więcej pewna bezpieczeństwa zdumionej tym gestem Sabrie ruszyła w stronę dziwadła.
- Co zrobiłeś z Shinzenem? - W jej głosie nie było gniewu ni ukrytej groźby, jedynie ciekawość. Sabrie przygotowała się do ataku, lecz na razie nie ruszała się z miejsca. Jeśli zabiją kościotrupa to pewnie nigdy nie dowiedzą się co się stało z elfem. Niezależnie od osobistych sympatii czy antypatii był teraz jej towarzyszem broni.
Zdawało się, że uśmiech szkieletu poszerzył się jedynie, chociaż mogło to być złudzenie związane z odległością od osobnika. Nie odpowiedział, a machnął tylko delikatnie dłońmi, jak gdyby słuchał jakiegoś pięknego utworu muzycznego. Po czym wyprostował dynamicznie rękę, wskazując na ryczącego Chanda. Wtem peleryna zerwała się z pleców truposza, niczym zjawa pędząc w stronę druida.
Druid instynktownie skoczył w bok by uniknąć ataku. Jednak ku zdziwieniu wszystkich, płachta również zakręciła, w ślad za chimerą. Na drugi przeskok nie starczyło już Chandowi refleksu. Płaszcz uderzył w niego, niczym niesiony wiatrem. Jednak niewielka peleryna, zdołała okryć swoją powierzchnią całą chimerę, jak gdyby logika była dla niej tylko podpowiedzią, a nie prawem. Płachta unosiła się chwile w powietrzu, po czym opadła na kości, ukazując, iż finałem magicznej sztuczki było zniknięcie druida.
- Rozumiem - stwierdziła Ereszkigal z niepasującym do sytuacji spokojem - jesteś kolejnym strażnikiem rozdroża. Czy w takim razie mógłbyś nam wskazać drogę do miejsca gdzie znajdziemy Szinzena?
Stoicyzm kobiety był w obecnej sytuacji nieco przerażający, ale nie wyglądało na to, żeby mieli inne wyjście niż “zaufać” nieumarłemu… co również było straszne. Sabrie zacisnęła zęby i w myślach zmówiła modlitwę do Helma. Najwyraźniej będzie musiała się oswoić z tym, że są tylko marionetkami Puszczy. Przynajmniej na razie…
Odpowiedzi nie było, szkielet niczym mim odgrywający rolę głupca w podrzędnym przedstawieniu ulicznej trupy rozłożył bezradnie ręce. Choć to praktycznie niemożliwe w przypadku nagiej czaszki Ereszkigal miała wrażenie, że na jego obliczu maluje się przepraszający uśmiech. W następnej chwili już jej nie było, po nekromantce pozostała jedynie smuga dymu powoli rozwiewająca się w powietrzu. Sabrie zacisnęła zęby gdy dziwaczna peleryna pofruneła w jej stronę. Miała ochotę przepołowić ją mieczem, lecz nawet gdyby się udało zostałaby tu sama - i co wtedy? Zacisnęła zęby i czekała na uderzenie magii. Zaś szkielety wierne rozkazom rzuciły się by zasłonić wojowniczkę, na próżno je w pierwszej kolejności pochłonęła moc peleryny.
 
Googolplex jest offline  
Stary 15-03-2016, 22:41   #17
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Shinzen & Chand


Kiedy pochłonęła ich magia obaj mężczyźni zawiśli na chwilę w korytarzu pełnym kolorów. Przez sekundę otoczeni byli morzem barw, a potem wszystko wróciło do normy. Jednak okolica zmieniła się całkowicie, zniknęły sterty kości i czaszek, a dookoła wyrosło miasto.


Wojownik oraz przemieniony w bestię druid, pojawili się w ciasnej uliczce w tym samym momencie. Zdawało się, że przestrzeń wypluła ich na bruk, bowiem obaj upadli bezwładnie, niczym zrzucony z wozu pijaczyna. Nad sobą mieli kopułę drzew, tak jak w każdej lokacji którą dotąd odwiedzili. Jednak jej obszar był inny. Dotychczas odwiedzili jedynie małe przestrzenie otoczone lasem, teraz zaś dachy budowli niosły się daleko we wszystkie strony. Za nimi widać było wielkie drzewa, jednak nigdzie nie dało się dostrzec śladów mgły – możliwe, że jak poprzednio, krążyła przy samej ziemi między drzewami. Kolejnym dziwnym widokiem była czarna kula, która unosiła się nad miastem nieruchomo. Była na tyle wysoko, że bez problemu można było wypatrzeć ją z każdego punktu miasta. Iluminowała mocnym blaskiem, którym niczym blady księżyc oświetlał całą osadę.
Domy dookoła nich zdawały się być opuszczone. Drzwi chybotały się uchylone, lub całkowicie wyrzucone z zawiasów. Ulica, zawalona była rzeczami codziennego użytku – wózki, kosze i skrzynki, zaścielały ją, jak gdyby ktoś porzucił je w jednej chwili. Rośliny powoli dominowały okolicę. Ściany budynków pokrywały pnącza, a malutkie drzewa wyrastały spomiędzy bruku, pokazując że natura zawsze odzyska to co zmienił człowiek.
Chand szybko odkrył, że jego więź z towarzyszem powróciła – wielki ptak znajdował się niedaleko, sprowadzenie go nie powinno być trudne. Shinzen natomiast, w czasie upadku nie trafił niemal w sporą kałuże krwi. Szlak posoki, ciągnął się ulicą, znikając za zakrętem.

Ereszkigal


Władczyni śmierci została otoczona ciasnym kokonem mgły. Na chwilę, cały krajobraz dookoła niej zawirował, przemieniając się w nieskończony wir barw. Trwało to tylko jedno uderzenie serca, po którym kobieta upadła na kolana z chlupotem. Plusk wywołany był faktem, iż znalazła się w cieczy, która, gdyby stanęła, sięgałaby jej do kostek. Z powodu upadku jednak, zanurzone miała w niej większość nóg, dłonie, a kilka kropel pod wpływem siły upadku rozprysło się na resztę skąpego ubioru. Przed sobą zaś zamiast góry czaszek, miała olbrzymie, zdawałoby się, że stworzone przez pradawnych tytanów drzewa.


Zdawało się, że chcą sięgnąć one samego nieba, jednak nie było wiadomym czy im się to udało. Grube konary oraz gęste listowie, tworzyły bowiem nieprzeniknioną skorupę. Mimo tego było tu dość jasno, światło dochodziło jednak zza pleców kobiety. Ta wygięła głowę, dostrzegając tym samym, sporych wielkości latającą czarna kulę. Błyszczała ona niczym olbrzymi księżyc, rzucając światło na sporych rozmiarów miasto. Ereszkigal, znajdowała się na jego skraju, granicy z lasem, był to chyba najwyższy punkt w okolicy. Miasto znajdowało się bowiem w niewielkim kraterze, las zaś, powoli opadał gdyby zagłębiać się w niego. Dzięki temu kobieta miała idealny widok na panoramę miasteczka, które powoli pochłaniał las. Małe drzewa wyrastały z wielu dachów, a pędy i korzenie otaczały domki. Kula oświetlająca wszystko, unosiła się zaś nad cmentarzem, który znajdował się mniej więcej w centrum osady.
Jednak nie to było teraz najważniejsze. Gdy wzrok odrzucił kolorowe plamy, począł przekazywać do mózgu informacje. Pierwszą z nich była ciecz, w której wylądowała, a była nią krew. Kobieta trafiła do małego jeziorka czerwonej posoki, której było tak dużo, że ziemia nie zdołała pochłonąć jej całkowicie. Czerwonymi strugami, spływała powoli w stronę lasu i miasta, pod wpływem siły grawitacji. Po za krwią, dookoła było pełno szczątków, świeżych, rozczłonkowanych na drobne kawałki ciał. Trudno było ocenić, ile osób stanowiło to pobojowisko. Ereszkigal dostrzegła głowę, przybitą do drzewa przez ogromny bełt. Zaraz obok niej, leżał wojownik przecięty niemal na pół. Poznała zresztą jego zakrwawione oblicze. Był to jeden z członków wyprawy, którego widziała w obozie.
Krwawe ślady, zapewne stworzone przez sporych rozmiarów zbrojne buty, prowadziły zaś w dół zbocza, w stronę najbliższej ulicy miasta.

Sabrie



Płaszcz otoczył kobietę I towarzyszące jej szkielety, niczym kochanek żegnający się po namiętnej nocy. Na sekundę zniknęły kości, oraz dziwny nieumarty, a zastąpiły to wszystko kolory. Tysiące barw zawirowały dookoła przywołańców, oraz wojowniczki, by zaraz zniknąć. Odsłaniając tym samym zupełnie nowe miejsce.


Był to korytarz, zimny, stworzony z setek cegieł, oświetlony jedynie nikłym blaskiem pochodni. Gdy tylko pojawiła się tam wraz ze szkieletami, te rozsypały się w proch, jak gdyby magia nimi kierująca wyczerpała się. Mimo mijających sekund, nikt z pozostałych nie pojawiał się.
Sabrie rozejrzała się, oba krańce tunelu ginęły w ciemności, zdając się prowadzić nieskończenie długą ścieżką w dal. Korytarz był na tyle ciasny, że dwie stojące obok siebie osoby, miałyby problem by się nim poruszać. Kolejną rzeczą, którą dostrzegła, była zmiana w jej pancerzu. Dziura wyrwana przez wroga, zniknęła. Zbroja była jak nowa, lecz kobieta czuła, że rana na jej ciele dalej się tam znajduje. Nie mogła jednak zdjąć napierśnika i tego sprawdzić, bowiem coś zwróciło jej uwagę. Coś co kapnęło na jej ramię.
Spora, gęsta kropla spadła spod sufitu, spływając po nienagannie wypolerowanym napierśniku. Była to czerwona substancja o charakterystycznym zapachu – krew. Zaraz potem, kolejna opadła z góry, tym razem na włosy Sabrie. Kobieta odskoczyła w tył, podrywając głowę. To co dostrzegła, przyprawiło ją o ciarki.
Wysoko nad nią, przy samym sklepieniu, wisiał ponad tuzin ciał. Były to głównie kobiety, wyjątkiem była dwójka chłopców, w wieku na pewno mniejszym niż dziesięć wiosen. Wszyscy nabici byli na haki, które przechodziły okrutnie przez ich ciała. Ostrze musiało zostać wbite u nasady szyi, a następnie, przy użyciu wielkiej siły, przepchnięte tak, że wystawało przez usta ofiar. Martwe ciała wisiały bezwładnie, a deszcz krwi powoli opadał na korytarz, z licznych ran na ich nagich ciałach.
Dookoła zwłok, wił się zaś długi, brunatny robak. Miał dobrych kilkanaście metrów, a gruby był niczym porządna szczapa drewna. Nie robiąc sobie nic z grawitacji, zwijał się na suficie między hakami. Jeden z jego końców był grubszy, a gdy odwrócił go w stronę podłoży, Sabrie dostrzegła twarz tej bestii.


Powykręcana i rogowata, o oczach w lazurowym kolorze. Paszcza stwora wypełniona była zębami cienkimi i ostrymi niczym igły. Dało się dojrzeć zarys nosa, oraz uszu, jak gdyby była to niegdyś ludzka facjata.
- Jakaż…piękna… – przemówił syczącym głosem, widząc wojowniczką.
 
__________________
It's so easy when you are evil.
Ajas jest offline  
Stary 17-03-2016, 19:33   #18
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Sytuacja była dla Shinzena irytująca. Kolejne mało ważne miejsce. Kolejny kieszonkowy plan z którego przeskoczą po paru minutach. Kolejna strata czasu…
Elf nie bardzo mógł się przejmować losem miasta, które nie istniało. Miasta które było kolejną sceną, dla kolejnego teatrzyku… Toteż i krew którą zobaczył, nie robiła na nim żadnego wrażenia. Ot, farba… nawet jeśli pochodziła od żywej istoty, to to stworzenie było dla Shinzena jedynie pozbawioną duszy marionetką w rękach szalonego lalkarza.
Szlak krwi… mógł też poczekać. Shinzen uznał bowiem, że właściwym i praktycznym podejściem było wpierw rozejrzenie się po owym mieście w poszukiwaniu zasobów. Stracił już jedno zaklęcie i nie zamierzał stracić okazji… do jakiejś rekompensaty. Może z tej sceny da się wynieść coś więcej niż absmak? Na Chanda nie zwrócił uwagi… Stworzenie które miało być druidem obchodziło elfa, tyle co zeszłoroczny śnieg. A Ereszkigal… Cóż, znikła jak Sabrie. Nie znał ją na tyle dobrze by martwić się jej losu i nie widział sensu w zamartwianiu, skoro i tak nie wiedział jaki jest jej los.
Elf ruszył z wyciągniętym mieczem w dłoni w kierunku pierwszych z brzegów drzwi, otworzył je ostrożnie zerkając do środka ciekaw co się kryje we wnętrzu budynku.

- Nie chcesz zobaczyć tego z góry? - niski, gardłowy głos stworzenia dobiegł elfa z tyłu - Ocenić sytuacji? -
- A co tu jest do oglądania? Co dało oglądanie z góry ostatnim razem?- warknął gniewnie Shinzen - Szkoda czasu na przyglądaniu się z góry scenografii tego miernego przedstawienia.-
- Zaprzyjaźniony kleryk, choćby - jak się okazało głos zwierzęcia kiepsko przenosił intonację - Ale...do tego tym razem chyba nie jesteśmy już w tej mgle - tygrysopodobne stworzenie wymruczało pod nosami coś jeszcze. Intuicyjnie spodziewał się wyczuć przeplatanie się planów w okolicy - wciąż myślał o całym lesie jako takim przeplocie - a to był jego sposób na badanie takich rzeczy.
- Wątpię by w okolicy był ktokolwiek inny poza nami. A zaprzyjaźnionych kleryków nie znam.- burknął Shinzen.
- Wiem że w okolicy ktoś jest - przerwał - I może jest z nim Ellamin -
- Masz skrzydła to sprawdź… nie żeby mnie to obchodziło.- osobiście elfowi było wszystko jedno. Jeśli ktoś tu jest spotkają go prędzej czy później, jako że Shinzen nie spieszył się do przeskoczenia do kolejnego kieszonkowego planu.
- A więc niebo nie dla ciebie - mruknął Chand
- Niby dlaczego miało być…- prychnął z niechęcią Shinzen.- Co takiego cudownego jest w lataniu?-
- Swoboda i...samotność- rozpostarł olbrzymie skrzydła, sięgając od ściany do ściany - Spróbujemy cię znaleźć. W którym kierunku będziesz zmierzał? -
- Jak przejrzę zawartość budynków… podążę za teatralnie pozostawionym śladem krwi. Niewątpliwie ważnym wątkiem scenariusza przedstawienia powiązanego z tym miejscem.- po drugim już z kolei kieszonkowym planie Shinzen raczej nie wierzył w jakąkolwiek przypadkowość.
- Niewątpliwie - Chand przyznał mu rację. Bez cienia kiny w głosie, co nieco kontrastowało z tonem elfa - Jeżeli masz jakiś gwizdek lub potrafisz wydać inny, charakterystyczny dźwięk…-
- Nie mam…- stwierdził stanowczo elf zadziwiająco obojętnym głosem - A jeśli mi coś się stanie, to logika nakazuje ci oddalenie się bardziej. Mnie nie pomożesz, a sam niepotrzebnie wpakujesz się w kłopoty.-
- My, druidzi, mamy smykałkę do znajdowania problemów. A przeżywają ci, którzy potrafią z nich wyjść - na chwilę zamilkł - A ty możesz znaleźć coś poza problemami, coś pożytecznego dla więcej niż jednej osoby -
- Zobaczy się…- odparł enigmatycznie Shinzen.
- Więc w drogę-

Chand z zainteresowaniem przyglądał się elfowi. Las, jak elf zdążył już zauważyć, miał zasady. Nie znali ich - jeszcze - ale jeżeli miałby zgadywać choć jedno z tych praw już teraz, powiedziałby że należy być razem, że las zaplata ich losy. Któremu to prawu Shinzen sprzeciwiał się wprost. Co sobą reprezentował? Co mówiły o nim jego ruchy? Zignorował pytanie 'kim jest' - a Chand musiał to wiedzieć.
Notował w głowie to wszystko, a do tego to co jego zdaniem miało wpływ na szanse przetrwania Shinzena. Broń, ubiór, utensylia...wszystko czego praktyczny umysł druida potrzebował żeby odpowiedzieć sobie na pytanie: czy kiedy elf umrze samotnie, będzie warto znaleźć jego ciało?
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!

Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 17-03-2016 o 23:56.
TomBurgle jest offline  
Stary 02-04-2016, 18:52   #19
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Smok! Najprawdziwszy, zielony smok! Stara już gadzina, widać było na pierwszy rzut oka… a do tego jakaś Nimfa czy Driada? Nie… ta aż taka ładna nie była.
- Witaj - Odezwała się do podpływającej Lia w Sylvan, języku istot lasów - Kim jesteś i co tu robisz?
- Nie sądzę byś zapamiętała moje imię. - odpowiedziała w tym samym dialekcie istota. - To jezioro stało się mym domem już dawno, ale co wy tu robicie?

- Zgubiliśmy się - Powiedziała Druidka już we wspólnej mowie. Kucnęła przy brzegu, podpierając się jedną dłonią o kostur, a palce drugiej zanurzyła w wodę, kilka razy w niej nimi poruszając. Nieznajoma pozostawała kilka metrów od niej, więc Elfka nie czuła się zagrożona.
- Nie widziałaś może tu jakiś wędrujących ludzi i nie-ludzi? - Spytała, nie spuszczając wzroku z rozmówczyni - Albo twój zacny towarzysz? - Dodała, mając na myśli Smoka.
Rycerz stał parę kroków za Lią. W rozprawianie się leśnych istot nie miał zamiaru się mieszać. Rozmowa zdawała się być pokojowa i raczej neutralna. Paladyn nie zwracał zbytnio uwagi na błękitnoskórą niewiastę. Jego uwagę przyciągał smok. Widział wiele w swoim życiu, ale smoka nigdy. Gad był ogromny i nie wyglądał na młodzika.
~Pewnie wleciał tu jak był jeszcze młody…~ pomyślał Oręż Trójcy.
-Czy Twojego... szukał słowa -Kompana, można o coś spytać? Przywiodła mnie tu misja poszukiwania pewnej istoty.- burknął w końcu paladyn, czekając na odpowiednią chwilę by nie wejść elfce w zdanie.
- Ludzie, oraz inne istoty, często tu przychodzą. Mało kto jednak pragnie rozmowy. Są przerażeni, żądni krwi. -westchnęła istotka, która w odległości kilku metrów od kobiety, ułożyła ramiona na brzegu, nie mając zamiaru podpływać bliżej. - Czy też i wy, macie takie zamiary? - istota zapytała wprost, nie ustając w gładzeniu czaszki.
Gdy przemówił paladyn, zerknęła tylko na niego, wzruszając ramionami. - Nie jestem powierniczką jego słów, on decyduje za siebie. Jeżeli uzna, że możesz go o coś zapytać tak się stanie.
-Dobrze. Niech tak będzie. Jak mogę się do niego zwrócić?- spytał rycerz.
- Podejdź i zapytaj. - zaśmiała się istotka. - Imię to coś zbyt cennego, bym zdradzała je bez wiedzy posiadacza.
Mężczyzna skinął głową w odpowiedzi. Wejrzał jeszcze na Lię po czym wziął głęboki wdech -Mam nadzieję, że nie splunie na mnie kwasem, lub nie wdepcze mnie w ziemię.- rzekł chłodno -Niedługo wracam. Chyba…- syknął po czym ruszył pewnym siebie krokiem w stronę gada.
- Chyba nie wyglądamy na przerażonych, czy żądnych krwi? - Uśmiechnęła się przelotnie Elfka, gdy Paladyn odszedł w stronę Smoka, choć wewnętrznie była lekko poddenerwowana. Oby rozmowa mężczyzny z gadem nie skończyła się… nieodpowiednio. Druidka przemawiała ponownie w Sylvan, jej rozmówczyni chyba preferowała ten dialekt - W każdym bądź razie, zapewniam, iż tak nie jest. Dbam o lasy, i żyjące w nich stworzenia, respektuję naturę.
- Miło mi słyszeć to z ust istoty, która tu przybyła. - stworzenie uśmiechnęło się, a kilka łusek odpadło od jej policzka. Wodna kobieta potarła to miejsce, z lekkim grymasem. - To smutne, że istota która nie pragnie mej krwi, musi widzieć mnie w takim stanie. - westchnęła, by szybko się rozpromienić.- Lecz to przyjemne, że przed śmiercią mogę porozmawiać z kimś, kto kocha naturę.

