Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-03-2016, 18:20   #620
Raist2
 
Raist2's Avatar
 
Reputacja: 1 Raist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputację
Marcus usiadł na jakiejś drewnianej skrzynkce odpocząć trochę. Kiedy Adrelina już zaczynałą z niego schodzić zdał sobię sprawę że coś tu nie gra. Przecież Cass złamała nogę, jakim cudem chciała prowadzić auto. Zaczłą się martwić, nie wiedział czy bardziej o Wendy, czy o koleżankę ze szkoły.
- Wypad jak wypad. Raz lepiej raz gorzej. Dzisiaj było akurat gorzej, przynajmniej ciało odzyskaliśmy. Ma ktoś fajka poczęstować?
Chris podsunął mu paczkę.

Coś długo nie wraca. Za długo - Marcus zaczął się nie pokoić po kilkdziesięciu minutach. Starał rozładować stres chodząc w kółko. - Ileż można jechać taki kawałek? - żałował teraz że zostawił telefon w aucie, i że pozwolił Małej samej iść.

No nareszcie” pomyśłał, kiedy wreszcie zza zakrętu jednej z ulic wyłonił się jego samochód. Kiedy Cass próbowała zaparkować, dopiero wtedy dotarło do niego że dziewczyna jednak nie poprawiłą swoich umiejętności jazdy.
- Zwolnij! ZWOLNIJ!! WOLNIEJJJ!!!! - Marcus musiał patrzeć jak dziewczę męczy się z wielkim klocem jakim musiał być dla niej stary Ford. Jakoś udało jej się zwolnić….. Ale za późno. Podczas cofania wyrżnęła tyłkiem w kubły na śmieci. - KURWA. - Popatrzył się szeroko otwartymi oczami po chłopakach i Abi w zaułku, przenosząc przerażony wzrok to z Wendy, to z towarzyszy. - JAK KURWA JEŹDZISZ?! - podbiegł szybko obejrzeć szkody, na (nie)szczęście, skończyło się tylko na małym odprysku lakieru…. Którego i tak przydało by się odświeżyć.
Cass wyskoczyła uśmięchnięta z wozu i pierdutnęła drzwiczkami. Otrzepała z zadowoleniem łapki.
- No to jesteśmy. Przywiozłam nowego - oznajmiła niezwykle zadowolona i dumna z siebie wskazując kciukiem za siebie.
- No i co się szczerzysz? Jeździć kurwa nie umiesz? Miałaś się zapisać na lekcję! KTO teraz będzie płacić za lakier?! - rozgniewany Marcus podszedł do malutkiej Cass, wyjątkowo wydał się większy niż zwykle.
Kruczyca zrobiła kroczek w tył zadzierając głowę do góry. Otworzyła usta, jakby coś chciała powiedzieć ale zamiast tego buzia wygięła się jej w podkówkę, a oczka zrobiły się taaaaaaaaaakie wielkie. Wpatrzyła się w rozeźlonego wilkołaka.
- Nie miałam… - wyszeptała, bródka się zatrzęsła.
- Co kurwa nie miałaś?! Nogi zdrowej nie miałaś? To nie trzeba było zgłaszać się do wolontariatu na szofera! - Marc póki co jeszcze się panował, normalnie faceta już by dawno trzasnął w pysk, ale to małe stworzenie przed nim wydawało mu się zbyt kruche, nie mówiąc już o tym że to kobieta.
- Długo będziemy się tu kłócić? - Chris spytał uprzejmie podchodząc. - Nie to by mi się spieszyło, ale wiecie: mamy tu trupa… - dodał konfidencjonalnym tonem.
- No ale co on się na mnie wścieka? - spytała zdziwiona Cass, smętnym tonem wciąż na skraju łez wpatrując się w Marcusa. - Nic się autu nie stało, no…
- Nic! NIC. Tylko kurwa lakier się porysował, tylko. - skończył ostro. Patrzył się w ciszy na Cas.
- No to kupię puszkę w Walmarcie i pomaluję tam gdzie się niby odprysło.- wzruszyła ramionami zupełnie nieświadomo o co mu chodzi. - Jedziemy?
- Nie tkniesz już więcej Wendy. Nie dopóki nie zrobisz sobie prawka. - Marc skomentował propozycję.
Chris przewrócił oczyma i wpakował się na miejsce pasażera gmerając w schowku w poszukiwaniu swojej komórki. Przy okazji zajął jedyne miejsce gdzie miał nadzieje mieć trochę przestrzeni i nie podróżować z Jacobem.
- Ale ta taryfa ma jakiegoś kierowcę? - Wychylił się. - Bo kurs chciałem zamówić…
- Eeeeeej! - Cass wrzasnęła nagle - tu jest nowy członek zespołu. Nie róbcie siary tak od razu co? - spojrzała na Marcusa i przytuliła się, konfidencjonalnie poklepując go po plecach. - Nie musisz się o mnie martwić - dodała z bezczelnym uśmiechem i wskoczyła na tylne siedzenie pick-upa.
- Auto mi kurwa porysować. Nowe auto. - Wyjący pokręcił głową - Chris masz jeszcze fajka? A nie, sorry - sięgnął do schowka gdzie wszyscy zostawili komórki, wziął swoją i wyciągnął też paczkę faj. - Ty, nowy - Czytając sms mówił - Poczekaj jeszcze chwilę zanim pogadamy, jedźmy stąd.
- Ja już nowego co nieco wdrożyłam - pisnęła krucza sępiąc fajka od kotołaka.
- Trzymaj się mnie. Micheal tak? - czekając aż wszyscy bez podwózki wpakuja się do środka, rzucił ciało Jacoba na pakę. - Znajdźcie jakąś plandekę czy coś żeby go przykryć.
- Gdzie jedziemy? Do Nadwyjca raportować, czy zaszyć się? SafeHouse? Suicide? - Chris spytał gmerając w komórce.
- Safehouse, opatrzeć rany, a potem do Adiego oddać ciało nie?
- Moje auto ja prowadzę. Mam idealną miejscówe gdzie będzie spokój, pamiętacie jak mówiłem o niej zanim skoczyliśmy w bok? Zaraz przekonacie się co to za miejscówa.
- Ok, a są tam środki do ran? Bo jak nie to ja mogę po nie potem pojechać - Cass zatrzasnęła szybko drzwiczki chichrajac się złośliwie.
- Mogę skombinować lekarza na dojazd, takiego co pytać nie będzie.
- Możemy po drodzę zahaczyć o aptekę, jak mówiłęm nigdzie nie pojedziesz Wenyd sama. Jak wolisz Chris, kilka dni w postaci bojowej i śladu nie zostanie, pytanie tylko czy chcemy czekać te kilka dni. - Marc w końcu znalazł jakieś worki, i kawałek plandeki, przykrył nimi ciało Jacoba obciążając dodatkowo jakimiś deskami, skrzynkami i kawałkami cegeł i kamieni.
- To kombinuj lekarza, Chris i jedziemy stąd, co?
Właściciel auta siadł w końcu za kierownicą. Ruszył kierując się na obrzeża miasta.

Jechali dość długo, na przedmieścia gdzie domki zaczęły być coraz rzadsze. Aż wreszcie stanęli przed jedną z bram. Była naprawdę stara, obrośnięta pnączem i zamknięta na łańcuch.
Marcus wysiadł i skierował się do niej. Z tylniej kieszeni wyjął klucze i otworzył jednym z nich kłódkę. Brama zaskrzypiała jakby narzekając że ktoś chce ją otwierać. Wilk wrócił spowrotem do samochodu i ruszył przed siebie. Po chwili wszyscy zobaczyli stary, zrójnowany budynek.

Powybijane szyby, okna pozabijane w kilku miejscach deskami, dziury w dachu, stare potężne zamknięte drzwi.
- No. Zapraszam do środka. - Fianna ruszył otworzyć drzwi, chwilę się z nimi męczył, ale wkońcu się otworzyły.
W środku wcale nie wyglądąło lepiej, brudno, ciemno, meble poprzykrywane prześcieradłami.
- Wchodzicie?
 
Raist2 jest offline