Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-03-2016, 10:41   #92
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
U Courteza

Nowy dzień, nowe wyzwania! Tajga przeciągnęła się jak kotka w swoim karczmianym łóżku, które tej nocy ogrzewał jej jurny uczeń dekarza i kopniakiem zwaliła chrapiącego amanta z wyrka.
- No co kurwa... - wymamrotał młodzik masując potłuczone kolano.
- Już dawno po świtaniu. Chcesz, żeby ci mistrz dupę kijami oćwiczył? - spytała konkretnie Tajga, a chłopak zerwał się jak oparzony i niemal nago wyleciał za drzwi. Wrócił się klnąc, wdział najpotrzebniejsze rzeczy i z resztą ubrań w dłoniach popędził do roboty. Bardka z powrotem zagrzebała się pod pierzynę. Guzik ją obchodził los chłopaka, ale nie miała ochoty na poranne macanki; poza tym chciała pomyśleć.

Wczorajszy rozwój wypadków na plaży nie był ani oczekiwany, ani pożądany, a pojawienie się strażników popsuło tropicielskie plany Shena i Tajgi. Widać świętoszki nie byle co wywęszyły koło bramy i strażnicy postanowili wziąć sprawę w swoje ręce. Courtez nie będzie zadowolony, oj nie... Kobieta spojrzała przez okno na świecące już wysoko słońce, niechętnie wylazła z łóżka i zaczęła się doprowadzać do porządku. W końcu w mieście trzeba się prezentować!

Gdy zjawiła się u Courtezów wszyscy już tam byli. Suto zastawiony stół był bardzo wymownym zaproszeniem, toteż bardka nie miała zamiaru sobie żałować. Dopiero gdy wszyscy zjedli można było przejść do rzeczy.

- Witajcie - Janella zwróciła się do całej grupy. - Cieszę się, że widzę was wszystkich w jednym kawałku. Tam na plaży… Co właściwie się wydarzyło? - spuściła nieco wzrok.
Markus skinął głową w geście powitania Janelli i reszcie, po czym spojrzał po pozostałych, najwyraźniej również oczekując odpowiedzi na postawione przez nią pytanie. Kazrak tylko uniósł kufel na znak przywitania kiedy pojawiła się Janella i posilał się dalej, nie należał do osób wylewnych, wolał wysłuchać towarzyszy i jeśli pojawi się miejsce do wypowiedzenia wtedy zabrać głos.
- Stoczyliśmy krótką, acz zażartą walkę - powiedział Thazar. -[i] W sumie wygraliśmy.
- W sumie sumując trupy - wesoło dodała Tajga. - A potem strażnicy pognali za ostatnim z przemytników i go zaciukali. Ciekawe czemu… - dokończyła kwaśno. Nie miałaby nic przeciwko by wziąć tych strażników na boczek i pałkami wytłuc z nich co wiedzieli na temat rozgromionej grupy. Zwłaszcza że za przemytnikiem najwyraźniej pojechali tylko ci ze wschodniej bramy, których grupa kapłanki podejrzewała o współpracę z przestępcami. Niestety uszkadzanie strażników zawsze było ryzykowne; nawet tych umoczonych.

- A dziewczynki? Zdobyliśmy jakiś trop? Pamiętacie co wygadywali tamci ludzie - Janella zamilkła. Tajga wzruszyła ramionami. Gdyby, zgodnie z sugestią Shena, poszli za uciekinierem to pewnie by mieli trop. Nawet po jego śmierci mogli przeczesać okolicę, bo zapewne reszta bandytów była niedaleko. Wiedzieliby chociaż czy któraś z dziewcząt z nimi jest; oddali ciało rodzinie, czy coś. A tak to cześć pieśni. Przemytnicy byli już pewnie daleko, a trop wystygł. Nie wiedziała jak Courtez wyobraża sobie szukanie córki sąsiadów. Da im sforę psów i oddział na dokładkę? Cóż, jak mawiają: nadzieja matką głupich; ale dopóki ojcowie płacili to Tajga nie miała nic przeciwko szwendaniu się po okolicy. W końcu nie zawsze dostaje się mieszek złota dziennie za schodzone zelówki.
- Co właściwie powiedzieli przemytnicy , zanim doszło do walki? Dopytał Markus który nie słyszał rozmowy przy plaży. Tajga streściła rozmowę Shena z drugim bandziorem i dodała co znalazła przy jednym z trupów. Optymistycznie to nie brzmiało, ale cóż - takie życie.
Janella zacisnęła odruchowo pięści: - Co dalej? Gdzie powinniśmy się skierować? - pytanie skierowała do wszystkich, ale ostatecznie jej wzrok zatrzymał się na Shenie. Wydaje się, że mężczyzna objął przywództwo w grupie.
-Z waszych słów wynika, że nie ma żadnego tropu- burknął Courtez wtrącając się do rozmowy -Jest jeden. Straż z wschodniej bramy. Lecz to już wojna na grubszą skalę i domyślam się, że niektórzy nie będą chcieli brać w tym udziału…- dodał po chwili.

