Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-03-2016, 15:59   #97
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Sam pomysł rozdzielenia się z wieśniakami nie był według niej ani mądry, ani głupi. Złote rady, że niby bez nich nie mają szans, były dla Lexy obrazą i oznaką tchórzostwa, a nie słusznym spostrzeżeniem. Według niej wieśniaki stanowili jedynie mięso armatnie; ot po prostu potwory skupiały na nich swoje ataki, a wtedy prawdziwi wojownicy mogli pokazać jak powinna wyglądać potyczka i niszczenie chaosu. Mówienie o tym, że w jakikolwiek inny sposób mogliby być przydatni, było bzdurą, z którą to nie mogła się zgodzić.

Samotna podróż okazała się być o wiele przyjemniejsza. Mijała bowiem w ciszy i skupieniu, jakich to blondynka w tej chwili potrzebowała. Chodzenie razem z ludźmi ze wsi, wiązało się zawsze z robieniem dużego hałasu i harmider,co zdecydowanie działało Norsmance na nerwy. Teraz, mimo iż dołączył do nich wioskowy grabarz, wszystko szło sprawnie, dosyć szybko i przede wszystkim, bezszelestnie. Przemierzali mokre gęstwiny nie zważając na własne zmęczenie, głód czy też pragnienie. Sigmarita narzucił tempo, któremu niewielka grupa musiała sprostać i nikt nawet się nie zająknął słowem, ani nie pisnął, o jakimś odpoczynku czy rozbijaniu obozu. Do zmierzchu pozostawało co raz to mniej czasu, ale wciąż mieli jeszcze kilka godzin na podróż, więc z tego korzystali.

Pierwszy postój był krótki, ale słabszym jednostkom powinien wystarczyć. Zatrzymali się na wzgórzu, z którego widać było rozpościerający się przed nimi bór; nie napawało to optymizmem, gdyż ciągnący się dywan z koron drzew był naprawdę długi.
Wilhelm postanowił skorzystać z małej przerwy i wyciągnął alkohol ze swojego ekwipunku. Widać, że kultura podania czegoś wpierw kobiecie nie obowiązywała w jego regionach, albo po prostu nie traktował blondynki jako płci żeńskiej, a napakowanego wojaka, gdyż najpierw trunek otrzymał Kasimir. Lexa ze smakiem patrzyła jak Ci krzywią się po małym łyczku i gdy w końcu dostąpiła zaszczytu i jej łapki spoczęły na butelce, dossała się do niej wypijając znaczną część alkoholu, a na jej twarzy zamiast grymasu, pojawił się uśmiech zadowolenia. Co prawda zastanawiała się, czy nie wypić więcej, ale mogłoby to być co najmniej nie w porządku, już chyba i tak wystarczająco dziwnie na nią patrzyli.

Mocna gorzała przypomniała jej o Katarinie. Ładna, delikatna i dobra duszyczka, którą Lambert potraktował bardzo niesprawiedliwie. Miała do niego o to ogromny żal i przez to narosła w niej mała niechęć do tego osobnika. Wcześniej potrafiła go bardziej cenić i szanować, imponował jej walecznością, sprawnością w bitwach, bliznami. Teraz wydawał jej się być bardziej zgorzkniały i niesprawiedliwy, a to wszystko przez to, jak potraktował tę dziewczynę. Musiała z nim o tym porozmawiać, trochę później, ale chciała spróbować. Żałowała, że nie zna on norskiego i znowu będzie musiała kaleczyć tę staroświatową mowę, która była wrzodem na jej dupie.
Norsmance brakowało trochę towarzystwa małej, delikatnej osóbki w postaci jasnowłosej kobietki. Zastanawiała się nawet, jak sobie teraz radzi, z ludźmi, których w sumie nie zna zbyt dobrze. Czy traktują ją zasłużenie, czy może wyżywają się na niej jak Lambert? Czy aby nie jest zbyt zapłakana po utracie Groma? Czy aby na pewno ma z kim o tym porozmawiać, czy ktoś ją pocieszy, zainteresuje się? No i najważniejsze; kto teraz stanie w jej obronie?

Najemnicy zeszli ze wzgórza i brnęli dalej przez zarośla, brodząc w błocie i bagnie tego przeklętego lasu. Jeszcze trochę czasu pozostało, choć nie było można powiedzieć tego samego o sile. Zmęczenie wchodziło już w kości i czas nadszedł na dłuższy odpoczynek. Przecież jeśli dotrą do zgrai zwierzoludzi w takim stanie, to na co się przydadzą?


Dotarłszy nad strumyk, najemnicy zmuszeni byli zaczaić się w chaszczach. Dziwne stwory, najpewniej zwiadowcy głównego z wrogów, oczekiwali w tym miejscu aż powolni wieśniacy dotrą w to miejsce i kiedy zechcą wypocząć przy wodzie i napełnić bukłaki, dostaną soczyście ostrzem po grzbiecie, aż to wyszarpie spod skóry mięso i naderwie ścięgna. Przez chwilę niewielka grupka zastanawiała się czy aby na pewno atakować, ale chyba lepiej było zawalczyć teraz z małą ilością przeciwników, niż czekać aż tych się namnoży.
Rozpoczynając bitwę strategicznym pomysłem Kasimira, najemnicy zyskali przewagę. Kiedy ciała plugawców płonęły raniąc ich dotkliwie, zza krzaków wyskoczyli wojownicy, tnąc zaskoczone centiory w niecałe pół minuty.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline