Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-03-2016, 14:09   #17
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Kapłanka gwałtownie podniosła się do siadu, a ruch ten był tan niekontrolowany i szybki, że aż poczuła skurcz mięśni. Jej oczy jeszcze nigdy nie były tak szeroko otwarte, kiedy to zaciśnięte na własnej szyi dłoni zwolniły uścisk. Kobieta dosłownie parę chwil siedziała tak jak wryta, aż w końcu westchnęła z delikatnym uśmiechem pod nosem. Bjorn od razu się zmartwił i zainteresował, odwrócił natychmiast w jej stronę. Elsa jednak nie chciała zdradzać mu szczegółów, uznając, że to zwykły senny koszmar, mara, nic od boga snów i wizji. Nie od niego, po prostu... Złe mary, nieprzyjemne duchy tego miejsca, które zapragnęły poznęcać się nad najbardziej podatnymi osobami, nad tymi, którzy mieli otwarty umysł i do których zjawy mogły z łatwością przeniknąć. Panna Mars była łatwym celem, ale zdążyła do tego przywyknąć. Najgorsze sny miała tuż po pożarze, później wszystko ustąpiło, a teraz znowu wróciło. Był to zły omen, bez wątpienia ich ścieżka usłana była wieloma trupami. Była tego pewna.
Po krótkiej wymianie zdań ze Zwiadowcą, kobieta położyła się wykorzystując jego pozycje i wtuliła twarz w ciepło jego ramienia. Zakryła się szczelnie po same uszy i pocieszając się czyjąś obecnością, spróbowała ponownie zasnąć. Wiedziała, że co by się nie stało, jest bezpieczna, ponieważ nie jest sama, a w koszmarach zawsze najgorszy był fakt, że po przebudzeniu, było się samym ze swoimi myślami.


Tego poranka oszronione okno wyglądało przepięknie. Był to też jedyny, godny podziwu widok o samym świcie, albowiem Elsa już nie wyglądała wcale tak urokliwie, jak być może powinna prezentować się kobieta. Na szczęście ani jej, ani Bjornowi, nie robiło to większej różnicy, każdy z nich starał się najmocniej pracować na swoje idee i cele, nie przykładając do wyglądu większej wagi, niż było potrzeba. Gdy otworzyła oczy, leżała w takiej pozycji, jak zasnęła. Mimo kradzieży ciepła z norskiego ciała, jakiej się dopuściła minionej właśnie nocy, mężczyzna i tak grzał i wytwarzał go coraz więcej. Można więc śmiało wysnuć wniosek, że Mara, wbrew swemu odbiciu godnemu umarlaka, nie była żadnym wysysaczem dusz.

Po przebudzeniu się przyszedł czas na skromne obmycie się oraz odpowiednie ubranie. Kapłanka robiła to niezwykle mozolnie, leniwie i na tyle niespiesznie, że można było dostać szału. Bjorn miał wiele cierpliwości, dzięki czemu znosił dzielnie to, jak Elsa poprawiała każde wygniecenie, jak flegmatycznymi ruchami ścieliła łóżka, w którym i tak juz nie będą spać, potem zakładała skórzaną kurtę, koszulę, jeszcze jakiś sweter gruby, potem szaty, znowu to futro, które wcześniej zdjęła, a teraz ślimaczym ruchem je dopinała.
Parokrotnie zarzucała kaptur na głowę, aby go ściągnąć, znowu włożyć i po raz kolejny ściągnąć. Poprawiła włosy, bo jakiś kosmyk opuścił ściśle zaciśniętego koka. Poprawiała go tak długo, że Bjorn przestał już liczyć i stracił rachubę czasu. Miał wrażenie, że nim ona skończy, to zastanie ich zachód i pewnie niewiele by się pomylił, gdyby w pewnym momencie coś w nim nie pękło.
