Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-03-2016, 18:23   #55
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
-Co?


Dość tępe pytanie padło z ust elfki, ot kolejne źródło dla czarownika do wyśmiewania się z niej.
Ale nie jedyne na ten moment. Właściwie to całą swoją postacią teraz mogła stanowić inspirację dla niego do wielu, wielu niewybrednych żartów wypowiadanych z ironicznym uśmieszkiem.
Wcześniej misternie ufryzowane przez niziołka włosy, teraz rzeczywiście przywodziły na myśl zużytą miotłę z witkami o nienaturalnym kolorze sterczącymi w każdą stronę.
Na domiar złego nadal była otulona jego szatą, która na krótki czas drzemki idealnie spełniła się w roli koca. Szczęśliwie, że żaden z wytrychów wypychających kieszenie nie wbił jej się w tyłek w trakcie przewalania się po łożu.

No właśnie, drzemka. Taka była przekonana o swojej wygranej z tą pokusą, a mimo to okazała się być tak zmęczona i znudzona, że po prostu zapadła się pośród miękkie poduszki. Nie miała tego w planach, a tym bardziej nie planowała zostać przyłapaną na tym. Nie przez samego czarownika, który przecież mógłby ją wykorzystać w tym czasie! Albo podstawić jej pod nos ten pyłek wróżek, coby po przebudzeniu od razu się na niego rzuciła. Nic takiego jednak się nie wydarzyło, i siadając ze skrzyżowanymi nogami Eshte czuła ciągle to samo do swego gospodarza. Przemożną niechęć, choć dostrzegała także jego przydatność.

-Co? - powtórzyła, gdy stopniowo zaczynały docierać do niej słowa czarownika oraz położenie w jakim się znajdowała. Komnata maga, nie swój wóz. Wygodne łoże zamiast dużej ilości koców. Zamek, a nie ulice miasta. W dziwnym miejscach zdarzało jej się budzić, ale to było jednym z najdziwniejszym.
-Czekaj no, czekaj - rozespane oczy przetarła, a potem palcami zmierzwiła włosy. Nie zamartwiała się ukrywaniem przeciągłego ziewnięcia, po którym powiedziała zachrypniętym głosem -Pierworodny sobie wolno biega po mieście, wam zmarła jakaś panna młoda, a urządzacie sobie tutaj przyjęcie? To trochę obrzydliwe, nie?

- Jakoś ci to nie psuje dobrego nastroju, skoro urządzasz sobie drzemki w moim płaszczu
.- mruknął ironicznie Tancrist, a Eshte prawie mu się odgryzła wspominając, iż to dlatego że jej spać po nocach nie daje! Na szczęście ugryzła się w język, bo… wygadałaby się, że jej się nocami zaczął śnić.
Czarownik nachylił się ku obliczu kuglarki i pacnął opuszkiem palca jej czubek nosa.- Nie zapominaj Pupcio, że to sekrety. Niewiele osób wie o obecności Pierworodnego w mieście, jeszcze mniej o tym że pannie młodej się zmarło. I żadną z tych osób nie powinnaś być ty. Więc jeśli nie chcesz mieć randki z katem w tutejszej sali tortur zapomnisz o tych dwóch faktach.
Tancrist się wyprostował i splótł ramiona razem dodając niczym jakiś nauczyciel.- Poza tym... przyjęcie jest po to, by właśnie uspokoić gości. Im też udziela się nerwowy nastrój, a my nie chcemy wybuchu paniki.

-Oh, no to wszystko zmienia!
-zawołała Eshte radośnie, budząc tym swoim wybuchem śpiącego u jej boku Skel'kela. Uniósł główkę, spojrzał na nią z czymś, co można byłoby uznać za wyraz dezaprobaty na pyszczku, po czym ciaśniej zwinął się w kłębek, aby dalej śnić o byciu ognistym wężem ścigającym strażników oraz wiedźmy.

