Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-03-2016, 23:16   #101
Stalowy
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Dla Willhelma sytuacja jaka zaistniała między Lambertem a Thravarem była... szokująca. Sigmaryci powinni szanować i pomagać starszym braciom... Co skłoniło duchownego do podniesienia młota na krasnoluda? Stahlmann czuł respekt dla siły i wiary bitewnego kapłana, lecz co kryło się w jego umyśle, że pogwałcił dogmat ustanowiony przez samego Sigmara?
To było szaleństwo... nie do pomyślenia. Wszyscy posądzali Lamberta o zaślepienie i fanatyzm. Dla Willhelma była to co najwyżej nadgorliwość. Wyglądało na to jednak, że wioskowi mieli rację.
Wiedząc co nieco o kulturze krasnoludów pomimo ran akolita pomodlił się nad ciałem Thravara. Nie znał go i nie zamienił z nim więcej niż ze dwa słowa, ale przedstawicielowi Starszej Rasy, należał się szacunek. Stahlmann chwilę sobie przypominał kwestie związane z krasnoludzkim panteonem. Ostatecznie poprosił Gazula o bezpieczną dla Thravara drogę do Hal Grungniego, aby opiekował się nim w wędrówce przez Podświat i aby jego Przodkowie godnie przyjęli go w krasnoludzkich zaświatach. Schulz mógł uważać krasnoluda za sprzedajnego psa, ale Willhelm zwyczajnie wiedział, że gdyby tak było to Thravar nadal byłby żywy i podróżował u boku kapłana.

Nad zbiorową mogiłą Stahlmann odprawił krótki rytuał pogrzebowy. Taki miał obowiązek jako duchowy przewodnik grupy. Na czole każdego zmarłego wykonał znak komety zanim został złożony do ziemi. Krasnoludowi położył na piersi kamień (zwykle chowano ich w kryptach z kamienia, jednak podczas bitew nie bawiono się w przewożenie ciał do miast) oraz półtoraręczny młot, którym się dawi posługiwał.

Po pogrzebie opuścili to ponure miejsce.

Zmarli musieli odpoczywać w spokoju...

Żywi zaś... żywi musieli ich pomścić.

***
Na pytanie Schultza padło parę propozycji. Weteran pokiwał głową i rzekł.
- W połowie drogi, pomiędzy Lasem Cieni, a Górami Środkowymi, znajduje się Goboczujka. To stara twierdza wartownicza, która przed wojną służyła mieszkańcom Ostlandu za ufortyfikowany przyczółek broniący przełęczy, która prowadzi w samo serce Hochlandu.
- Podczas Burzy Chaosu część armii Archeona odłączyła się od głównych siły i ruszyła tą trasą w stronę Wolfenburga. Po długim oblężeniu podbito Goboczujkę, w której niegdyś sam stacjonowałem, ale pamiętam, że mieliśmy tam ukrytą w lochach piwniczkę prowadzącą do zapasowej zbrojowni. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że wciąż znajduje się tam sprzęt Imperialnej Armii.
- W okolicy jest też kilka niewielkich osad, choć nie jest to nam po drodze, bo będziemy zmuszeni zboczyć na północ. Chciałbym teraz przedyskutować z wami kolejne kroki, bo od tego zależeć będzie powodzenie naszej misji. Macie jakieś pomysły? - Zapytał się z nadzieją w głosie, rozglądając się uważnie po otaczających go twarzach.
- Czy… - odezwał się jakiś słaby głos. To sługa Adar, do tej pory siedzący przy ognisku w milczeniu, odezwał się, spoglądając na Schulz’a mętnym wzrokiem. - Czy starczy nam zapasów, by dotrzeć do tej Goboczujki? - Pytanie zawisło, a Szarak ponownie wrócił do grzebania patykiem w wesoło trzaskającym ognisku.
- Od długiego czasu, jeszcze przed atakiem, zamierzałem opuścić Krausnick. - zamiast Schulza odezwał się Dziadek Rybak, a część z zebranych dopiero teraz przypomniało sobie co wieszczył ten starzec - Zapasy jedzenia mam tutaj ze sobą. Starczy dla jednej osoby na siedemnaście dni. Gorzej z wodą, miałem iść wzdłuż rzeki… jeno niebiosa póki co, nie dają nam uschnąć. Z tym nie powinno być problemu.
- Z zapasami żywności stoimy lepiej niż sądziłem - zgodził się ze starcem Schulz, po czym przeniósł wzrok z powrotem na Adara - Gorzej właśnie z wodą. Mój bukłak już w połowie pusty, a widzę też, że ty i Willhelm w ogóle nic nie macie przy sobie.
Na słowa weterana akolita tylko skinął głową.
- W zamieszaniu przyniosłem zapasy, ale nie zorganizowałem sobie pojemnika. Przez cały marsz pobierałem w miskę deszczówkę, więc jestem opity, ale wkrótce zacznie mnie i Dziadkowi doskwierać pragnienie… O ile tutaj znajdą się jeszcze źródła wody.. na wrzosowiskach może być o nią dużo ciężej. - Willhelm zastanowił się chwilę - Przy najbliższej okazji na uzupełnienie zapasów wody będzie trzeba wypić wszystko z bukłaków i je napełnić. W ten sposób nawodnimy się na jakiś czas..
- No właśnie - odparł żołnierz, podpierając dłonią podbródek. Po krótkim zamyśleniu dodał:
- Z tymi miskami nie jest taki zły pomysł. Powinniśmy zostawić je na te kilka godzin i uzupełnić z nich nasze bukłaki. Jeśli chcesz, to możesz teraz skorzystać z moich zapasów wody. Ja już piłem - powiedział sędziwy mężczyzna, wręczając bukłak Willhelmowi.
Siedząc na ziemi Katarina przysłuchiwała się dalszemu przebiegowi rozmowy przy okazji świdrując Severusa wzrokiem tak, jakby chciała wywiercić mu w głowie dziurę. Wzięła łyk Kvasu z butelki wcale się przy tym nie krzywiąc, po czym schowała go do opartej o jej biodro torby.
- Skoro Goboczujka została zajęta, to jaka jest pewność, że nie zastaniemy tam kolejnych zwierzoludzi? - rzuciła równie nagle jak poprzednim razem - Nie ma tam jakiegoś ukrytego przejścia do tej całej zbrojowni?
- A skoro o uzbrojeniu mowa... Nie zauważyliście gdzieś tu jakiejś szabli? Należała do Natalyi - choć wyglądało to na zwykłe pytanie, to w tonie jej głosu zabrzmiała smutna prośba, a potwierdziło to spojrzenie jej szafirowych oczu, którym obrzuciła wszystkich zebranych przy ognisku.
Adar powoli pokiwał głową.
- Słuszna uwaga, panie - odezwał się, znów spoglądając na Schulz’a. - Sam muszę obywać się bez bukłaka, toteż dzisiaj spróbuję nabrać wody do naczyń. Jednak… - zamilkł na chwilę, nad czymś się zastanawiając. - można by odwiedzić jakąś wioskę i zdobyć jej zapas. Kto wie, co spotka nas w tej Goboczujce. Może będziemy musieli się tam bronić i w takim wypadku zapasy będą na wagę złota - powiedział, przeskakując spojrzeniem po pozostałych i szukając w nich poparcia.
- Wioski niestety nie są nam po drodze, a my bijemy się z czasem - odparł chłodno Schulz, spoglądając w zamyśleniu na tańczące płomienie. - Stracilibyśmy kilka godzin na pościgu i Goboczujka nie byłaby nam wtedy po drodze.
- A znajdą się tam bukłaki i studnia? I jakieś przejście, aby w razie gdyby byli tam zwierzoludzie
- tu Willhelm skinął Katarinie - możliwe było ominąć główne wejście?
- Powinno się coś takiego znaleźć, jeśli miało służyć do obrony to źródło wody jest podstawą każdej warowni , zamku czy choćby stróżówki. Poza tym po prawdzie pokpiliśmy nieco sprawę, przecież padało, myślę że jeszcze popada ale tym razem zbierzemy wody ile się da i w co się da. Są na to sprawdzone metody. Poza tym będę się rozglądał po drodze za jakimś źródłem wody i pożywienia, choć najlepsze szanse do tego rzeczywiście stwarza Goboczujka. W wioskach możemy być różnie przyjęci, jeśli ktoś mieszka po tej stronie rzeki to musi być twardy niczym skała a otrzymanie od takiej osoby czegokolwiek pewnie graniczyłoby z cudem. Poza tym, jak mówił Schulz , nie mamy czasu, musimy dogonić naszych nim tamci dojdą do celu, wtedy może już być za późno. Póki co przygotujcie wszystkie zapasowe ubrania , koce , cokolwiek czego nie wykorzystujecie w nocy, rozłóżcie je tu na trawie, z rana zapewne będzie szron czy tez zwykła poranna wilgoć, nasiąknie w ubrania i będzie można je wykręcić uzyskując nieco wody. Można też wykopać jakiś głębszy dół jeśli nam się poszczęści do rana zbierze w nim gruntowa woda która także będzie można napełnić manierki.- stwierdził Klaus , który znał się na sposobach przetrwania w lesie.
- Była jedna brama, ale po oblężeniu na pewno pojawił się niejeden wyłom w murach i wątpię, aby dzikie humanoidy zdołały je załatać. Pewniej spotkamy tam jakąś bandę leśnych rzezimieszków, aniżeli zorganizowany szczep orków czy goblinów, ale mogę się mylić - odparł Schulz Willhemowi, po czym zwrócił się do Klausa:
- Obawiam się, że nie jesteśmy w sytuacji dogodnej do tak długiego odpoczynku. Słońce jest jeszcze wysoko, a do zmierzchu pozostało kilka godzin. Powinniśmy się najeść i chwilę odpocząć, bo niebawem czeka nas ciąg dalszy podróży przez ten przeklęty las. Dałbyś może radę upolować coś w ciągu godziny? Nawet jeśli będzie to królik, to lepsze to niż nic.
- Z pewnością mogę spróbować, ranni lepiej wypoczną a i w sidła może coś się złapie jak będę szukać tego królika. Może znajdę przy okazji jakieś źródełko. - odparł krótko Klaus po czym ruszył w las zamierzał zarówno rozstawić sidła jak i bezpośrednio upolować. Nie zamierzał jednak spędzić na polowaniu więcej niż godzinę. Magnus miał rację trzeba było się śpieszyć a przy odrobinie szczęścia w strażnicy znajdą potrzebne zapasy bez tracenia dodatkowego czasu na poszukiwania. Wrócił po dobrej godzinie ciągnąc za sobą niebagatelną zdobycz… sarnę.
 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 12-03-2016 o 23:40.
Stalowy jest offline