Nieprzyzwyczajony do niewielkich rozmiarów Revalion prawie pomylił drzwi lecz w porę się zreflektował i przebiegł jeszcze kawałek dalej. Drzwi komnaty były otwarte a widok który się okazał magowi był doprawdy niecodzienny. No bo jak często można podziwiać swoje własne nieprzytomne ciało pół leżące, pół klęczące przy łóżku otoczone czerwonymi owocami, wielkością i kształtem przypominającymi serce dziecka, z wielkim okiem każdy?
Rev odetchnął z ulgą - połowa sukcesu została osiągnięta, odnalazł swoje ciało. Z tyłu głowy świszczała mu troska o brak łączności umysłowej z samym Paskudem, jednak uznał że tym problemem zajmie się później. Rozejrzał się szybko po pokoju, żeby sprawdzić czy jego dotychczasowy dobytek też gdzieś nie uciekł i podszedł do jednego z owoców, by przyjrzeć im się dokładniej i z bliska.Na szczęście jeśli idzie o ekwipunek wszystko było w porządku zaś kiedy zbliżył się do owocu ten od razu spojrzał na niego swoim jedynym okiem.
Revalion-mefit zadumał się nad całą sytuacją. Zanim jednak zdołał dojść do jakichkolwiek wniosków, do jego pokoju wpadli Availye i Ylvaan.
Maga zastali w niezbyt szacownej pozycji, nieprzytomnego na łóżku. Lodowy mefit z wyrazem zatroskania na paskudnej mordce stał obok głowy Revaliona i z uwagą wpatrywał się w owoc. Owoc zaś wpatrywał się w chowańca.
- Revalion. Pilnuj swojego zasranego chowańca. Kończy mi się cierpliwość. Revalion? REVALION! - elf warknął coś pod nosem.
- Śpi.
-
To trzeba go obudzić. - Avaliye wzruszyła ramionami i wymijając "Paskuda" podeszła do "Revaliona" -
Revaaaliooon… WSTAWAJ! - warknęła i uniosła trochę głowę maga, aby wymierzyć mu policzek… Niezbyt mocny, ale odpowiednio bolesny.
-
Przestań, nic w ten sposób nie wskurasz! - Zapiszczał Revalion-mefit, kładąc owoc z powrotem na miejsce i wskakując na łóżko. Patrzył przez dłuższą chwilę na oba elfy, jakby szukając odpowiednich słów. Odwrócił wzrok.
-
To ja jestem Revalion, w ciele mefita. Przepraszam was bardzo za to, co się stało w waszej sypialni, nie chciałem przerywać wam odpoczynku. Obiecuję, że to się więcej nie powtórzy. - Westchnął ciężko. -
Ale zanim zrobię cokolwiek więcej, muszę odzyskać swoje ciało. Potem możecie mi wymierzyć tyle policzków, ile tylko chcecie. - Idiota. - mruknął tylko elf.
Mefit postawił jeden z owoców na łóżku i spojrzał mu “prosto w oko”.
-
Słyszysz mnie? Mrugnij raz, jeśli tak. - Zapytał niepewnie owocu. Ten milczał lecz za to bezczelnie wlepiał spojrzenie oka w maga-mefita, wyraźnie go tym prowokując.
- Komedia. Tifareth! - zawołał Ylvaan.
- Niech ona pomoże w rozwiązaniu twojego problemu, to wykracza poza zakres moich umiejętności.
-
Naprawdę? - elfka zaśmiała się rozbawiona -
Coś ty ze sobą zrobił, co? Znudziło ci się bycie człowiekiem?
-
Żebym to ja wiedział… - Mag-mefit pokręcił głową. -
Póki co mam podejrzenia, że to ma sporo wspólnego z tymi owocami. Lepiej ich nie jedzcie, bo wygląda na to, że efekty są nieprzewidywalne. - Genialny pomysł, jedzenie owoców które mają OCZY. Zupełnie naturalne, nawet by przez myśl mi nie przeszło że mogą mieć niepożądane skutki uboczne. - rzucił elf.
-
No, ale pewnie były przepyszne, prawda? Nagroda warta swej ceny, hmm? - zawtórowała Ylvaanowi elfka.
Po kilkunastu minutach usłyszeli kroki za drzwiami. Dźwięk stawał się coraz głośniejszy co sugerowało, że jego źródło się zbliża. W końcu w drzwiach ukazała się Niebieskooka.
- Mag zamienił się ciałami ze swoim chowańcem. Wykracza to poza moje umiejętności, pomóż mu proszę. - powiedział krótko elf.
- A potem chciałbym ci zadać kilka pytań.
-
Technicznie rzecz ujmując to nie jest pewne, czy zamieniliśmy się ciałami. Straciłem więź z Paskudem. - Powiedział Rev ze smutkiem. -
Ale z grubsza się zgadza. Możesz coś poradzić na moją aktualną sytuację?
Jedno spojrzenie na owoce wystarczyło Niebieskookiej by zrozumieć przyczynę problemu.
- Nie mogę. - Odparła po czym zwróciła się do Ylvaana.
- Jakie to pytania? - Męczą mnie sny, co się nie zdarza mojemu gatunkowi. Zakładam że to działanie pałacu, Władcy, bądź efekt uboczny wskrzeszenia. Czy te sny mogą pokazywać prawdę? I czy można je powstrzymać? - Obawiam się, że i w tej sprawie nie jestem w stanie zbyt wiele pomóc. Nic nie wiem na temat elfich snów, ani o podobnej reakcji u kogokolwiek kto gościł w pałacu wcześniej. Co zaś tyczy ich prawdziwości - zamilkła wpatrując się w elfa.
- Mogę tylko przypuszczać, że istnieje powód byś śnił. - *Jævla drager… - mruknął do siebie, po czym zwrócił się do Tifareth
- Dziękuję to wszystko.
Kobieta zrobiła dziwną minę, jakby właśnie kazano jej zjeść wyjątkowo stare i znoszone onuce lecz nie skomentowała słów Ylvaana. Zamiast tego popatrzyła z politowaniem na Revalona-mefita.
- Działanie owoców nie utrzymuje się zbyt długo. Za dwie może trzy godziny wszystko powinno wrócić do normy. A same owoce zatrzymajcie, są bardzo przydatne kiedy się je zje mając niezmącony umysł i silną wolę. - Po tych słowach ruszyła do drzwi.
Mag-mefit westchnął częściowo z ulgą.
-
No nic, pozostaje mi czekać. Najlepiej będzie jeśli zostanę tutaj i ogarnę swoje ciało i te owoce. - Baw się dobrze, ja idę coś zjeść. - rzucił Ylvaan kierując się w stronę drzwi. Po napchaniu się smakołykami miał zamiar znaleźć powóz Władcy i dokładnie go obejrzeć.
__________________________
* Pierdolone smoki...