Rohen był o krok wykonania pierwszego samodzielnego zadania. Miał nadzieję, że na ostatniej prostej nic się nie zesra.... Bo życie w galaktyce bywało okrutne. Nie ufał Slevinowi i bacznie go obserwował. Co prawda próba zabicia jedi i kradzieży ich statku wydawała się głupia... Ale kto wie co takim chodzi po głowie. Niby więcej zyska sprzedając swoje informacje Micalowi, niby jest ścigany i pomoc Morlana jest dla niego ratunkiem... Nigdy jednak nie można być pewnym. I zawsze trzeba być czujnym. Takie nauki wpajał mu ojciec.
- Poczekamy jeszcze chwilę na mojego człowieka. -powiedział do Slevina. Wziął do ręki datapad. I kazał Med-1 lecieć w stronę Martella. Mógł go łatwo namierzyć po lokalizatorze jaki tamten miał ze sobą. Droid mógł wspomóc jego ucieczkę, dobranie lepszej trasy, obserwacja pogoni... Było wiele możliwości.
-Aaron jak twój status? -zapytał żołnierze przez komunikator. Liczył, że tamten się wywinie. W razie konieczności jednak Morlan był gotów iść mu z odsieczą. Miał cichą nadzieję, że do tego nie dojdzie.