Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-03-2016, 15:39   #91
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Każdy plus ma swoje minusy.
Pojawienie się strażników pozwoliło na zorganizowanie szybkiego transportu dla tych, którym kiepski stan nie pozwalał na poruszanie się o własnych nogach.
Ale, bo jakieś 'ale' być musiało - gdyby nie trójka strażników, która pogoniła za uciekinierem, wszystko mogłoby zakończyć się inaczej. Być może parę osób, z tych, co trzymali się na nogach, puściłoby się w pościg za ostatnim z bandytów. Z niego dałoby się wydusić jakieś konkretne informacje. Z truposza to raczej było trudno wydusić cokolwiek. No chyba że się było nekromantą, jednak Thazar nie wiedział, czy Courtez miał takie znajomości.
Pytanie też brzmiało, czy uciekający bandzior faktycznie nie żyje, bowiem ciała nie przywieziono. Równie dobrze strażnicy mogli skłamać i puścić wolno swego kompana od lewych interesów.

Uczta, której fundatorem był pan Courtez, stanowiła okazję do wymiany wiedzą, poglądami i planami na przyszłość.
Thazar miał zamiar korzystać z dobrodziejstw stołu, przemyśleć wszystko, a potem powiedzieć, co o wszystkim myśli.
 
Kerm jest offline  
Stary 11-03-2016, 10:41   #92
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
U Courteza

Nowy dzień, nowe wyzwania! Tajga przeciągnęła się jak kotka w swoim karczmianym łóżku, które tej nocy ogrzewał jej jurny uczeń dekarza i kopniakiem zwaliła chrapiącego amanta z wyrka.
- No co kurwa... - wymamrotał młodzik masując potłuczone kolano.
- Już dawno po świtaniu. Chcesz, żeby ci mistrz dupę kijami oćwiczył? - spytała konkretnie Tajga, a chłopak zerwał się jak oparzony i niemal nago wyleciał za drzwi. Wrócił się klnąc, wdział najpotrzebniejsze rzeczy i z resztą ubrań w dłoniach popędził do roboty. Bardka z powrotem zagrzebała się pod pierzynę. Guzik ją obchodził los chłopaka, ale nie miała ochoty na poranne macanki; poza tym chciała pomyśleć.

Wczorajszy rozwój wypadków na plaży nie był ani oczekiwany, ani pożądany, a pojawienie się strażników popsuło tropicielskie plany Shena i Tajgi. Widać świętoszki nie byle co wywęszyły koło bramy i strażnicy postanowili wziąć sprawę w swoje ręce. Courtez nie będzie zadowolony, oj nie... Kobieta spojrzała przez okno na świecące już wysoko słońce, niechętnie wylazła z łóżka i zaczęła się doprowadzać do porządku. W końcu w mieście trzeba się prezentować!

Gdy zjawiła się u Courtezów wszyscy już tam byli. Suto zastawiony stół był bardzo wymownym zaproszeniem, toteż bardka nie miała zamiaru sobie żałować. Dopiero gdy wszyscy zjedli można było przejść do rzeczy.

- Witajcie - Janella zwróciła się do całej grupy. - Cieszę się, że widzę was wszystkich w jednym kawałku. Tam na plaży… Co właściwie się wydarzyło? - spuściła nieco wzrok.
Markus skinął głową w geście powitania Janelli i reszcie, po czym spojrzał po pozostałych, najwyraźniej również oczekując odpowiedzi na postawione przez nią pytanie. Kazrak tylko uniósł kufel na znak przywitania kiedy pojawiła się Janella i posilał się dalej, nie należał do osób wylewnych, wolał wysłuchać towarzyszy i jeśli pojawi się miejsce do wypowiedzenia wtedy zabrać głos.
- Stoczyliśmy krótką, acz zażartą walkę - powiedział Thazar. -[i] W sumie wygraliśmy.
- W sumie sumując trupy - wesoło dodała Tajga. - A potem strażnicy pognali za ostatnim z przemytników i go zaciukali. Ciekawe czemu… - dokończyła kwaśno. Nie miałaby nic przeciwko by wziąć tych strażników na boczek i pałkami wytłuc z nich co wiedzieli na temat rozgromionej grupy. Zwłaszcza że za przemytnikiem najwyraźniej pojechali tylko ci ze wschodniej bramy, których grupa kapłanki podejrzewała o współpracę z przestępcami. Niestety uszkadzanie strażników zawsze było ryzykowne; nawet tych umoczonych.

- A dziewczynki? Zdobyliśmy jakiś trop? Pamiętacie co wygadywali tamci ludzie - Janella zamilkła. Tajga wzruszyła ramionami. Gdyby, zgodnie z sugestią Shena, poszli za uciekinierem to pewnie by mieli trop. Nawet po jego śmierci mogli przeczesać okolicę, bo zapewne reszta bandytów była niedaleko. Wiedzieliby chociaż czy któraś z dziewcząt z nimi jest; oddali ciało rodzinie, czy coś. A tak to cześć pieśni. Przemytnicy byli już pewnie daleko, a trop wystygł. Nie wiedziała jak Courtez wyobraża sobie szukanie córki sąsiadów. Da im sforę psów i oddział na dokładkę? Cóż, jak mawiają: nadzieja matką głupich; ale dopóki ojcowie płacili to Tajga nie miała nic przeciwko szwendaniu się po okolicy. W końcu nie zawsze dostaje się mieszek złota dziennie za schodzone zelówki.
- Co właściwie powiedzieli przemytnicy , zanim doszło do walki? Dopytał Markus który nie słyszał rozmowy przy plaży. Tajga streściła rozmowę Shena z drugim bandziorem i dodała co znalazła przy jednym z trupów. Optymistycznie to nie brzmiało, ale cóż - takie życie.
Janella zacisnęła odruchowo pięści: - Co dalej? Gdzie powinniśmy się skierować? - pytanie skierowała do wszystkich, ale ostatecznie jej wzrok zatrzymał się na Shenie. Wydaje się, że mężczyzna objął przywództwo w grupie.
-Z waszych słów wynika, że nie ma żadnego tropu- burknął Courtez wtrącając się do rozmowy -Jest jeden. Straż z wschodniej bramy. Lecz to już wojna na grubszą skalę i domyślam się, że niektórzy nie będą chcieli brać w tym udziału…- dodał po chwili.