Słowa rozmówczyni zdziwiły Druidkę. Równocześnie zaczynała podejrzewać coś bardzo niepokojącego, dotyczącego owej Mroźnej Puszczy...
- Twój koniec nie jest chyba bliski z powodu starości? - Spytała, niemrawo się przy tym uśmiechając.
- Poniekąd tak, lecz bardziej wpływa na to fakt, że to miejsce niedługo ulegnie zniszczeniu. - odparła, całkowicie spokojnym tonem, jak gdyby tak działo się codziennie.
- Więc… moje obawy są słuszne - Druidka usiadła na brzegu jeziorka, zmęczona już chyba ciągłym kucaniem - Cała puszcza… wszystko tu… umiera - Elfka spojrzała Syrenie prosto w oczy - Wiesz dlaczego tak się dzieje?
- To nie do końca tak. - wodne stworzenie zaprzeczyło ruchami głowy. - To miejsce nie umiera, ono się przekształca, a potrzebuje budulca. - syrena, wskazała cienkim palcem na skraj lasu. - Mgła się zbliża, wkrótce i my staniemy się mgłą. - westchnęła z pewną nostalgią w głosie.- Jednak czemu się tak dzieje, nie umiem odpowiedzieć. Jednak krąg zostanie zachowany. W tym miejscu powstanie coś nowego, a ja będę tego częścią.
- Więc… w pewnym sensie nadal będziesz istnieć - Druidka chyba próbowała jakoś ją pocieszyć - Szkoda, że nie wiesz co to powoduje. Niemniej, postaram się z całych sił wyjaśnić o co w tym wszystkim chodzi. Nie można tak przecież! - W oczach Elfki na moment pojawił się błysk.
- Kto wie, może właśnie tak trzeba. - palce istotki przebiegły po czaszce. - Jednak jeżeli chcesz rozwiązać ten problem, najpierw musisz znaleźć TO miasto. - kobieta wyraźnie zaakcentowała jedno słowo. - Słyszałaś już o nim, czy jeszcze nikt Cie nie poinformował strażniku lasów?
- Jestem tu mniej niż godzinę… i jak wspomniałam, pogubiliśmy się z towarzyszami, niezły początek wyprawy, nie ma co - Lia uśmiechnęła się przelotnie - Byłabym bardzo wdzięczna, jeśli powiesz mi coś o TYM mieście - Skinęła głową.
- Jest tu ponoć wiele miast, przynajmniej tak mówi mój przyjaciel. - na te słowa głową wskazała smoka. - On może podróżować, ja jestem związana ze swoim jeziorem. Jednak te miasta nie należą do tego miejsca… - syrena wyglądała na wyraźnie zmieszaną, jak gdyby nie mogła znaleźć słów. - Tak samo jak ja, czy mój przyjaciel. Nigdy nie zmieniliśmy miejsc, zawsze żyliśmy w swoich domach, lecz pewnego dnia, znalazły się one blisko siebie, wtedy go poznałam. - ponownie wspomniała o wielkim gadzie. - Zapewne o podróżach więcej dowiesz się od niego, jednak z tego co ja wiem, to znajdowanie ścieżek nie jest proste, bowiem ciągle się rozpadają, a inne powstają. Tak samo jak mgła pochłania niektóre miejsca, tak samo tworzy ścieżki między nowymi. Jednak jest jedno miasto, w którym nie ma mgły. Ponoć ścieżka która do niego prowadzi, jest najtrudniejsza do znalezienia. Potrzeba wiele szczęścia, lub wiele prób. Gdybym chciała czegoś szukać, robiłabym to właśnie w tym jednym, stałym miejscu. - wyjaśniła w końcu kobieta.

