Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-03-2016, 12:53   #17
Bergan
 
Bergan's Avatar
 
Reputacja: 1 Bergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłość
Podjęłyście! Udało się! Głosowanie w ramach demokracji wojennej miało takie plusy, że wystarczyła większość (jak komuś się coś nie podobało to słyszał jedynie słodkie "To spierdalaj") lub argumentacja siły, gdy mniejszość chciała wygrać, a miała akuratną przewagę siły uderzeniowej. Lucyna w końcu mogła opuścić rękę, do której powoli wdawała się martwica, a Altanka dalej coś do siebie mamrotała o kochaniu króliczków i całkowitym porzuceniu koncepcji diety wegetariańskiej. Tylko myśl i oblicze Hildeborg nie były skalane jakimkolwiek przejawem podejmowania wysiłku intelektualnego. W końcu to mięśniami obijała komuś mordę, a nie gołym mózgiem (chyba, że wyjęła komuś mózg z jego czaszki i nim go obijała).

Drobniak był zapewne człowiekiem o cierpliwości głazu spoczywającego na dnie oceanu, gdyż spokojnie stał i patrzył na kobiety tak różne i nienormalne, jakby ten obraz zachowań malował goblin z padaczką wyposażony jedynie w tłuczek do ziemniaków i puszkę żółtej farby. Gdy zobaczył, że drużyna podjęła w praktyce decyzję od razu zatarł rączki niczym chciwy g'rzyd, który na samą myśl o sprzedaży dziecku cukierka od razu snuł plany zalania szkolnictwa niższego cukrowymi bombami po pół dekla za sztukę.

- Wspaniale, moje pyszne bezy! Zatem tutaj macie mapę, którą udało mi się wyłuskać od owego chorążego - z niewiadomych powodów wręczył ją Altance, może dlatego, że lubił młode. - Nie jest może dokładna, ale daje jakiś dość bezwzględnie względny ogląd na sytuację. Bagna, o których wspomina mapa, znajdują się godzinę marszu, na południe z tej karczmy. Nawet dróżka was poprowadzi do jednego z obozów ówcześnie walczących ze sobą zajadłych baronów. Gdy wykonacie zadanie, spotkamy się w niewielkiej mieścince, pół dnia drogi stąd na wschód. Zwie się ona Walwbrzuch i jest tam jedna jedyna gospoda. Czekam na was tydzień, moje cudne panie! Potem wyślę płatnych zabójców, aby was odnaleźli, zlikwidowali i odebrali wypożyczone wam materiały. Żartowałem. Mam kopię, a jak zginiecie czy coś to po co mam wydawać pieniądze? Bajabongo, Walczkyrie!

Nagle w oczach Wam pociemniało! Cholera, pewno karczmarz dolewał niemało metanolu do piwska! Cholera! Znowu Wam wzrok wrócił, a Drobniaka już przy Was nie było. Altance natomiast mapa wypadła z rąk, wylądowała na brudnym stole - o dziwo już otwarta. Podniszczony kawałek papieru, który niemiłosiernie walił zgniłym serem (właściciel ją pewnie trzymał w onucy ze strachu przed zgubieniem, ale zapomniał, że papier mógł się rozpuścić w tak toksycznym środowisku) ukazał Waszym oczom następujący obraz...


MAPA


...w tamtejszej armii na chorążych chyba mianowali dzieci z podstawówek, ale cóż - jakoś musiało wystarczyć.

Nadszedł czas przygotowań. Nawet nie zorientowałyście się, kiedy to już nastała noc, wilcy zaczęły wyć w oddali, a karczmarz zaczął zamykać biznes. Nawet większość flaków wysprzątał, ale gdzie pochował ciała - same nie wiecie.

- No, pora się dżemnąć, panienki. Jeśli chceta mogę Was w noc wypuścić. W sumie to ciepło jest, ksienżyc świeci prosto w gały, czerwoniutki, że hej, wilki chuj wie gdzie są, ale co to kilka tam takich ratlerków dla Was, huehue. Niestety wszystkie dwa pokoje do wynajęcia są już zajęte, ale w mojej izbie znajdzie się sporo miejsca, gdybyście nie chciały marznąć w stodole-oborze. A i świnie potrafio ugryźć albo i zeżreć człowieka tak szybko, że nawet nie zdąży się obudzić. Możeta też spać tutej o, ale tej krwi to ja nie podomywam, po wybielacz na targ muszę jechać, a i te stare rzygi dopiero jutro zacznę skrobać. Świeże powycierałem, ale one to wychodzą z zakamarków i człowiek nagle ma zadek obrzygany w trybie pasywnym. To co? Wypuszczać czy śpita?

U karczmarza to już pojawiło się całe pole namiotowe w okolicach klejnotów rodowych. Do tego się nie krył. Ogólnie tu się chyba nikt z tym nie kryje. Altanka nagle zaczęła robić figurę artystyczno-retoryczną typu mostek. Niestety powsadzała łapy w jakieś rzygowiny, więc figura ostatecznie się rozjechała i kobieta wyrżnęła łbem w podłogę, a dokładniej kawałek wystającego gwoździa. Dzięki bogom jej mózg był na tyle głęboko umiejscowiony w czaszce, że poza dziurą w czerepie nic się jej nie stało. Krwawi jedynie okresowo i z rany, nie wiadomo tylko z którego otworu bardziej...

Lucyna zastanawiała się w co się upakowały. Przecież nie wzięła kaloszy, a i tak by ich nie nosiła, bo nie pasowały do sukienki. A wleź teraz butem na szpilce w bagno - chwila moment i but zostanie pożarty przez odmęty jajecznego smrodu. Wiecznie pod górkę. Nie chciała także zostać zjedzona przez świnie, oblepiona rzygami i smarkami czy obmacywana przez lubieżnego karczmarza. Cóż począć?!

Hildeborg czuła w głowie jedynie szum wiatru. Czerwony księżyc i sposobność do bitki. Zatem będzie bitka, może mniej lub bardziej przypadkowo trafi Lucynę kawałkiem żelaza i ją zdekapituje? To przecież się zdarza w nocy, w lesie, nic nie widać... Jej mąż by tak zrobił, a nawet kilka razy zrobił, między innymi swojej teściowej (jędza) i szwagrowi (nie częstował spirytusem w gościnie). Swojego tatę też zdekapitował, ale na prawdę przypadkowo - po pijaku, gdy grali w łapki, a przegrany dostawał w pysk z całej petardy.

Wilki zawyły chyba z okolic drzwi wejściowych, piwnicy lub dachu. Ciężko określić...
 
__________________
- Sir, jesteśmy otoczeni!
- Tak?! To wspaniale! Teraz możemy strzelać w każdym kierunku!

Ostatnio edytowane przez Bergan : 14-03-2016 o 13:00.
Bergan jest offline