Athea, w miarę jak przysłuchiwała się rozmowie, coraz bardziej podupadała na duchu. Była zaskoczona, że wszystkie rewelacje na temat dziewcząt - zwłaszcza opowieści przemytnika i znalezisko Tajgi - nie sprawiły jeszcze, że Vincent wpadł w furię. Być może wewnątrz czuł się dużo bardziej zdenerwowany i zdesperowany, niż to okazywał. W obliczu wszystkich doniesień jedno było pewne - każda chwila zwłoki odbierała kolejny cień szansy na przeżycie Marii i Luiz.
- Może powinniśmy skorzystać z pomocy Ariama w kwestii ograniczenia w jakimś stopniu swobody działań grupy ze wschodniej bramy? Może mógłby pociągnąć za jakieś sznurki, pozmieniać przydziały? Rozrzedziłoby to ich siły, utrudniłoby komunikację, ułatwiłoby obserwację - wyliczyła. - Ariam wydał mi się godny zaufania. Gdyby on i jego ludzie nie znaleźli się w dobrym miejscu o dobrym czasie, nikt z nas mógłby już nie wrócić.
Chyba każdy wiedział, że i uciekający przemytnik był do pojmania przy takiej przewadze liczebnej i raczej nie zginął bez powodu.
~ O ile faktycznie zginął ~ pomyślała Athea, ale tego nie mogli na razie się dowiedzieć.
-Wiemy, kto może nas zaprowadzić do kolejnych przemytników. Wykorzystajmy to.
Tajga pomyślała, że łatwiej i szybciej byłoby wytłuc informacje z któregoś z wczorajszych strażników w ciemnym zaułku, ale miała na tyle rozumu by nie proponować takiego rozwiązania w tym konkretnym gronie. Choć kto wie, czy akurat w obecnej sytuacji Courtez miałby coś przeciwko… Jego słowa mogły sugerować zgoła coś innego. Zerknęła na Shena porozumiewawczo.

Ciemnolica kobieta zmrużyła brwi: - Od początku uważałam, że powinniśmy przycisnąć tamte wielbłądzie wszy! - Przeniosła wzrok na ich pracodawcę: - Panie Courtez, zdaję sobie sprawę z tego, że wejście na ścieżkę wojenną z przekupioną strażą może przynieść trudne do przewidzenia konsekwencje. Jednak jak do tej pory to jedyny trop, którym moglibyśmy podążyć. Tak jak pan mówi: żeby się porwać na tę walkę potrzebowalibyśmy solidnego wsparcia - mam na myśli środki, ludzi, a przede wszystkim obietnicę, że w razie porażki nie zapomni pan o swoich pracownikach - wyrzuciwszy z siebie ten potok słów, Janella odetchnęła. - Jeżeli chodzi o mnie, jestem gotowa walczyć. Tu i teraz.

Kazrak siedział i słuchał co ma każdy do powiedzenia, trzeba przyznać, że nie byli w zbyt dobrym położeniu, co tu się okłamywać byli w czarnej dupie. Jedyny trop został zatłuczony przez straż miejską, jeśli zaczną z nią walczyć tu lawina nieszczęść i przypadków może się potoczyć różnie. Postanowił w końcu wtrącić swoje zdanie.
- Nawet głupi dostrzegłby, że część straży miejskiej w tym przypadku gdzieś ma pilnowanie porządku i dobro obywatela. Problem w tym, że jeśli z nimi zaczniemy to już nie będzie możliwości wycofania i ostatecznie przerąbane będziemy mieć my albo Ci którzy wzięli łapówki. Nie podoba mi się to, że osoby które mają pilnować porządku wręcz go psują lecz niestety ze mnie żadna osoba która ma jakieś kontakty i dojścia ale jestem z wami, jeśli będzie trzeba komuś przypierdolić, to oczywiście tu moja pomoc oczywiście macie.

Bardka była pozytywnie zaskoczona postawą części najemników. “Może jednak nie wszyscy są tak beznadziejnie szlachetni” pomyślała uśmiechając się do siebie i czekając na rozwój wypadków. Była ciekawa jak Courtez odniesie się do opcji rozprawienia się ze wschodnią strażą środkami innymi niż legalne. Miała kilka pomysłów i sztuczek do dyspozycji. Pytanie tylko czy powinna je zaproponować tutaj, czy raczej wybranym osobom na stronie…

Grigor przez cały czas milczał, a jedyną rzeczą, która zdradzała, że genasi w ogóle żyje był ruch jego oczu. Spojrzenie Grigora przeskakiwało z jednej osoby na drugą zatrzymując się dłużej na tych, którzy akurat zabierali głos. Pokryty kamieniem mężczyzna zdawał się nie mieć większej ochoty na wzięcie udziału w tej dyskusji. Prawda była taka, że sam był w kropce i nie miał żadnego sensownego pomysłu, który mógłby zaproponować zebranej grupie. Wieści o możliwym losie dziewczynek zasmuciły go, ale nie zdruzgotały. Życie rzadko bywało sprawiedliwe, czego nauczył się boleśnie na swoim własnym przykładzie. Pomysł walki ze skorumpowaną strażą nie za bardzo mu się podobał, wiedział, że więcej może z tego przyjść szkody niźli pożytku, a jeśli korupcja sięga głęboko, to ani się spostrzegą, a ich facjaty będą wisiały na murach miasta z życiem wycenionym na parę marnych sztuk złota.

- Walka ze strażnikami nie jest chyba najlepszym rozwiązaniem - powiedział Thazar. - Nie lepiej spróbować któregoś przekupić? Po dobroci pewnie powie i więcej, i chętniej.
- Otwarta walka to zły pomysł na pewno, to stróże prawa i jakiekolwiek wystąpienie przeciw nim zbrojnie skończy się tym, że zawiśniemy. Trzeba kogoś kto ma dojścia i się dowie rzeczy po cichu - Tu Kazrak spojrzał w stronę Shena - Jeśli straż współpracuje z kimś tak zorganizowanym jak przemytnicy to wątpię czy jednorazowa łapówka ich przekona…
Bojowy animusz Janelli wyraźnie opadł:
- Macie rację. Ogień zwalczaj ogniem, jak to mówią. Jestem za tym, żeby najpierw Shen skorzystał ze swoich talentów i kontaktów.
- Może warto spróbować po prostu porozmawiać? Pojedynczy strażnik z bramy wschodniej będzie bardziej skłonny do współpracy niż gdyby miał powiedzieć cokolwiek przy swoich kompanach. Handel i nielegalne zyski to jedno, jednak porwanie dziewczynek to już zupełnie inna waga sprawy. To że jakiś strażnik godzi się przymykać oko na szemrane transakcję nie znaczy się że będzie się godził na krzywdę dziecka. Poza tym jeśli dyplomacja zawiedzie, można jeszcze spróbować magii , jeśli się uda wyśpiewa wszystko… tyle że to dość ryzykowne zagranie. Zwłaszcza jeśli czar się nie powiedzie. - zakończył przedstawiając drużynie dodatkową możliwość, która przynajmniej nie wiązała się bezpośrednio z mordobiciem. Markus mimo że miał dostęp do odpowiedniej magii , pojęcia nie miał jak należałoby zaaranżować takie spotkanie by nie wyjść po nim jako ścigany przez straż bandzior wpływający na umysły innych. Nie był wykształcony w prawie, domyślał się jednak że takie manipulacje umysłami, zwłaszcza strażników były zabronione. - Ewentualnie można też poszukać kolejnych przemytników, przecież ci z plaży musieli z kimś tu kręcić biznes. Straż jedynie przymyka na niego oko a nie sama babra się handlem nielegalnym towarem… Jednym słowem, ci z plaży mają tu kogoś w mieście, jeśli go czy ich znajdziemy będziemy mogli sobie pozwolić na nieco większy wachlarz akcji niż to co możemy zrobić wobec strażników. - Markus zdziwił się że jakoś nikt o odbiorcach towaru w mieście wcześniej nie pomyślał, a przecież musieli być jacyś i zapewne wiedzieli o przemytnikach więcej niż sama straż.
- Zapomnieliście o duchu wody, który dał mapę dziewczynkom, a który po sprzedaży ryb COŚ od rana do wieczora w mieście robił. Takie indywiduum raczej trudno przeoczyć i prześledzenie jego działań nie powinno być zbyt trudne - zauważyła Tajga, którą powoli zaczynał irytować fakt, że wszystkie zasługi w odnalezieniu przemytników najmici przypisują Shenowi. W końcu gdyby nie ONA wskazała kierunek poszukiwań to głupi kutas Johna, czy jak mu tam było, mógłby powąchać co najwyżej własny zadek!
 
Sayane jest offline  
Stary 12-03-2016, 21:17   #93
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Shen z zadowoleniem przyjął ucztę u swego pracodawcy. Jadł i pił, siorbiąc przy tym i mlaskając, nic sobie nie robiąc z towarzystwa. Po pełnym wrażeń dniu, wieczorze i nocy spędzonej na dochodzeniu do siebie i poranku, który wraz z Izabel spędzili na "nadrabianiu zaległości", solidny posiłek był dokładnie tym, czego potrzebował. Na sam koniec, kiedy poczuł, że już absolutnie nic nie zmieści mu się do brzucha, beknął doniośle i tym wstępem zaznaczył, że teraz chciałby coś powiedzieć, a słowa to będą ważkie i warte zapamiętania.

- Kapusta z grochem pierwsza klasa. Naprawdę genialna! -

Swoją wypowiedź podparł odpowiednim gestem, po czym wytarł usta rękawem i przeszedł do spraw bardziej doczesnych.

- Po pierwsze uporządkujmy nieco fakty i naszą wiedzę. Tajgo, pokazywałaś Panu Courtezowi tę rzecz znalezioną przy martwym bandycie? Czy Pan to rozpoznaje, jako należące do Pana córki? Jeśli nie, należy również to pokazać rodzinie drugiej dziewczynki. - tutaj zwrócił się do gospodarza, wysłuchał odpowiedzi i kontynuował wątek.

- Treść mojej pogadanki z przemytnikami już znacie. Uczulam jednak, aby nie brać słów tego głupka za pewnik. Po pierwsze to był kretyn, który dał się zabić w zasadzie bez powodu. Po drugie, jak sam powiedział, znaleźli tylko jedną dziewczynę, ale nie powiedział nic, co mogłoby potwierdzać, że jest to jedna z tych, których szukamy. Tak, trop zaprowadził nas do nich, ale po walce nie poszliśmy nim dalej i nie wiemy, czy nie prowadził gdzieś dalej. Swoją drogą trzeba rozliczyć się z Johnym, bo się spisał. -
- Po trzecie, jego słowa są pełne dziur i bredni. Wygłodniali marynarze po półrocznym rejsie? Przez pół roku można przepłynąć Morze Spadających Gwiazd kilka razy we wszystkich kierunkach. A nawet jeśli przyjąć jego wersję, to o rzut beretem stamtąd jest miasto słynące z przypraw i burdeli, po co mieli by "zadowalać się" jedenastolatką, która pewnikiem nawet jeszcze nie wygląda, że kiedyś będzie kobietą. No i gdzie w takim razie jest druga dziewczyna? Nie zrozumcie mnie źle, nie twierdzę, że to wszytko bzdura, ale myślę, że zanim weźmiemy to za pewnik, należało by to potwierdzić z innych źródeł. -


Shen zrobił krótka przerwę, na łyk czegoś mocniejszego i kontynuował.

- Uważam, że mamy dwie możliwości działania. Straż i genasi wody, o którym informacje zdobyła Tajga. Drugim tropem powinniśmy pójść bezwzględnie. Taki typ jest bardzo charakterystyczny i ktoś musiał go widzieć. Jak zaangażujemy się w to wszyscy, to powinniśmy coś ustalić. Trzeba się dowiedzieć, czemu dał dziewczynkom mapę, co na niej było i tak dalej. Jeszcze nie zdążyłem zebrać sieci zarzuconych wczoraj, może coś udało mi się złowić, ale potrzebuje na to chwilę czasu. Reszta z Was mogłaby zwyczajnie zejść do portu i na Wyspy, i popytać. Tylko na tych ostatnich lepiej w grupkach. Na wszelki wypadek.

- Co się tyczy straży, to sprawa jest mocno śliska. Każdy bezpośredni atak na któregoś z nich, nawet jeśli to skorumpowany złodziej, będzie potraktowany przez całą resztę jako atak na straż. Mimo, że to w większości obiboki i pętaki, to jednak jest ich sporo i osobiście wolałbym uniknąć otwartego konfliktu, bo może się skończyć w najlepszym razie wymuszoną ucieczką z miasta. O wiele lepszym sposobem byłoby się do nich przyłączyć. Wiemy, że poznany wczoraj strażnik coś podejrzewa w kontekście swych kolegów po fachu. Myślę, że jakby się z nim spotkać, przedstawić sprawę, zaoferować pomoc, wszak łączą nas wspólne interesy, to wszystko będzie wyglądać zupełnie inaczej. Wtedy, nawet jak będzie trzeba komuś obić ryja albo połamać gnaty, to będziemy to czynić we współpracy ze strażą, a nie przeciw niej. Strażnik może się zgodzić, w końcu jemu nie wypada robić niektórych rzeczy, które dla nas nie są problemem. No, przynajmniej dla niektórych.


Shen uśmiechnął się zawadiacko do puszczającej oko Tajgi.

- Tutaj niestety wam nie pomogę. Koleś może mnie znać... z nieco innej strony i nie będę dla niego wiarygodnym partnerem. Thazar, Athea i może Markus byliby tu odpowiedniejsi do tego zadania. Przy okazji może powie nam coś, co może się przydać o tych całych przemytnikach i o tamtym ponoć zabitym przez strażników.

Shen przypił do każdego z wymienionych po kolei i dalej gadał.

- Taki proponuję podział na dzisiejsze do południe. Thazar, Athea i Markus udają się załatwić sprawę ze strażnikiem, reszta rusza na poszukiwania "niebieskiego kartografa". Ja za ten czas sprawdzę swoje kontakty w obydwu sprawach. Spotkamy się tu na obiedzie i zdecydujemy co dalej. W razie czego zostaje nam jeszcze strzał w ciemno i wycieczka na wybrzeże wraków, bo tam zdaje się miały kierować się dziewczynki. Co wy na to? -
Shen zwrócił się do reszty kompanii. Zanim wyjdzie miał jeszcze zamiar zamienić kilka słów z gospodarzem.

