Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-03-2016, 12:59   #125
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Samantha miała wrażenie, że w tym mieście ludzie nie mają lepszych zajęć, tylko ciągle śledzą innych. Najpierw jakiś złodziejaszek z implantem oczu - co w dodatku sprawiało, że wyglądał jak idiota - a teraz ponownie uczucie, że ktoś podąża za Tobą krok w krok. Było to naprawdę męczące i ruda ledwo się powstrzymywała przed odwróceniem się i poczekaniem na delikwentów, aby zaaplikować im dzienną dawkę żelaza, potrzebną każdemu aktywnemu organizmowi, do prawidłowego funkcjonowania. Co prawda, aplikowanie w jej wykonaniu byłoby raczej nietypowe, bo najchętniej między oczy, ale na pewno panowie, czy też panie, poczuliby się dzięki temu wniebowzięci. Tak dosłownie.

Ukłucie zazdrości utkwiło w śródpiersiu Samanthy, kiedy to przemierzała pokład sterowca. Pod jej stopami nie wydobył się żaden dźwięk płaczącej z bólu, starej dechy, a powietrze tutaj było bardziej czyste i świeże. Smród przepoconych, brudnych chłopów, zamienił się na zapach nowości. Czy to lawenda? Rany, jak pedalsko.
W dodatku to ciągłe bujanie sterowca było męczące, nie tylko dla wzroku, ale i żołądka. Odechciało jej się żreć i chlać, gdyby był tutaj jej ojciec, zapewne i jemu odechciałoby się ruchać. Nie rozumiała, jak Ci ludzie mogli tutaj wytrzymać tak długo, ona miała ochotę uciec już po kilku minutach. Jedynie lśniące dukaty zmuszały ją do jak najbardziej kulturalnego zachowania się; no starała się jak tylko mogła!

Manuel podeszła do swojego pracodawcy i Arcona.
- To nasz szef. On rozmawiał z doktorem i zapewne powie ci coś więcej. A ten tutaj: lurker Denis.

Samantha nie słuchała. Cośtam lurker, cośtam Penis i doktor; tyle zarejestrowała. Kompletnie wyprana z zainteresowania stała po prostu jak słup soli i gdy już skończyła rozglądać się po pomieszczeniu, nie drgnęła z miejsca. Oczekiwała, że zaraz przyjdzie ta osoba, z którą miała rozmawiać, albo może ona już tutaj stoi? Zmierzyła obydwóch mężczyzn wzrokiem, próbując przypomnieć sobie słowa Manueli. Hmm... A może Denis, a nie Penis?, przemknęło jej przez myśl, kiedy to zachowywała kamienny wyraz twarzy. Istny poker face goszczący na jej twarzy, sprawiał wrażenie, że twarda z niej zawodniczka, a prawda była taka, że po prostu starała się sobie przypomnieć, co ta ruda do niej mówiła. Czyżby ten duży chłop to był doktor?

Lurker czekał, aż delegat rozpocznie przemowę. Sir Richard był gospodarzem i osobą, która swym autorytetem mogła zdominować ich niecodziennego gościa. Był ciekaw tej, swoistej konfrontacji rozwagi i politycznego doświadczenia, z falą młodzieńczego ognia i temperamentu.
Richard stał chwilę bez słowa. Zmierzył kobietę od góry do dołu. Nie spodziewał się kogoś tak młodego. Jednak nie dał po sobie poznać zaskoczenia. Wyszedł przed swoje biurko. Broń, którą miała przy sobie piratka, wskazywała że raczej nie ma do czynienia z damą. Delikatnie się ukłonił i wyciągnął dłoń w geście powitania.
- Richard La Croix.
Samantha stała z rękami założonymi krzyżem na piersiach. Minę miała skwaszoną i zdecydowanie niezadowoloną. W sumie to ciężko było odczytać z tego coś więcej niż to, że miała cały ten cyrk głęboko. Spojrzała na mężczyznę, który do niej podszedł i uniosła ku górze brew, od strony wielkiej szramy na twarzy.
- Fajnie. - odparła mu jedynie i przejechała językiem po nienaturalnie białych zębach, po czym wykrzywiła się jeszcze bardziej.
- Herbatkę też mi zaparzysz? - spytała z pogardą i przewróciła oczami. Nie rozumiała tej wymiany uprzejmości, no kogo to obchodzi jak ten fagas ma na imię?
- Jak mniemam, to nie z Tobą mam gadać? Bo jeśli mam rację, to nie wiem co odpierdalasz - spojrzała na Manuelę jakby pytająco - To ten? - szepnęła niby konspiracyjnie, choć nie dało się ukryć że coś powiedziała, mimo próby zasłonięcia ust dłonią przed wzrokiem mężczyzn.
Szlachcic cofnął rękę, odwrócił się i podszedł do barku.
- Myślałem, że piraci wolą mocniejsze trunki.
Nalał do szklanki rdzawego płynu. Postawił ją na biurku, po czym wziął kolejną i zapytał:
- Polać? Czy kazać zaparzyć herbatki?
- Nie no żenada, serio mam z nim gadać? - dopytała dla pewności nie uraczając go spojrzeniem.
Richard opróżnił swoją szklankę jednym ruchem.
- Nie musisz ze mną gadać. Tylko widzisz, sytuacja jest dość zawiła. Człowiek, który cię szuka i chce zaoferować ci pracę w tej chwili pozostaje ukryty. Nie chcemy go narażać na niebezpieczeństwo idąc wprost do niego. Tym bardziej, że byliście sledzeni. Możesz usiąść tutaj, napić się. Poczekać nieco aż dowiem się o co chodzi, albo możemy od razu się wpieprzyć tak, że o ile nas nie zabija po długich torturach, to może zginiemy szybko.
- I to się nazywa duch walki ! - oznajmiła podchodząc do biurka i stojąc obok faceta położyła ręce na swoich biodrach - To gdzie się wpieprzamy?
- Nie wiem ile wy piraci wiecie o światowej polityce. W zasadzie wystarcza wam pewnie informacja skąd dokąd przewożą złoto albo inne cenne rzeczy. W każdym razie ostatnio wykształtowały się dwie siły polityczne, które mogą zmienić układ tych już istniejących. I jak zwykle przy przewrotach intelektualiści, którzy zarządzają wszystkim potrzebują silnego ramienia. Stąd prośba o pomoc piratów. Czy wiesz coś o zarażonych?
Jej oczy ponownie zatoczyły koło, kiedy to pośladkami oparła się o biurko. Pomału wsunęła dupę na jego blat, ignorując i spychając zadkiem rzeczy, które mogłyby się na nim znaleźć. No bo co ją to obchodzi?
Już chciała coś powiedzieć, ale w ostateczności znużona wzruszyła ramionami. Wiedziała, że cokolwiek nie powie, to ten i tak zacznie biadolić i zaraz jej całą rozprawkę na ten temat przeczyta, aż szkoda jej wysiłku, no na co tutaj przyszła? Ach tak, po kasę…
Uniósł brew.
- A o Black Cross? To pewnie oni was śledzili. Dziś Arcon miał z nimi do czynienia.
- No ja pierdolę, powiedz już co chcesz powiedzieć, a nie głupio pytasz. I tak zaczniesz mi o tym biadolić, wy wszyscy tak macie
- ponownie założyła ręce krzyżem na piersiach i się naburmuszyła dodatkowo
Szlachcic głośno wypuścił powietrze.
- Przypomniało mi się dlaczego nigdy nie robiłem interesów z piratami. Co mam ci powiedzieć. Nie wiem czego od ciebie chcą, więc niczego się ode mnie nie dowiesz. Dziś już za dużo się nagadałem. - Nalał sobie kolejną szklankę alkoholu.
Samantha siedząc na biurku zaczęła machać sobie wesoło nóżkami. Nic mu nie odpowiedziała, bo już nie miała pojęcia o co im wszystkim chodzi. No fakt, do najbystrzejszych nie należała, ale i nie robiło jej to większej różnicy. Po dłuższej chwili ciszy w końcu wypaliła.
- A co z tymi trzystoma dukatami, co mi obiecał tamten zachlejmorda? - spytała głową wskazując na Casimira.
Richard zmierzył korsarza wzrokiem, po czym wrócił do piratki.
- Powtórzę, bo mogło to umknąć. Pójdziemy do mocodawcy gdy będzie to bezpieczne. Możemy wyjść teraz i będziemy spaleni. Co więcej możemy go wystawić naszym przeciwnikom i wtedy gwarantuje ci, że nie znajdzie się nikt kto zapłaci złamanego grosza za cokolwiek. Albo możemy nieco poczekać i rozeznać ...
- No dobra dobra, już się tak nie emocjonuj, rany… On tak zawsze? - spojrzała na Manuele i pokręciła głową - Poczekam sobie, ciepło przynajmniej - dodała dalej machając irytująco nóżkami i co chwila stukając piętą o biurko
- Casimir, zajmij się proszę naszą nową towarzyszką. Mamy suchy prowiant. Możesz coś zjeść.
- A co ja, koń jestem? Po prostu posiedzę - skwitowała wzruszając ramionami, jak to miała w zwyczaju. Jej pięta ponownie walnęła w biurko.
- Nie pije. Nie je. Idealny w utrzymaniu członek załogi. Chyba już wiem dlaczego ciebie szukają.
Samantha zmarszczyła brwi, a machanie jej nóg ustało niespodziewanie. Spojrzała na mężczyznę już bez cienia uśmiechu czy też cierpliwości.
W jednej chwili w dłoni miała już plazmowy pistolet, który wycelowała w autora słów. Co z tego, że nie umiała się nim obsługiwać? Nikt nie wiedział.
- Uważaj sobie, dobra? Lepiej już w ogóle zamknij ryj, bo z sekundy na sekundę mam ochotę stąd wyjść
Oczy Richarda się zwężyły. Bez słowa czekał.
Samantha również milcząc, schowała broń. Przecież nie miała zamiaru tego używać, bo jakieś dziwne to gówno było, jeszcze nie rozpracowała o co chodzi. Siedząc w zamyśleniu jednak ponownie ją wyjęła, jednak już nie mierzyła w nikogo. Poczęła sobie oglądać konstrukcję i materiał wykonania.

Prócz tego, po głowie zaczęły jej krążyć inne zagadnienia. Na przykład, czy nie łatwiej byłoby sprzedać tę spluwę za te trzysta dukatów i mieć to z bańki? No teraz co prawda za późno było na takie myśli, skoro już się zgodziła to poczeka. Nie mogła sobie tylko przypomnieć, po co tutaj przylazła, ale ponownie spojrzenie na broń, którą przed sekundą chciała sprzedać, szybko przywróciło jej jasność myślenia.
Westchnęła ciężko chowając pistolet. W końcu było cicho i nikt nie pierdolił o swoich zakichanych mądrościach. Co za różnica, czy coś wiedziała czy nie wiedziała, to nie jego sprawa. Pogada z tamtym ptasim móżdżkiem, albo do niego strzeli, zgarnie kasę i spierdoli. To był plan doskonały.
Jej pięta znowu uderzyła w biurko, kiedy to ponownie zaczęła machać nogami.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline