Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-03-2016, 17:18   #12
Stalowy
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Skryta za przyłbicą ponurego hełmu twarz Galeba nie zmieniła wyrazu. Nie lubił niespodzianek od losu. Bardzo. Za to los lubił robić niespodzianki jemu i krasnolud miał wrażenie, że choćby dał górę złota za świątynię Smednira, złożył w ofierze kilka galonów piwa i tuzin broni z durazulu to i tak niczego by to nie zmieniło.
Jednak tym razem nie miał piekielnych zgryzot. Czarny Sztandar dawał sobie radę ze znacznie gorszymi rzeczami. Oczywiście w tak surowej krainie obyczajem pewnie byłoby zostawić dzieciaka na pastwę losu. Ba. To na pewno było rozsądne z punktu widzenia wojennej wyprawy.
Tyle, że nie godziło się zostawiać bachora, skoro Bogowie pozwolili mu przeżyć atak na podróżnych.

- Nawet w krainie Dorgvara, Grommo Tułacz ma swoje wpływy. Kyan przeszukaj wóz i ciała, z Thorinem zajmiemy się ludzkim szczeniem. - Galeb zdjął z pleców ładunek i położył go przy wozie - Zobaczymy co z nią. Jeżeli jeszcze jest do odratowania, ogrzejemy i zawiniemy w koce.

Krasnoludy różniły się zawsze w pewnej kwestii od ludzi i elfów. Jakiej? To że zasrane ludzkie i elfie pięknoduchy epatowali idealizmami, pięknymi frazesami, aby potem przeklinać swój wybór to w duchu czy na głos. Krasnolud jeżeli już unosił się ideałami to przyjmował potem konsekwencje na klatę. Bez głupiego pierdolenia.
Kyan spoglądał zza ramienia Galeba na malutkie zawiniątko z dzieciem człeczym.

- Zyw jest… ledwieśmy wyruszyli, mogę ją odnieść do Frossborga i nadgonić za wami jeżeli nie chcecie się cofać. Wiela dni drogi nas czeka przez zmarzlinę,a na miejscu mała norska armia ładująca się na statki i do bitki, to nie miejsce dla dziatków.Po mojemu lepiej do spokojnego Frossborga niż na pole bitwy dziecię targać. Znajdzie się tam jakowa dobra dusza, która weźmie ją pod piecze…. - uśmiechnął się przelotnie, przejeżdżając delikatnie palcem po policzku maleństwa -...tak to po mojemu wygląda. - słowa pozostawiwszy zwieszone w powietrzu oddalił się zajmując się tym do czego jest przysposobiony zgodnie z wolą Galeba.

Lider krasnoludów spojrzał za towarzyszem, potem zwrócił wzrok na Bjorna, Wulfgara i elfa. Wyjął z plecaka jeden ze swoich kocy.

- Jak w Norsce wygląda sprawa z sierotami? - zapytał wprost

Thorin jako pierwszy dotarł do dziecka i zajął się nim nie czekając nawet na polecenia idące w tym kierunku. Tym się po prostu zajmował i taki był jego obowiązek. Przykląkł przy małej dając znać mimiką by rozejrzeli się w tym czasie dookoła. Wróg wciąż może być w pobliżu - rzucił krótko wiedząc, że przeciwnik może stanowić zagrożenie także dla nich. Zaczął rozgrzewać dziewczynkę rozcierając jej zmarznięte miejsca, po chwili wydobył też z plecaka maszynkę olejową w której rozpalił płomień i zwiększył. Sprawdził stan ubrań dziewczynki by ocenić czy były przesiąknięte zlodowaciałą wilgocią i czy nie należy ich czasem z niej zdjąć. Przy tym starał się mówić do dziewczynki cały czas, cicho, spokojnie, wiedząc że prócz obrażeń zewnętrznych mała może mieć całkiem poszarpaną psychikę. Najpewniej była świadkiem rzezi, a to nie odbijało się dobrze na psychice kogokolwiek, zwłaszcza dziecka.

- Ciii malutka, już dobrze... jesteś już bezpieczna...bardzo zmarzłaś… jak masz na imię?... - powoli próbował do niej mówić w reikspiklu, nie przerywając rozgrzewania dziewczynki.

Wiedział jednak że takie ocieplenie musi być stopniowe. Przelał do rondelka wodę z bukłaka. Odmrożone kończyny trzeba było najpierw ocieplić w chłodnej a dopiero później w ciepłej wodzie. Płomień palnika nadawał się w tych warunkach idealnie, cieszył się teraz tym bardziej, że nie sprzedał maszynki w Azul. Powoli zamierzał przejść z pytaniami wobec dziewczynki do rzeczy istotniejszych

- Powiedz proszę kto wam to zrobił? - zapytał cicho wiedząc że dziecko wciąż może silnie przeżywać tą sytuację. Z drugiej strony była to mała Norsmenka a lud ten słynął z zahartowania. Może i dzieci mieli silniejsze?
- Będzie trzeba zawrócić. - zgodził się z Kyanem, nie przerywając dotychczasowych czynności.

Thorin szybko zorientował się, że ubrania dziewczynki zawilgotniały, a ona sama zupełnie nie kontaktowała z rzeczywistością. Choć uchyliła oczy, to jej wzrok zawieszony był gdzieś poza światem, w jakimś niewidocznym punkcie. Co jakiś czas jedynie wydawała z siebie ciche jęki, aż w końcu znów zamknęła oczy i zwiesiła głowę na obojczyku. Wyglądało na to, że nic z niej nie wyciągną, a i jej stan wskazywał na bardzo poważny.
Rozglądając się po wędrowcach Galeb szukał jakiejś podpowiedzi. Niestety żaden z Norsów nie popędził z odpowiedzią, jakby czekając co postanowią krasnoludy. Galeb spojrzał na trzymany w dłoni zwinięty koc jakby próbując się zdecydować.
Wiedział, że Norsmeńskie społeczeństwo jest wyjątkowo surowe. Cofanie się do Frossborgu było niebezpieczne - w śnieżnej krainie po zmroku ciężko będzie dostrzec jakiekolwiek punkty orientacyjne, a i w mieście szukanie kogoś kto przygarnąłby dziecko swoje by zabrało. Jeden dzień w plecy wystarczył, aby znacząco zmniejszyć margines błędy.
Poza tym… krasnolud który pozostawia dziecko na pastwę śmierci to krasnolud bez honoru. To się po prostu nie godziło. W końcu Galeb przemówił.

- Zaraz zapadnie zmrok. Nawet z naszym wzrokiem podróż po śnieżnej krainie w ciemnościach jest niebezpieczna i zajmie zbyt długo. Tym bardziej w pojedynkę. Wracając stracimy cały dzień, a margines czasowy… stopnieje cholernie. - Galeb przykucnął przy dziecku - Tam gdzie idziemy też jest miasto. Jeżeli będzie trzeba sam będę się nią zajmował, wydzielę też jedzenie z moich racji. Bogowie czuwają nad nią skoro dali jej przeżyć i pozostawili na naszej drodze.
 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 14-03-2016 o 17:39.
Stalowy jest offline