Markus skinął w milczeniu głową. Nie miał nic przeciwko rozmowie ze strażnikiem którego już wszak poznał i nawet polubił. Już raz z niego wyciągnął informację i można powiedzieć miał przetarty szlak. Inni dopiero musieliby zdobywać zaufanie Brada.
Athea wysłuchała całej przemowy Shena, który ponownie trafiał w sedno. Miała szczerą nadzieję, że jego przewidywania odnośnie do statku i słów denata były celne. Ucieszyła się, że jej propozycja nie przeszła bez echa i że - przynajmniej na razie - obejdzie się bez mordobicia. Miała całkiem dobre przeczucia w kwestii współpracy z Ariamem, a jak pokazał wschodni kierunek poszukiwań dziewczynek - jej przeczucia miały się ostatnio nieźle. Białowłosa skinęła Shenowi, była pewna że na Thazara może liczyć, a i Markus budził raczej jej sympatię niż niechęć.
- Czyli tak, jak mówiłam. Porozmawiamy, z kim trzeba - przystała na przedstawiony plan.
Mając plan i jakiś konkretny w nim udział, poczuła się dużo lepiej.
- Mogę powęszyć tu i ówdzie - skinęła głową Tajga.
- Zgadzam się z planem Shena. Chciałam też zaznaczyć, że półroczny rejs po Morzu Wewnętrznym to wcale nie jest wielki wyczyn. Z tego co zapamiętałam z map w moim klasztorze, linia brzegowa tego morza liczy parę tysięcy kilometrów. Do tego dziesiątki wielkich portów i setki pomniejszych przystani, zatok, wysp i bogowie raczą wiedzieć czego jeszcze. Co do reszty... - Janella skrzywiła się z pogardą - Masz rację. Ci zbrodniarze mieli wiele ...dogodniejszych sposobności, żeby zaspokoić swoje brudne żądze - z trudem powstrzymała się przed splunięciem.

Brudne żądze... Thazar uśmiechnął się lekko. Tak jakby czyste żądze były lepsze.
- Porozmawiamy z tym strażnikiem - powiedział.


Grigor w końcu poruszył łbem przytakując słowom Shena. Miło było mieć wśród towarzyszy kogoś, kto miał łeb na karku i nie bał się wypowiadać na głos swoich myśli. Grigor zdecydowanie wolał proste rzeczy, skoro ktoś inny zajął się planowaniem, tym lepiej było dla niego i nie zamierzał wchodzić mu w paradę. Przynajmniej do momentu, w którym dane plany przestaną my się podobać.

Genasi popił ostatni kęs mięsiwa piwem z kufla.
- Niedługo po posiłku możemy ruszyć i poszukać niebieskiego. - Stwierdził spoglądając na resztę, którym będzie towarzyszył podczas poszukiwań tajemniczego genasiego wody.

Nidrim wysłuchał w skupieniu Shena oraz pozostałych. Dobrze, że mieli kogoś takiego jak on, kogoś, kto prawa rządzące zaułkami miał w małym palcu oraz miał przy okazji dryg do planowania takich akcji. Doświadczenie Nidrima nie byłby tutaj pomocne. Jego żywiołem jest walka, fortyfikacje oraz inne sprawy związane mniej, czy bardziej z użyciem oręża. Słowa nie były tym typem oręża, którym posługiwał się tak wprawnie jak np. toporem.
- Zatem ustalone. - rzekł gnom stawiając pusty kufel na stole. - Zróbmy co trzeba i ruszajmy w miasto.
 

Ostatnio edytowane przez malahaj : 13-03-2016 o 13:26. Powód: dodałem wpis Nidrima
malahaj jest offline  
Stary 21-03-2016, 09:41   #94
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Kompani dokończyli śniadanie i po uzgodnieniu Shena za niepisanego przywódcę grupy postanowili dalej brnąć w sprawę zaginionych dziewczynek i szemranych typów z straży miejskiej. Wykidajło mądrze rozdzielił grupę i wszyscy ruszyli na poszukiwania. On sam miał zamiar zebrać tyle informacji ile udało się zebrać jego "przyjaciołom". Tak podzieleni na trzy grupy po raz kolejny opuścili posiadłość Courtezów. Najbliżej celu miała największa grupka, ci których zadaniem było dowiedzieć się czegokolwiek o wodnym genasi, który rzekomo miał podarować zaginionej Marie tajemniczą mapę. Sprawa była dość śliska i nie tylko w przenośni. Duch wody, albo był mistrzem kamuflażu, albo członkiem legendarnego stowarzyszenia Tancerzy Cieni, gdyż każdy stały bywalec okolicy targowiska i posiadłości Courtez nie miał pojęcia o istnieniu takowego osobnika jak Duch wody. Tyczyło się to zarówno mieszczan z wyższych sfer, jak i rzemieślników, młodego gońca, a nawet większości przekup z bazaru. Zupełnie jakby genasi był prawdziwym duchem.

Markus, Thazar i Athea mieli nieco łatwiejsze zadanie, albowiem przyszło im prosić o pomoc, ludzi skłonnych do jej udzielenia. Na zachodniej bramie panowały nieco inne klimaty niż na tej drugiej, owianej złą sławą. Przywitani miło i ciepło, zostali od razu zaproszeni do wnętrza strażniczej wieży, stojącej tuż obok bramy. Markus znał to miejsce, gdyż właśnie tutaj poznał Brada po tym jak odnaleźli za miastem zwłoki zamordowanego człowieka.
Brada spotkał i tego dnia. Mężczyzna uśmiechnął się szeroko na widok kapłana i jego kompanów.
-Dobrze znów Cię widzieć.- rzekł -A gdzie Grigor?- spytał nieco zdziwiony. Brad wysłuchał Markusa, oraz dwójki jego kompanów. Mężczyzna poczęstował ich wodą do picia, po czym usiadł przy biurku do spisywania raportów.
-Wydaje mi się, że to grubsza sprawa. Jełopy ze wschodniej to nie tylko chujograjcy. Oni na prawdę współpracują z jakimiś bandytami.- syknął.