Zwiadowca rano podarował jej biały szal, aby owinęła się nim szczelnie. Elsa naturalnie to zrobiła, a raczej "wciąż robiła". Początkowo przyłożyła materiał do twarzy, okręciła z tyłu i końce wróciły na przód futra, gdzie związała je ze sobą, poprawiła. Stała tak chwilę w zamyśleniu i ściągnęła chustę, by tym razem spróbować inaczej - przerzuciła ją na kark, końce zwisające z przodu okręciła od przodu ku tyłowi i tam też zawiązała.
- Mniej ciepło - stwierdziła sennie odwiązując i próbując od boku. Lewy, prawy, może na skos, a może drugi skos? Machała nieustannie rękami, kręcąc materiałem wokół szyi i co ruch związując go w innym miejscu, ale chyba żaden wariant jej nie odpowiadał. Bjorn stał jak wryty i zaczął się gotować. Patrzył na nią posępnie nie mogąc uwierzyć, że ona tak poważnie. Zastanawiał się ile jeszcze to potrwa, aż w końcu jego cierpliwość dobiegła końca. Potężnymi krokami podszedł do Elsy i z jej delikatnych rąk wyrwał gruby szal. Stanął przed nią jak przed dzieckiem, owinął go wokół szyi kobiety i zamiast zawiązywać, po prostu szczelnie zakleszczył o pętle. Mara zastanawiała się przez chwile, czy nie wiąże jej szubienicznej pętelki.
- Gotowe. - oznajmił stanowczo tłumiąc zniecierpliwienie, aby nie dać po sobie poznać, że czuję się tym zmęczony i chciałby już wyjść.
Kapłanka jednak uśmiechnęła się subtelnie, na tyle na ile pozwalały jej siły.
- O, jeszcze czapeczka... - stwierdziła leniwie, a Bjornowi opadły ręce. Dobył szybko nakrycia głowy, nim Elsa zdążyła go dotknąć, naciągnął brutalnie na jej włosy i czoło, rzucił kaptur na to wszystko i czym prędzej wyciągnął z pokoju. Stwierdził, że rękawiczki nałoży jej już na dole, może przy innych nie będzie się aż tak ociągała.


Tym razem zakupy zakończyły się pomyślnie. Śpiąca kobieta starała się nie dawać po sobie poznać zmęczenia, choć nie było to łatwe. Niby wyglądała tak samo jak wczoraj, ale jej powieki opadały znacznie częściej i zdawało się, że zaraz zemdleje i odda się drzemce. Mimo złudnemu wrażeniu, grupa ruszyła wspólnie, gdyż przyświecał im ten sam cel i zamierzali go osiągnąć; najlepiej w całości. Początki ponoć zawsze bywały trudne, jednak Elsa miała wrażenie, że ten początek to akurat będzie najlżejszy i najłatwiejszy. Martwił ją bardziej stan, w jakim będą po kilku dniach marszu, ale była zdeterminowana i nie miała zamiaru się wycofać. Nie wyobrażała sobie możliwości nie dotarcia w miejsce bitwy, gdzie będzie tylu martwych ludzi i nieludzi, a gdzie krew się leje tam nekromanta korzysta.
Przymusowy postój nie nastąpił nawet o zmierzchu, a jeszcze wcześniej. Nie wróżyło to dobrze wyprawie. Najpierw przeszukała wóz, w celu znalezienia łopaty, jednak te próby spełzły na niczym.

Piździ-Wóz

Elsa przeżegnała się, widząc rozciągający się na śniegu dywanik ze zwłok i krwi. Odkąd złamała jej się łopata, to zazwyczaj tak zaczynała swój pracowity dzień, a dopiero potem kopała, garnkiem lub czymkolwiek, albowiem już dawno się przekonała, jak bardzo nieskuteczne są próby przeorania zamarzniętej gleby. Zerknęła kątem oka na Bjorna, którego zachowanie nieco uległo zmianie. Zignorowała to, jedynie dla jego dobra, jednak to nie oznaczało, że chciała zostawić go tak samemu sobie, pogrążonego w niepokojących myślach.
- Bjorn, pomożesz mi? - spytała nieco głośniej niż zwykle, kiedy to grzebała w wozie. Nie była zwolenniczką zabierania rzeczy umarłym, jednakże potrzebowała łopaty.
- Nie mogę znaleźć niczego do kopania… Może wyrwiesz deskę z wozu? Nie możemy ich tak zostawić. - oznajmiła wychylając się nieco i z przymrużonymi oczami spojrzała na sprzeczających się krasnoludów. Nic nie powiedziała.
Nors niemal natychmiast zareagował na słowa kapłanki. Nie miał odwagi ich nawet zignorować w podobny sposób, jak to uczynił z krasnoludami, kiedy te dosłownie rzuciły się w stronę dziecka jak padlinożercy na świeże trupy.
Szybkim krokiem podszedł do wozu i szybko przeanalizował jego zawartość. Po łopacie ani śladu... W sumie kto by się spodziewał, że będą mu kopać tego dnia grób?
Nie za bardzo widział kopanie deską... Ale mus to mus. Pewnie chwycił swymi rękami jedną z nich jeszcze przybitych do wozu i zaczął nią ciągnąć w swoją stronę zapierając się mocno nogą o pojazd. Tak jak się spodziewał - nie chciała odejść po dobroci, więc użył brutalnej siły.
Po chwili kawałek drewna puścił, a Bjorn niemal się wywrócił w śnieg. W porę jednak zareagował i złapał się ocalałych desek. Złamał ją na pół i zaniósł jedną połowę kobiecie.
- Skoro dziecię jest żywe, to musiało się to stać niedawno - rzucił cicho będąc już przy niej i zerkając na krasnoludy.
- Uch, “żywe” to wysoce postawiona teoria - rzuciła jedynie i odeszła na bok, aby przekopać nieco śnieg. Tylko tak pomogła ich pochować - płytko, no ale zawsze to coś. Khazadzi wciąż się kłócili, a jej pękała już głowa. Postanowiła odejść jeszcze dalej, choć głupiego to robota.
- Chcą zrobić z niej zupę, że tak zażarcie się sprzeczają? - spytała cicho Bjorna, machając dechą w śniegu. Potem będzie musiała przeciągnąc ciała, hops pod śnieg i zasypać. Przyjemna praca, taki relaks.
- W końcu praca! - westchnęła jakby z zadowolenia, co dawało chory obraz sytuacji.
Zmrużył oczy słysząc dziwne słowa, które padły z jej ust ponownie puszczając je bez komentarza. Zdecydowanie nigdy się nie przyzwyczai do jej radości z chowania zmarłych.
- Gdyby chcieli z niej zrobić zupę, to pewnie bym im to już dawno z głowy wybił... - popatrzył na trzymaną w swojej ręce połówkę deski i zaczął kopać w pobliżu kolejny grób chcąc ją odrobinę odciążyć.
- No tak, narzędzie wybijania z głowy już masz - zaśmiała się bardzo krótko, nawet nie wiadomo, kto usłyszał. Poprawiła szal, który rano dostała od Bjorna i nabrała powietrza. Ostry, męski zapach wypełnił jej nozdrza, ale ani trochę jej to nie przeszkadzało, nie rozproszyło. Wypuściła powietrze głośno i wbiła deskę w pobliski biały puch.
- Schowajmy go tutaj. Będzie mu wygodnie - zakomunikowała wskazując jedne ze zwłok i niezgrabnie, acz z niezwykłą zawziętością, poczęła je ciągnąc do wykopanego dołku.
Skinąwszy głową podszedł do kapłanki i odebrał od niej ciało składając je w grobie. Później zabrał drugiego trupa i również wrzucił je do dołu. Skoro mógł, to po prostu postanowił użyczyć jej męskiej siły.
Następnie spojrzał na Elsę w oczekiwaniu. Niby wiedział co teraz będzie się działo, ponieważ zazwyczaj była to rutynowa praca, ale nigdy nie działał pierwszy w tym wypadku. Uważał że Moryci mają pierwszeństwo.