Athea, w miarę jak przysłuchiwała się rozmowie, coraz bardziej podupadała na duchu. Była zaskoczona, że wszystkie rewelacje na temat dziewcząt - zwłaszcza opowieści przemytnika i znalezisko Tajgi - nie sprawiły jeszcze, że Vincent wpadł w furię. Być może wewnątrz czuł się dużo bardziej zdenerwowany i zdesperowany, niż to okazywał. W obliczu wszystkich doniesień jedno było pewne - każda chwila zwłoki odbierała kolejny cień szansy na przeżycie Marii i Luiz.
- Może powinniśmy skorzystać z pomocy Ariama w kwestii ograniczenia w jakimś stopniu swobody działań grupy ze wschodniej bramy? Może mógłby pociągnąć za jakieś sznurki, pozmieniać przydziały? Rozrzedziłoby to ich siły, utrudniłoby komunikację, ułatwiłoby obserwację - wyliczyła. - Ariam wydał mi się godny zaufania. Gdyby on i jego ludzie nie znaleźli się w dobrym miejscu o dobrym czasie, nikt z nas mógłby już nie wrócić.
Chyba każdy wiedział, że i uciekający przemytnik był do pojmania przy takiej przewadze liczebnej i raczej nie zginął bez powodu.
~ O ile faktycznie zginął ~ pomyślała Athea, ale tego nie mogli na razie się dowiedzieć.
-Wiemy, kto może nas zaprowadzić do kolejnych przemytników. Wykorzystajmy to.
Tajga pomyślała, że łatwiej i szybciej byłoby wytłuc informacje z któregoś z wczorajszych strażników w ciemnym zaułku, ale miała na tyle rozumu by nie proponować takiego rozwiązania w tym konkretnym gronie. Choć kto wie, czy akurat w obecnej sytuacji Courtez miałby coś przeciwko… Jego słowa mogły sugerować zgoła coś innego. Zerknęła na Shena porozumiewawczo.

Ciemnolica kobieta zmrużyła brwi: - Od początku uważałam, że powinniśmy przycisnąć tamte wielbłądzie wszy! - Przeniosła wzrok na ich pracodawcę: - Panie Courtez, zdaję sobie sprawę z tego, że wejście na ścieżkę wojenną z przekupioną strażą może przynieść trudne do przewidzenia konsekwencje. Jednak jak do tej pory to jedyny trop, którym moglibyśmy podążyć. Tak jak pan mówi: żeby się porwać na tę walkę potrzebowalibyśmy solidnego wsparcia - mam na myśli środki, ludzi, a przede wszystkim obietnicę, że w razie porażki nie zapomni pan o swoich pracownikach - wyrzuciwszy z siebie ten potok słów, Janella odetchnęła. - Jeżeli chodzi o mnie, jestem gotowa walczyć. Tu i teraz.

Kazrak siedział i słuchał co ma każdy do powiedzenia, trzeba przyznać, że nie byli w zbyt dobrym położeniu, co tu się okłamywać byli w czarnej dupie. Jedyny trop został zatłuczony przez straż miejską, jeśli zaczną z nią walczyć tu lawina nieszczęść i przypadków może się potoczyć różnie. Postanowił w końcu wtrącić swoje zdanie.
- Nawet głupi dostrzegłby, że część straży miejskiej w tym przypadku gdzieś ma pilnowanie porządku i dobro obywatela. Problem w tym, że jeśli z nimi zaczniemy to już nie będzie możliwości wycofania i ostatecznie przerąbane będziemy mieć my albo Ci którzy wzięli łapówki. Nie podoba mi się to, że osoby które mają pilnować porządku wręcz go psują lecz niestety ze mnie żadna osoba która ma jakieś kontakty i dojścia ale jestem z wami, jeśli będzie trzeba komuś przypierdolić, to oczywiście tu moja pomoc oczywiście macie.

Bardka była pozytywnie zaskoczona postawą części najemników. “Może jednak nie wszyscy są tak beznadziejnie szlachetni” pomyślała uśmiechając się do siebie i czekając na rozwój wypadków. Była ciekawa jak Courtez odniesie się do opcji rozprawienia się ze wschodnią strażą środkami innymi niż legalne. Miała kilka pomysłów i sztuczek do dyspozycji. Pytanie tylko czy powinna je zaproponować tutaj, czy raczej wybranym osobom na stronie…

Grigor przez cały czas milczał, a jedyną rzeczą, która zdradzała, że genasi w ogóle żyje był ruch jego oczu. Spojrzenie Grigora przeskakiwało z jednej osoby na drugą zatrzymując się dłużej na tych, którzy akurat zabierali głos. Pokryty kamieniem mężczyzna zdawał się nie mieć większej ochoty na wzięcie udziału w tej dyskusji. Prawda była taka, że sam był w kropce i nie miał żadnego sensownego pomysłu, który mógłby zaproponować zebranej grupie. Wieści o możliwym losie dziewczynek zasmuciły go, ale nie zdruzgotały. Życie rzadko bywało sprawiedliwe, czego nauczył się boleśnie na swoim własnym przykładzie. Pomysł walki ze skorumpowaną strażą nie za bardzo mu się podobał, wiedział, że więcej może z tego przyjść szkody niźli pożytku, a jeśli korupcja sięga głęboko, to ani się spostrzegą, a ich facjaty będą wisiały na murach miasta z życiem wycenionym na parę marnych sztuk złota.

- Walka ze strażnikami nie jest chyba najlepszym rozwiązaniem - powiedział Thazar. - Nie lepiej spróbować któregoś przekupić? Po dobroci pewnie powie i więcej, i chętniej.
- Otwarta walka to zły pomysł na pewno, to stróże prawa i jakiekolwiek wystąpienie przeciw nim zbrojnie skończy się tym, że zawiśniemy. Trzeba kogoś kto ma dojścia i się dowie rzeczy po cichu - Tu Kazrak spojrzał w stronę Shena - Jeśli straż współpracuje z kimś tak zorganizowanym jak przemytnicy to wątpię czy jednorazowa łapówka ich przekona…
Bojowy animusz Janelli wyraźnie opadł:
- Macie rację. Ogień zwalczaj ogniem, jak to mówią. Jestem za tym, żeby najpierw Shen skorzystał ze swoich talentów i kontaktów.
- Może warto spróbować po prostu porozmawiać? Pojedynczy strażnik z bramy wschodniej będzie bardziej skłonny do współpracy niż gdyby miał powiedzieć cokolwiek przy swoich kompanach. Handel i nielegalne zyski to jedno, jednak porwanie dziewczynek to już zupełnie inna waga sprawy. To że jakiś strażnik godzi się przymykać oko na szemrane transakcję nie znaczy się że będzie się godził na krzywdę dziecka. Poza tym jeśli dyplomacja zawiedzie, można jeszcze spróbować magii , jeśli się uda wyśpiewa wszystko… tyle że to dość ryzykowne zagranie. Zwłaszcza jeśli czar się nie powiedzie. - zakończył przedstawiając drużynie dodatkową możliwość, która przynajmniej nie wiązała się bezpośrednio z mordobiciem. Markus mimo że miał dostęp do odpowiedniej magii , pojęcia nie miał jak należałoby zaaranżować takie spotkanie by nie wyjść po nim jako ścigany przez straż bandzior wpływający na umysły innych. Nie był wykształcony w prawie, domyślał się jednak że takie manipulacje umysłami, zwłaszcza strażników były zabronione. - Ewentualnie można też poszukać kolejnych przemytników, przecież ci z plaży musieli z kimś tu kręcić biznes. Straż jedynie przymyka na niego oko a nie sama babra się handlem nielegalnym towarem… Jednym słowem, ci z plaży mają tu kogoś w mieście, jeśli go czy ich znajdziemy będziemy mogli sobie pozwolić na nieco większy wachlarz akcji niż to co możemy zrobić wobec strażników. - Markus zdziwił się że jakoś nikt o odbiorcach towaru w mieście wcześniej nie pomyślał, a przecież musieli być jacyś i zapewne wiedzieli o przemytnikach więcej niż sama straż.
- Zapomnieliście o duchu wody, który dał mapę dziewczynkom, a który po sprzedaży ryb COŚ od rana do wieczora w mieście robił. Takie indywiduum raczej trudno przeoczyć i prześledzenie jego działań nie powinno być zbyt trudne - zauważyła Tajga, którą powoli zaczynał irytować fakt, że wszystkie zasługi w odnalezieniu przemytników najmici przypisują Shenowi. W końcu gdyby nie ONA wskazała kierunek poszukiwań to głupi kutas Johna, czy jak mu tam było, mógłby powąchać co najwyżej własny zadek!
 
Sayane jest offline