Lia chłonęła każde słowo prawie z rozdziawionymi ustami. W końcu je zamknęła, a te utworzyły poziomą kreskę. To wszystko było bardzo, bardzo niepokojące.
- Dziękuję Ci bardzo za te informacje, naprawdę dziękuję, są bardzo cenne! - Druidka poderwała się z miejsca, spoglądając w stronę Paladyna i Smoka.
- Chciałabym się jakoś odwdzięczyć... - Sięgnęła do torby, wyciągając słoiczek z magiczną maścią - To magiczne, może choć tyle, chociaż poczujesz się choć trochę… jak dawniej - Nabrała nieco na palce - Podpłyniesz? Nie bój się, podreperujemy trochę twoją buzię.
- Nie..nie trzeba… - syrena ni drgnęła z miejsca, wyraźnie zamyślona. - Jeżeli chcesz się odwdzięczyć, to pomóż lepiej mojemu przyjacielowi. Jego życzenie, możecie jeszcze spełnić. Zaś ta maść może przydać się kiedyś tobie. - dłonią poprawiła czerwone włosy.
- No… dobrze - Zapał Elfki wyraźnie opadł, jednak respektowała decyzję Syreny. Schowała maść, ukłoniła jej się, uśmiechnęła - Jeszcze raz naprawę dziękuję. Oby przyszłość przyniosła nam wszystkim korzystne zmiany - Spojrzała na nią ostatni raz.
- Powodzenia. - syrena pożegnała się krótko, wykonując delikatny ukłon w odpowiedzi na gest elfki.

....

- Panie Smoku! Panie Smoku! - Elfka ruszyła szybkim krokiem w stronę zielonego gada i rozmawiającego z nim Paladyna. Była wyraźnie… czymś poruszona, podekscytowana?
Rycerz spiorunował towarzyszkę chłodnym spojrzeniem. Jego sprawa była dla niego tak ważna, że dopiero po chwili się zorientował jaki musi mieć wyraz twarzy i wartko się uspokoił. Teraz już miał nadzieję, że smok zwyczajnie odpowie po kolei.
Łeb smoka przeniósł się na kobietę, obdarzając ją równie znudzonym spojrzeniem. - Kolejna mała istota, czego?
- Wilka złego! - Odpowiedziała Elfka, dodając - Może tak trochę kultury co?

Czy ona właśnie zbeształa Smoka odnośnie dobrych manier??

- Panie Smoku, właśnie się dowiedziałam od pana towarzyszki... - Druidka kiwnęła głową w stronę kobiety w stawie - ...o mieście. O TYM mieście. Czy wiesz może, gdzie ono jest, możesz nam wskazać kierunek, czy to możliwe ponad mgłą? Tak, wiem o mgle. I strasznie mi z tego powodu przykro. Miłuję lasy i ich mieszkańców, i właśnie dlatego tu jestem… jesteśmy. Chcemy wyjaśnić sprawę.

Smok początkowo wyglądał na zaszokowanego tonem elfki. Potem jednak zaryczał głośnym śmiechem. - Od setek lat nikt tak się do mnie nie odzywał! - jaszczur wydawał się być wyraźnie rozbawiony. Widać było, że kobieta zrobiła na nim o wiele lepsze wrażenie niźli Paladyn. - Nie ma drogi nad mgłą. Żadne skrzydła w tym miejscu nie mają władzy, nawet moje nie pozwoliły mi wnieść się poza las. - smok westchnął, a jego pysk zwrócił się w stronę elfki. - Miasto znajduje się w tym samym miejscu, jednak nie ma do niego jednej drogi. Niestety nie umiałbym jej wskazać

Druidka zasępiła się na chwilę.
- To jak tam niby dotrzeć... - Powiedziała Elfka, i w sumie do końca nie było wiadomo, czy to było pytanie do Smoka, czy może głośno myślała.
- Może miasto wywąchać? - Zrobiła drwiącą minę - Albo magią odszukać? Dobrze panie Smoku, Syrena… znaczy się, pomożesz nam jakoś, a odwdzięczymy się. Tobie na pewno się to wszystko również nie podoba, a z całą pewnością stoi właśnie za tym wszystkim owe miasto. Przysługa za przysługę, rozwiążemy sprawę puszczy i znów wzbijesz się w przestworza, będziesz… wolny? - Spojrzała prosto w jego duże ślepia.
- Gdyby to było takie łatwe, zapewne każdy by je odnajdywał. - odparł jej smok, a jego oczy lekko przygasły. - Rozejrzyj się, mgła się zbliża. Lecz ja nie będę uciekał, nie jestem tchórzem! - zawarkotał gardłowo. - Nie mogę wam pomóc, a wy nie możecie pomóc mi.
- Jesteś pewien, że sobie nie pomożemy? - Druidka nie dawała za wygraną. Zbliżyła się o krok do pyska gadziny, mogła już niemal dotknąć go dłonią…
- Wiesz gdzie ja mam tą mgłę? - Powiedziała zdecydowanym tonem - Zresztą słyszę, że Ty też. Więc jak będzie?

