Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-03-2016, 18:45   #16
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Wstał wcześnie, bo i nie przesadził z długością poprzedniego wieczora. Oraz ilością trunków spożytych w jego trakcie.

Po wspólnym śniadaniu reszta rozpełzła się po Frossborg za zapasami na drogę, a Wulfgar bezwstydnie wygrzewał się przy kominku w głównej izbie tawerny. Gdy uznał, że ma dosyć wrócił do pokoju, aby przygotować się do drogi.

Szybko spakował swój skromny dobytek do plecaka z wyprawionej foczej skóry, która zapewniała jego zawartości przyzwoite zabezpieczenie przed niesprzyjającymi warunkami pogodowymi. Zrolowany namiot, tym razem ze zszytych razem skór morskiego lwa, został przytroczony do plecaka - ze względu na gabaryty nie zmieściłby się do środka.

Jako dodatkowe zabezpieczenie przed mrozem na podszyty wełną płaszcz podróżny narzucił płaszcz z niedźwiedziego futra, a szyję osłonił wełnianym kominem, którym w razie potrzeby można było zasłonić większą część twarzy. Na rękach znalazły się skórzane rękawice nie przeszkadzające we władaniu bronią - cieplejsze futrzane były pod ręką, gdy mróz chwyci mocniej.



Regulując należność za pokój odebrał sakwę z zamówionym prowiantem oraz dwa małe bukłaki i coś mocniejszego dla animuszu. Dodatkowy tłumok z patyków i skręconych rzemieni stanowił materiały do wykonania rakiet śnieżnych, gdy marsz bez nich zrobi się zbyt uciążliwy. Jak każdy wyrostek w Norsce wykonał już wiele takich przedmiotów - stanowi to nieodłączny element życia w mroźnej krainie. Po rozliczeniu pokoju i pożegnaniu się z gospodarzami poszedł z posługaczem do znajdującej się na zewnątrz komórki, aby zabrać dwa obiecane koguty. Po drodze gospodyni wręczyła mu jeszcze podarunek w postaci wełnianych rękawic i skarpet - będzie jak znalazł, gdy przemoczą się jego własne. Grzecznie podziękował i z dwoma trzepoczącymi się w daremnej próbie wyswobodzenia ptakami ruszył w kierunku morza. Sprawę załatwił szybko - dwa szybkie cięcia i krew z poderżniętych gardeł zabarwiła wodę u jego stóp. Mermedus łapczywie przyjął ofiarę za pomyślność drogi, jaka go czekała. Same ptaki miały zostać spożytkowane bardziej prozaicznie - jako kolacja lub śniadanie następnego dnia. Mróz z pewnością zapewni mięsu świeżość do tego czasu.

Zgromadzeni na placu przed tawerną mogli dostrzec, że mężczyzna posiada nieco więcej broni, niż zwykł nosić przy sobie w osadzie. Prosty miecz, topór, wspomniany wcześniej nóż oraz łuk z zapasem strzał w kołczanie wspierane były przez kilka rodzajów pancerza, jakich używał - na kaftan skórzany przywdział podobny, ale wykonany z metalowych pierścieni, nogi chroniły wzmacniane skórzane nogawice, a przedramiona karwasze, do tego czepiec skórzany wystający spod metalowego hełmu z osłoną oczu i policzków. Wszystko wskazywało na to, że rzemiosło wojenne nie jest synowi Ragnheiðra obce.

Wreszcie ruszyli.

Po kilku godzinach spokojnego marszu natknęli się na trupy koni i ludzi. Rany szarpane i zabite konie dobitnie o tym świadczyły o tym, że ataku dokonała jedna bądź więcej bestii znajdujących radość w zabijaniu. Brak śladów pożywiania się na zwłokach sugerował, że nie była to wataha wilków, ani inne duże zwierzęta.

Największą niespodzianką okazał się tłumok, w którym Ragnheiðrson znalazł żywą dziewczynkę. Na pierwszy rzut oka wyglądała na martwą, ale gdy tylko rozchylił koc okazało się, że wciąż żyje. Zbity z tropu mężczyzna wykonał gest mający chronić przed złem i urokami. Jak bezbronna dziewczynka mogła przeżyć w miejscu, w którym zginęły cztery dorosłe osoby?

Gdy tylko jeden z krasnoludów zajął się znajdą Wulfgar zaczął dokładniej przyglądać się miejscu napadu. Szukał odpowiedzi na pytanie, czy ludzie zginęli w walce, czy nie spodziewali się ataku i zginęli zanim wyciągnęli broń? Czy wokół ciał i wozu można dostrzec jakiekolwiek ślady poza śladami ich grupy? Kiedy mogli zginąć - ciała są świeże, czy przemarznięte na kość? Czy wśród rzeczy należących do ofiar znajdują się jakieś cenne towary lub kosztowności? A może dostrzeże cokolwiek, co nie pasuje do reszty?

Pokurcze coś tam dyskutowały zastanawiając się co zrobić z dzieciakiem. Wulfgarowi było wszystko jedno, o ile nie wiązało się to z niepotrzebnym narażaniem swojego życia lub przekreśleniem szans na dotarcie do Morkestaar przed wyruszeniem wojennych knarr Wulfrika. Nie zamierzał też niańczyć dzieciaka - to nie był nikt z jego krewnych, któremu winien był opiekę. Nie miał też żadnego innego interesu w tym, żeby przejmować się losem znajdy. Północ rządziła się surowymi prawami.


- Wcześnie jest, abyśmy obóz rozbijać mieli. - Stwierdził, gdy karły zaczęły ustalać miejsce na przeczekanie nocy. Wyglądało jednak na to, że do rozsądku krasnoluda trudno dotrzeć. W ten sposób zmarnują większość dnia, który powinni spędzić w drodze. Z drugiej strony i tak powinni zdążyć, więc po krótkim namyśle dał sobie spokój z przekonywaniem tej trójki. Na nowo skupił się na oględzinach miejsca kaźni podróżnych i rozglądaniu wokół, aby i oni nie zostali zaskoczeni przez to, co ich zabiło.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline