Niby poważny naukowiec, a cieszyła się jak dziecko. Aż dziw, że nie rzuciła mu się na szyję...
Radość Tiny była tak zaraźliwa, że nawet Star się uśmiechnął. Na moment.
- Twoja radość mnie cieszy - powiedział. - Tak, zostaję - dodał. - I, jak sądzę, czeka nas dużo pracy, prawda?
Będziesz mieć swojego króliczka doświadczalnego, dodał w myślach.
Zapewne przesadzał. Z pewnością nie do końca poprawnie oceniał Tinę, ale zdawał sobie sprawę z tego, że dla naukowca "wykopalisko" takie jak on, żywa skamieniałość, można by rzec, jest czymś bezcennym. No i stanowił zagadkę, nad której rozwiązanie było nie lada wyzwaniem dla każdego.
Skąd przybył, dlaczego jest taki, jaki jest, no i - przede wszystkim - jaki jest naprawdę. Coś w sam raz dla psychoanalityka.
Uśmiechnął się krzywo, przypominając sobie, co czytał o psychoanalizie. Id, ego, superego, teorie popędów, kompleksy Edypa i Elektry... Ktoś, to to powymyślał, musiał mieć nieźle pomieszane w głowie. Chyba że Star po prostu nie rozumiał tego, co czytał. A to też było możliwe, skoro nie rozumiał wielu rzeczy z tego, co się działo dokoła niego.
Dziecko we mgle było, w porównaniu z nim, całkiem nieźle zorientowane w swoim położeniu.
- Masz rację. - Tina skinęła głową. - Zostałeś zważony i zmierzony, ale wiele jeszcze zostało do zrobienia. - Uśmiechnęła się, dzięki czemu wyglądała niczym trzynastolatka.
Zważony, zmierzony? Zabrzmiało to jak jakiś cytat... ale z pewnością Starowi był on nieznany.
- To ile ważę i mierzę? - spytał z uśmiechem.
***
- Wszystko wygląda tak, jakby ktoś cię przeniósł z czasów odległych o jakieś trzydzieści lat. - Tina powtórzyła to, co wcześniej mówił admirał Eagle. - Problem polega na tym, że nasza technika nie byłaby w stanie tego dokonać. Nie wynaleźliśmy kapsuł czasu, podróże w czasie to mit. Hibernacji również nikt cię nie poddał. Nie jesteś żadnym zabłąkanym w bezmiarach Kosmosu kosmonautą czy zaginionym mieszkańcem orbitalnej bazy. O nich wiemy wszystko. To znaczy wiemy, jak wyglądali.
Skręcili z głównego korytarza. Po chwili znaleźli się w gabinecie Tiny.
- Nasze archiwa zostały nieco... uszczuplone - powiedziała Tina, gdy zasiedli w stosunkowo wygodnych fotelach. - Jakieś cztery lata temu odszukalibyśmy cię w parę dni. Przejrzelibyśmy filmy i fotografie sprzed trzydziestu-czterdziestu lat. Nasze komputery znalazłyby cię stosunkowo szybko. Mamy odpowiednie programy. Od dawna zresztą. Ale to nie jest tak, że prowadziliśmy totalną inwigilację - zapewniła. - To nie państwo policyjne, nie każdy miał swoją teczkę.
- A odciski palców? - spytał Star, który parę godzin spędził na przeszukiwaniu informacji na temat poszukiwania zaginionych osób. - Albo badania DNA?
Tina pokręciła głową.
- Po ataku Primagenów część danych została bezpowrotnie stracona - powiedziała. - Nie wszystko było odpowiednio zabezpieczone przed EMP. W końcu to nie były systemy wojskowe, a Primageni nie oszczędzali impulsów elektromagnetycznych. To właśnie znaczy EPM - wyjaśniła, widząc pytające spojrzenie Stara.
- Poza tym - mówiła dalej - do części danych nie mamy dostępu. Bazy wojskowe, policyjne... Wiesz, nie wszędzie mamy krewnych i znajomych.
- A co z moją... utratą pamięci?
Wyraz twarzy Tiny daleki był od wesołości.
- Nie wiemy. Nie mamy pojęcia, co spowodowało u ciebie brak wspomnień. Z pewnością nie jest to skutek wypadku. Nie masz żadnych blizn, śladów, nic. To też nie jest wynik choroby. Jesteś, można by rzec, okazem zdrowia.
- Poza tym. - Star postukał się palcem w skroń.
- Poza tym - zgodziła się Tina. - Ale jest szansa, że sobie powoli przypomnisz. Niektóre rzeczy sobie przypominasz. Niektóre. Dobrze powiedziane. Rozpoznajesz książki i melodie, które kiedyś słyszałeś. I dlatego chciałabym spróbować sesji ze zdjęciami. Zrobimy wirtualną podróż po świecie sprzed trzydziestu lat i przekonamy się, czy jakiś z widoczków będzie ci znajomy.