Ale wbrew słowom padającym z ust elfki, jej ponure spojrzenie mówiło, że nie, jego wyjaśnienie wcale nie było dobrym wyjaśnieniem dla tego nagłego przyjęcia.
-Skąd w ogóle pomysł, że ja mam zamiar się pojawić na tym waszym fałszywym przyjęciu, co? Pośród tych wypudrowanych laluń, szlachciurek o lepkich dłoniach klepiących każdy tyłek na ich drodze i jeszcze przedstawiona jako Twoja kochanica? -prychnięciem podkreśliła swoje wzgardliwego podejście do występowania w takim cyrku -Mogę sobie wyobrazić przyjemniejsze sposoby na spędzenie wieczoru, jak choćby.. -nie musiała długo myśleć. Odpowiedź sama nasuwała jej się na język, a oczami duszy, wyobraźni i tymi fiołkowymi także, widziała już tylko złote monety -Jak choćby kuglarka występująca na zamku.

- Ja też mogę sobie wyobrazić pewną elfkę przywiązaną do słupa jako żywa przynęta na Pierworodnego.
- odparł sarkastycznie Tancrist i wzruszył ramionami.- Rzecz w tym, że to przyjęcie jest okazją, by pokazać cię jako moją kochanicę właśnie. Takie przyjaciółki zwykły towarzyszyć swym panom, podczas takich imprez. W ten sposób nie musiałbym każdemu z osobna tłumaczyć jak gorący łączy nas związek. No i sprawiłbym, że dla wielu osób przestaniesz być interesująca. Ot, kolejna głupia gąska, która jedynie potrafi rozgrzać łoże kochanka.
Pogłaskał czule kuglarkę po czuprynie. - A dla ciebie będzie lepiej jak nie będziesz za bardzo rzucała się w oczy. Przynajmniej dopóki nie usuniemy tego tatuażu z szyi. Nie tylko ja potrafię rozpoznać magiczne glify w malunku na twej szyi.

-Swoim p...
-powoli już zaczynała wybuchać kuglarka, lecz przypominając sobie o słodko drzemiącym lisku, obniżyła swój krzyk do uniesionego szeptu -Swoim panom?! Nie jesteś moim panem, nie jestem tutaj z własnej woli, bo uwielbiam Twoje towarzystwo!
Machając rękami próbowała odgonić od siebie dłoń mężczyzny, jak gdyby była to jakaś bezczelna mucha latająca jej nad głową. W międzyczasie marszczyła brwi w zamyśleniu, które zaowocowało ciężkim westchnieniem oraz słowami -No ale dobrze, nie będzie to moje pierwsze poświęcenie w tym mieście. Jednak nie wyobrażaj sobie nie wiadomo czego, Ruchaczu. Pójdę z Tobą jak jedna z tych pustych laleczek uwieszających się na męskim ramieniu, ale nic ponadto! Trzymaj ręce przy sobie! -pogroziła mu nie tyle palcem, co całą piąstką zaciśniętą niewiele przed szkiełkami jego okularów. Eshte nie była najlepsza w uczeniu się na błędach, i zapewne już zdążyła zapomnieć jak dziwacznie silny był ten lubieżnik.

Opuściła stopy na podłogę i zdradziecko podzwaniając zawartościami kieszeni, szykowała się do wstania, rozmyślając przy tym na głos -Będę musiała pójść do mojego wozu po jakiś odpowiedni strój. Może nawet znajdę jakieś pończochy do pary. Oh, i kapelusz, muszę mieć kapelusz..

-Oj… nie turbuj się tak.- bezczelnie klepnął jej pośladek ze śmiechem. - I nie pusz, bo będziesz bardziej nadęta niż dostojne matrony, a takiej ładnej młodej dziewczynie to nie przystoi.
Po czym poprawił okulary.-Dzięki mym znajomościom w zamku zaprosiłem do twej komnaty krawcową, która przyniesie ze sobą kilka sukni do przymiarek. Wybacz, ale nie mam zaufania co do twego gustu jeśli chodzi o stroje, być może sam bym ci coś doradził, bo widzę że ty podziwiasz moje szaty.- to mówiąc znacząco spojrzał na swój płaszcz którym się otuliła.- I… nie mów mi że pokradłaś moje wytrychy? Czyż nie mówiłem ci że niektóre z nich są niebezpieczne?

