Edgar von Duneberg oczekiwał podobnej odpowiedzi. Kiedy wzmianka była o dowódcy ta zaskoczyła go pozytywnie. Coś tam słyszał o baronie Horstcie von Steinbergu.
Wyjaśnienia co do celów, rodzajów misji nie wiele mu dały. Wcześniej Kapitan już o nich wspominał. Teraz poznając resztę drużyny wiedział, że są jakieś szanse do tego przedsięwzięcia. Kiedy Edgar otrzymał list przypatrzył się pieczęci i od razu poznał do kogo należy. Połechtanie go kwestią przyszłości jako Marszałka Middenheim zdziwiło go. Uznał, że skoro tak obsypywać chcą go i resztę ekipy to bardzo ciężki kawał chleba będzie do zgryzienia. Od razu pomodlił się o opiekę Ulryca w misji.
Kiedy wyruszyli ku północy do ziem barona nikt z początku się nie odzywał. Lustrowali się wszyscy nawzajem. Pierwszy odezwał się Algrim. Krasnoludzki Zabójca Gigantów. Słyszał o nich ale żadnego nie miał przyjemności spotkać. Zabójcę Trolii zdarzyło się i stwierdził, że niczym w zachowaniu i kulturze osobistej się nie różnią. -Mości Algrimie. Takie tytuły do mnie to nie uchodzi. Ja wszystko co mam osiągnąłem mieczem i krwią i podejrzewam, że bliżej mi do wojaczki niż pałacowych komnat.- Starał się uprzejmie wyjaśnić iż jest wartościowym kompanem a nie byle bogaczem chętnym na zabawę w rycerzy.
-A pro po barona z tego co wiem to zacny wojownik. Nie raz udowodnił, że potrafi się bić i przewodzić ludźmi. Jego dokonania po całym Middenlandzie krążą, a na północy lud nie strzępi języka o fircykach jak na południu Imperium.- Odpowiedział Krasnoludowi.
Kiedy Elf i Niedźwiedź wyrażali uprzejmości sam dodał. -Nie znam osobiście barona, ale uważam, że chyba wie co robić i posłuchać go Wam nie zaszkodzi. A nóż coś mądrego powie? Z tego co widzę jesteście indywiduami. Sami jedyni walczyliście z wrogami a teraz trzeba będzie w grupie. Macie jakieś doświadczenia co do współpracy takowej? Z resztą proszę nie oceniajcie pochopnie i według standardów.
-Algrimie. Nie każdy człowiek i do tego szlachcic to zadufany goguś. Przykładem jest Sigmar i Magnus Pobożny. Ten pierwszy był wodzem plemienia, więc tak jakby księciem. A drugi szlachcicem z Nuln. Nawet krasnoludy szanowały ich i pomagały i razem współpracowali na polu bitwy i nie tylko. Więcej wiary Panie Algrimie.
-Panie Yrseldianie. Znałem jedneg elfa jegomościa na dworze świętej pamięci Grafa Borysa. Allavandrela Fanmarisa. Był łowczym na dworze i bardzo wesołym osobnikiem lubiącym dobrą zabawę ale też znakomitym znawcą lasów. Służył u człowieka i z tego co wiem dobrze o nim mówił. Graf był też znakomitym człowiekiem pochodzenia szlacheckiego. Więc elf może zawierzyć człowiekowi.
-A co do Pana Ragnwalda. Przykro mi, że tak Pana potraktowali. Myślę, że po tym wszystkim chciałby Pan osiąść gdzieś gdzie nie szczuli by Pana psami i stróżami prawa. Własny majątek by Pan miał i wiedział by Pan dzięki doświadczeniu z dawnych czasów jak go obronić. Na każdego przyjdzie czas starości lub śmierci. Czemu nie przygotować się do tego pierwszego? Życie płata różne figle. Pan Algrim do tej pory szuka śmierci a pewnie nie jednego znacznego wroga pokonał. Tylko, że krasnoludy długo żyją a Panu ile wiosen zostało zanim Pana nie połamie starość?
-Zatem Panowie bądźmy dobrej myśli i skorzystajmy z naszych umiejętności by przeżyć i by z naszych rąk jak najwięcej plugastwa zniknęło z tego świata. Dzięki temu będziemy mogli spełnić swoje marzenia w normalnym świecie. A Pan Algrim i Yrseldian niech pomyślą o rodakach, którzy dzięki nam może nie będą musieli ginąć w obronie ostatnich ostoi cywilizacji. |