Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-03-2016, 20:34   #120
Panicz
 
Panicz's Avatar
 
Reputacja: 1 Panicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputację
Las był ciemny, mokry i żywy. Cały czas coś wirowało za uszami, pluskało pod stopami, kumkało i szurało wśród strumyków. Zarośnięte kępami roślinności miękkie pufy zieleni kurczyły się pod butami, żarłocznie pochłaniały stopy, wciągały w płytkie bajorka. Woda pluskała i chlupotała, rozbudzała do nerwowych kumkań poruszone rwetesem żaby i ropuchy.

Kaeasa była gdzieś tam na przedzie, skakała zgrabnie po wystających na wodę korzeniach, starając się unikać zamokniętych traw i gumowatych, torfowych wysepek. Co jakiś czas rzucała nerwowe spojrzenia za siebie, ale przewaga nad pościgiem tylko się pogłębiała. Robert robił, co mógł, ale brak mu było niewieściej lekkości i mimo wysiłków, co i już pakował się w podmokły, chłonny grunt.

Nie łatwo było biec po omacku. Owszem, księżyc prześwitywał wśród gałęzi olch i brzóz, ale cienie wśród drzew ścieliły się gęsto, oblekając powyginane konary koronkową narzutą czerni. Dopiero nadganiający z tyłu Gaspard, który w pościgu pomagał sobie pochodnią ułatwił myśliwym sprawę.

Czerwień żagwi ujawniała pluskające w kałużach traszki, buzujące pośród traw insekty, plumkającą w przecinających las strumykach rybną drobnicę. Elfki dawno nie było już widać, a na dobrą sprawę prawie nie było jej słychać. Dopiero zgodnie wstrzymując oddechy i wytężając uszy dało się złowić miarowe tempo popluskiwań gdzieś na północo-zachód, ale czy można to było przypisać dziewczynie, czy raczej należało typować jakiegoś żerującego na bagnisku zwierza, nie szło powiedzieć.

Ścigający nie ustawali, ale najwyraźniej nie ustawała też Kaeasa, bo mimo dobrych już paru minut w głuszy strony się nie spotkały. W końcu, zadyszani, wojowie dostrzegli gdzieś w oddali delikatny przebłysk. Światełko zapełgało nieśmiało gdzieś pośród trzcinowatych zarośli, ale zaraz zamarło i spłoszone, pospiesznie skryło się w cieniach.

Kaeasa schyliła się i zanurkowała wśród traw. Tak, tak mogło to wyglądać. Ostrożnie, miarkując kroki, łowcy ruszyli za zwierzyną. Wciąż byli daleko od dziewczyny, ale z pochodnią Gasparda musieli być dla niej widoczni od dawna. Teraz zresztą widać było tego najlepszy efekt, bo wcześniejsza iskierka ruszyła naprzód i zaczęła przemykać się przez bluszczowaty gąszcz dalej, byle dalej od wrogów.
 
Panicz jest offline