Smok ryknął głośno, jego głos przepełniał gniew. - Za kogo ty się uważasz elfko! - gad uniósł się na tylnich łapach. - Dopiero tu przybyłaś, zachowujesz się jak nie wiadomo kto. Ty i ten rycerz, bredzicie od rzeczy, myśląc że szukanie czegokolwiek w tym miejscu to pestka. Obrażacie tym samym wszystkich, którzy tak długo chcieli się stąd wydostać - gad opadł na ziemię z impetem, powodującym mały wstrząs. - Chcesz mi pomóc? Pokaże Ci, jak pomagali mi inni. - warknął, a światło wokół niego zawirowało, zdejmując iluzję, którą gad cały czas się osłaniał.




Włócznia, wielki kawał żelastwa, który równie dobrze mógł być wyposażeniem olbrzyma, przebijał go na wylot. Broń uderzyła w plecy, a jej ostrze wychodziło z piersi gada, sądząc po ułożeniu, oraz wiedzy druidki, broń musiała przechodzić niesamowicie blisko serca. Rana przy ostrzu była zaropiała oraz nadgnita. Zdjęty czar odsłonił też brakujące w ciele smoka łuski, blizny, oraz zmęczenie w jego oczach. - Jeżeli tak bardzo chcesz mi pomóc, to mnie zabij, daj mi śmierć godną smoka. Nim pożre mnie ta przeklęta mgła, lub zabije rana w mej piersi! - zaryczał na całe gardło, głosem przepełnionym bólem i nienawiścią do świata.



.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline  
Stary 02-04-2016, 20:05   #20
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Druid młócił skrzydłami powietrze, wzbijając się na niewielką wysokość, by ominąć pobliski budynek, i sprawdzić cóż czai się za rogiem. Słuch i węch bestii był o wiele lepszy niżeli jej wzrok, to poprzez te zmysły chłonęła świat. Metaliczny odór krwi drażnił nozdrza, źródło szkarłatnego szlaku, musiało być blisko. Zakręcając w powietrzu, nad przyległą ulicę, która prowadził w stronę centrum miasta - tam gdzie unosiła się czarna sfera, umysł Chanda został przeszyty wizją. Czar który rzucił, pokazał mu możliwe losy w przyszłości. Wizja była krótka, lecz jasna. Widział siebie, leżącego w wielkiej plamie krwi, z powykręcanymi członkami. bez życia w oczach. Śmierć czaiła się gdzieś w tym mieście.

Zaraz potem świat wrócił do normalności, a druid zobaczył dwie sylwetki na końcu uliczki. Jednak pomagała poruszać się drugiej, która ledwo powłóczyła nogami. Z tej odległości, jedyne co druid mógł określić, to fakt, że osoba która poruszała się normalnie, była kobietą.

Stworzenie miękko przysiadło na krawędzi dachu, nieco bliżej pary. Człekopodobne - to już dobry wstęp. Pomagają sobie - w wyprawie było wiele dobrych osób, można by rzec że nawet byli w większości. Słuchał, licząc że trafi na znajomy głos. I na przewagę zaskoczenia, gdyby coś ich zaatakowało.

Jego uszy zadrżały lekko gdy wyłapywał nawet najlżejsze odgłosy. Dyszenie mężczyzny, który wspierał się na kobiecie, kroki obijające się o bruk, aż w końcu jej cichy głos.

- Jeszcze tylko trochę, na pewno znajdziemy tu jakiegoś kapłana… - kobieta brzmiała na wyczerpaną, ale nie to było ważne. Zasadniczym plusem był jej głos, znany Chandowi głos. Należał bowiem do organizatorki wyprawy, elfki Mythi.

- Mythio - Chand spróbował wydać z trzech tygrysich gardeł jak najłagodniejszy głos. Ale i tak zatrzymał się kilka metrów od nich - nawet wierząc w rozsądek elfki, a przecież zorganizowała wyprawę która poległa niemal w całości na pierwszych stu metrach - wiedział jaką formą przybrał - Przypomnij mi, czym mnie przekonałaś do wejścia tu razem z wami? -
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!
TomBurgle jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:52.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172