Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-03-2016, 20:23   #27
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
Ambasada USA, 14.11. godz. 16:20
Indira posadziła Alex na kolanach Marcina i pognała do oficera dyżurnego po Milenę, która czekała od dłuższego czasu pod bramą wejściową.
Oficer wpuścił ją do przejścia, w którym petenci załatwiali kontrole i zdanie dokumentów.
- Co jeszt? Miałasz domie bycz? - spytała zaniepokojona.
- Wujek mówił, że póki tu jesteś mam robić o co prosił Wojtek. Mam pewne wieści… ale nie tu - Rozglądała się czujnie spod blond grzywki po pomieszczeniu zamiatając warkoczami przy ruchach głowy.
- Nie mokhe dali, za duszo dzieje. Poczebuje info dzie on jeszt, wiesz to?
- Nie tu
- uparła się. - Tu dużo ludzi.
Indira podeszła do oficera dyżurnego by spytać, czy mogą skorzystać z pokoju do przeszukiwań osobistych. Urzędas nie wiedział, i tak był zirytowany kłótniami z blondynką, zadzwonił gdzieś, gdzieś go przełączono.
- Yes, of course. - powiedział patrząc na Indirę i podał jej słuchawkę.
- Hello?
- Tak?
- usłyszała zmęczony głos Paula Jonesa. - Coś się stało?
- Panie ambasadorze, moja znajoma wróciła, ma pewne informacje. Mogę ją wprowadzić do pokoju przeszukiwań osobistych? To wciąż przed terenem ambasady. Pan nie powinien wracać do domu?
- Pani Indiro, ja będę przeklinał ten dzień gdy zadzwonił Ma… gdy zadzwonił Pani ojciec. Tak, powienienem być w domu, czekam na córkę, w kwestii Alex. Dam dyspozycję by ta dziewczyna mogła poruszać się po terenie ambasady, prosiłbym jednak by to nie była noclegownia dla pani przyjaciół, nawet gdy wiem jak to może być ważne.
- Nie, nie. Absolutnie. To kwestia jednej rozmowy. Proszę mi wybaczyć, stawiam pana w niezręcznej sytuacji. Tylko pokój przesłuchań. Nic więcej. Dziękuję panu!

Przekazała słuchawkę oficerowi ze szczerymi podziękowaniami i przeprosinami za zaistniałą sytuację.
Urzędnik posłuchał czegoś w słuchawce, skinął głową i zrobił zapraszający ruch ręką. Wskazał pokój gdzie… dwa tygodnie temu rozmawiała z ojcem.
- No to mowiesz… szypko...mało czasu, Milena. - Indi zacisnęła usta w wąską kreskę.
- Wojtek szukał pewnego miejsca, w lasach na północny wschód od Warszawy. Szpiegował wil… szpiegował pewnych ludzi. To - blondynka zastanowiła się - to ruska mafia. Oni go zgarnęli. Nasi wymogli u Sebastiana reakcję. Będzie dym, Sebastian zareaguje. Ale wyśle Ernesta, a on nie odpuści, zabije Wojtka w próbie uwolnienia go, rozumiesz?
Indi omiotła spojrzeniem Milenę na słowa o Sebastianie. Nic nie wspominał o akcji przeciwko ruskiej mafii przetrzymującej Wojtka. I Ernest jedzie po nią i po chórek.
- A czo doształ w samian? - spytała Mileny.
- To było ultimatum, nasi od jakiegoś czasu chcieli by Sebastian w nich uderzył - Milena była średnio ostra ale ważyła słowa co powiedzieć. - Nie ma wyboru, albo zareaguje, albo zostaje bez nas.
- To wiem… i wiem, że Sebastian kchciał najpierf dane. Za pomocz wam. Wojtek kszyczał to. Wy nie majecie danych. Sebastian nie pomaga bez to.
- założyła ręce na piersiach. - To jaka prawta, Milena?
- Dane są wazne, chca je wszyscy. Ale my nie musimy ich przekazywać. My możemy powiedziec, że wymawiamy sojusz.
- To nie maje szensz…
- Amerykanka pokręciła głową - Sebastian nie srobi niczemu bez dowodu. A wy dowodu nie majeczie. So, nie waszen…
- Ktoś przybył do miasta, tyle wiem. Sprzymierzony z tymi którzy mają Wojtka. Nawet nasi i Sebastiana skurwysyny są na taką Imprezę za ciency. Jak nie pomoże nam z nim, to nasi odstępują. Zostaje sam. Więc on od nas nic nie może żądać, musi to zrobić.
- Jak szie nasywie ruska mafia boss? Wiesz to? Kto przybył? Jak nasywie?
- Bałałajka. A kto przybył… nie wiem
- rozłożyła ręce. - Ja zaczynam dopiero jako zwiadowca, Wojtek nie chciał uparłam się, nie wiem za wiele.
- Duszo luci maje ta Bała…? napisze mi to tu
- podsunęła papier i długopis - Twoi pomogo? Rasem z moimi czy nie?
Blondynka napisała ksywę szefowej mafii na papierku łypiąc przy tym spod oka na Indirę.
- Nie wiem ilu. A nasi nie pomogą, nie maja jak - skłamała.
Zastanawiała się nad czymś.
- Jak Ernest uderzy na ludzi Bałałajki, to albo on albo oni go zabiją. Chodzi o to by ostrzec sukę przed atakiem. Da odpór Ernestowi, Twoi wejda w zadymę.
- A Twoi wejdo po nich…
- Indi popatrzyła dziewczynie prosto w oczy. - Pomóc nie kchco, ale skorzystacz z wojny tak. Tak?
- Liczy się bezpieczeństwo Wojtka
- Milena odwracała wzrok.
- Kazali ci oszukacz? Nie liczy… Wojtka...nie kchco ratowacz… nie? - Indi nie ustępowała skoro raz wyczuła kłamstwo, chciała dotrzeć do sedna.
- Chcą! - walnęła pięścią w biurko. Zakłopotanie zmieniło się w gniew. - Ale my nie mamy sił by atakować ich, Ernest wpadnie, Bałałajka się przygotuje, Twoi rozwalą wszystkich. Wojtek zostanie uwolniony a oni zginą.
- Inaksze jeszt tak pomówicz, inaksze kłamacz.
- Indi pokręciła głową. - Inaksze planowanie, speszjali jak z mafio walczysz. Czo jeszsze wiesz? Gcie to miejszcze?
- Tego nikt nie wie, Wojtek wpadł na trop, te lasy są spore…
- Blondynka opanowywała emocje. - Miał ustalić w nocy, dopadli go, czyli był blisko, ale gdzie dokładnie? - rozłożyła ręce.
- Wiesz ile luci?
- Nie.
- Wojtek nie pomówił jaki trop? Las duszy mówisz, dziesz szukacz musiał konkretno? Wasi jak wejść majo skoro nie wiedzo gcie?
- Nie, nie wiedzą
- zrobiła żałosną minę.
- A telefon na Bała…. maje ktosz z waszych?
- Nie. Znaczy ma, ale… nie da się namierzyć, numer na kartę.
- A jak szie nasywa ten kto ma?
- To nie ważne, nasza starszyzna ma kontakt z tą suką, ale tylko jak trzeba. Negocjacje, nie wiem
- wyglądała na bezradną.
- Wszyszko waszne. Ja kchce znajść Wojtka. Ty nie?
- Znów zaczynasz?
- wściekła się, zerwała się z fotela ciskając gromy z oczu. - Wiesz że chcę!
- Majesz info, nie kchcesz dacz. Kłamiesz. Ja jusz nie wiem co mam wieszycz, Milena. Kaszden czosz kchce.
- Wojtek zarzekał się, że nie masz danych.
- Milena opadła z powrotem na fotel. - Mówił, że ta druga ma co była w bunkrach. Ty mówisz, że dałaś dane Wojtkowi.
- Obie mamy. Dałam, on o tem…
- Nie ważne. Albo ty kłamiesz, albo on kłamał starszyźnie. U nas to normalne, mi też wszystkiego nie powiedzą.
- Starszyźnie?
- Indi wywaliła oczy - Jak w plemieniach?
Blondynka tylko wzruszyła ramionami.
- Jeć do dom. Tu za niedługo niebespieszno. Ja musz...
- Nie mogę.
- Poczemu?
- Obiecałam Wojtkowi, że będę mieć na ciebie oko.
- Nie czeba. Ja muszę znikacz. Ernest po mnie jecie. Jeć do dom. Ja muszem zrobić telefon. Nie kchce byś...
- Masz gdzie zniknąć przed Ernestem?
- Ja wyjeżdza z Warsaw. Tutaj nie pomówie, bo tu są lucie Sebastiana.

