Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-03-2016, 00:21   #225
Quelnatham
 
Quelnatham's Avatar
 
Reputacja: 1 Quelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetny
Tak jak wtedy, gdy przybył do Semberholme po raz pierwszy, Quelnatham poczuł zachwyt. Domy w koronach potężnych dębów, strzelista, alabastrowa wieża świątyni Corellona, łagodne wzgórza i srebrzyste wody Sember. Teraz jednak czuł coś więcej. Nie tylko aurę starożytnej chwały nie tylko spokój i bezpieczeństwo, ale także coś jeszcze. Tkliwe uczucie powrotu do domu.

Powoli dał miejsce mniej wzniosłym, ale nie mniej naglącym myślom. Odwrócił się do dowódcy patrolu odpowiadając na zadane wcześniej pytanie.
- Tak, jeśli mogę prosić, mój ranny przyjaciel potrzebuje opieki. Zanieście go proszę do świątyni Corellona i przekażcie Ellindaenowi Uldarrowi, że wróciłem. Pójdę teraz przedstawić mojego gościa Księżycowym Cieniom.
Dowódca pokiwał głową i bez dalszych słów zabrał się za zapewnienie transportu rannego do świątyni.

W czasie podróży przez las Quelnatham poświęcił krótką chwilę na wytłumaczenie Ocero jak wielkim zaszczytem będzie jego wizyta w Semberholme. Podkreślając znaczenie miasta jako starożytnego schronienia, jednej z pierwszych osad Cormathyru i miejsca ukazania się Corellona próbował wzbudzić szacunek. Szacunek, który jak pouczał wieszcz, powinien okazywać również, a może przede wszystkim mieszkańcom. Udzielił mu też oczywiście krótkiej lekcji dobrych manier. Ocero nie powinien odzywać się pierwszy (nie mówiąc już, że nie zna jedynego godnego do komunikacji języka), nie powinien podawać ręki, nie powinien chodzić nigdzie bez pytania Quelnathama, ma za to powstrzymać się od złośliwych uwag, nawet tych mruczanych pod nosem, patrzenia w oczy, a tym bardziej na inne partie ciała niewiast. Miał nadzieję, że człowiek zastosuje się chociaż do połowy...
Teraz prowadząc swojego gościa do siedziby straży rozważał czy wizyta człowieka w Semberholme to dobry pomysł. Wypadek przy teleportacji komplikował plany elfa. Wcześniej myślał, że może zostawią Ocero na kilka dni w Bitewnej Dolinie albo po drugiej stronie jeziora. Ostatecznie nie planował nawet długo pozostawać w domu. Jednak gościć człowieka przez dłuższy czas...

- Idziemy teraz przedstawić się opiekunom tego miejsca. To starożytna tradycja. W Semberholme każdy przybysz przedstawia się gospodarzom. – wyjaśnił wieszcz.
- Mam cokolwiek mówić, czy powinienem nie kalać powietrza tego miejsca mym brudnym językiem? - Ocero był wyraźnie niepocieszony ograniczeniami jakie na niego nałożono.
- Jeśli zadadzą pytanie i poproszą o odpowiedź wtedy odpowiedz. - odpowiedział sucho mag. - Ale zbliżamy się, to tu.

Stanęli u stóp rozłożystego jaworu. Na najniższych gałęziach siedziała budowla przypominająca Ocero wielkiego zielonkawego ślimaka przyklejonego do pnia. Faktycznie była to chyba najbrzydsza konstrukcja w Semberholme, choć nie przez brak dbałości, a raczej niefortunną proporcję rozmiarów i umiejscowienie. Czarodziej już zaczął wchodzić po ledwo dostrzegalnych schodach jakby wytłoczonych w pniu drzewa. Selunita ugryzł się w język zanim zdążył skomentować piękno i kunszt elfiej budowli. Quelnatham będzie musiał mu jakoś wynagrodzić te męczarnie. Spokojnie ruszył za magiem mając nadzieję, że nie czeka go kilka dni bycia porównywanym do małp.

Czarodziej wszedł do przedsionku budynku i jakby wiedząc już o jego przybyciu zaraz zjawił się tam elf w kolczudze i płaszczu Księżycowych Cieni.
- Witaj. Jestem Quelnatham Tassilar, rezydent Semberholme. Po długiej drodze wracam do domu i sprowadzam gościa, człowieka za którego mogę ręczyć. - przedstawił się strażnikowi.
Księżycowy elf, który się zjawił uśmiechnął się lekko na pierwszą część wypowiedzi Quelnathama, ale uśmiech od razu zmalał na drugą część.
- Witaj ponownie w domu, Quelnathamie Tassilarze. Zawsze dobrze widzieć rezydenta Semberholme powracającego do domu. - zerknął z ukosa na Ocero, po czym kontynuował - Jednak jak dobrze wiesz ludzie… nie należą do rezydentów naszego domu i stąd moja niepewność…
- To mój przyjaciel i mogę mu zaufać. Nazywa się Ocero i jest kapłanem Selune. Przez krótki czas pozostanie moim gościem, nie chciałbym jednak narażać nikogo na nieprzyjemności. - odparł mag.
- Kapłan Selune… Rozumiem. - odparł elf, po czym zwrócił się do Ocero we Wspólnym - Musiałeś włożyć sporo pracy w to, aby zyskać aprobatę kogoś takiego jak Quelnatham Tassilar, Ocero, kapłanie Selune.
- Prześliśmy dużo razem od czasu zamilczenia Bogów. - przyznał Selunita - Mam nadzieję, że będę mógł udowodnić, że jego aprobata nie jest źle umiejscowiona.
- Wszyscy mamy taką nadzieję. I swoje obawy. - spojrzał twardo na człowieka - Musisz wiedzieć, że spotyka cię spory zaszczyt, że możesz przebywać wśród nas.

Na tym zakończyła się oficjalna część. Pożegnali się uprzejmie i Quelnatham zaprowadził Ocero do swojego domu. Gdy dotarli pod odpowiedni dąb kapłan westchnął na kolejną wspinaczkę po niekończących się roślinnych schodach - nie schodach. Ku jego przerażeniu elf zaraz wytłumaczył mu, że budynek, który widzi to świątynia Labelasa, boga-filozofa, zaś jego mieszkanie jest trochę wyżej. Po chwili wpatrywania się Ocero dostrzegł wśród zieleni liści kolejne domostwa, jak lampiony poprzyczepiane na gałęziach. To które wskazywał Quelnatham było na oko sześćdziesiąt - siedemdziesiąt stóp nad ziemią.

Po niekończącej się mordędze stopni, schodów i sznurowych drabinek Ocero z ulgą rzucił się na wiklinowy szezlong, który stał zaraz za wejściem. Quelnatham kilkoma zaklęciami zmiótł zaległe kurze, przyklejone do szyb liście i odchody wiewiórek, wyciągnął ze spiżarni trochę suszonych owoców i orzechów, które postawił na stoliku przed człowiekiem i znikając z powrotem za drzwiami zawołał: - Rozgość się! Zaraz wracam!
 
Quelnatham jest offline