-Co?
Dość tępe pytanie padło z ust elfki, ot kolejne źródło dla czarownika do wyśmiewania się z niej.
Ale nie jedyne na ten moment. Właściwie to całą swoją postacią teraz mogła stanowić inspirację dla niego do wielu, wielu niewybrednych żartów wypowiadanych z ironicznym uśmieszkiem.
Wcześniej misternie ufryzowane przez niziołka włosy, teraz rzeczywiście przywodziły na myśl zużytą miotłę z witkami o nienaturalnym kolorze sterczącymi w każdą stronę.
Na domiar złego nadal była otulona jego szatą, która na krótki czas drzemki idealnie spełniła się w roli koca. Szczęśliwie, że żaden z wytrychów wypychających kieszenie nie wbił jej się w tyłek w trakcie przewalania się po łożu.
No właśnie, drzemka. Taka była przekonana o swojej wygranej z tą pokusą, a mimo to okazała się być tak zmęczona i znudzona, że po prostu zapadła się pośród miękkie poduszki. Nie miała tego w planach, a tym bardziej nie planowała zostać przyłapaną na tym. Nie przez samego czarownika, który przecież mógłby ją wykorzystać w tym czasie! Albo podstawić jej pod nos ten pyłek wróżek, coby po przebudzeniu od razu się na niego rzuciła. Nic takiego jednak się nie wydarzyło, i siadając ze skrzyżowanymi nogami Eshte czuła ciągle to samo do swego gospodarza. Przemożną niechęć, choć dostrzegała także jego przydatność.
-
Co? - powtórzyła, gdy stopniowo zaczynały docierać do niej słowa czarownika oraz położenie w jakim się znajdowała. Komnata maga, nie swój wóz. Wygodne łoże zamiast dużej ilości koców. Zamek, a nie ulice miasta. W dziwnym miejscach zdarzało jej się budzić, ale to było jednym z najdziwniejszym.
-
Czekaj no, czekaj - rozespane oczy przetarła, a potem palcami zmierzwiła włosy. Nie zamartwiała się ukrywaniem przeciągłego ziewnięcia, po którym powiedziała zachrypniętym głosem -
Pierworodny sobie wolno biega po mieście, wam zmarła jakaś panna młoda, a urządzacie sobie tutaj przyjęcie? To trochę obrzydliwe, nie?
- Jakoś ci to nie psuje dobrego nastroju, skoro urządzasz sobie drzemki w moim płaszczu.- mruknął ironicznie
Tancrist, a Eshte prawie mu się odgryzła wspominając, iż to dlatego że jej spać po nocach nie daje! Na szczęście ugryzła się w język, bo… wygadałaby się, że jej się nocami zaczął śnić.
Czarownik nachylił się ku obliczu kuglarki i pacnął opuszkiem palca jej czubek nosa.-
Nie zapominaj Pupcio, że to sekrety. Niewiele osób wie o obecności Pierworodnego w mieście, jeszcze mniej o tym że pannie młodej się zmarło. I żadną z tych osób nie powinnaś być ty. Więc jeśli nie chcesz mieć randki z katem w tutejszej sali tortur zapomnisz o tych dwóch faktach. Tancrist się wyprostował i splótł ramiona razem dodając niczym jakiś nauczyciel.-
Poza tym... przyjęcie jest po to, by właśnie uspokoić gości. Im też udziela się nerwowy nastrój, a my nie chcemy wybuchu paniki.
-Oh, no to wszystko zmienia! -zawołała
Eshte radośnie, budząc tym swoim wybuchem śpiącego u jej boku
Skel'kela. Uniósł główkę, spojrzał na nią z czymś, co można byłoby uznać za wyraz dezaprobaty na pyszczku, po czym ciaśniej zwinął się w kłębek, aby dalej śnić o byciu ognistym wężem ścigającym strażników oraz wiedźmy.
