Czy to Reco tak nastawił Felitię, czy też dziewczyna postanowiła sprawdzić, ile potrafi 'znalezisko' - tego Star nie wiedział. Był jednak pewien, że Felitia spróbuje załatwić sprawę szybko i sprawnie, zanim jej przeciwnik zdoła się zmobilizować.
Atak nastąpił, ledwo Star zdążył przyjąć odpowiednią pozycję. Gdyby przypadkiem wpadł na głupi pomysł podania przeciwniczce, przed walką, ręki, z pewnością leżałby jak długi, mając w uszach szum, rechot Reco i nie do końca zapewne szczere słowa pociechy, jakie by padły z ust Felitii.
Unik... i uderzenie w kark, które miało zwalić Stara z nóg, przeszyło jedynie powietrze. Cios na korpus, jakim zrewanżował się mężczyzna sprawił, że Felitia cofnęła się o krok i z pewnym uznanie spojrzała na swego przeciwnika. Jednak nie zastanawiała się ani moment - ponownie ruszyła do ataku, wyprowadzając całą serię ciosów, gorąco dopingowana przez Reco. Star w ogóle nie myślał o tym, co robi. Pozwolił, by do głosu doszedł instynkt, by obudziła się drzemiące w podświadomości wyszkolenie.
Szlachetna sztuka walki zabraniała zadawania pewnych ciosów, lecz w walce o życie wszystkie chwyty były dozwolone i ta wiedza krążyła w żyłach, płynęła nerwami, żyła w każdej komórce pozbawionego wspomnień człowieka.
Podstępne kopnięcie w kolano wytrąciło atakującą Felitię z równowagi, a cios łokciem w mostek skutecznie pozbawił tchu.
Nagle na sali gimnastycznej zrobiło się bardzo cicho. Wszyscy bez wyjątku skupili swoje spojrzenia na ringu bokserskim. Czas zamarł oniemiały i dopiero po chwili uwolnił swój oddech. Reco jednym susem wdrapał się na matę i uklęknął przy Felitii, która, odzyskawszy oddech, powoli podnosiła się z ziemi.
- Ty idioto, to był sparing a nie prawdziwa walka! - Blondyn spojrzał wściekle na Stara.
Pozostali również patrzyli na mężczyznę bez sympatii. Star nie wyglądał na skruszonego, ale i nie na dumnego z siebie. Nie zniżając się do skomentowania słów Reco podszedł do Felitii i wyciągnął do niej rękę.
- Przepraszam cię bardzo - powiedział. - Nic ci się nie stało?
- Ty... - blondyn wyglądał jakby zaraz miał się na niego rzucić.
- Daj spokój, Reco - nieco charczącym głosem zganiła partnera Felitia. Przyjęła dłoń Stara i wsparłszy się na nim, wyprostowała się. Odkaszlnęła dyskretnie, po czym rzekła na tyle donośnie, by wszyscy na sali ją słyszeli:
- Walka to walka. Dla kogoś, kto musiał walczyć o życie nigdy nie będzie zabawą. Musiałeś wiele przejść, Star - zwróciła się do mężczyzny z powagą - Mam nadzieję, że niedługo poznamy twoją historię. Star skinął głową.
- Też mam taką nadzieję - powiedział. - Wierzę, że przy waszej pomocy uda mi się poznać moje własne dzieje. |