Tyle emocji w jednej chwili przetoczyło się przez elfkę, że ta tylko zamarła, nie wiedząc którą pochwycić jako pierwszą. Chciała go uderzyć pięścią za to klepnięcie, skopać za wątpienie w jej wspaniały gust, a także skrzyczeć za sugerowanie jej bycie złodziejką! I chociaż to ostatnie było prawdą, to przecież on nie mógł o tym wiedzieć. Zwyczajnie z góry ją oceniał, kiedy ona była subtelna i cicha niczym ci.. no.. nandża, o których kiedyś słyszała od pijanego podróżnika. Sprytne kreatury, podobno wręcz niedostrzegalne w nocy.

-Nie wiem o czym mówisz. Miałam tylko nie podpalić tej Twojej komnaty, co nie? -zaplotła ręce na piersi, zupełnie nie zrażona skarbami podzwaniającymi w kieszeniach przy każdym jej ruchu, Stojąc rozejrzała się powoli po pomieszczeniu, wzrokiem właściciela oceniającego stan swoim ziem. I widać spodobał jej się ten widok ( poza przysmażoną poduszką, ale to przecież nie była jej sprawka ), bo pokiwała głową -Taaaak, myślę, że całkiem nieźle wywiązałam się z tej umowy. Powinieneś być mi wdzięczny, zamiast oskarżać o kradzież.

- A to?
- Tancrist wskazał ślad na poduszce -To nie jest podpalenie?
Wstał powoli i pociągnął za poły szaty przyciągając ją do siebie i otulając ramionami. Jak na okularnika z pokojem pełnych ksiąg był bardzo silny… i gdy była zdecydowanie za blisko niego, czuła się taka malutka i delikatna. - A te twarde przedmioty, które wrzynają się w nasze ciała? Czyż wyraźnie mówiłem, żebyś niczego nie dotykała… zamiast tego pomacałaś sobie wszystko.
Przyjrzał się jej twarzy z bliska dodając.- Czy dla odmiany ja ma teraz ciebie… obmacać?

-Coooo?! Nie! Nienienienienienienie! Łapy precz!
- krzyczała bojowo elfka, a każdemu wypowiadanemu przez nią „nie!” towarzyszyło uderzenie piąstkami o tors maga. W swej furii zapomniała o biednym fajkowym lisku, który znów obudzony i tym razem całkiem zrezygnowany, schował się zwinnie pod najbliższą poduszkę w poszukiwaniu świętego spokoju.
-Pewno niektóre z Twoich wytrychów są magiczne i same wpadają niewinnym elfom do kieszeni! A to.. -podbródkiem wskazała poduszeczkę mającą nieszczęście stanąć na drodze i tak mocno chybionego zaklęcia jasnowłosej paniuni -To nie byłam ja! Puszczaj!

-To może cię odciążymy wpierw… zdejmiesz moją szatę i zostawisz wytrychy, co? To nie są zabawki dla rączek początkujących magiczek. Mogłaś sobie narobić kłopotów.
- rzekł mag nadal nie wypuszczając jej za rąk i nic sobie nie robiąc z jej piąsteczek -Poza tym musimy się zabrać do dalszego malowania i zmiany pieczęci na twej szyi, pamiętasz?