Pokiwała głową.
- Jest tylko coś… - spojrzała na Indi uważnie.
- Czo?
- Ważne, by Bałałajkę ostrzec przed Ernestem, inaczej może mu się udać i uwolni Wojtka. Znaczy dotrze do niego i go zabije. Bałałajka musi wiedzieć. Jest jedna osoba, której uwierzy, że to prawda, że to nie blef.
- Ta suka czo majecie telefon?
- domyśliła się Indira.
- Tak, ona jest sprytna. Musi mieć info o tym, że Ernest przyjdzie ze swojego źródła.
- To dajcze jej. Macze numer telefonu pszeczesz?
- Od nas? Ona nas nienawidzi. Jest jedna suka w Warszawie której trochę ufa. To tamta sprowadziła ich w bunkry 11tego.

Indira zamyśliła się. Klara zaczynała pojawiać się dość często w rozmowach ostatnich 40 minut.
- Mhm… Majesz telefon? Szeby mócz telefonowacz?
- Nie, na nią Sebastian tez poluje. Ona się kryje podobnie jak Wojtek. Choć oczywiście gdzie jej do niego.
- parsknęła z irytacją.
- Nieeeee….. Ty, twój telefon.
- Muszę skoczyć po niego do Sierakowa, ale po co?
- No szebym mogła telefonować do czebie. Jak starszyzna nie kchce se mno pomówicz.
- Prześpię się w parku, naprzeciw. Daj znać przed wyjazdem po prostu.. Albo czekaj. Mam pomysł. Dasz mi zadzwonić?
- Milena, ja wyjeszczam za kfilę. Na co benciesz tu spacz? Masz, telefonuj.
- podała jej telefon i tak już spalony.
- A to nie trzeba jak za chwilę. Poczekam aż pojedziesz, Wojtek mi uszu nie poszarpie jak chcesz poza Warszawę. Ale jakbyś potrzebowała tu miejsca gdzie Ernest nie znajdzie to daj znać.
- No a gcie to?
- Mamy swoje miejsca w mieście
- powiedziała wymijającym tonem.
- Aha. To poczekajesz tu? Ja telefon, wesme swoje szeczy i jeciemy?
- Ale gdzie, mówiłaś, że wyjeżdżasz…?
- Milena była lekko skołowana.
- Nie, ja nie mokhe. Jak wyjade s Polski, to papa kontrakt - zrobiła ruch palcami jakby cięła nożyczkami. - Ja myszlała szeby jechacz i jechacz non stop. - wzruszyła ramionami.
- Aaaaaa… - Blondynka zajarzyła. - Nie trzeba, mamy swoich przyjaciół tu w mieście - uśmiechnęła się zadziornie.
- No to zaczekajesz?
- Mhm…


Ambasada USA, 14.11. godz. 16:40

Indi pognała na górę i zadzwoniła do ojca by przekazać mu wszelkie informacje na temat rosyjskiej mafii, Bałałajce, układach między Bałałajką a Sebastianem, między Bałałajką a ludźmi Wojtka, między ludźmi Wojtka a Sebastianem. Przekazała również kwestię sprzymierzeńców Bałałajki, którzy przybyli do Warszawy i na których ani Sebastian ani Wojtek solo się nie mogą porwać. Oraz to, że Bałałajka będzie ostrzeżona o próbie odbicia Wojtka przez ludzi Sebastiana i skrytej akcji ludzi Wojtka. Christopher może zostać złapany w krzyżowy ogień. Do tej pory nie ujawniła udziału Christophera w akcji nikomu oprócz ludzi Wojtka. Dodała też, że zleciła namierzanie numeru telefonu Wojtka.


Ambasada USA, 14.11. godz. 17:00


Do [e-mail]: Lulu
Cytat:
Dużo się dzieje, bardzo, bardzo dużo. Daj nr telefonu, za dużo, żeby opisywać mailem. W razie czego mój nr 790127459. Zadzwoń. Sekwencja: 3 sygnały - przerwa - 3 sygnały. Pilne. I.
E-mail wysłany, Alex uspokojona drzemała na sofie z główką na kolanach Marcina.
Indi zaś przestępowała z nogi na nogę czekając na telefon. Zamieszanie jakie wywołała zaczynało ja nieco przerastać i dziewczyna poczuła znajome, nachalne ściskanie w żołądku. Zaczęła podgryzać przekąski z zastawionego stołu cateringowego wciąż wpatrując się w telefon. Jakby siłą woli chciała zmusić go do dzwonienia. Właśnie załadowała garść popcornu do ust gdy zadzwonił:
- Hallo? - odebrała starając się mówić wyraźnie.
- Indi? Tu… - głos po drugiej stronie zawahał się - Lulu.
- Już… chwilkę
- Indi przeżuwała w tempie przyspieszonym - Lulu!!! - wykrzyknęła w końcu. Radość? Ulga? Desperacja? Chyba wszystko po trochu. - Jak kodowanie?
- Powoli…
- jęknęła, brzmiała przy tym na zmęczoną. - Ale do przodu… tylko, hmm… na początek będę mogła odkodować pojedyncze pliki. Ernesta biorę na pierwszy rzut.
- Hmmmm… wiesz… poczekaj. Ja Ci opowiem co się dzieje, a ty się nie denerwuj.
Wojtka kojarzysz, nie?
- nie czekała na potwierdzenie, to było pytanie retoryczne. - Siedziałyśmy u niego do dzisiaj. Ale … wczoraj w nocy został złapany. Próbuję go wyciągać teraz. Jestem obecnie w ambasadzie. Mój ojciec obiecał pomóc - Indi wydała dziwny dźwięk przy tym. - Ale my mamy… trudne układy i ja nie do końca jestem przekonana jak ta pomoc faktycznie będzie wyglądać. Więc …. - Indi nabrała oddechu - … skontaktowałam się z Sebastianem. On i tak wie albo dowie się wkrótce, że tu jestem. Chociażby przez zastępcę ambasadora. - to kwestie dodane były cichym tonem. Amerykanka ponownie westchnęła:
- Rozmawiałam z nim, bluffując, że oddam mu dane w zamian za wydostanie Wojtka. Jak się spodziewałam, zaczął grozić. Że jeżeli nie prześlę dowodu na posiadane dane, to “powybija wszystkich moich krewnych i znajomych aż po listonosza” - koniec cytatu. Mam czas do 19:30.

Dziewczyna nabrała powietrza.
- Lulu, sytuacja jest … dziwna. Wojtka przejęła rosyjska mafia, jego ludzie nie mają siły by go uratować. Ale są w pakcie z Sebastianem, który wyśle Ernesta do odbicia Wojtka. Problem w tym, że Ernest ma taki sam czuły układ z Wojtkiem co ze mną. Zabije go jak tylko da radę. Zamieszanie z poplątaniem. Kwestia dodatkowa, że jeżeli uda się dostarczyć Sebastianowi plik próbny, on będzie mógł pozbyć się Ernesta. Wtedy mogłabym pomścić dziewczynki.
Indi zamilkła ponownie na chwilę.
- Aha… po odzyskaniu Wojtka przez Sebastiana, on będzie chciał pozostałą część danych i kontakt na Ciebie. Nie muszę chyba mówić, że część druga nie wchodzi w grę?
W słuchawce odpowiadała jej cisza. Lulu chyba naprawdę zatkało.
- Eeee… - usłyszała w końcu.
- Mhm…. - Indi przytaknęła - A u ciebie jak?
- Eeee...
- zaczęła elokwentnie Grażynka, ale po chwili ocknęła się - Zaraz… od początku… powoli… Wojtek… dlaczego ryzykujesz WSZYSTKO dla jakiegoś WOJTKA?
- Lulu, to ojciec Alessandry. A ja już jednego zostawiłam…
- I co z tego?
- Próbowała wtrącić się w wypowiadane przez Indi zdanie.
- To, że za parę lat mam jej powiedzieć: ‘a wiesz córeczko, tak w ogóle to tatuś nie żyje, pozwoliłam mu zdechnąć, nie martw się, ciebie kocham’? Poza tym… on może mi pomóc w pozbyciu się Ernesta. Gdyby to było takie łatwe, Reksa by już dawno gryzły robale.
- Powiedziałaś… że Sebastian będzie mógł się pozbyć Ernesta. Co to znaczy?
- Wiesz… mam wrażenie, że Ernest ma haka na Sebastiana, albo inaczej wzajemnie mają na siebie. To co jest w danych… da Sebastianowi większy hak?
- Aha…
- urwała i milczała przez chwilę. - No to się porobiło… Indi? Jeśli masz zamiar dać mu tego pendrive… te dane, mogę mieć do Ciebie jedną prośbę?
- Nie mogę, Lulu. Pendrive schowałam. Nie mam go ze sobą. Potrzebuję plik Katarzyny Gall. Dasz rady go odkodować do tego czasu?
- Indi… do jutra do dziewiętnastej może TAK,... przy dobrych wiatrach... do dziś… to nierealne.
- Indi mogła czuć w kościach, jak Grażynka zerka na zegarek - I… szkoda. Chciałam, żebyś skasowała jeden plik, jeśli tam jest… na wszelki wypadek.
- Lulu… Jest jeszcze kilka rzeczy: po pierwsze ktoś, kto popiera rosyjską mafię, ich sprzymierzeniec, przybył do Warszawy. Klara… ta twoja “opiekunka” ma dobre układy z Bała….Balalajkha, nie?

