Podjęłyście! Udało się! Głosowanie w ramach demokracji wojennej miało takie plusy, że wystarczyła większość (jak komuś się coś nie podobało to słyszał jedynie słodkie "To spierdalaj") lub argumentacja siły, gdy mniejszość chciała wygrać, a miała akuratną przewagę siły uderzeniowej. Lucyna w końcu mogła opuścić rękę, do której powoli wdawała się martwica, a Altanka dalej coś do siebie mamrotała o kochaniu króliczków i całkowitym porzuceniu koncepcji diety wegetariańskiej. Tylko myśl i oblicze Hildeborg nie były skalane jakimkolwiek przejawem podejmowania wysiłku intelektualnego. W końcu to mięśniami obijała komuś mordę, a nie gołym mózgiem (chyba, że wyjęła komuś mózg z jego czaszki i nim go obijała).
Drobniak był zapewne człowiekiem o cierpliwości głazu spoczywającego na dnie oceanu, gdyż spokojnie stał i patrzył na kobiety tak różne i nienormalne, jakby ten obraz zachowań malował goblin z padaczką wyposażony jedynie w tłuczek do ziemniaków i puszkę żółtej farby. Gdy zobaczył, że drużyna podjęła w praktyce decyzję od razu zatarł rączki niczym chciwy g'rzyd, który na samą myśl o sprzedaży dziecku cukierka od razu snuł plany zalania szkolnictwa niższego cukrowymi bombami po pół dekla za sztukę.
- Wspaniale, moje pyszne bezy! Zatem tutaj macie mapę, którą udało mi się wyłuskać od owego chorążego - z niewiadomych powodów wręczył ją Altance, może dlatego, że lubił młode. - Nie jest może dokładna, ale daje jakiś dość bezwzględnie względny ogląd na sytuację. Bagna, o których wspomina mapa, znajdują się godzinę marszu, na południe z tej karczmy. Nawet dróżka was poprowadzi do jednego z obozów ówcześnie walczących ze sobą zajadłych baronów. Gdy wykonacie zadanie, spotkamy się w niewielkiej mieścince, pół dnia drogi stąd na wschód. Zwie się ona Walwbrzuch i jest tam jedna jedyna gospoda. Czekam na was tydzień, moje cudne panie! Potem wyślę płatnych zabójców, aby was odnaleźli, zlikwidowali i odebrali wypożyczone wam materiały. Żartowałem. Mam kopię, a jak zginiecie czy coś to po co mam wydawać pieniądze? Bajabongo, Walczkyrie!
Nagle w oczach Wam pociemniało! Cholera, pewno karczmarz dolewał niemało metanolu do piwska! Cholera! Znowu Wam wzrok wrócił, a Drobniaka już przy Was nie było. Altance natomiast mapa wypadła z rąk, wylądowała na brudnym stole - o dziwo już otwarta. Podniszczony kawałek papieru, który niemiłosiernie walił zgniłym serem (właściciel ją pewnie trzymał w onucy ze strachu przed zgubieniem, ale zapomniał, że papier mógł się rozpuścić w tak toksycznym środowisku) ukazał Waszym oczom następujący obraz...
MAPA
...w tamtejszej armii na chorążych chyba mianowali dzieci z podstawówek, ale cóż - jakoś musiało wystarczyć.
Nadszedł czas przygotowań. Nawet nie zorientowałyście się, kiedy to już nastała noc, wilcy zaczęły wyć w oddali, a karczmarz zaczął zamykać biznes. Nawet większość flaków wysprzątał, ale gdzie pochował ciała - same nie wiecie.
- No, pora się dżemnąć, panienki. Jeśli chceta mogę Was w noc wypuścić. W sumie to ciepło jest, ksienżyc świeci prosto w gały, czerwoniutki, że hej, wilki chuj wie gdzie są, ale co to kilka tam takich ratlerków dla Was, huehue. Niestety wszystkie dwa pokoje do wynajęcia są już zajęte, ale w mojej izbie znajdzie się sporo miejsca, gdybyście nie chciały marznąć w stodole-oborze. A i świnie potrafio ugryźć albo i zeżreć człowieka tak szybko, że nawet nie zdąży się obudzić. Możeta też spać tutej o, ale tej krwi to ja nie podomywam, po wybielacz na targ muszę jechać, a i te stare rzygi dopiero jutro zacznę skrobać. Świeże powycierałem, ale one to wychodzą z zakamarków i człowiek nagle ma zadek obrzygany w trybie pasywnym. To co? Wypuszczać czy śpita?
U karczmarza to już pojawiło się całe pole namiotowe w okolicach klejnotów rodowych. Do tego się nie krył. Ogólnie tu się chyba nikt z tym nie kryje. Altanka nagle zaczęła robić figurę artystyczno-retoryczną typu mostek. Niestety powsadzała łapy w jakieś rzygowiny, więc figura ostatecznie się rozjechała i kobieta wyrżnęła łbem w podłogę, a dokładniej kawałek wystającego gwoździa. Dzięki bogom jej mózg był na tyle głęboko umiejscowiony w czaszce, że poza dziurą w czerepie nic się jej nie stało. Krwawi jedynie okresowo i z rany, nie wiadomo tylko z którego otworu bardziej...
Lucyna zastanawiała się w co się upakowały. Przecież nie wzięła kaloszy, a i tak by ich nie nosiła, bo nie pasowały do sukienki. A wleź teraz butem na szpilce w bagno - chwila moment i but zostanie pożarty przez odmęty jajecznego smrodu. Wiecznie pod górkę. Nie chciała także zostać zjedzona przez świnie, oblepiona rzygami i smarkami czy obmacywana przez lubieżnego karczmarza. Cóż począć?!
Hildeborg czuła w głowie jedynie szum wiatru. Czerwony księżyc i sposobność do bitki. Zatem będzie bitka, może mniej lub bardziej przypadkowo trafi Lucynę kawałkiem żelaza i ją zdekapituje? To przecież się zdarza w nocy, w lesie, nic nie widać... Jej mąż by tak zrobił, a nawet kilka razy zrobił, między innymi swojej teściowej (jędza) i szwagrowi (nie częstował spirytusem w gościnie). Swojego tatę też zdekapitował, ale na prawdę przypadkowo - po pijaku, gdy grali w łapki, a przegrany dostawał w pysk z całej petardy.
Wilki zawyły chyba z okolic drzwi wejściowych, piwnicy lub dachu. Ciężko określić...