Severus stał i przysłuchiwał się w milczeniu jak miejscowi rozmawiają między sobą. On wolał na razie trzymać się na uboczu, i po prostu przysłuchiwać się. Całe życie tak robił. Trzymał się na uboczu, i przyglądał się. Ktoś kiedyś powiedział “że człowiek rozumny zawsze woli stać na uboczu, gdyż świat znacznie lepiej widać, kiedy samemu jest się skrytym w mroku”. I to było to co preferował młody akolita, bowiem gadać każdy potrafił ale nie każdy umiał wyciągać odpowiednie wnioski.
Młodzieńcowi nie umknął przyglądający się i świdrujący wzrok dziewczyny, lecz na razie ten, wolał nie reagować na niego. Dziewczyna wykazała się głupotą i odwagą sięgając po magię, przy kapłanie. A to że była w jego oczach niesankcjonowanym czarodziejem, stało się kolejnym powodem do sporu. Sporu, który Khazad przypłacił życiem, pośrednio. Co o niej miał myśleć, tego jeszcze nie wiedział. Było jednak pewne że to kim jest, mogło stanowić zagrożenie ale i ratunek. Za pewne gdy cała sprawa zakończy się, trzeba będzie to zgłosić odpowiednim organom, i dziewczynę pewnie będzie czekał stos. Z drugiej jednak strony, czuł zew, który spoglądał łapczywie na nią. Spoglądał i pożądał. Głos. Cichy lecz jakże wyraźny. Głos w nim, którego nie dało się tak łatwo zlekceważyć.
Co do Dziadka, to z nim jednak był kłopot większy. O ile Katarina była Kislevitką, tak Dziadek był rodowitym mieszkańcem Imperium. On musiał liczyć się z konsekwencjami, a sprawa była delikatna. Teraz jednak Severusa to nie obchodziło. Liczyło się zadanie, w którym miejscowi, mogli mu pomóc. Pozostało mu jedynie czekać.
Severus stał tak z boku, analizując poszczególne słowa zebranych. Pomysł rozdzielenia się niezbyt mu się podobał, bowiem w grupie siła. Nie powiedział nic jednak. Wolał na razie nie rzucać się w oczy, bowiem Schultz i tak nie pałał do najemników zbytnią miłością. Gdy jednak decyzje zapadły to i Severus postanowił coś dać od siebie.
-Proszę. Tu macie cztery złote korony - wyjął monety ze swojej sakwy -Skoro jedziemy na jednym wózku razem, to i ja pomogę wam - podał je Danielowi. Nie było tego wiele, ale zawsze coś.
Gdy Szarak poczęstował go jadłem, grzecznie podziękował, i w milczeniu zajął się jedzeniem. Żarcie było niezłe, a zważywszy na warunki można było wręcz powiedzieć że było mu dane skosztować królewskiej kuchni. Miał nadzieję tylko że nie ostatnie.
__________________ Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-) |