-Umiem posługiwać się wytrychami! Inaczej nie udałoby mi się otworzyć Twoje...
-ojoj, w swoim oburzeniu i pragnieniu utarcia mu nosa, elfka prawie powiedziałaby zbyt wiele. Wprawdzie nigdy nie miała problemów z grzebaniem w cudzych rzeczach i sekretach, ale mówienie o tym ich posiadaczom byłoby nie do pomyślenia. Jeszcze Thaanekkryyystowi mogłoby nie pasować, że dotykała jego własności, prywatnej takiej. Dziwny jakiś.
W próbie odwrócenia uwagi od swojego długiego języka, Eshte niewiele myśląc wysunęła ręce z rękawów płaszcza, a potem.. resztę swego zwinnego ciała wysunęła spomiędzy jego połów. Umknęła pod objęciami czarownika, język mu pokazała i z powrotem przysiadła na łóżku, mówiąc -No, to zabieraj się za malowanie, czarusiu. Mam dzisiaj przyjęcie, na które muszę się przygotować.

- Już ci mówiłem, wśród tych wytrychów są takie co otwierają nie tylko drzwi, ale i inne rzeczy. Mogłaś sobie zrobić krzywdę.
- przypomniał czarownik i uśmiechnął.- Zresztą nie wiem czemu się tak boczysz Pupcio. Przed chwilą wyraźnie napomknęłaś że lubisz moje towarzystwo. Ba, uwielbiasz nawet…
Zebrał swoje farbki i pędzelek. Odgarnął pukle dziewczyny i znów zaczął łaskotać ją włosiem pędzelka.

-Dobrze wiesz, że nie o to mi chodziło.. -syknęła Eshte próbując samym kącikiem oka spopielić czarownika wraz z jego idiotycznymi pomysłami. Wrażenie jednak było trochę burzone przez.. chichot, który chociaż starała się powstrzymać, to i tak przyprawiał jej wargi o drżenie. Okropny pędzelek i farbki. I właściwie to nie pomyślała o tym wcześniej, ale powinna później przyjrzeć się swojej szyi w lustrze, czy aby żartowniś nie nasmarował tam czegoś wulgarnego.

-A jak tam poszła Twoja pogawędka wagi państwowej z tym tam.. -zamyśliła się tylko na krótki moment, szybko dochodząc do wniosku, że niezbyt ją interesuje poprawne brzmienie przydomku jakiegoś tam szlachciurki -Gadzim Smrodem? Wesoło?
- Jeśli za wesołe uznasz obrzucanie się inwektywami i rozdrapywanie starych ran… to tak, wesoło było.-
westchnął Tancrist zamyślony.- Niestety obecność Pierworodnego wywołuje strach, a strach zaciemnia umysł, sprawia że rozsądek kryje się po kątach. Władca okolicznych ziem przychyla się do pomysłu sprowadzenia duszy zmarłej do ciała i … być może… będę musiał zrobić coś drastycznego. I narazić ciebie przy okazji. Niemniej postaram się dać ci jakieś środki do obrony przed kłopotami.
Nachylił się swym obliczem i uśmiechając podstępnie szepnął jej do ucha.- Nie wiem o co ci chodziło, ale skoro ciągle zwiesz mnie Ruchaczem, być może właśnie kogoś takiego we mnie widzisz. Kogoś kto pokaże ci świat alkowy.

Oczywiście powiedział to po, by się z nią droczyć. Tyle że szepczący ton jego głosu, był… czymś co kuglarka nie miała jeszcze okazji poczuć w relacjach damsko-męskich. Wywoływał przyjemny dreszczyk na plecach i… nadawał sytuacji dziwnej intymności, mimo tego że oboje byli ubrani. Czy to… czy to właśnie było to o czym mówił ostatnio… o tym, że kurtyzany mówią to co się chciało usłyszeć?
Ale przecież ona wcale nie chciała tego usłyszeć, zwłaszcza takim tonem, zwłaszcza tak blisko!
Tak prowokująco...
I gdyby była jedną z tych laluń otaczających go wianuszkiem, albo prostoduszną wieśniaczką padającą na kolana przed szlacheckimi tytułami, to pewnie by mu uległa. Uległa i zległa z nim, a potem zmieniłaby się w taką zazdrosną panikarę jak ta jasnowłosa lalunia. Dobrze zatem, że lata samotnych podróży wykształciły w niej twardą skórę i pancerz z ironii, przez który póki co tylko Pierworodnemu udało się przebić. A Thanekryyyyst nie był tak przekonujący jak tamten, brrr.

Przechylając głowę, aby jej spiczaste uszko znalazło się w bezpieczniejszej odległości od ust czarownika, Eshte także ręką sięgnęła ku niemu. Dłoń bezceremonialnie wsparła o jego policzek, aby napierając nań spróbować go zwyczajnie odsunąć od siebie.
-Byś przestał wreszcie i skupił się na tych swoich malunkach, Ruchaczu. I ciężko mi uwierzyć, że może być coś bardziej drastycznego niż bycie Twoją kochanicą -swe złośliwe burknięcie przyozdobiła dodatkowo uśmieszkiem o podobnym wyrazie. Żarty żartami, ale nie był rozwiązaniem prawdziwego problemu, więc kuglarka szybko spoważniała -Dostałam się do zamku, aby pozbyć się tatuażu i być bezpieczną daleko od tego elfiego gównojada, a nie żebyś mógł mnie wykorzystać przeciwko niemu. Nie rozumiem w ogóle, czemu jest on Tobie potrzebny dla tej panienki młodej, ani tym bardziej czemu ja mam być w to zamieszana -skrzywiła się, po czym zamarudziła dla podkreślenia swego zdania, jak gdyby to kończyło całą rozmowę -Nawet nie byłam zaproszona na ten cały ślub.

-Nie mówię że ja cię wykorzystam. Jeśli się jednak wyda że nosisz zaproszenie od niego na szyi, to władca tego zamku zrobi z ciebie robaczka na haczyku.
- mruknął Tancrist muskając pędzelkiem szyję dziewczyny.- Dlatego musimy sprawić, by jeśli ktoś przyglądał się tobie bardziej, to tylko po to by zachwycać się twymi krągłościami, a nie malunkami zdobiącymi twą szyję.

- Można go zasłonić dużą ilością biżuterii albo kolią
– zaproponowała elfka, milczeniem pomijając, że każde takie świecidełko po przyjęciu skończyłoby w jej całkiem osobistej sakwie. W końcu czarownik nie mógł się spodziewać, że ona, Mistrzyni Ognia i Iluzji, będzie odgrywania tak uwłaczającą rolę bez zapłaty.
-Albo zrobić coś z moimi włosami, żeby bardziej opadały na szyję. Przecież żaden szlachciurka nie będzie miał czelności dotykać cudzej kochanicy, aby odgarnąć kosmyki i zobaczyć co jest pod nimi, co nie? A chociaż byłoby to zabawne, to wątpię, aby Skel'kel mógł wytrwać cały wieczór jako gryzący, żywy kołnierz -z czymś tak niewłaściwym sobie, bo czułością błyszczącą w fiołkowych oczach, Eshte zerknęła w kierunku poduszki, spod której wystawał tylko koniuszek lisiego ogona -Maleństwo już i tak miało dzień pełen wrażeń.

- Taka duża kolia jest wulgarna i źle by się komponowała.
- ocenił Tancrist niwecząc nadzieję elfki na zarobek.- Myślałem raczej o warkoczu przerzuconym przez ramie. Tak będziesz wyglądała subtelnie, gustownie i uroczo.
Rozejrzał się po komnacie muskając pieszczotliwie pędzelkiem szyję elfki.- U siebie w wozie też masz taki bajzel?

-W moim wozie jest ciepło i przytulnie, a ja dobrze wiem gdzie co się w nim znajduje -odparła kuglarka nieco urażona jego pytaniem, chociaż sama dobrze wiedziała, że nazwanie wnętrza jej wozu „porządkiem” byłoby nazbyt łaskawe. Najważniejsze, że był własny.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem