Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-03-2016, 23:20   #29
Gettor
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
Wygoda nie była dobrym słowem by opisać sposób w jaki zaczęła się podróż piątki bohaterów. Z podkurczonymi nogami ściśnięci w niewielkiej kabinie z wielkim zwierzem pomiędzy siedzeniami zerkali na elfa moralnie gotowi w każdej chwili go udusić za ten wspaniały pomysł zabierania knura ze sobą do powozu. Ale szkoda już się stała a przecież nie raz przychodziło im stawić czoła większym niewygodom.
Powóz zaś opuścił pałac, podążając drogą pomiędzy drzewami owocowymi, między zadbanymi wiejskimi domkami, miedzy polami złotymi od zbóż gotowych do zbiorów. Niedługo trwała taka podróż kiedy Paskud ze zdziwieniem zawołał Revaliona wskazując w kierunku w którym jechali. Oczom maga i pozostałej trójki ukazał się wielki, wyższy niż niejeden łańcuch górski mur z idealnie czarnego gładkiego kamienia. Przed nimi w murze powoli otwierały się wrota a żadne z nich nie miało wątpliwości, że nie jest to zwykły portal lecz brama przez wymiary. Przejazd przez którą wywołał u wszystkich lekkie nieprzyjemne mrowienie.

Zaraz za bramą rozpościerał się wielki starożytny las, pełen mrocznych cieni poniżej bujnych koron ogromnych drzew. W tym momencie powóz przyspieszył wjeżdżając w jeden z większych cieni. Świat natychmiast pociemniał i stał się swoim własnym negatywem, tam gdzie było wcześniej światło ział mrok a gdzie zalegały cienie mrok zdawał się świecić nieziemskim blaskiem nie mającym wiele wspólnego ze światłem. Świat za oknami powozu niemal natychmiast rozmazał się kiedy prędkość z jaką się poruszali wyprzedziła ich zdolności postrzegania. Nie był to przyjemny widok i wszyscy szybko zrezygnowali z jego podziwiania, nawet Ylvaan który był przecież do podobnych widoków przyzwyczajony.
Niedługo później poczuli dreszcz, jakby przeszył ich dźwięk po za granicami ich słuchu. Paskud skamieniał ze strachu a Revalion poczuł od niego falę niemal paraliżującego niepokoju. Knur kwiczał jakby go prowadzono na rzeź a w jego oczach czaiło się szaleństwo i przerażenie tak pierwotne, że całkowicie przejęło nad nim władzę, drżał przy tym jak w febrze i pocił się wydzielając paskudny odór od którego robiło się mdło.
Chwilę później Jhin zauważył go i wskazał innym, wielki niemal sześciometrowy cień z grubsza humanoidalnego kształtu podążał w ich kierunku, jakby ślizgał się po lodzie.
[media]http://img.photobucket.com/albums/v702/jrockheaven/nightwalker.jpg[/media]


I nie był sam…
- Oh. Widziałem już kiedyś te istoty, tyle że pojedynczo. - mruknął elf - I z daleka. - dodał. - Proponuję gotować się do walki. - to mówiąc zaczął rzucać zaklęcie. Był zaznajomiony z Planem Cieni, nie byłą to jego pierwsza podróż tą ścieżką i w czasie poprzednich wizyt nauczył się kilku sztuczek. To był moment na skorzystanie z jednej z nich. Esencja planu odpowiedziała na jego wezwanie i z ziemi wystrzeliły kolczaste krzewy, rozdzielając bestie.
Z przerażeniem stwierdził, że trzy cieniste olbrzymy choć zwolniły to jednak nie zatrzymały się. Miast okrążać barykadę lub przedzierać się przez nią po prostu uniosły się w powietrze i choć znacznie wolniej to jednak parły na przód ponad przeszkodą. W końcu opadły na ziemię i znów zwiększyły prędkość.
- Magu, twoja kolej? - spytał elf wskazując bestie - Moja metoda nie była… Najlepsza.
- Wiesz co jest najgorsze w umarlakach? - Rev zmarszczył brew. - Niebardzo ich obchodzi jak zimno jest dookoła nich. No ale mam pewną sztuczkę w zanadrzu…
Po tych słowach mag wyciągnął kilka małych rzeczy ze swojej nowiutkiej torby z komponentami i zmanipulował je odpowiednio w ręce, rzucając ostatecznie ich kombinacją w stronę najbliższego przybysza. Oczywiście nie był to zwykły rzut, a zaklęcie które miało zamienić stwora w coś mniej agresywnego. Mag postanowił pójść na całość i przemienić go w ogromny głaz zagradzający drogę tak bardzo, jak tylko się dało.
- A nuż się uda… - Wymamrotał Rev, kiedy czar jeszcze leciał.
Cieniostwór zwolnił, jego ciałem wstrząsnęły konwulsje i wydawało się, że kontury jego postaci zaczynają się rozmywać. Jednak już po chwili upiorny blady blask jego oczu rozbłysnął na nowo i stworzenie wznowiło pogoń. Avalyie spróbowała wykorzystać naturalną niechęć do światła jaką żywiły wszelkie stworzenia planu cieni, odpaliła słoneczny pręcik i cisnęła nim w monstrum, jednak plan cieni szybko wyssał i rozproszył wszelkie światło jakie dobywało się z przedmiotu. Jhin zaś spróbował innej sztuczki mając nadzieję na spowolnienie stwora plączonożny woreczek, jednak cień kompletnie go zignorował stawiając po prostu większy krok.
- Czyli będziemy musieli zrobić to po staremu. - westchnął elf i zaczął wlewać w siebie magię tego planu.
- Ehe. - Przyznał mu rację mag, spoglądając w drugą stronę, przed powóz. - Chociaż mam jeszcze jeden pomysł.
Wycelował ręką w miejsce kilkanaście metrów przed nimi i obok drogi którą podążali, po czym wymówił słowa kolejnego zaklęcia. Ponad wszystkim co mogło tam rosnąć wynurzyły się ogromne, owłosione nogi w ilości ośmiu, wraz z ogromnym cielskiem.
- Oplącz go siecią, zatrzymaj go! - Rozkazał Revalion swojemu nowemu tworowi.

Kolosalny koszmar każdego cierpiącego na arachnofobię wystrzelił strugę jedwabnej sieci wprost w niespodziewającego się ataku cienia. Pajęczyna pokryła nocnego piechura niemal w całości ograniczając jego zdolność ruchu niemal do zera. Ten nie dawał jednak za wygraną, wydał z siebie wysoki przenikliwy dźwięk bezradności.
Olbrzymi pająk kontynuował snucie sieci pokrywając nią coraz większy obszar i tworząc w ten sposób barierę nie do przebycia. To jednak było wszystko co zdążył zrobić nim pochłonęły go cienie. Trzy mroczne olbrzymy uniosły się nad jedwabną barierą ignorując uwięzionego kompana, jednak kolejna przeszkoda znów je nieco spowolniła.
- Nieźle. - podsumował całe zajście Ylvaan.
- A to cholera jedna. - Skomentował mag widząc co się stało z jego tworem. - Nie ma sensu próbować tego ponownie. No, może jak już przyjdzie nam z nimi walczyć. Jak idą ci te przygotowania?
- Jeszcze moment. - rzucił elf, a jego ciało zajęło się czarnym ogniem. W pewnym sensie zaczął wyglądać podobnie do goniących ich stworów. - Wyłącz z zabawy jeszcze jednego, z dwoma powinienem sobie poradzić.
- Jak pan sobie życzy. - Odparł Rev i na ślepo wybrał środkowego przeciwnika, którego, tak jak wcześniej “lidera”, spróbował przetransformować, tylko tym razem wyobraźnia podpowiedziała mu żeby efektem była marmurowa rzeźba.
Sunący po powierzchni cienia niczym po lodowisku mroczny olbrzym znieruchomiał. Chwilę później jego ciało zmieniło wygląd, oczy przygasły a cienista skóra zmieniła się w połyskliwy marmur. Pozostałe dwa olbrzymy zlały się z ciemnością.
- Dwa zero. - Skomentował Revalion. - Oczywiście dla drużyny gości. To jak to chcesz zrobić z pozostałą dwójką? Wyskoczysz nagle z powozu i poszatkujesz ich niewidzialne dupska w powietrzu, czy jak?
- Nasi duzi przyjaciele nie przewidzieli jednego. Ja nie muszę widzieć by ich znaleźć. - odpowiedział Ylvaan i zabrał się za rzucenie kolejnego zaklęcia. - Jeszcze parę sekund i zobaczymy na co ich stać.
Mag skinął głową i wyciągnął zza pasa jedną ze swoich różdżek.
- To masz. Żebyś się za mocno nie posiniaczył. - Dotknął nią elfa w czubek nosa, na co ciało elfa zrobiło się nieco szare i twarde jak kamień.
Tymczasem za powozem zrobiło się gęsto od cieni wyłaniających się nie wiadomo skąd. Jhin widząc co się dzieje wyskoczył na dach powozu niczym akrobata ww cyrku. Avaliye zaś przygotowała miecz i cicho naradzała się z kimś, choć brzmiało to trochę jakby kłóciła się sama ze sobą.
- A to co, tłumek fanów? - Mag zmarszczył czoło. - To zamknięta impreza, sio mi stąd pokraki!
To mówiąc, Revalion zakasał rękawy do wyjątkowo paskudnego zaklęcia, które miał przygotowane specjalnie do niszczenia nieumarłych. Gdyby nie to, że Wędrowcy byli tak odporni, pewnie spróbowałby go również na nich.
Zaklęcie podziałało od razu dokonując ogromnych zniszczeń w szeregach wroga. Ponad połowa cieni z dzikim wrzaskiem rozpadła się w nicość by już nigdy nie powrócić do nieżycia.
- Ojej, chyba kilka przegapiłem. - Revalion skomentował swoje działania i rzucił zaklęcie raz jeszcze.
- Mhm, masz jeszcze parę sekund na poprawkę. - powiedział elf, rzucając przy tym ostatnie zaklęcie.
Ostry zwrot niemal przewrócił powóz. Wychylający się Revalion nie miał praktycznie żadnych szans utrzymania równowagi, zwłaszcza gdy koncentrował się na rzucaniu zaklęcia. Podobnie sprawa miała się z Ylvanem, obaj polecieli na przeciwległą ścianę pwozu po czym opadli, co spotkało się z głośnym protestem knura. Chyba tylko cudem lub dzięki niezwykłemu treningowi Avalyie udało się pozostać na miejscu i nie nadziać nikogo na miecz. Podnosząc się zobaczyli za oknem leżącą na ziemi i niepokojąco oddalającą się postać woźnicy w czarnej szacie. Nigdzie zaś nie było widać Jhina co mogło być zarówno dobrym jak i złym znakiem.
- Jesteście martwi! - ryknął elf, stając na nogi. Wydał z siebie kilka dziwnych dźwięków, po czym zarżał donośnie. Co spotkało się jedynie ze zdumionym spojrzeniem elfki. Tymczasem Jhin jakby odgadując zamiary elfa przepełzł po dachu na kozioł i złapał wodze ściągając je z całych sił...
 
Gettor jest offline