Ale wbrew słowom padającym z ust elfki, jej ponure spojrzenie mówiło, że nie, jego wyjaśnienie wcale nie było dobrym wyjaśnieniem dla tego nagłego przyjęcia.
-
Skąd w ogóle pomysł, że ja mam zamiar się pojawić na tym waszym fałszywym przyjęciu, co? Pośród tych wypudrowanych laluń, szlachciurek o lepkich dłoniach klepiących każdy tyłek na ich drodze i jeszcze przedstawiona jako Twoja kochanica? -prychnięciem podkreśliła swoje wzgardliwego podejście do występowania w takim cyrku -
Mogę sobie wyobrazić przyjemniejsze sposoby na spędzenie wieczoru, jak choćby.. -nie musiała długo myśleć. Odpowiedź sama nasuwała jej się na język, a oczami duszy, wyobraźni i tymi fiołkowymi także, widziała już tylko złote monety -
Jak choćby kuglarka występująca na zamku.
- Ja też mogę sobie wyobrazić pewną elfkę przywiązaną do słupa jako żywa przynęta na Pierworodnego. - odparł sarkastycznie
Tancrist i wzruszył ramionami.-
Rzecz w tym, że to przyjęcie jest okazją, by pokazać cię jako moją kochanicę właśnie. Takie przyjaciółki zwykły towarzyszyć swym panom, podczas takich imprez. W ten sposób nie musiałbym każdemu z osobna tłumaczyć jak gorący łączy nas związek. No i sprawiłbym, że dla wielu osób przestaniesz być interesująca. Ot, kolejna głupia gąska, która jedynie potrafi rozgrzać łoże kochanka.
Pogłaskał czule kuglarkę po czuprynie. -
A dla ciebie będzie lepiej jak nie będziesz za bardzo rzucała się w oczy. Przynajmniej dopóki nie usuniemy tego tatuażu z szyi. Nie tylko ja potrafię rozpoznać magiczne glify w malunku na twej szyi.
-Swoim p... -powoli już zaczynała wybuchać kuglarka, lecz przypominając sobie o słodko drzemiącym lisku, obniżyła swój krzyk do uniesionego szeptu
-Swoim panom?! Nie jesteś moim panem, nie jestem tutaj z własnej woli, bo uwielbiam Twoje towarzystwo!
Machając rękami próbowała odgonić od siebie dłoń mężczyzny, jak gdyby była to jakaś bezczelna mucha latająca jej nad głową. W międzyczasie marszczyła brwi w zamyśleniu, które zaowocowało ciężkim westchnieniem oraz słowami -
No ale dobrze, nie będzie to moje pierwsze poświęcenie w tym mieście. Jednak nie wyobrażaj sobie nie wiadomo czego, Ruchaczu. Pójdę z Tobą jak jedna z tych pustych laleczek uwieszających się na męskim ramieniu, ale nic ponadto! Trzymaj ręce przy sobie! -pogroziła mu nie tyle palcem, co całą piąstką zaciśniętą niewiele przed szkiełkami jego okularów.
Eshte nie była najlepsza w uczeniu się na błędach, i zapewne już zdążyła zapomnieć jak dziwacznie silny był ten lubieżnik.
Opuściła stopy na podłogę i zdradziecko podzwaniając zawartościami kieszeni, szykowała się do wstania, rozmyślając przy tym na głos -
Będę musiała pójść do mojego wozu po jakiś odpowiedni strój. Może nawet znajdę jakieś pończochy do pary. Oh, i kapelusz, muszę mieć kapelusz..
-
Oj… nie turbuj się tak.- bezczelnie klepnął jej pośladek ze śmiechem. -
I nie pusz, bo będziesz bardziej nadęta niż dostojne matrony, a takiej ładnej młodej dziewczynie to nie przystoi.
Po czym poprawił okulary.-
Dzięki mym znajomościom w zamku zaprosiłem do twej komnaty krawcową, która przyniesie ze sobą kilka sukni do przymiarek. Wybacz, ale nie mam zaufania co do twego gustu jeśli chodzi o stroje, być może sam bym ci coś doradził, bo widzę że ty podziwiasz moje szaty.- to mówiąc znacząco spojrzał na swój płaszcz którym się otuliła.-
I… nie mów mi że pokradłaś moje wytrychy? Czyż nie mówiłem ci że niektóre z nich są niebezpieczne?
Tyle emocji w jednej chwili przetoczyło się przez elfkę, że ta tylko zamarła, nie wiedząc którą pochwycić jako pierwszą. Chciała go uderzyć pięścią za to klepnięcie, skopać za wątpienie w jej wspaniały gust, a także skrzyczeć za sugerowanie jej bycie złodziejką! I chociaż to ostatnie było prawdą, to przecież on nie mógł o tym wiedzieć. Zwyczajnie z góry ją oceniał, kiedy ona była subtelna i cicha niczym ci.. no.. nandża, o których kiedyś słyszała od pijanego podróżnika. Sprytne kreatury, podobno wręcz niedostrzegalne w nocy.
-
Nie wiem o czym mówisz. Miałam tylko nie podpalić tej Twojej komnaty, co nie? -zaplotła ręce na piersi, zupełnie nie zrażona skarbami podzwaniającymi w kieszeniach przy każdym jej ruchu, Stojąc rozejrzała się powoli po pomieszczeniu, wzrokiem właściciela oceniającego stan swoim ziem. I widać spodobał jej się ten widok ( poza przysmażoną poduszką, ale to przecież nie była jej sprawka ), bo pokiwała głową -
Taaaak, myślę, że całkiem nieźle wywiązałam się z tej umowy. Powinieneś być mi wdzięczny, zamiast oskarżać o kradzież.
- A to?-
Tancrist wskazał ślad na poduszce -
To nie jest podpalenie?
Wstał powoli i pociągnął za poły szaty przyciągając ją do siebie i otulając ramionami. Jak na okularnika z pokojem pełnych ksiąg był bardzo silny… i gdy była zdecydowanie za blisko niego, czuła się taka malutka i delikatna. -
A te twarde przedmioty, które wrzynają się w nasze ciała? Czyż wyraźnie mówiłem, żebyś niczego nie dotykała… zamiast tego pomacałaś sobie wszystko.
Przyjrzał się jej twarzy z bliska dodając.-
Czy dla odmiany ja ma teraz ciebie… obmacać?
-Coooo?! Nie! Nienienienienienienie! Łapy precz! - krzyczała bojowo elfka, a każdemu wypowiadanemu przez nią „nie!” towarzyszyło uderzenie piąstkami o tors maga. W swej furii zapomniała o biednym fajkowym lisku, który znów obudzony i tym razem całkiem zrezygnowany, schował się zwinnie pod najbliższą poduszkę w poszukiwaniu świętego spokoju.
-
Pewno niektóre z Twoich wytrychów są magiczne i same wpadają niewinnym elfom do kieszeni! A to.. -podbródkiem wskazała poduszeczkę mającą nieszczęście stanąć na drodze i tak mocno chybionego zaklęcia jasnowłosej paniuni -
To nie byłam ja! Puszczaj!
-To może cię odciążymy wpierw… zdejmiesz moją szatę i zostawisz wytrychy, co? To nie są zabawki dla rączek początkujących magiczek. Mogłaś sobie narobić kłopotów.- rzekł mag nadal nie wypuszczając jej za rąk i nic sobie nie robiąc z jej piąsteczek -
Poza tym musimy się zabrać do dalszego malowania i zmiany pieczęci na twej szyi, pamiętasz?
-Umiem posługiwać się wytrychami! Inaczej nie udałoby mi się otworzyć Twoje... -ojoj, w swoim oburzeniu i pragnieniu utarcia mu nosa, elfka prawie powiedziałaby zbyt wiele. Wprawdzie nigdy nie miała problemów z grzebaniem w cudzych rzeczach i sekretach, ale mówienie o tym ich posiadaczom byłoby nie do pomyślenia. Jeszcze
Thaanekkryyystowi mogłoby nie pasować, że dotykała jego własności, prywatnej takiej. Dziwny jakiś.
W próbie odwrócenia uwagi od swojego długiego języka,
Eshte niewiele myśląc wysunęła ręce z rękawów płaszcza, a potem.. resztę swego zwinnego ciała wysunęła spomiędzy jego połów. Umknęła pod objęciami czarownika, język mu pokazała i z powrotem przysiadła na łóżku, mówiąc -
No, to zabieraj się za malowanie, czarusiu. Mam dzisiaj przyjęcie, na które muszę się przygotować.
- Już ci mówiłem, wśród tych wytrychów są takie co otwierają nie tylko drzwi, ale i inne rzeczy. Mogłaś sobie zrobić krzywdę.- przypomniał czarownik i uśmiechnął.-
Zresztą nie wiem czemu się tak boczysz Pupcio. Przed chwilą wyraźnie napomknęłaś że lubisz moje towarzystwo. Ba, uwielbiasz nawet…
Zebrał swoje farbki i pędzelek. Odgarnął pukle dziewczyny i znów zaczął łaskotać ją włosiem pędzelka.
-
Dobrze wiesz, że nie o to mi chodziło.. -syknęła
Eshte próbując samym kącikiem oka spopielić czarownika wraz z jego idiotycznymi pomysłami. Wrażenie jednak było trochę burzone przez.. chichot, który chociaż starała się powstrzymać, to i tak przyprawiał jej wargi o drżenie. Okropny pędzelek i farbki. I właściwie to nie pomyślała o tym wcześniej, ale powinna później przyjrzeć się swojej szyi w lustrze, czy aby żartowniś nie nasmarował tam czegoś wulgarnego.
-
A jak tam poszła Twoja pogawędka wagi państwowej z tym tam.. -zamyśliła się tylko na krótki moment, szybko dochodząc do wniosku, że niezbyt ją interesuje poprawne brzmienie przydomku jakiegoś tam szlachciurki -
Gadzim Smrodem? Wesoło?
- Jeśli za wesołe uznasz obrzucanie się inwektywami i rozdrapywanie starych ran… to tak, wesoło było.- westchnął
Tancrist zamyślony.-
Niestety obecność Pierworodnego wywołuje strach, a strach zaciemnia umysł, sprawia że rozsądek kryje się po kątach. Władca okolicznych ziem przychyla się do pomysłu sprowadzenia duszy zmarłej do ciała i … być może… będę musiał zrobić coś drastycznego. I narazić ciebie przy okazji. Niemniej postaram się dać ci jakieś środki do obrony przed kłopotami.
Nachylił się swym obliczem i uśmiechając podstępnie szepnął jej do ucha.-
Nie wiem o co ci chodziło, ale skoro ciągle zwiesz mnie Ruchaczem, być może właśnie kogoś takiego we mnie widzisz. Kogoś kto pokaże ci świat alkowy.
Oczywiście powiedział to po, by się z nią droczyć. Tyle że szepczący ton jego głosu, był… czymś co kuglarka nie miała jeszcze okazji poczuć w relacjach damsko-męskich. Wywoływał przyjemny dreszczyk na plecach i… nadawał sytuacji dziwnej intymności, mimo tego że oboje byli ubrani. Czy to… czy to właśnie było to o czym mówił ostatnio… o tym, że kurtyzany mówią to co się chciało usłyszeć?
Ale przecież ona wcale nie chciała tego usłyszeć, zwłaszcza takim tonem, zwłaszcza tak blisko!
Tak prowokująco...
I gdyby była jedną z tych laluń otaczających go wianuszkiem, albo prostoduszną wieśniaczką padającą na kolana przed szlacheckimi tytułami, to pewnie by mu uległa. Uległa i zległa z nim, a potem zmieniłaby się w taką zazdrosną panikarę jak ta jasnowłosa lalunia. Dobrze zatem, że lata samotnych podróży wykształciły w niej twardą skórę i pancerz z ironii, przez który póki co tylko Pierworodnemu udało się przebić. A
Thanekryyyyst nie był tak przekonujący jak tamten, brrr.
Przechylając głowę, aby jej spiczaste uszko znalazło się w bezpieczniejszej odległości od ust czarownika,
Eshte także ręką sięgnęła ku niemu. Dłoń bezceremonialnie wsparła o jego policzek, aby napierając nań spróbować go zwyczajnie odsunąć od siebie.
-
Byś przestał wreszcie i skupił się na tych swoich malunkach, Ruchaczu. I ciężko mi uwierzyć, że może być coś bardziej drastycznego niż bycie Twoją kochanicą -swe złośliwe burknięcie przyozdobiła dodatkowo uśmieszkiem o podobnym wyrazie. Żarty żartami, ale nie był rozwiązaniem prawdziwego problemu, więc kuglarka szybko spoważniała -
Dostałam się do zamku, aby pozbyć się tatuażu i być bezpieczną daleko od tego elfiego gównojada, a nie żebyś mógł mnie wykorzystać przeciwko niemu. Nie rozumiem w ogóle, czemu jest on Tobie potrzebny dla tej panienki młodej, ani tym bardziej czemu ja mam być w to zamieszana -skrzywiła się, po czym zamarudziła dla podkreślenia swego zdania, jak gdyby to kończyło całą rozmowę -
Nawet nie byłam zaproszona na ten cały ślub.
-Nie mówię że ja cię wykorzystam. Jeśli się jednak wyda że nosisz zaproszenie od niego na szyi, to władca tego zamku zrobi z ciebie robaczka na haczyku.- mruknął
Tancrist muskając pędzelkiem szyję dziewczyny.-
Dlatego musimy sprawić, by jeśli ktoś przyglądał się tobie bardziej, to tylko po to by zachwycać się twymi krągłościami, a nie malunkami zdobiącymi twą szyję.
- Można go zasłonić dużą ilością biżuterii albo kolią – zaproponowała elfka, milczeniem pomijając, że każde takie świecidełko po przyjęciu skończyłoby w jej całkiem osobistej sakwie. W końcu czarownik nie mógł się spodziewać, że ona,
Mistrzyni Ognia i Iluzji, będzie odgrywania tak uwłaczającą rolę bez zapłaty.
-
Albo zrobić coś z moimi włosami, żeby bardziej opadały na szyję. Przecież żaden szlachciurka nie będzie miał czelności dotykać cudzej kochanicy, aby odgarnąć kosmyki i zobaczyć co jest pod nimi, co nie? A chociaż byłoby to zabawne, to wątpię, aby Skel'kel mógł wytrwać cały wieczór jako gryzący, żywy kołnierz -z czymś tak niewłaściwym sobie, bo czułością błyszczącą w fiołkowych oczach,
Eshte zerknęła w kierunku poduszki, spod której wystawał tylko koniuszek lisiego ogona -
Maleństwo już i tak miało dzień pełen wrażeń.
- Taka duża kolia jest wulgarna i źle by się komponowała.- ocenił
Tancrist niwecząc nadzieję elfki na zarobek.-
Myślałem raczej o warkoczu przerzuconym przez ramie. Tak będziesz wyglądała subtelnie, gustownie i uroczo.
Rozejrzał się po komnacie muskając pieszczotliwie pędzelkiem szyję elfki.-
U siebie w wozie też masz taki bajzel?
-
W moim wozie jest ciepło i przytulnie, a ja dobrze wiem gdzie co się w nim znajduje -odparła kuglarka nieco urażona jego pytaniem, chociaż sama dobrze wiedziała, że nazwanie wnętrza jej wozu „porządkiem” byłoby nazbyt łaskawe. Najważniejsze, że był własny.