Choć nie martwił się czy ktoś go usłyszy, albowiem wszystkich chyba zdawał się dostatecznie ufać, miał nieco cichszy ton.
-Rozmawiałem z matką tego zamordowanego strażnika. Ponoć odkrył, że magazynek straży nie trzyma się skonfiskowane sprzęty jest regularnie opróżniany. Nie chodzi tylko o broń, ale i odurzające substancje zabronione, alchemiczne produkty, a nawet magię.- wzruszył ramionami -Nie mam jednak żadnego dowodu na to, nie możemy wejść tak po prostu do lochów pod ich strażnicą pod byle pretekstem. Albo ktoś sprawdzi ich magazynek i porówna z listą skonfiskowanych rzeczy w raporcie, dając nam otwartą drogę do wkroczenia tam, albo przyłapiemy ich na gorącym uczynku wynoszenia ów rzeczy, lecz to raczej nie wchodzi w grę, jak ich znam te szczwane lisy dobrze się zabezpieczają...-

W między czasie Shen skierował się na Wyspy. Dobrze najedzony z chęcią by odpoczął, lecz pracy miał jeszcze sporo przed sobą. Zbieranie informacji było dosyć żmudnym i męczącym zajęciem, lecz za to mu płacono. Przemytników w mieście kręciło się wielu, każdy miał swoją branżę i każdy specjalizował się w różnych trasach przemytu. Informacje, które udało mu się zebrać na ten temat były zbyt ogólne i choć zebrał listę imion osób które w tym fachu są od niedawna sprawdzanie tego raczej zajęłoby kilka tygodni. Kolejnym tropem o który rozpytywał była zaginiona dziewczynka, a najlepiej obie. Niestety ten temat wciąż pozostawał owiany tajemnicą. Przynajmniej dla jego informatorów.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 22-03-2016, 03:59   #95
 
sheryane's Avatar
 
Reputacja: 1 sheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwu
Athea była zaskoczona, że straż z zachodniej bramy jest tak dobrze poinformowana. Miała nadzieję, że jak rzucą taką nowiną, od razu sprowokują strażników do działania. A tu psikus... Może nawet nie tyle zdziwiło ją, że wiedzieli o spisku, co fakt, że tak niewiele robili w celu rozwiązania problemu. Choć mówili o nim otwarcie, to jednak nie zamierzali - lub nie mogli - podejąć działań. Czy Marsember było tak niewielkim miasteczkiem, by podobne rzeczy uchodziły na sucho? A może po prostu to wszystko sięgało dużo głębiej, niż mogło się początkowo wydawać? Kapłanka bardzo żałowała, że słuch o jej ojcu zaginął. Przydałby się jej tutaj teraz. Najlepiej z całym swoim oddziałem.
- A gdybyśmy mieli konkretny pretekst, by wejść do składziku? - Athea zapytała Brada.
Jego niepewne spojrzenie skłoniło ją do wyjaśnień.
- Pracujemy w końcu dla Vincenta Courteza. Jednego z najbardziej znanych handlarzy w mieście. Straż uratowała nam życie podczas poszukiwań córki Vin... pana Courteza. Jak wszyscy wiedzą grupa nasza była liczna i składała się z bardzo różnych indywidualności. Ciężko było o bezproblemową współpracę. Do tego część z nas podeszła do sprawy zbyt osobiście, więc pan Courtez odsunął ich od poszukiwań córki - nakreśiła tło swojego planu.
- Nie chciał jednak pozostać niewdzięcznym za pośrednią przynajmniej pomoc straży. Postanowił więc w podzięce zafundować wam to i owo. Jednak w tym celu potrzebować będzie dokładny stan tego, co w waszym posiadaniu. Czy to więc dziwne, że chciałby, aby jego ludzie - tu wskazała na Thazara, Markusa i siebie - sprawdzili stany magazynów i składzików należących do straży?
Białowłosa nie uważała, by był to najlepszy pomysł na świecie. Sama widziała wiele jego wad, ale nie chciała o nich mówić. Przynajmniej historia wydawała się jej dość wiarygodna, biorąc pod uwagę nastroje i ciągoty w "drużynie".

- Może można byłoby też spróbować podziałać mniej bezpośrednio na tych podejrzanych strażników? - Zapytała, przedstawiając pomysł z wcześniejszej dyskusji w posiadłości. - Gdyby przemieszać załogi, rozdzielić tych na wschodniej strażnicy i przydzielić im tymczasowo warty w innych miejscach, choćby tutaj? Jestem pewna, że straż znalazłaby jakiś powód do takich zmian. Może to ograniczyłoby nieco ich swobodę, utrudniłoby komunikację i spowolniłoby działania?
Skończywszy, Athea przygryzła opuszek kciuka. Nie była zbyt dobra w takich podstępach, ale musieli jakoś dotrzeć do źródła tych problemów. To zwiększyłoby szansę znalezienia dziewczynek. Tylko jaki interes mogli mieć przemytnicy i inne zbiry w porywaniu Marii, skoro nie żądali okupu? Nie potrafiła tego przeskoczyć. Pozostawało liczyć na to, że ktoś mądrzejszy wymyśli coś lepszego.
 
__________________
“Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.”
sheryane jest offline  
Stary 22-03-2016, 09:31   #96
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Markus zgodził się z ... potrzebny był jakiś plan, pretekst by dostać się do magazynów , a przynajmniej wymówka na sytuację gdyby zostali w nich złapani.

- A co z raportami i dziennikami? - zapytał Brada przypominając sobie wcześniejszą z nim rozmowę. - Też trzymają je zamknięte w magazynku? Czy może wysyłają do komendanta albo gdzieś? Można byłoby z nich wyczytać czy aby wszystko się zgadza, porównać oficjalne raporty przynajmniej z tym co wiemy. Zapewne byłyby tam jakieś oficjalne informacje dotyczące zarekwirowanych dóbr, gdyby nie zgadzały się z ich aktualnym stanem w magazynku mielibyście idealny pretekst by aresztować tą zgraję. Zwłaszcza wiesz... jeśli zabili tego strażnika byleby tylko nie wyszły na jaw ich machlojki , to mamy do czynienia z bandytami ubranymi w mundur straży i plamiącymi ten mundur i wszystko to co się z nim wiąże. - rzekł poważnie Markus, nieco motywując Brada.

- Słuchaj, gdybyśmy dostali oficjalne pozwolenie na zbadanie sprawy, ba nie musi być nawet z jakiejś górnej póki, wystarczy że sam nam zlecisz najlepiej na piśmie zbadanie... hmmm powiedzmy kwestię inwentaryzacji magazynku we wschodniej. Proste krótkie pismo, Strażnik Brad upoważnia takich i takich do zajęcia się zrobienia inwentaryzacji magazynowej straży.

Markusowi świtał w głowie pewien plan na całą sprawę...

- Wynajmujesz nas jako uczciwych , zainteresowanych i zdolnych obywateli, kapłan Oghma - czyli ja gwarantuje w tej ekipie uczciwość i rzetelną wiedzę, podobnie jak i koleżanka po fachu kapłanka Tymory, której nawet symbol wskazuje na znajomość finansów, no i Thazar nasz... konsultant , wszak sam wspominałeś o tym że mogą tam być przedmioty magiczne i alchemiczne.
Oficjalnie sprawa wyglądała by tak że zleciłeś sprawdzenie zakładając że oczywiście grzecznie zapukamy do strażnicy a oni grzecznie zgodzą się na inwentaryzacje , przecież nie mają nic do ukrycia... A to że przypadkiem nie zrozumieliśmy się za dobrze z tobą i dla lepszych wyników inwentaryzacji postanowimy działać bez uprzedzania strażników we wschodniej, to już zupełnie inna sprawa...


- powiedział z pewnym uśmiechem malującym się na twarzy.

-To tak żebyś miał krycie jakby co, nikt nie zarzuci ci że nająłeś nas do włamu. - Markus nazwał rzecz po imieniu - To że się nie zrozumieliśmy w tym jak owa inwentaryzacja miała wyglądać to już jak mówiłem zupełnie inna bajka. A i my w razie czego mamy uzasadnienie by tam być i szperać... w końcu nam to zlecono. - zakończył wywód kapłan Oghmy.

- W zasadzie im bardziej oficjalna zgoda i uzyskana z wyższej półki tym lepiej, jak mówiłem na piśmie znalazłoby się polecenie samej inwentaryzacji, bez szczegółów jak ona ma być dokonana, zostawiacie to w rękach specjalistów, a to że specjaliści przekroczą nieco granice dozwolonych działań zrzucone będzie na karb naszej dobrej wiary że tak to właśnie miało wyglądać. I straż i my będziemy mieć zabezpieczenie na wypadek gdyby coś poszło nie tak. Jeśli się uda, to wrócimy tu ze spisem i dowodami braków magazynowych, lub niezgłoszonych nadwyżek. Bo całkiem możliwe że raportują tylko o części przechwyconego towaru. Wtedy wy mając już taki oficjalny raport najętej grupy inwentaryzatorów możecie otwarcie działać.

Plan Markusa nie był tak skomplikowany jak wyglądał, zwyczajnie zabezpieczał obie strony i nie wciągał w całą sprawę Courteza, choćby tylko z imienia. Do planu był potrzebny jeszcze ktoś, dla kogo drzwi do magazynku nie będą stanowić problemu. Może bardka? Jeśli w opowieściach o bardach jest choć krztyna prawdy to powinna znać się na kilku złodziejskich sztuczkach. Nie najęła się przecież do grupy poszukującej dziewczynek z uwagi na swe uzdolnienia muzyczne... Zawsze też pozostawał Shen i jego znajomi. Markus jakoś nie wątpił że Shen znalazłby nie jednego złodzieja do wynajęcia, choć nie wiadomo ilu byłoby chętnych gdyby słyszeli o tym gdzie mają się włamać... Z dwojga złego lepsza już była chyba Tajga, do niej przynajmniej miał większe zaufanie niż do nieznanych mu wcale złodziei których mógłby Shen polecić.

- Rzecz jasna na czas "inwentaryzacji" nie zaszkodziłoby gdyby strażników ze wschodniej wyciągnąć do akcji, najlepszy byłby pretekst znalezionej kryjówki przemytników nad morzem. Coś co z pewnością będą chcieli sprawdzić i upewnić się jak ostatnio że żaden trop do nich nie doprowadzi. Na kilka godzin wyciągnie ich to ze strażnicy, zanim się połapią że donos okazał się fałszywy my zrobimy już swoje. - Markus uśmiechnął się na wyobrażenie strażników ze wschodniej i ich min gdy zorientują się, że zostali wyrolowani. Był przekonany, że połkną przynętę wszak jak widać byli żywotnie zainteresowani w tym aby przemytnicy nie zostali złapani przez inne oddziały straży.
 
Eliasz jest offline  
Stary 23-03-2016, 11:15   #97
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Porozmawiać z kimś, to jedno, uzyskać coś w wyniku tej rozmowy - to już całkiem inna historia.
Trudno było słowa Brada uznać za jakikolwiek sukces. Co z tego, że ktoś coś wiedział, skoro nic w tej sprawie nie mógł zdziałać? Thazar nie sądził, by można było bez problemów skontrolować składzik i udowodnić, że strażnicy to złodzieje. Wejście do tego składziku byłoby możliwe tylko i wyłącznie z nakazem w dłoni, a uzyskanie takiego zdało się magowi rzeczą niemożliwą.
Podobnie jak i włamanie się do wspomnianego składziku. Nikt by nie uwzględnił zdobytych w taki sposób informacji, nie mówiąc już o tym, że potencjalny włamywacz zostałby uznany za sprawcę braków.
Lepiej już chyba było iść drugim tropem - spróbować przyłapać tamtych strażników na kontaktach z bandytami. To jednak mogło potrwać tygodniami...

Na razie pomysły Athlei i Markusa zdały się Thazarowi mało realne... Problem na tym polegał, ze sam niewiele mógł wymyślić. Nie miał dojść do nikogo, kto stał na samym szczycie drabinki władzy.
 
Kerm jest offline  
Stary 25-03-2016, 09:08   #98
 
ObywatelGranit's Avatar
 
Reputacja: 1 ObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnie
Janella po każdej bezskutecznej próbie namierzenia "ducha wody", coraz bardziej pogrążała się w rozmyślaniach. Działo się coś niewytłumaczalnego. Przecież tak istota wyróżniała się mocno, nawet na tle portowego tygla. Nie sposób było na nią po prostu wpaść, czy przypadkowo zapytać o drogę. Coś tutaj nie trzymało się kupy.
- Słuchajcie - zwróciła się do swoich towarzyszy. - Możemy tak rozpytywać i do końca dnia, ale i tak się niczego nie dowiemy. To po prostu niewytłumaczalne, jak ktoś taki mógłby po prostu zniknąć z pamięci mieszczan. Chyba że zostaliśmy okłamani. Powinniśmy zwrócić się do przekupki, która pierwszy raz wspomniała o tej istocie. Myślę, że może jeszcze posiadać jakieś cenne informacje.
 
ObywatelGranit jest offline  
Stary 25-03-2016, 15:05   #99
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Poszukiwania genasiego wody nie dały większego skutku, kiedy grupa zatrzymała się gdzieś aby zastanowić się nad dalszymi krokami Grigor zabuczał swym szorstkim głosem - Przepadł. Jak kamień w wodę. - Podrapał się po swoim skamieniałym łbie. - Jakieś pomysły? Można też wrócić na wybrzeże wraków i dokładniej się rozejrzeć. - Zaproponował łowca.
- Możemy odnaleźć barda, który naprowadził mnie na “trop” genasiego - zaproponowała ponuro Tajga, którą bardzo rozczarowało fiasko poszukiwań i miała ochotę się na kimś wyżyć. Spuszczenie łomotu konkurencji byłoby dobrym początkiem. No i bard miał też sposoby, by skłonić handlarkę do mówienia tego, co Tajga chciała usłyszeć. Ewentualnie można było spuścić łomot rybiarce, choć nie wydawało się to Tajdze satysfakcjonującym rozwiązaniem. - Skoro on “słyszał” o genasim przebywając w mieście, podczas gdy w porcie nikt drania nie wydział to znaczy, że coś jest na rzeczy.
- Skoro jesteśmy w mieście to jak najbardziej można się barda wypytać, jeśli nie będzie nic wiedział to udać się na wybrzeże wraków aby się jeszcze raz rozejrzeć
Kazrak nie za bardzo miał znajomości które mógł wykorzystać, a skoro bard doprowadził Tajgę na trop to mógł wiedzieć więcej gdy sypnie mu się złotem.
Możemy się rozdzielić; byleby tylko ze mną poszedł ktoś, kto potrafi porządnie dać w zęby - najwyraźniej Tajga miała nieco inny pomysł na uzyskanie informacji. W zasadzie myślała bardziej o łamaniu palców (dla każdego barda cenniejszych niż złoto), ale szczegóły akcji mogły poczekać.
- Jeżeli ci to nie przeszkadza, to ja mogę iść. - zaproponował Nidrim. Nie miał w tym mieście żadnych znajomości, tak więc przynajmniej w taki sposób mógłby być pomocny. Obijanie mordy może i nie należało do miłych spraw, lecz często bywa tak, że trzeba zrobić coś takiego, by potem to pozytywnie zaprocentowało. Są sprawy ważne i ważniejsze.*
- Myślałam o kimś bardziej reprezentacyjnym - niezbyt dyplomatycznie odparła Tajga. Niezależnie od swoich umiejętności gnomy nie wzbudzał respektu na pierwszy rzut oka. To czy przeciwnik miał czas na drugi rzut okiem było odrębną kwestią.
- Jeśli chodzi o zastraszenie, że jegomość może pluć zębami to mogę z Tobą iść - Kazrak nie miał za bardzo ochoty lać kogoś bez powodu ale przecież kto mówił od razu o tym żeby bezbronnych lać po gębach, w większości takich co to nie chcą za dużo mówić wystarczy im odpowiednio pogrozić i nagle pamiętają wszystko o co byli zapytani. Tajga zamyśliła się czy woli kogoś, kto może solidnie pogrozić czy kogoś, kto nie ma oporów by dać w zęby niezależnie od własnej postury.
- Najpierw pytanie czy w ogóle chcemy się rozdzielać - rzekła, choć zasadniczo nie miała ochoty na kilkugodzinny marsz na plażę i z powrotem.
- Rozdzielanie się nie ma raczej sensu. W grupie będziemy mieli, że tak to nazwę większą siłę przebicia. Wiecie co mam na myśli. - rzekł Nidrim.
To chodźmy na rynek poszukać barda - odparła Tajga i zwróciła się do Janelli. Przekupka powiedziała nam już co wiedziała, jak sądzę. Jej wersja nie zmieniła się od ostatniego razu. Była stuprocentowo pewna, że widziała mieszańca człowieka i jakiejś wodnej istoty. Dostrzegła skrzela za uszami, a tak przynajmniej jej się wydawało. Skoro nikt inny go nie widział - co jest przecież niemożliwe - znaczy że ją ktoś zwyczajnie oszukał jakimś zaklęciem. Powinniśmy szukać osoby o takich umiejętnościach. Któż to mógłby być inny jak nie ten bard - przecież nikt, NIKT inny nie widział żywiołaka prócz tej dwójki! - sfrustrowana bardka podniosła głos. - I panienek, oczywiście. - dodała spokojniej.

Od słowa do słowa grupa ruszyła w stronę rynku.
 
Sayane jest offline  
Stary 27-03-2016, 09:57   #100
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Brad wysłuchał słów zarówno Athei, jak i Markusa, po czym pokręcił nerwowo i energicznie głową. Mężczyzna zerwał się z miejsca i zbliżył się do Markusa.

-Czy Tobie się wydaje, że praca w straży to dla mnie jakaś zabawa? Czy ja tu uprawiam politykę? Lub konkuruję z ludźmi z drugiego posterunku?- mężczyzna wyprostował się i nieco uspokoił. -To nie jest takie proste. Ja jestem najniżej na tak zwanej drabinie tej instytucji. Nie mogę nikomu wydawać rozkazów poza cywilami podejrzanymi o cokolwiek. Nie mam żadnej władzy, a już na pewno nie mam wpływu na to, by zgłosić mieszczan do wejścia do magazynów kogokolwiek. Nad nami stoją ludzie o wielkich wpływach, może nawet i znacznie większych niż ma wasz pracodawca. A ty? Zdaje się nawet nie jesteś mieszkańcem Marsember. Jak zatem wyobrażasz sobie swoje uprawnienia? Zostawcie tę sprawę, bo oni nie będą z wami pogrywać…- Zamilknął na chwilę po czym podszedł do małego i strzelistego okienka przez które wyjrzał na tętniące porannym życiem miasto.
-Zabiją was tak jak zabili mojego kamrata. Poderżnęli mu gardło, bo za dużo pytał. Życie nie jest dla nich warte tyle, co machlojki. Poza tym pozbawienie kilkudziesięciu mężczyzn uprawnień do strzeżenia miasta zaskutkuje wzrostem przestępczości na taką skalę, jakiej sobie sam nie potrafię wyobrazić.- Wzruszył ramionami. -Nie dość tu znaczycie, nawet z Courtezem i mną za plecami, by mieszać się w tak zawiłe gówno…- wyjaśnił im bez owijania w bawełnę.

Markus spoważniał i skinął głową na znak że rozumie. Przez dłuższa chwilę milczał nie wiedząc co powiedzieć, albo jak powiedzieć. - Sam mówiłeś, że ktoś by mógł sprawdzić magazynek i porównać go z listą skonfiskowanych rzeczy jakie opisano w raporcie… Możemy znaleźć kogoś kto by się tego podjął, ale co wam jako straży to da? Zaufacie czyjemuś oświadczeniu że stan magazynowy w strażnicy się nie zgadza? - zastanawiał się na głos Markus .
- Nie każ nam jednak odpuszczać zupełnie sprawy bo w grę wchodzi życie dwóch dziewczynek. Dwóch małych dziewczynek z których przynajmniej jedna została wielokrotnie zgwałcona , przynajmniej jeśli wierzyć słowom przemytnika. Nikt zresztą nie wywali kilkudziesięciu strażników, udowodnić im wszystkim winę to niemożliwość. Odpowiedzą zapewne ci którzy sprawują bezpośrednią piecze nad magazynem. Po prawdzie jednak niewiele nam to da. Interesują nas miejsca w których strażnicy spotykają się z przemytnikami, imiona, nazwiska, tu nawet nie chodzi bezpośrednio o skorumpowanych strażników, ale właśnie o przemytników którzy najpewniej trzymają teraz dziewczynki w jakimś mrocznym i ponurym miejscu i wolę nawet nie myśleć co z nimi w tej chwili robią…
Markus przystanął na chwilę, głos miał nieco podniesiony, zdenerwowany, widać było, że nie jest mu obojętny los dziewczynek, choć tak naprawdę w ogóle ich nie znał.
- Możemy spróbować z tą obserwacją, ale to czasochłonne zajęcie i nie wiadomo ile godzin, dni czy nawet tygodni zajmie, aż postanowią wynieść coś z magazynku... Chyba… chyba żeby ich jakoś do tego sprowokować. - Zastanawiał się Markus, w głowie rodził się mu pewien plan, Brad był na tyle uczciwy i w porządku wobec nich, iż uznał że może się nim podzielić ze strażnikiem.
- Gdyby do strażnicy wschodniej dotarła informacja że przemytnicy chcą się spotkać i zakupić jakiś towar. Tam gdzie zwykle lub tam gdzie ostatnio. Być może strażnicy rzeczywiście by coś wynieśli i ruszyli na miejsce spotkania. Będziemy mieć szczęście jak doprowadzą nas do kryjówki przemytników, lecz jeśli nie, to przynajmniej będziemy mieli skorumpowanych strażników na talerzu. Czy masz dostęp do tego raportu o którym wspominałeś? Albo czy wiesz chociaż gdzie on się znajduje? Nie chce byś angażował się w tą sprawę bardziej niż już to zrobiłeś. - zakończył Markus w którego oczach widać było determinację do zakończenia sprawy. Nie tyle chodziło mu o szerzenie jakiejś sprawiedliwości i porządków w straży, co na zwykłym odnalezieniu zaginionych dzieciaków. W ostatnim zdaniu widać było zmartwienie losem Brada. Najemnicy Corteza podróżowali i trzymali się w grupie, nie tak łatwo było zabić ich cichaczem, Brad zaś był sam.

Thazar pokręcił głową.
- Jak sobie wyobrażasz podsunięcie im takiej informacji? - spytał. - Musiałbyś mieć dojścia do przemytników. Może lepiej byłoby wziąć konie i ruszyć raz jeszcze na plażę i dalej? A nuż byśmy znaleźli jakieś ślady tego uciekiniera? Chociaż to jest trochę późno... - dodał.

- Uciekinier został zabity. - Rzucił krótko Markus pamiętając o tym co mówili inni. - A informacje można podesłać, choćby przez posłańca. Przecież przemytnicy nie pojawiają się otwarcie w strażnicy. Zapewne mają swoje miejsca spotkań, ale po akcji na plaży nie będzie niczym dziwnym jak wyślą wiadomość na piśmie. Nawet można w nim dodać, że miejscówy w mieście są spalone i wyznaczyć spotkanie choćby przy jaskini. Tam gdzie znaleźliśmy zwłoki. Markus po chwili zastanowienia dodał - Nie mówię że to plan idealny, ale zawsze jakiś. Na pewno lepszy niż czekanie na ruch strażników. Zresztą możemy to jeszcze przedyskutować w większym gronie, wiadomo że to nie jest sprawa na nasza trójkę. Warto byłoby jednak nie wracać z pustymi rekami do pozostałych. - Spojrzał raz jeszcze na Brada licząc choćby na strzęp przydatnych informacji. - To jak z tymi dziennikami i raportami? Dałoby się je jakoś przejrzeć , może w nich znajdziemy coś co podsunie nam nowe tropy? Miejsca w których strażnicy byli, meliny które przeszukali, podejrzanych których schwytali i wypuścili. Nie wiem, cokolwiek. Przede wszystkim jednak informacje o skonfiskowanym towarze, jak będziemy wiedzieć co mają na składzie, oferta odkupienia tego będzie brzmiała o wiele bardziej wiarygodnie. - zauważył Markus.

- Widziałeś trupa, prawda? - z odrobiną kpiny w głosie spytał Thazar. - I już widzę, jak posyłasz to pismo. - Z niedowierzaniem pokręcił głową.

- Nie , trupa nie widziałem. - stwierdził zgodnie z prawdą Markus. - A co do posłańca, może go wysłać choćby któryś z znajomków Shena, nie znając jego zawartości, na wypadek gdyby strażnicy dopytywali od kogo przyszło to pismo. Przemytników na pewno jest więcej niż to zgromadzenie przy plaży, zresztą oni sami o tym wspominali. - odrzekł spokojnie kapłan.

-Nie możesz słów tamtych skurwieli brać za pewnik. Mógł coś wymyślić, mógł mieć przygotowaną wersję w razie gdyby ktoś pytał. Jeśli chcecie przejrzeć raporty i dzienniki w wschodniej nie będę w stanie was tam wprowadzić. To musicie zrobić na własną rękę, lecz mogę wam pokazać wejście od kanałów do podziemnej części wschodniej strażnicy. Lecz drogę do komnaty, gdzie trzymają dokumenty może strzec któryś z nich. Na pozór nie wygląda jakby było nas wiele, lecz po prawdzie pracuje nas tu w mieście całkiem sporo. Zarówno na wschodzie jak i zachodzie. Jeśli macie kogoś takiego kto potrafi cicho się skradać i pozostać niezauwa… Nie!- warknął po chwili -To zbyt wielkie ryzyko. Jeśli was tam złapią zwyczajnie zabiją, a wcześniej zrobią to co wy tym przemytnikom na plaży. Nie zgadzam się byście podejmowali tak wielkie ryzyko.- zamilknął.

- Bez twojej pomocy ryzyko zrobi się tylko większe - powiedział spokojnie Markus , rozumiał Brada i jego obawy, coraz bardziej lubił też tego strażnika - Powiedz o tych kanałach. Tak się składa że mamy kogoś kto zdołałby tam wejść niepostrzeżenie, byłoby mu znacznie łatwiej przez owe kanały niż frontalnie lub prze któreś okien w strażnicy. Jeśli miałyby się pojawić kłopoty to się wycofamy, ale spróbować musimy. Tu nie nasze życia leżą na szali, ale dwóch małych dziewczynek i jeśli my im nie pomożemy to ich los będzie gorszy od śmierci. Sam pomyśl co ty byś zrobił gdyby tu chodziło o twoje dziecko. I nie każ nam robić mniej w trosce o nasze bezpieczeństwo. Jesteśmy dorośli , znamy ryzyko i obiecuję że nie damy się głupio zabić. Będziemy ostrożni. - powiedział na koniec patrząc Bradowi w oczy. Mówił serio. - Zaprowadź nas do tych kanałów , a my z resztą omówimy sprawę. Jeśli uznamy tą akcję za zbyt trudną, to zrezygnujemy. A jeśli nie, to najpewniej jeszcze się spotkamy by omówić co znaleźliśmy w raportach. - Kapłan szykował się do drogi, nie chciał by Brad znów się rozmyślił i tym bardziej nie chciał wracać do reszty z pustymi rekami. Plan wejścia do strażnicy ukrytym przejściem i przebadania raportów dawał możliwość bliższego wglądu w działania strażników ze wschodniej a to mogło przybliżyć ich do dziewczynek. Było to na pewno lepsze niż czekanie aż same się znajdą…

Thazarowi pomysł z wędrówkami po kanałach niezbyt się podobał, podobnie jak idea włamywania się do strażnicy.
- Jeśli nie ma innej możliwości - powiedział z wyraźnym brakiem entuzjazmu.

-Muszę poszperać w mapach. Nie wiem, którym wejściem dotrzecie pod strażnicę…- pokręcił głową -Niesamowite… Doradzam obywatelom żeby włamali się do budynku straży miejskiej…- spojrzał na Markusa i kolejno na Thazara, oraz Atheę -[i]Dajcie mi czas do południa na odnalezienie map.
 
Eliasz jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:00.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172