Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-03-2016, 21:35   #15
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Góra z kości i goście

Ereszkigal widząc padającą kobietę w zbroi ruszyła z wolna w jej kierunku. Dobrze wiedziała, że pośpiech nie jest konieczny, nigdy nie był. Jedynie ci którzy są niewolnikami upływających lat uważają, że należy się spieszyć. Ona jednak od bardzo dawna nie była związana łańcuchami czasu. W między czasie blada, widmowa dłoń podpłynęła do niej i lewitowała podążając za nią w niewielkiej odległości.
- Żyje? - Zapytała mężczyznę z nutą troski w głosie, co do zmiennokształtnej bestii nie była pewna czy jest ona rozumna.
Elf podchodząc do wojowniczki kucnął i dotknął jej szyi badając puls.- Żyje, ale… może być pod wpływem trucizny, czaru, uroku który nie pozwala się jej przebudzić.-
Bestia przysiadła przy powalonej kobiecie i, kiedy tylko elf się podniósł, nachyliła głowę do jej głowy. Słuchał, licząc na szmer oddechu lub ruch. Takie rzeczy lubił wiedzieć na pewno.
- Wstawaj, koniec drzemki - gdyby Sabrie była przytomna usłyszałaby lekko kpiący głos niziołka.
Każda z głów przyglądała się, jakby szukając ran czy oznak wspomnianych efektów. Po chwili zaczęła cicho mruczeć, drapiąc dziwne znaki w trawie
- Więc jeszcze wiele można zrobić, na przykład nosze. - Odparła Ereszkigal. - A ja postaram się o to by było komu te nosze nieść. - No przecież chyba nie spodziewał się, że kobieta będzie zajmowała się pracą fizyczną, nie, na pewno się tego nie spodziewał. Tak zadumana zaczęła przeszukiwać górę kości w poszukiwaniu kompletnych szkieletów zwłaszcza dużych kompletnych szkieletów.
-Nie wiemy gdzie mamy się udać, ani po co. Najlepiej jej nie ruszać póki tego nie ustalimy. No i jest jeszcze kwestia jej “zwierzaczków”.- ocenił sytuację Shinzen zerkając to na ognistego żywiołaczka, to na to coś… co nie wiedziało do jakiego gatunku należy.
- Jeśli tak uważasz. Nie sądziłam, że takie miejsce mógłbyś uznać za odpowiednie do obozowania. - Po tych słowach zbliżyła się do nieprzytomnej i delikatnie pogładziła dłonią jej policzek.
Żywiołak jeszcze chwilę unosił się na krawędzi czarnej chmury powstałem po zniszczeniu pierwszego ze stworzeń, ale w końcu przygasł i zniknął.
Krążący w coraz większej odległości od rozmawiających Chand pokręcił dwoma głowami - kobieta miała rację, to raczej nie było dobre miejsce na postój. Jakby ktoś miał wątpliwości widząc olbrzymi stos czaszek. Ale żeby się przenosić, trzeba było mieć lepsze. Nad czym już pracował. Ale głos przetrząsanych kości ciekawił druida - czego kobieta tam szukała? Pod spodem był ktoś z zagubionych towarzyszy? Przecież...też by usłyszał? Przejścia dalej? Wskazówki? Na pewno nie wchodziła na szczyt.
Chand zaczął się rozglądać po okolicy, na przemian podlatując i kłusując po ziemi.

Kobieta o bladej skórze, pokręciła się po okolicy, przeszukując sterty truposzy. Co dziwne, nie natknęła się na żadne elementy ekwipunku, czy dawnego wyposażenia nieboszczyków, a jedynie sterty gołych kości. Odnalazła jednak to, czego szukała. Trzy, niemalże pełne humanoidalne szkielety oraz jeden należący do jakiegoś większego zwierza. Co prawda brakowało niektórym palca, czy żebra, ale większość struktury pozostawała nienaruszona.
W tym czasie Chand krążył nad okolicą. Pierwszym co rzucało się w oczy, to szczyt kopca kości. Na nim, na samym środku, niewidoczny z dołu, znajdował się namiot. Prosty element wyposażenia każdego podróżnego, w pełni rozłożony i przygotowany do spędzenia w nim nocy.
Po za nim, nie było już tak wielu przydatnych informacji. Niebo dalej było niewidoczne, zamknięte, przez nienaturalnie ułożoną kopułę drzew. Struktura lasu nie zmieniła się w żadnym calu, jak gdyby jakieś małe skrzaty przenosiły za nimi te same drzewa i krzewy. Między konarami krążyły strzępy mgły, a po za odgłosami wydawanymi przez resztę towarzyszy, nie dało się usłyszeć niczego innego.

Sabrie otworzyła oczy i stęknęła, czując ból w całym ciele. Nad nią pochylała się dziwacznie ubrana kobieta i pobliźniony elf, którzy należeli do drużyny Mythii.
- Rozumiem, że już po walce. Chand? - spytała, podnosząc się do pozycji siedzącej. Dojrzała druida - a raczej istotę, którą aktualnie był - i uśmiechnęła się z ulgą. Wyglądało na to, że jako jedyna odniosła rany, które już - notabene - nie krwawiły. Poczuła przelotne uczucie wstydu, że dała się powalić przy pierwszym starciu, lecz prawdziwym problemem była dziura w zbroi, której nie miała możliwości naprawić. Nie trzeba było być wróżbitą by przewidzieć, że nie była to jedyna walka, jaką przyjdzie im tutaj stoczyć.
- Jestem Sabrie, a to Chand, druid - uściśliła, wskazując na bestię. - Udało Wam się zdobyć jakieś informacje o tym miejscu?
- Mów mi Ereszkigal. - Po czym widząc, że wojowniczce ma się na życie wróciła do przeszukiwania góry kości.
-Shinzen.-odparł krótko elf wsuwają kataną w saya.-O tym konkretnie miejscu, czy ogólnie o Puszczy? Musisz być bardziej precyzyjna w swych pytaniach.-
- Przyjęłam założenie, że “tutaj” jest “w puszczy”. W jakimś sensie przynajmniej - Sabrie wstała i zabrała się do sprawdzania rynsztunku.
-To całkowicie błędne założenie.- ocenił krótko elf i zreferował z niechęcią w głosie.-Usłyszeliśmy jedynie mętne historyjki o Bezdrożach i pilnujących ich strażnikach, o tym że gdzieś prowadzą i złym osobniku który ściga wahających się. Taki tam nawiedzony bełkot z którego nic nie wynika.-
- Skoro nic, to nie wynika też, że nie jesteśmy w “puszczy” - skomentowała Sabrie. - Chand, wywąchałeś coś?.
- Można tak powiedzieć. Sabrie, jak się czujesz? - jak się okazało, tygrysie łby mówiły ludzką mową.- Obolała, ale już nie krwawię - uczciwie odparła wojowniczka. Zdecydowanie nie była teraz w swojej szczytowej formie. - Na szczycie tego kopca zmarłych jest rozstawiony namiot, ludzki, normalnie wyglądający namiot - stworzenie mówiło dość cicho, jakby obawiało się że ten ktoś u góry ich usłyszy - Widziałem cię w obozie przed wyruszeniem, ale nie miałem czasu cię poznać. Kim jesteś? - zapytał nowego rozmówcę, elfa.
-Shinzen.- “wyjaśnił” uprzejmie elf i rozejrzał się za swoją towarzyszką, która właśnie w tej chwili grzebała w kościach. Po tych słowach ruszył zresztą w jej kierunku.
- To twoje imię...ale ciekawi mnie kim jesteś?
- Shinzen podążający drogą magii i miecza i nie widzący powodu zaspokajania ciekawości obcych sobie istot.- idący do Ereszkigal elf nie widział potrzeby udzielania odpowiedzi komuś, kto sam przecież nic o sobie nie zdradził. Nie żeby Shinzen był ciekaw szczegółów.-Zwłaszcza w tak podejrzanym miejscu jak to.

Ereszkigal zebrała szkielety humanoidów i ułożyła je w pobliżu większego szkieletu. Pracę tą wolała wykonywać sama, z wielu różnych powodów a wcale nie najmniejszym były ludzkie uprzedzenia. Teraz mając wszystkie w jednym miejscu sięgnęła swą wolą poprzez sfery do miejsca z którego czerpała siły, przelała moc przez swe ciało w zebrane szczątki. Wystarczył krótki dotyk by energia niczym czarna iskra zatańczyła na kościach. Kości zaczęły drżeć wystukując melodię nieśmierci, na moment w pustych oczodołach zabłysły blade ogniki by następnie całkowicie zgasnąć.
- Powstańcie i podążajcie za mną. - Rozkazała a kości posłuchały podnosząc się ze swego wiecznego snu. Z nowymi nabytkami w postaci trzech ludzkich i jednego tygrysiego szkieletu wróciła do towarzyszy.
- Zbieramy się. Idziemy w kierunku szczytu tej górki i namiotu, który na nim stoi - zadecydował Shinzen obojętnym spojrzeniem taksując przywołane przez Ereszkigal stwory.
Sabrie nie podobał się protekcjonalny ton elfa, ale nie protestowała. Chwilowo i tak nie mieli innych opcji.

- Jesteś pewna, że chcesz iść o własnych siłach? - nekromantka zwróciła się do wojowniczki z troską w głosie - Ta rana nie wygląda zbyt dobrze.

Sabrie nie zdążyła odpowiedzieć czarodziejce gdyż ktoś - a raczej coś - wyłoniło się z jednej z kościanych grót.
 
Sayane jest offline