- Dobra, dobra, nie kozakuj, grajku. – Cassey capnęła kluczyki –
To lecę.
Jak stwierdziła tak i zrobiła. Rozkoszując się lotem, trzymając błyskające kluczyki w dziobie, doleciała do miejsca, w którym weszli poprzednio do Umbry.
Przelazła przez zasłonę i poczłapała w kierunku samochodu.
„
Dasz radę, dasz radę” – mruczała do siebie. Jakby na przekór wątpliwościom, wskoczyła zawadiacko na miejsce kierowcy. – „
Najważniejsze to robić dobre show” – zachichotała radośnie na wspomnienie ostatniego przedstawienia. Sprawdziła telefon. Wybrała numer "nowego" i czekając na odbiór, zapięła pas:
- Hej, nowy! - pisnęła w słuchawkę - Jestem od Rozjemców. Skąd Cię zgarnąć?
Uruchomiła silnik z walącym panicznie sercem. Powoli wyjechała z parkingu by zabrać nowy dodatek, a potem ekipę spod Instytutu.
Po dwóch przecznicach
odważyła się nawet włączyć radio.