- Nie wiem Indi... nie mam pojęcia. - W sumie brzmiało to trochę tak, jakby Lulu nie wiedziała nawet kto to jest Bałacośtam. I była zdziwiona, że Indi wie o … Klarze.
- Powiedz Klarze, o Wojtku i mafii i Erneście. Niech Balalajkha będzie przygotowana bo Ernest… zabije go przy pierwszej okazji. Bałałajce zaś narobi syfu. I Lulu… ten kto przybył to jakiś kolejny sukinsyn. Taki co to tutejszy mix sukinsynów się boi. Dlatego te pakty, nie-pakty. Przekażesz to?
- Przekażę. Indi… o co w tym wszystkim właściwie… chodzi?
- Lulu mózg mi puchnie od tego. Ale rozumiem to tak: są trzy grupy, każda się nienawidzi. Z jakiegoś powodu. Są ludzie Sebastiana, są ludzie Wojtka, są ludzie Balalajkha. Wojtkowi ludzie są najsłabsi. Balalajkha chce ich wyrżnąć i ma potężnych sprzymierzeńców. Ludzie Wojtka wchodzą w układ z Sebastianem. Sebastian skichany, dlatego wyśle Ernesta po Wojtka - to było ultimatum ludzi Wojtka, żeby go wyciągnąć z łap rosyjskiej mafii.
- Indi brzmiała nieco rozeźlona, poirytowana i zmęczona i dlatego schrupała garść migdałów - Za wydobycie danych Sebastian pomoże się im pozbyć się rosyjskiej mafii. Dla Sebastiana to też okazja zwiększenia władzy. Tak mi to wychodzi. Tylko, że …. za cholerę nie wiem o co chodzi rosyjskiej mafii. Czego ona chce od ludzi Wojtka i od Sebastiana.
Znów chwila ciszy, Lulu trawiła pewnie informacje dużo wolniej niż Indi migdały…
- Okej… co z tą Katarzyną Gall?
- Nie wiem… ten plik Sebastian chce jako pierwszy. Aha.. jesteś w stanie namierzyć kogoś po numerze telefonu?
- Mogę Ci przesłać ten plik zaszyfrowany, jeśli go w ogóle mam… nawet teraz… ale odszyfrowany, jak mówiłam. Tylko pamiętaj, jeśli wyślę Ci go e-mailem, a tak pewnie będzie to zapisz go na swój komputer zanim zamkniesz ode mnie e-maila. Nie wiem czy zauważyłaś… że się kasują.
- Odpowiedziała na pierwszą część pytań Indi, ale oczekując jakiegoś “mhm” urwała.
- Nie zauważyłam ale to i lepiej. Nie wiem tylko czy plik zaszyfrowany będzie na coś w ogóle przydatny Sebastianowi. A potem po wysłaniu pliku też usunie e-mail? I co z tym numerem?
- Twoja poczta usuwa tylko wiadomości ode mnie i do mnie. Nie chciałam by było widać, że się kontaktujemy ani u mnie ani u Ciebie… dla bezpieczeństwa jednej i drugiej. Co do numeru… i tak i nie. Szansa jak 50:50. Mogę spróbować. Jeśli się uda, za około trzy godziny będzie rezultat. Jeśli nie spróbuję jeszcze raz, ale dolicz kolejne trzy…
- Ok, potrzebuję znać chociaż ogólną lokację.
- podała Lulu numer telefonu Wojtka do sprawdzenia. - To ten.
- Okej, zadzwonić do Ciebie czy napisać e-maila jak będę coś wiedziała?
- Ten numer wywalę. Wyślę ci nowy za jakąś godzinę. Wyślij mi plik proszę, może Sebastianowi wystarczy to jako dowód. Chociaż wątpię.
- Pliki mają charakterystyczne szyfrowanie. Może mu wystarczyć… Indi… może jakbym zarwała całą nockę, to nad ranem by się udało… ale ja na prawdę potrzebowałabym więcej czasu…
- w głosie słychać było jakąś podłamaną nutę. - I chyba lepiej mu nie mówić… że jeszcze ich nie odszyfrowaliśmy, hmm?
- Hej, Lulu! Nie poddawaj się
- Indi weszła na szczyty optymizmu dostępnego dla niej w tej chwili - dałaś radę w schronie, dasz radę i teraz. Tylko bądź ostrożna. Jak to wsparcie mafii, która ma układy z Klarą… - westchnęła - ...z resztą sama nie wiem. Gonię w piętkę. Dobra wysyłaj plik.
- To nie tak, że się poddaję. Nie mam zamiaru. Jestem pewna, że mi się uda… ale to po prostu kwestia czasu. Są rzeczy których nie przeskoczę. Co to znaczy, gonię w piętkę?
- Lulu...ja…
- Indi brzmiała jakby miała płacz na końcu nosa, po chwili się opanowała - Mogę to jeszcze wszystko odwołać. Wsiąść w samochód i wyjechać. Zapomnieć o Wojtku, zapomnieć o tym bagnie. Ale… i tak muszę tu wrócić. Pomścić dziewczynki…
- Może łatwiej by było, gdybym odkodowała już plik Ernesta…
- westchnęła. - Jeśli ratowanie tego Twojego Wojtka - brzmiało jakby nie pochwalała stawiania wszystkiego na jedną kartę dla jakiegoś tam Wojtka (z którym zresztą relacje Indi widziała…kiedyś...) - może pomóc w pozbyciu się Ernesta… to nie jest najgorzej, nie? Byleby Alex była bezpieczna…- Urwała nie dodając nic więcej.
- Jest gorzej… będziesz moją druhną? - spytała nagle jak wariatka zmieniając temat z podłamanego głosu nagle trysnęło udawaną radością.
- Co? Przy tym wszystkim jeszcze planujesz wesele? - Zdziwienie mieszało się z jakąś rezygnacją.
- Nie ja, mój ojciec. Z pewnością będzie huczne. Wybrał mi doskonałego kandydata. Z istnym rodowodem.
- Hmmm… mhm… nie brzmi to dobrze. Z chęcią zostałabym Twoją druhną… ale nie wiem, czy nie będę musiała się raczej… ukrywać. Wiesz… sama.
- Myślisz, że to się kiedyś skończy?
- Może dla Ciebie, jeśli już nic nie będą od Ciebie chcieli… tak, może się skończy.
- Dla Ciebie nie?
- zdziwiła się Amerykanka.
- Nie wiem. Czy odszyfrowanie danych coś da? Jeśli ktoś bardzo nie będzie chciał by wydostały się na światło dzienne… cóż, póki co tylko ja zajmuję się odszyfrowywaniem ich. Zaprzestanie tego brzmi jeszcze gorzej, bo nie daje pola do obrony. Sama widziałaś, że to nie przelewki.
- Ale… to będziesz robić plik po pliku? Nie można razem?
- Hmmm… to skomplikowane. Szyfrowanie plików jest różne. To trochę tak jakby każdy miał inny szyfr. Mam ogólną koncepcje… i tak, na początek skupiam się na plik po pliku. Później spróbuję to udoskonalić… ale, czas. Chciałam jak najszybciej odszyfrować Ernesta.
- Dobrze, wyślij mi plik Gall, wyślę go Sebastianowi. Ernest nadal jest… ważny. Kończę. Chyba, że chcesz jeszcze o czymś pogadać?
- Nie. Zaraz wyślę. Pozdrów Alex… wszystko u niej okej?
- Tak, wszystko ok.
- powiedziała dziwnym, zduszonym tonem Indi i się rozłączyła.

Ambasada USA, 14.11. godz. 17:15

5 minut później dostała e-meila

Od [E-mail]: Lulu
Cytat:
Temat: Katarzyna Gall
Załącznik: Katarzyna Gall2.doc, Katarzyna Gall3.avi
Treść: Zapisz załączniki. Pamiętaj, że mój e-mail zniknie po wyłączeniu go.
Pozdrawiam, Lulu
Indi zapisała plik w kompie i odpisała:

Do [email]: Lulu
Cytat:
Temat: Re: Katarzyna Gall
Mam, dzięki. Za godzinę wyślę Ci nowy numer. I.
Potem wysłała kolejnego maila:

Do [e-mail] Mr. E:
Cytat:
Reks, przekaż Sebastianowi.
Pliki w załączeniu. Nie były priorytetem. Najwcześniej rozkodowane mogą być w ciągu 48 godzin.
Oraz, że jestem rozczarowana. Myślałam, że odnaleźliśmy obopólny szacunek.
Załącznik: Katarzyna Gall2.doc, Katarzyna Gall3.avi
Do [e- mail] CD Projekt:
Cytat:
Jestem zainteresowana. Proszę o informację na temat kolejnych kroków: portfolio? szkice dedykowane? Pozdrawiam, Indira Gemmer
Do Nana [smsx2]:
Cytat:
Nana, ojciec Alex złapany przez ros. mafię. Muszę pomóc. Maxwell zażądał podpisania zrzeczenia się praw na rzecz ojca i poślubienie syna gub. Podpisałam pod warunkiem wydobycia ojca z rąk mafii. Powiadom Genewę na chwilę obecną. Ci co szukają grożą tobie, wiedzą gdzie szukać. Uważaj na siebie!!!! Przepraszam!!!
Do VS [e- mail]:
Cytat:
Witam,
Dziękuję za kontakt.
Wprowadziłabym 4 zmiany jak w załączniku.
  • wprowadzić wykończenia biustonosza jak fig
  • zabudować front - nie podoba mi się sposób wycięcia
  • zamiast przesmyku na froncie, wprowadzić wycięcia po bokach z wykończeniami wyciętymi jak figi i miseczki stanika
  • zwęzić szerokość frontu fig by pasowały szerokością do frontu gorsetu.
Proszę o informację czy sugestie są akceptowalne.
Pozdrawiam,
Indira Gemmer
Załącznik:
Ambasada USA, 14.11. godz. 17:30

Indi zbiegła ponownie do pokoju przesłuchań, gdzie zostawiła Milenkę. Zdała sobie sprawę, że jeżeli Milena ma bezpieczne schronienie w Warszawie to nie musi narażać ambasadora i jego rodziny. Może zabrać małą ze sobą, zaoszczędzić wszystkim nerwów i …. wspomniała słowa Wojtka o odsyłaniu córeczki.
- Milena, czy ja, Alex i Marcin ok w to bezpieszno miejsce twoje? - spytała znudzoną i zirytowaną dziewczynę. - Waszno… to. Please.
- Tak, wszyscy mogą
- odparła zdziwioną blondynka - Ehm, tylko ja nie wiem czy to dobre miejsce dla czterolatki…
- A co to za miejszcze?
- Skłot…
- Sze trash?
- Jaki trasz?
- No czy excercise?
- Indi zrobiła przysiad z wyrzuconą do tyłu nogą.
Milena skapitulowała, nie wiedziała zresztą jak wytłumaczyć.
- No skłot… Najlepiej jak sama zobaczysz, no ale ja bym tam małej nie brała. Nie to by tam niebezpiecznie ale…
- Topra… dzisz sobacze, a jutro ciesz indziej, mosze do ciebie w las?
- Do mnie lepiej nie, no… zobaczymy, sama ocenisz.
- Czemu nie? Dobra zobacze. Ok, pientnaszcze minut spotykamy się przy wynajentym aucie.


Po potwierdzeniu przez Milenę, że wszyscy mogą się zatrzymać w miejscówce, o której wspomniała, Indira pognała do ambasadora. To znaczy, gnała tam gdzie nie było urzędników. Przy ludziach z placówki, szła jedynie szybkim krokiem stukając zamaszyście obcasami.

Poinformowała Jonesa w jego gabinecie o szybkiej zmianie planów. Cała szopka z tajnym wywozem Alex i Marcina miała się odbyć niezależnie. Poprosiła jednak by nieoznakowany samochód wywiózł ich do wynajętego przez Marcina samochodu. Cmoknęła na pożegnanie Jonesa w policzek i pożegnała.

Załadowali się w trójkę do czarnego vana, by podjechać w okolice samochodu Eurocar. Indi rozłożyła telefon na części i rozwaliła kartę obcasem. Wywaliła resztki do śmietnika. Stamtąd ruszyli do miejscówki Mileny po drodze zatrzymując się by jedynie na zakupy jedzeniowe i zakup dwóch telefonów z nową kartą. Auto oddali do punktu wynajmu Eurocar przesiadając się na taksówki - zmieniając je po drodze kilkukrotnie, a ostatni fragment przebywając pieszo. W jednej z taksówek Indi zaczekowała się na lot on-line, by dalej podtrzymywać ułudę, że na lotnisko jedzie.

Ambasada USA, 14.11. godz. 17:50

Do [email]: Lulu
Cytat:
Temat: brak
730007679 - ta sama sekwencja.
I.
Do [sms]: Maxwell Gemmer:
Cytat:
Nowy nr 730007679, I. Niech Christopher nie jedzie do ambasady. S. i E. mają tam oczy i uszy. Hotel Bristol? I.
 

Ostatnio edytowane przez corax : 13-03-2016 o 20:33.
corax jest offline