Kapłanka odprawiła swoje rytualne modły, czy jak to tam kto chciał nazywać. Tak też było po prostu trzeba uczynić, aby zadbać i zabezpieczyć ciało przed chaotycznymi mocami niektórych istot. Zbezczeszczenie zwłok to było najgorsze, co mogło spotkać kogoś na ziemi, sama śmierć wcale nie była straszna, w końcu dusza trafiała w odpowiednie ręce, więc czym tutaj się martwić? Elsa westchnęła głośno gdy już skończyła. Otrzepała ręce i wytarła o płaszcz, bardziej z przyzwyczajenia niż konieczności.
- Przejąłeś się? - spytała nagle, stojąc do niego plecami i oglądając swoje dzieło. Wcześniej obłożyła groby patykami, no bo nie mogła znaleźć kamieni, a lepsze to niż nic, prawda?
- Odrobinę - odparł jej stojąc krok za nią - Jeśli tamta dziewczyna przeżyje i krasnoludy oddadzą ją w nieodpowiednie ręce, to może ją czekać marny los.
- A mało jest odpowiednich rąk w Norsce
- dodał po chwili odwracając wzrok od grobów.
- Nie przeżyje - wypaliła bez emocji, po czym odwróciła się do niego przodem, dość energicznym i szybkim ruchem - Nie zrozumiem mnie źle, to nie tak, że nie jest mi przykro - skłamała po części, ale nie dało się tego wykryć, ze względu na jej jednostajny ton głosu i znużenie - Nie wiadomo nawet czy ja przeżyję, a na dzień dzisiejszy jestem w o wiele lepszym stanie niż to dziecko. - zamilkła na chwilę, aby móc podejść do niego bliżej i spojrzeć w oczy
- U boku Morra byłoby jej lepiej, byłaby z rodziną. Tak samo jak Ty nie czułbyś się tak źle, na pewno nie boisz się śmierci. Takie osoby jak my, mogą co najwyżej lękać się cierpienia, bólu, niepewności, jednak wątpię, aby bały się otwarcia jego bram. Jej ciało teraz cierpi i to jest najgorsze. Zaopiekujmy się ciałem, a jeśli Morr uzna inaczej, zabierze jej duszę. Jednak nie powinno nam być przykro z tego powodu - zakończyła stanowczym tonem i dopiero teraz niespiesznie mrugnęła oczami.
- Jeśli taka wola Morra - musnął palcami swój symbol Morra, ale jego twarz wcale nie wyrażała spokoju.
- Nie wiem... - powiedział tylko te słowa i przerwał. Widocznie coś mu chodziło po głowie, ale nie ciągnął myśli dalej. Zamiast tego po prostu odwrócił się i zrównał się z Elsą, by móc obserwować okolicę.
- Cokolwiek to było, to musimy się mieć na baczności. Pewnie bestia wybrała sobie ten obszar na teren łowiecki - doświadczenie łowcy nie pozwalało mu nie rzucić tej uwagi.
Kobieta wzruszyła ramionami
- Skoro tak uważasz. To Ty jesteś tutaj znawcą - stwierdziła przyjemnym głosem, aby dodać mu nieco otuchy
- Zobaczmy, co postanowiły te Khazadzkie kotleciki i kto z nich w roli głosowania został brodatą matulą - mruknęła złośliwie dając pierwsze kroki w kierunku grupy. Już do jej uszu dochodziły jakieś postanowienia o obozowaniu i przerwie, bez sensu. Przecież dopiero co ruszyli? Nie chciała się kłócić, tym bardziej, że jeden z tych grubasów nazwał ją "ta Pani". Wolała nie zwracać na siebie większej uwagi, niż robił to za nią jej trupi wygląd.
- Chociaż pójdźmy wgłąb lasu, nie biwakujmy na cmentarzu - zaproponowała, a kąciki jej ust uniosły się osowiale w górę - Takie piękne pochówki zrobiłam, niech sobie leżą w spokoju - dodała pełnym dumy głosem.

 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline